Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
200.197.716 wizyt
Ponad 1065 autorów napisało dla nas 7364 tekstów. Zajęłyby one 29017 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy konflikt w Gazie skończy się w 2024?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 308 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"

Złota myśl Racjonalisty:
"Bogu co boskie, cesarzowi co cesarskie. A co ludziom?"
« Społeczeństwo  
Trochę narzekania
Autor tekstu:

Porozmawiajmy o autorytetach

Dzieje się coś niedobrego i to nie tylko w polityce, która stała się ulubionym celem ataków — może nie tyle polityka jako taka, ile sami politycy. Zapewne uczynili sporo, by właśnie ich ręce stały się przedmiotem oględzin szczególnie badawczych. Wszak nikt inny tak gromko nie zapewniał, że uczyni dla nas tak wiele i że radykalnie odmieni nasz los.

Nasze

zawiedzione nadzieje

nie bez słuszności kierują gorycz niespełnienia pod ich adresem; myśmy się spodziewali, myśmy wam zawierzyli, a wy co? Myślicie tylko o sobie, rujnujecie gospodarkę, trwonicie kapitał społecznego zaufania, zatruwacie stosunki międzyludzkie, pamiętacie tylko o swoim dobru, jakby wspólne zaczadzonym było, tak od niego uciekacie...

Zostawmy więc polityków, oni przecie nigdy zbyt wysokim autorytetem się nie cieszyli; wiadomo, polityka rzecz brudna, z natury niejako skażona, niczego dobrego po niej i jej urzędnikach spodziewać się nie można. Jeśli ktoś jeszcze żywi jakieś złudzenia, to zaiste naiwnym jest.

A co z nauczycielem, wychowawcą, strażnikiem dziedzictwa narodowego, komentatorem przeszłości, przekazicielem tego, co najważniejsze? On zapewne w wolnym wreszcie kraju, bez ideologicznych powinności, stał się zapewne ostoją cnót wszelkich, a obywatelskich z całą pewnością, zwykle zresztą z moralnymi ściśle powiązanymi. Niestety i tutaj zapłakać nam przyjdzie i pożalić się w imieniu dziatwy i młodzieży. Miast duszę i umysł kształtować, obywatelski instynkt budzić, na tradycyjne wartości słowiańskie (gościnność, poszanowanie dla chleba i przywiązanie do ziemi) otwierać, szacunek do inności budzić, do tradycji wielowiekowej tolerancji nawiązywać, paradisum Judeorum i refugium hereticorum przypominać, dziwnie wąskie horyzonty wydaje się nauczyciel polski wykazywać, a zresztą i z najwyższych ministerialnych miejsc przykładów najlepszych się dopatrzyć nie sposób.

A jeśli sam nauczyciel czasu ani ochoty na zmiany nie ma, aż strach pomyśleć kto spod tak kształcącej ręki wyjdzie. Wiem, że ironizować łatwo, wiem, w jakich warunkach nauczyciel polski pracuje, ale jednak marzy mi się Mistrz sprawie oddany, do samokształcenia zapalający, nade wszystko w tym, co robi zakochany. Sam we wdzięcznej pamięci takich Mistrzów przechowuję. Choćby Panią od Polskiego, uczącej miłości do wiersza i prozy, na tekst cudzy otwierająca i rozumieć pomagająca.

Wypada i na siebie i swoją 'grupę społeczną' spojrzenie krytyczne skierować. Ksiądz, polski ksiądz: proboszcz, wikary, katecheta, biskup nawet. Jacy jesteśmy, jak nas ludzie postrzegają, jak wpisujemy się w społeczne oczekiwania? To prawda, że Bogu Najwyższemu służymy, więc nie do końca społeczne oczekiwania i socjologiczne parametry mogą nasze powołanie mierzyć. Ale przecież służąc wartościom wiecznym po ziemi stąpamy i dla ludzi pracujemy. Sami z bardzo konkretnych rodzin i środowisk pochodzimy, pamięci o szkołach, doświadczeniach przeróżnych dzielonych z resztą społeczeństwa zapomnieć nie możemy. Bo przecież te kilka lat pobytu w najlepszym nawet seminarium, aż tak bardzo nas z rodzin naszych nie wykorzeniło, tak całkiem innymi nie uczyniło. Może wyobcowało nieco, o problemach najbliższych nie zawsze pamiętać nauczyło.

Może ta świadomość wspólnoty środowiskowej powinna wpłynąć na ton naszych kazań, na jakość naszych rozmów. Może wtedy ludzie, dla których pracujemy głębiej, odczuwaliby wspólnotę losu, może dowiedzieliby się, że my nie tylko Bogu służymy, ale podobnie jak oni sami Go szukamy i nie zawsze znajdujemy, że my nie tylko grzech u innych piętnujemy, ale i sami grzesznikami być nie przestajemy.

Podupadł autorytet Kościoła jako instytucji, z powodów, których nie muszę koniecznie przywoływać, bo przecież są powszechnie znane, podobnie jak przyczyny spadku zaufania do polityków i nauczycieli. Jednak natura naszej obecności w społeczeństwie narzuca jednak wyższe oczekiwania — stąd zapewne i krytyka ostrzejsza, rozczarowanie głębsze.

Znaki nadziei

Jest ich sporo. Zatrzymam się nad tymi, które najżywiej do wyobraźni mojej przemawiają. Może z politykami nie jest aż tak źle, zwłaszcza, gdy przechodzą do opozycji, albo gdy mamy rzadką niestety okazję rozmawiać z nimi w cztery oczy. Zaczynają mówić jak ludzie, rozumować jak naprawdę zatroskani obywatele i obdarzeni wizją charyzmatyczni działacze.

Może to tylko chory system wygenerował tę przedziwnie nieprzejrzystą zawiesinę, którą zwykliśmy nazywać powiązaniem polityki z biznesem i światem mediów. Jeśli uda wprowadzić jasne reguły gry (a nie widzę powodu, dla którego nie miało by się to nie udać), może wtedy naprawdę będą nami rządzić ci najzdolniejsi i szczerze oddani sprawie dobra wspólnego (nie widzę zupełnie powodu, dlaczego nie moglibyśmy właśnie ich nie wybrać). Mimo wszystko nie przestaję w to wierzyć.

A nauczyciele? Znam zapaleńców, którzy nie zważając na brak środków wożą swoich podopiecznych po całej Europie a nawet świecie, bo wierzą, że w ten sposób nauczą ich nie tylko wiadomości, ale i umiejętności zamieszkania w świecie, który stał się wielką wioską. Ich uczniowie stają się im podobni. A to, że ich dużo nie ma i że jednak jaskółka wiosny nie czyni — odpowiadam: a właśnie, że czyni, bo po niej będą następne i następne. A co najważniejsze i do nich zaczynają przyjeżdżać koledzy i koleżanki z innych krajów, Niemiec, Francji, Izraela, a może już wkrótce zaczną przyjeżdżać z Ukrainy, Litwy i Rosji. Bo przecież innych poznajemy najlepiej spotykając się z nimi, rozmawiając o wspólnych radościach i troskach, o wspólnej historii. Nie jesteśmy na szczęście skazani na fobie historyków czy filozofów, czy nawet teologów. Dzisiejsza młodzież ma możliwość odkryć, że inny jest szansą bliższego poznania siebie i ona będzie inna od nas, którym ta szansa została odebrana.

A studenci i wielu ich akademickich Mistrzów? Liczni przeszli przez szkoły, o których wspomniałem, które nie dały się ogłupić ani sparaliżować kolejnymi pozbawionymi sensu reformami. To oni stają się partnerami światłych wykładowców, którzy traktują ich z pełną powagą, jak partnerów w poszukiwaniu Prawdy. Podobnie, jak działo się to w Grecji Platona i Arystotelesa, w Europie średniowiecznych uniwersytetów i renesansowych akademii. Takich środowisk nie ma wiele, wszak i w przeszłości były nieliczne, a z ich dziedzictwa nie przestajemy czerpać.

A księża? Również są tacy, którzy wiedzą, że Prawda nie jest im dana raz na zawsze, że trzeba jej wytrwale szukać i to najlepiej z innymi, niekoniecznie swoimi i już przekonanymi. Z przynależnymi do innych wyznań i odmiennych religii, z ludźmi świeckimi. Nie brak też takich, którzy nie wstydzą się przyznać do długu wdzięczności wobec niewierzących, ateistów i antyklerykałów. Bo wiedzą, że odmienność zdania nie zawsze oznacza nikczemność i podłość. Ci księża wiedzą, że tak samo jak różni bywają wierzący, tak nieskończona jest możliwość sposobów utraty wiary. Wiedzą, że nierzadko oni sami (często bezwiednie) stali się przyczyną odejścia od Kościoła. To prawda, że takich księży nie ma wielu, ale znowu, nie trzeba opłakiwać tych których nie ma, warto cieszyć się tymi, którzy są.

Sami tworzymy autorytety

I już dochodzę do końca moich rozważań o autorytetach. Nie opuszcza mnie przeświadczenie, że autorytet to jest coś w nas samych, czasem głęboko ukryte, może nawet nie do końca uświadomione, ale jednak jest na pewno.

Tylko od naszego szczerego wysiłku zależy, czy zabłyśnie on jasnym blaskiem i czy da się usłyszeć jego szczery dźwięk. Chwila namysły jest już sposobnością do dostrzeżenia śladów jego obecności. Nie wiem, czy wierzącemu jest łatwiej w to uwierzyć. Może jest tak, że człowiek wierzący ma większe trudności przezwyciężenia sprawdzonych w przeszłości i utartych kolein myślenia, starych przyzwyczajeń. Nie wiem. Dla mnie Bóg jest Bogiem niespodzianek, który zachęca do wychodzenia naprzeciw sytuacjom niepewnym i nieprzewidywalnym; owszem, każe w nich widzieć szansę do spotkania z Nim. Wiem jednak, że dla wielu wierzących sam Bóg jest raczej jak strażnik i gwarant tego, co już jest, czasem wręcz biurokratą rozliczającym z wszystkiego, co nie mieści się w przewidzianym przez nich scenariuszu.

Być może to właśnie agnostyk i niewierzący ma większą łatwość w podejmowaniu wyzwań stawianych przed nim przez codzienność. Być może. Tego też nie wiem. Znam jednak i takich niewierzących, którzy poprzestają na negatywnej wiedzy o świecie, bliźnich i Bogu. To, że tacy są nie wyklucza istnienia innych.

Pewnie nie ma jednoznacznej odpowiedzi, ale warto i trzeba o tym rozmawiać. Z doświadczenia wiem, że wiele dobrego z takich rozmów wynika. Przede wszystkim wzmocnienie autorytetu, i to zarówno swojego jak i rozmówcy.

*

"Forum Klubowe" nr 12, 2003, Podpisane: "Ks. Michał"


 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
Moralność bez przymiotników
Trudna lekcja równości

 Dodaj komentarz do strony..   Zobacz komentarze (3)..   


« Społeczeństwo   (Publikacja: 31-05-2006 )

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Stanisław Obirek
Ur. 1956 r. Jeden z najbardziej znanych jezuitów polskich, znany m.in. ze swego zaangażowania w dialog międzyreligijny i z niewierzącymi. Studiował filologię polską, filozofię i teologię na uczelniach Krakowa, Neapolu i Rzymu. W 1997 roku habilitował się na Wydziale Historycznym Uniwersytetu Jagiellońskiego. W 1976 roku wstąpił do zakonu jezuitów; w 1983 roku otrzymał święcenia kapłańskie. Był profesorem w Wyższej Szkole Filozoficzno-Pedagogicznej Ignatianum w Krakowie. Pełnił tam także funkcje kierownika Katedry Historii i Filozofii Kultury oraz prorektora. Przez cztery lata był rektorem Kolegium Jezuitów w Krakowie. Był także wieloletnim redaktorem naczelnym "Życia Duchowego" oraz twórcą oraz dyrektorem Centrum Kultury i Dialogu. Jest autorem książki "Co nas łączy? Dialog z niewierzącymi" (2002). Interesuje się miejscem religii we współczesnej kulturze, dialogiem międzyreligijnym i możliwościami przezwyciężenia konfliktów cywilizacyjnych i kulturowych. We wrześniu 2005 roku opuścił zakon jezuitów. Obecnie jest wykładowcą Uniwersytetu Łódzkiego.   Więcej informacji o autorze

 Liczba tekstów na portalu: 14  Pokaż inne teksty autora
 Najnowszy tekst autora: Karol Wojtyła – Jan Paweł II
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 4811 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365