Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
200.040.524 wizyty
Ponad 1065 autorów napisało dla nas 7364 tekstów. Zajęłyby one 29017 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy konflikt w Gazie skończy się w 2024?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 290 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Orhan Pamuk - Dom ciszy
Tomasz Hildebrandt - Druga Polska

Znajdź książkę..
Sklepik "Racjonalisty"

Złota myśl Racjonalisty:
"Człowiek wciąż ma emocje na poziomie epoki kamienia łupanego, instytucje ze średniowiecza, a technikę o boskich możliwościach."
 Filozofia » Filozofia społeczna

Metafizyczne i kulturowe podstawy politologii [2]
Autor tekstu:

Tak więc dane jest właściwie d o ś w i a d c z e n i e, i tylko ono jest przedmiotem metafizyki w tradycyjnym sensie (nie chodzi o metafizykę w tradycyjnym sensie, lecz o przedmiot w tradycyjnym sensie) [ 14 ]. Ono jest również moim przedmiotem (przedmiotem ja), z którym muszę (ja musi) coś zrobić; w tym tylko sensie jest przedmiotem.

To już wiadomo, ale to jeszcze trzeba powiedzieć: to, co dane w doświadczeniu, nie może być poznane [ 15 ]. Nie dlatego jednak, by miało jakąś specyficzną, niepoznawalną naturę, ale dlatego, że nie ma żadnej; dane w doświadczeniu metafizycznym ja i nie ja jest tylko takie, jakie jest dane w doświadczeniu — żadne dodatkowe atrybuty im nie przysługują. Ja jestem ja bo nie jestem nie-ja, i, odpowiednio - nie-ja jest nie-ja, bo nie jest mną. Jedynym atrybutem jest tu wspomniana wcześniej różnica, przy czym nie przysługuje ona żadnej ze stron z osobna, lecz tylko relacji między nimi. Więcej określoności przysługuje oporowi, jaki sobie wzajemnie stawiają; składa się nań oprócz niego samego jeszcze to, co go wywołuje: oddzielając się od nie-ja chcę go użyć dla siebie, oddzielające się ode mnie nie-ja chce mnie dla siebie użyć. Tym właśnie dążeniom wzajemnie się ja i nie-ja opierają. Ów opór powoduje, że ja i nie-ja (zapewne „nie chcąc" już wrócić do stanu niezróżnicowania [ 16 ]) muszą się jakoś wobec siebie i wobec siebie nawzajem określić. Muszą dokonać wyboru typu reakcji ze strony swojego nie-ja. Wybór ten nazywam metafizycznym.

Uściślijmy: typ wyboru nie należy do struktury tego co dane w doświadczeniu. Jest on właściwie wytwarzany samym wyborem, chociaż pole wyboru (zestaw możliwości) zakreślone jest przez elementy doświadczenia. Podkreślmy: wybór jest konieczny, ale żadna opcja nie jest z góry dana. Wybór jest wprawdzie konieczny, bo ani ja, ani nie-ja nie mogą się od niego uchylić, ale jest zarazem wolny: strony wzajemnie się do dokonania wyboru przymuszają, ale żadna nie może ostatecznie jego wyniku drugiej stronie narzucić. Ja i nie-ja są wolne w wyborze [ 17 ]

Z jakiego jednak zestawu możliwości i co ostatecznie wybierają? I co to powoduje w strukturze „bytu"? Co mam do wyboru, jak mogę wybrać i co tym mogę spowodować?

Nie jest to pytanie retoryczne, zważywszy na to, że doświadczenie potoczne może sugerować, że liczba otwierających się przede mną możliwości jest nieograniczona, bo oto stoję wobec nieskończonej różnorodności świata. Przypomnę więc, że świat u swego początku (bo o nim właśnie mówimy) i związany z nim ściśle początek metafizyki ma postać bardzo ubogą. Składa się z ja i nie-ja, wzajemnego oporu i konieczności udzielenia sobie i nie-ja odpowiedzi na ten opór. W istocie więc stoję wobec wyboru: złamać opór nie-ja i zapanować nad nim, definiując go i traktując jak przedmiot, jak mój przedmiot, siebie zaś — jako podmiot panowania nad nim, mogę też swój opór uznać za bezcelowy w obliczu przemożnego nacisku z jego strony i siebie uznać za przedmiot dla nie-ja, a jego za podmiot panowania; w obu tych przypadkach ustanawiam, kreuję [ 18 ] — wraz z nie-ja, co ważne! — byt nowy, byt o strukturze podmiotowo-przedmiotowej. Ale mogę też, poprzestając na oporze, ale i nie rezygnując zeń, a więc domagając się uznania we mnie przez nie-ja czegoś („kogoś") więcej niż tylko przedmiot dla niego, uznać prawo nie-ja do takiego samego oporu i do takiego samego z mojej strony traktowania. Ustanawiam tym samym — również wraz z nie-ja — inny rodzaj nowej postaci bytu (ta „stara" postać to było samo doświadczenie oporu, będące zarazem doświadczeniem różnicy), byt o strukturze podmiotowo-podmiotowej. Pierwszy rodzaj bytu (podmiotowo-przedmiotowy) łączy się z ustanowieniem (przez ja i nie-ja) zasady panowania i posłuszeństwa, rodzaj drugi (ściślej zaś są to dwa elementy strukturalne bytu nowego) jest tożsamy z ustanowieniem (przez ja i nie-ja) zasady wzajemnego uznania równych statusów [ 19 ] Tę dwuczłonową (jak wszystko w tej metafizyce) sferę bytu określić można zarazem (całkowicie w duchu tradycji metafizycznej) jako sferę transcendencji, w niej bowiem ja i nie-ja, stające się podmiotami wytwarzania wartości podstawowych, te właśnie wartości wytwarzają. Sfera ta jest oczywiście transcendencją tylko w odniesieniu do natury i kultury, które w żaden sposób nie determinują tu wyborów. Jednocześnie nie jest to sfera transcendentna w stosunku do samych podmiotów [ 20 ] Warto również dodać w tym miejscu, że brak determinacji przyrodniczej i kulturowej w „procesie" wytwarzania wartości podstawowych nie oznacza, że proces ten nie zna żadnej „determinacji". Przeciwnie, jest on nawet zdeterminowany w sposób absolutny, co się wyraża absolutną koniecznością zrobienia użytku z absolutnej wolności [ 21 ]

Fundament „bytu" jako tego, co wytworzone, składa się z dwóch warstw: doświadczenia (tego, co dane — ja i nie-ja, różnicy między nimi i wzajemnego oporu) i tego co jest przez owo doświadczenie wymuszone na ja i nie ja: wolnego wyboru jednego z dwóch możliwych (danych w polu doświadczenia [ 22 ] sposobów traktowania siebie i nie-ja. Wybór nadaje (dopiero wybór nadaje) każdej ze stron określoność; nieokreślone dotąd ja i nie-ja zostają — przez wybór każdej ze stron — wzajemnie zdefiniowane już to jako podmioty (gdy wzajemnie wymuszą jedno na drugim wzajemne traktowanie się jako czegoś więcej, niż przedmiotów do wykorzystania; nie tylko jako takich przedmiotów), a więc jako strony równoprawne w łącznym definiowaniu jedna drugiej i każda samej siebie, już to jako nie równorzędne w definiowaniu relacji między nimi: jedna, silniejsza, definiowana jest przez samą siebie jako podmiot panowania, drugą, słabszą, definiując jako tegoż panowania przedmiot; słabsza przyzwala na zdefiniowanie siebie jako przedmiotu panowania, tym przyzwoleniem umożliwiając zarazem silniejszej zdefiniowanie siebie jako podmiotu. Wymaganie uznania ze strony silniejszego podmiotowości strony słabszej sprowadzone jest do poziomu, którego obniżeniem nie jest już zainteresowania strona silniejsza: żeby być dominującym, trzeba mieć nad kim dominować. Wolność ujawnia się in extremis — strona słabsza może odmówić współdefiniowania silniejszej jako podmiotu panowania, ryzykując, że strona silniejsza raczej zrezygnuje ze swego statusu podmiotu panowania (nie powstrzyma autodestrukcji strony słabszej, nie godzącej się na przyznawany jej status przedmiotu) niż zgodzi się na wymuszany na niej status podmiotu par excellence czyli podmiotu definiującego się przez uznanie podmiotowości nie-ja (połączone z domaganiem się dla siebie takiego samego uznania). Autodestrukcja jest ceną za wykreowanie wartości podstawowej podmiotowo-podmiotowej wbrew nie-ja, dążącemu do panowania za wszelką ceną, a więc upierającemu się przy kreowaniu wartości podstawowej podmiotowo-przedmiotowej, panowania i posłuszeństwa jako wartości podstawowej [ 23 ] Jest to jedyny przypadek, kiedy wartości nie powstają w wyniku umowy (wzajemnego uznania równych albo nierównych statusów), ale dzieje się to, z drugiej strony, za cenę jej oderwania od „materii" relacji między podmiotami. Nie znaczy to, że ten sposób zaistnienia wartości jest sam w sobie bezwartościowy. Oznacza to jedynie, że wartość wytwarzana może być tożsama z wytwarzającą ją relacją, a może też oderwać się od niej; można powiedzieć, że relacja nie była w stanie unieść ciężaru wytworzonej w jej obrębie wartości i rozpadła się) i zacząć żyć jedynie w formie „bytu wyobrażonego", platońskiej „idei", w postaci formy kulturowej (normy, zasady, „przykazania", wzorca itp.) Powyższe oznacza zarazem, że „byt wyższy" istnieć może w dwóch odmiennych formach kulturowych - tylko w formie wzorca oraz w formie wzorca i w formie zinstytucjonalizowanej, przy czym z tą ostatnią mamy do czynienia wówczas, gdy się obie strony zgodzą na charakter ustanawianej przez nie relacji, bądź to relacji podmiotowo-przedmiotowej, bądź to podmiotowo-podmiotowej. Porządki kulturowe, w tym również porządki polityczne, są wynikiem takiego właśnie ustanowienia [ 24 ] Z drugiej strony nie wydaje się, by wartość podstawowa (którakolwiek z dwóch podstawowych wartości) mogła istnieć tylko w formie nie zinstytucjonalizowanej. Istnienie zinstytucjonalizowanych form takiej wartości podstawowej, jaką jest panowanie i posłuszeństwo, pozostaje poza sporem. Ale i wzajemne uznanie równych statusów nie jest jedynie „ideą" czy „ideałem".


1 2 3 4 Dalej..

 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
Pro choice i pro life - rozbieżne dyskursy
Moje spotkania z Edwardem Abramowskim


 Przypisy:
[ 14 ] Mamy tu do czynienia z pewną analogią do redukcji ejdetycznej Husserla (to co zdaje się istnieć redukujemy do tego, co istnieje na pewno, czyli do tego, co dane w doświadczeniu metafizycznym), z tą tylko różnicą, że redukcja nie sięga poziomu czegoś jednego — nie mogę doświadczać czegoś „jednego" nie doświadczając zarazem siebie doświadczającego; tym samym ja jestem równoprawnym elementem „bytu", na który, oprócz mnie, składa się to, co przeze mnie doświadczane (jako współistniejące ze mną), czyli nie-ja. Dalsza redukcja doświadczenia nie jest już możliwa. Możliwa jest wprawdzie dalsza redukcja wiedzy, tyle, że tak zredukowana wiedza nie jest już wiedzą pewną. W kwestii nieredukowalności struktury podstawowej do czegoś jednego zob. W.Paradowska, Problem ontycznego statusu innego „ja" u Husserla, op. cit., s. 75 i n., w tym m. in. pojęcie „antyredukcjonizmu podmiotowego".
[ 15 ] Możemy o nim (o tym, co dane) wiedzieć, właśnie z doświadczenia, ale nie możemy tego, co dane znać, bo nie ma ono żadnych właściwości — te trzeba dopiero wytworzyć. Chociaż to, co dane ma pewną dynamikę, daną we wzajemnym oporze.
[ 16 ] Taka „chęć" je również określa, ale bynajmniej nie cofa do stanu niezróżnicowania, lecz po prostu sytuuje w określonej pozycji wobec jego innego. U Freuda Tanatos nakłania do powrotu do stanu niezróżnicowania, gdy tymczasem Eros się tej tendencji przeciwstawia, i jeśli nawet przejawia tendencję do łączenia, to jednak łączenia uprzednio rozróżnionych i bez negowania różnicy (nie chodzi tu oczywiście o „różnicę płci").
[ 17 ] Ja i nie-ja są wolne w wyborze, i to rozstrzyga o odrębności filozofii (która czyni to przedmiotem — „tematem" — swojej refleksji i sama w tym wyborze twórczo uczestniczy), chociaż wolność nie wyczerpuje metafizycznego doświadczenia: składa się na nie również to, co ją wymusza, co czyni ją konieczną. Nieco inaczej w idei „idei tego, co nie uwarunkowane". Por. H.- M.Baumgartner, Rozum skończony, Warszawa 1996, s.77.
[ 18 ] Tym, co się nadbudowuje nad doświadczeniem nie jest więc, jak w epistemologii, jego uogólnienie w postaci teorii (lub czegokolwiek w tym rodzaju), lecz wytwarzanie bytu. W świetle tej konstatacji doświadczenie nie jest właściwie bytem, lecz tylko jego możliwością, chociaż ten ostatni wyrasta (jest wytwarzany) z doświadczenia (z materiału doświadczenia, ale nie tylko z niego) w sposób konieczny.
[ 19 ] Te dwie różne decyzje (podejmowane za każdym razem wspólnie przez ja i nie-ja) to dwa źródła dwóch odmiennych typów „prawa naturalnego" („prawa natury"): prawa naturalnego nierówności i prawa naturalnego równości. Jedno i drugie jest prawem stanowionym przez ludzi (ściślej — przez ja i nie-ja)
[ 20 ] Tak jak religijnie rozumiana transcendencja (będąca skądinąd tylko jedną z kulturowych form transcendencji tout court) nie jest transcendencją dla Boga. Ja (skądinąd jeden z dwóch elementów bytu jako doświadczenia) jako podmiot wyboru metafizycznego a zarazem jego wytwór nie jestem dla siebie, co zrozumiałe, transcendentny, a więc i całość doświadczenia, którego jestem podmiotem i częścią, nie jest transcendentna. Transcendencja nie jest więc transcendencją „w ogóle", lecz jedynie — jak stwierdziłem wyżej — w odniesieniu do „tego, co przedmiotowe" — natury i kultury. Dlatego pojęcie transcendencji jest metafizycznie niefunkcjonalne: zarówno metafizyczne wybory, jak i metafizyczne doświadczenie są ostatecznie jak najbardziej „immanentne", chociaż jest to immanencja nie absolutna.
[ 21 ] Chodzi właśnie o absolutną wolność koniecznego skądinąd wyboru metafizycznego, w wyniku którego powstają owe wartości podstawowe.
[ 22 ] Mimo fundamentalnej roli doświadczenia w prezentowanej tu propozycji metafizycznej nie jest ona metafizyką doświadczenia w rozumieniu Enrico Berti, wyróżniającego oprócz metafizyk doświadczenia również metafizyki immanentystyczne i metafizyki uczestnictwa. Prezentowana tu metafizyka wyboru („wybór" jest w niej bowiem jeszcze istotniejszy niż doświadczenie) nie mieści się w tej klasyfikacji; gdyby jednak spróbować skonstruować jeszcze jeden typ w ramach tej klasyfikacji, metafizyka wyboru mogłaby być określona jako metafizyka współuczestnictwa. Zob. E.Berti, Wprowadzenie..., op. cit., s. 18-33.
[ 23 ] Mówiąc prościej — za konsekwentny opór wobec przemocy płaci się często życiem — i to jest ten jedyny przypadek, kiedy wartość podstawowa podmiotowo-podmiotowa powstaje, chociaż — jako wyjątek od reguły — nie w efekcie wzajemnego uznania równych statusów.
[ 24 ] Odpowiadają temu dwie postaci umowy społecznej, umowa według Hobbesa i umowa według Locka. Pierwsza sprowadza się do przyzwolenia na panowanie za cenę bezpieczeństwa (przy czym, wbrew Hobbesowi, chodzi nie tyle o bezpieczeństwo względem sił „zewnętrznych" wobec samej relacji, co względem strony silniejszej, co nie oznacza zarazem braku zgody na nie sankcjonowane przez poddanych użycie siły), druga oznacza obopólną zgodę na wzajemnie równe traktowanie i brak zgody na nie sankcjonowane przez obie strony użycie siły.

« Filozofia społeczna   (Publikacja: 31-10-2006 )

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Ryszard Paradowski
Filozof (metafizyka, filozofia kultury, filozofia polityczna), rosjoznawca, profesor Uniwersytetu Warszawskiego, Instytutu Ameryk i Europy, gdzie jest zastępcą dyrektora do spraw nauki i wykłada filozofię i filozofię kultury. Ostatnio opublikował książkę „Metafizyka i kultura. Repetycje kartezjańskie”, Wydawnictwo Centrum Studiów Latynoamerykańskich Uniwersytetu Warszawskiego, Warszawa 2011 i artykuł Religia jako ideologia, w kwartalniku: Środkowoeuropejskie Studia Polityczne (1/2012, Uniwersytet Adama Mickiewicza w Poznaniu).

 Liczba tekstów na portalu: 9  Pokaż inne teksty autora
 Najnowszy tekst autora: Definiowanie boga i człowieka w Księdze Rodzaju
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 5095 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365