Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
199.959.862 wizyty
Ponad 1065 autorów napisało dla nas 7364 tekstów. Zajęłyby one 29017 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy konflikt w Gazie skończy się w 2024?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 277 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"
Anatol France - Bogowie pragną krwi
Mariusz Agnosiewicz - Heretyckie dziedzictwo Europy

Złota myśl Racjonalisty:
"Religia jest jak robaczek świętojański, potrzebuje ciemności, żeby błyszczeć"
 Światopogląd » Irreligia

O zniewolniczeniu. Rozważania nad niesamodzielnością wiary [1]
Autor tekstu:

1. Kwestia zasadnicza. Wedle autorytetów kościelnych wiara w stosunku do religijności, rozumianej jako harmonizująca z religią postawa życiowa oraz odpowiadający religii sposób przeżywania siebie i świata, pełni rolę głównej i fundamentalnej przyczyny. Zarazem ma tkwić owa wiara głębokimi korzeniami w „ludzkim otwarciu na Boga", czyli w jej bezpośredniej potrzebie odczuwanej według tychże autorytetów przez każdego człowieka. Również to przekonanie, niezależnie od jego jawnej nieprawdziwości, zawiera tezę o wierze jako o pewnym pierwotnym fundamencie. Tymczasem łatwo zauważyć, że w rzeczywistości sprawy mają się raczej na odwrót, że mianowicie wiara ma charakter w istotnych aspektach wtórny i zależny, i o tej niesamodzielności wiary chciałbym mówić.

Lecz przede wszystkim chodzi mi zgodnie z zapowiedzią o to, że wiara i w sensie wyznawania jej zasad, i jako zaufanie do Boga, potrzebuje koniecznie pewnej bazy, którą stanowi — obok warunków zewnętrznych — istnienie oraz nieistnienie swoistych wewnętrznych predyspozycji. One to, włącznie z tym, co jest w nich mankamentem lub nieistnieniem, mogą tworzyć zjawisko, które określiłbym mianem serwilizacji lub zniewolniczenia. Twierdzę, iż stanowi ono istotę religijności, z której wypływa wiara. Odnoszę to nie tyle do religii jako takiej, co raczej do religii wywiedzionych z judaizmu w tych ich wersjach, których kształtowaniem zajmują się kościoły.

Postawa autorytarna z właściwą jej niską oceną wolności i ucieczką od niej, choć sytuuje się w centrum sprawy, nie wyczerpuje jej całkowicie. Rzecz bowiem nie tylko w stanach ducha, by tak rzec naturalnych, wynikających na przykład z instynktu stadnego, lecz i w tym także, że sam autorytaryzm i inne komponenty zniewolniczenia są po części swego rodzaju artefaktem: że mianowicie są wypracowywane celowo w interesie autorytarnej władzy; i to z pewnym trudem, ponieważ, jak poucza obserwacja, rozum człowieka dysponuje potężną siłą bronienia się przed wiarą, zwłaszcza odległą od spraw bytowych.

2. Odporność rozumu wobec credo i fides. Odporność ta rzuca się w oczy każdemu nieuprzedzonemu. Przede wszystkim jako awersja wobec religijnej teorii: także w biedzie i w nieszczęściu zasady wiary i religii, zawarte na przykład w chrześcijańskim credo, z reguły nie budzą chęci ich poznawania lub choćby pamięciowego opanowywania. Nawet w sytuacjach poszukiwania ratunku w wielkim zagrożeniu na ogół uaktywnia się wiara bardzo ogólnikowa, a właściwie jedynie coś na kształt nadziei na pomoc, bez potrzeby przywoływania credo. Także w bólu po utracie bliskich wierzący zatapia się raczej w nastroju pociechy, ewentualnie w poetyckich religijnych słowach lub melodiach, niż sięga do zasad wiary. Również w samym zaufaniu do Boga jako wspomożyciela, wierzący zdradza na ogół znaczne umiarkowanie. Wiele osób chętnie dopuszcza myśl, że Bóg udzielił im pomocy w przeszłości, jednakże co do przyszłości większość jest bardziej ostrożna. O zbawieniu myśli rzadko kto, a ratunku w zagrożeniach doczesnych szuka się raczej w racjonalnych działaniach. Kto mówi „w Bogu nadzieja", ten ma jej w sobie niewiele. Niekiedy w chwilach ogromnego lęku, gdy wszystko inne zawiodło, wiara wypełnia niejako cały umysł. Lecz, gdy lęk minie, rozum nie daje za wygraną i zgłasza wątpliwości.

To prawda, że istnieją ludzie wierzący silniej i wątpiący rzadziej. Najczęściej dzieje się tak jednak w sytuacji nieszczęścia i stałego wystawienia na kościelne zabiegi wychowawcze. Jak w wypadku owych codziennie „praktykujących", nieszczęśliwych i niewykształconych kobiet, które tak bardzo sobie ceni sobie Kościół Katolicki.

3. Niesamodzielność wiary. Katechizmowa teza o zakorzenieniu wiary w naturze człowieka wedle obserwacji i doświadczenia jest sama również artykułem wiary i niczym więcej. Odpowiedź najbardziej prawdopodobna na pytanie, skąd bierze się wiara, brzmi: z biedy i nieszczęścia, z presji otoczenia i ciągłego nauczania. Z powtarzania treści religijnych w słowach oderwanych od powszedniości, odczuwanych jako wzniosłe i głębokie, nie bardzo zrozumiałych. Konserwowanie wiary ma te same źródła, a stałe przebywanie wśród ludzi nauczanych w podobny sposób ma znaczenie szczególne. Opuszczenie środowiska, na przykład w wyniku emigracji, prowadzi często do utraty wiary.

Lecz przede wszystkim nauczanie wiary idzie na marne w sytuacji ateizującej, którą bym nazwał podstawową, tak wydaje się ważna. Tworzą ją przede wszystkim stosunki takie, jakie panowały do niedawna w Zachodniej Europie: prawie doskonałe zabezpieczenia socjalne, sprawna służba zdrowia, sieć stowarzyszeń ukierunkowanych na wspólną rozrywkę lub działalność społeczną. Jak choćby w Niemczech z ich dość słabą kondycją wiary mimo nauczania religii w szkołach.

4. Nadzwyczajna wartość ubóstwa. Ubóstwo i nędza mają dla krzewienia wiary wartość nieocenioną. Nie tylko jako źródło religijności płynącej stąd bezpośrednio, to znaczy z lęku o byt, lecz także za pośrednictwem niedorozwoju i innych nieszczęść. Niejako w myśl nie ukutej jeszcze, paradoksalnej dewizy „jak najwięcej człowiekowi odebrać, by jak najwięcej dawał". A najcenniejsze dla religijności jest tutaj to, że bieda przez niedorozwój i nieszczęścia niszczy wolność i że nie tylko odbiera ją aktualnie, lecz także zapobiega jej w następnym pokoleniu. Niszczy bieda wolność już przez to, że niweczy chęć do refleksji nad przyrodą i społeczeństwem. Zdolność do pojmowania rzeczywistości społecznej karleje w zarodku, a celowe zabiegi społecznego odświadomiania dokonują reszty. Odświadomienie z biedą obierają wolność i przez to, iż utwierdzają człowieka w emocjonalnej i wyobraźniowej niedorosłości cywilnej, w procesach odwrotnych do procesu Oświecenia, w którym — jak u Kanta — niedorosłość porzucamy. Niedorosłość jest tu jednym z aspektów postawy życiowej, którą ośmielę się nazwać stanem zniewolniczenia, w którym bieda i wiara sprawiają razem, że nie jesteśmy zdolni do poprawiania ani świata, ani swego losu.

5. Zniewolniczenie udziecinniające. Tak można nazwać ów leżący u podstaw wiary stan ubezwłasnowolnienia, w którym społeczne odświadomienie ma zwykle charakter infantylizacji, czyli udziecinnienia. W ujęciach kościelnych udziecinnienie postaw życiowych i percepcji świata przybiera sobie nieco inne nazwy i deklaruje jako cel prawdziwe szczęście człowieka. W społecznej rzeczywistości służy głównie władzy i bogactwu tych, którzy władzę dzierżą, i realnemu podporządkowaniu pozostałych. Warto wracać w tym kontekście do lektury Nietzschego, Feuerbacha, Marksa i Fromma. Lecz przede wszystkim dobrze jest pamiętać, że chodzi tu o teorie, lecz przede wszystkim o sprawy praktyczne bardzo niebezpieczne, zwłaszcza w okresach narastającej koncentracji władzy i pieniądza.

Zniewolniczenie, na którym zwykle budują religie, nie ogranicza się do religii, lecz obejmuje całe nasze życie, jako utrwalona jednostkowo i wspólnotowo postawa autorytarna. Jako autorytaryzm w tej wersji, której głównym adresatem są nie panowie, lecz raczej niewolnicy, służba i dzieci, lub po prostu my wszyscy, nie posiadający władzy. Dokonuje się to zniewolniczenie, jak sądzę, dwiema zwłaszcza drogami. Jedną z nich widzę w konserwowaniu infantylnego sposobu rozumowania i myślenia o świecie. Istota drugiej — to infantylno-niewolniczy model emocji, wyobraźni i powinności moralnych, wewnętrznie spójny i skrajnie prosty, by nie rzec prymitywny, będący — powtórzę — rdzeniem religijności, w wersjach popieranych przez kościoły. Propagowany w naszych czasach nowego niewolnictwa z rosnącą nachalnością, a dyktujący jednoznacznie, jak mamy traktować siebie w stosunku do silniejszych.

Otóż przede wszystkim — zgodnie z tym modelem lub wzorcem — trzeba żyć, jak niewolnik lub zakonnik, w pokorze i posłuszeństwie, w nieustannym lęku, a zarazem bez jakiejkolwiek myśli o buncie. Trzeba także uważać za naturalne, że o wszystkim, co ważne, decyduje ktoś inny i że nawet życie osobiste niewolnika nie jest jego własnym życiem przez siebie osobiście kształtowanym wedle własnej potrzeby i rozumu. Zdarzała się taka swoboda i wolność sumienia niewolnikom w państwach starożytnych, dzisiaj w chrześcijaństwie i islamie — autorytety wiedzą lepiej, co dla człowieka w tych sprawach dobre. Rozumowy sprawdzian pożytków albo szkód społecznych również nic nie znaczą. Aktualne przykłady — nie tylko w nauczaniu islamistów, także całkiem blisko, choćby w „Veritatis splendor" Jana Pawła II, gdzie pewnej wiedzy o moralności nie ma żaden człowiek poniżej rangi biskupa.

Tym bardziej nie myśli dobry niewolnik samodzielnie o tym, by poprawiać swój los po swojemu i bez pomocy pana, a już uchowaj Boże wbrew panu i jego prawu, wie i czuje bowiem, że ze swej natury nic nie może, słaby jak dziecko. Jeśli jakaś poprawa jest mu potrzebna i jeśli jest rzeczywiście możliwa, to wedle reguł ustalonych przez odpowiednią odgórną instancję. Jak w encyklikach społecznych wymienionego papieża, gdzie — zauważmy — propozycje reform na rzecz ubogich formułują nie oni, lecz Kościół. Godzi się zatem dobry niewolnik ze swoim losem jako jedynym możliwym i nie marzy o lepszym świecie. Za swoją własną moralność własnym sumieniem pilnowaną przyjmuje ideologię swych panów, dla jego zniewolniczenia stworzoną. Gdy chodzi o nasze czasy, jest to ideologia neoliberalna, ale także ta, którą odnajdujemy w tekstach kościelnych. Na przykład w papieskich pouczeniach o caritas, wedle których nie wolno nam ani marzyć o naprawianiu świata, ani wyznawać ideologii, która takie marzenie hołubi. Wedle tychże pouczeń nie myślimy także — broń Boże — o partycypowaniu we władzy, ponieważ władzę nad światem sprawuje Bóg i tylko on, jak podkreśla Benedykt XVI z przytupem.

Człowiek bez władzy, który uwewnętrznił sobie te odwieczne pańskie wskazania, jest jak miłujący sługa, a zarazem jak mała dziewczynka. Jak owa zastraszona i zapłakana dziewczynka z dziewiętnastowiecznych obrazów, kryjąca się pod płaszcz ukochanej matki. I zarazem jak stara udręczona kobieta, która nie filozofuje, tylko po prostu zawierzyła — Jezusowi, Ojcu Pio lub Maryi. Rzecz jasna, sprawa nie jest identyczna z jednostkowym infantylizmem lub niedorozwojem. Zniewolniczenie w skali i perspektywie społecznej — to owoc złożonego zespołu procesów, psychologicznych, społecznych i ekonomiczno-politycznych, z całą ogromną przestrzenią etycznych i umysłowych pustek. W każdym razie, niewolniczo-dziecinna postawa emocjonalna łączy się w jedno z owym dziecinnym sposobem myślenia o świecie i rozumowania, o którym już wspomniałem. Szczególne znaczenie mają tutaj mankamenty w zakresie myślenia ogólnego i abstrakcyjnego.


1 2 Dalej..

 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
Religia i cierpienie
Filozoficzne podstawy ateizmu

 Zobacz komentarze (1)..   


« Irreligia   (Publikacja: 24-12-2006 )

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Jerzy Drewnowski
Ur.1941, historyk nauki i filozof, były pracownik PAN, Akademii Lessinga i Uniwersytetu Technicznego w Cottbus, kilkakrotny stypendysta Deutsche Forschungsgemeinschaft i Biblioteki Księcia Augusta w Wolfenbüttel. Współzałożyciel Uniwersytetu Europejskiego Viadrina we Frankfurcie nad Odrą. Pracował przez wiele lat, w Polsce i w Niemczech, nad edycją „Dzieł Wszystkich” Mikołaja Kopernika. Kopernikowi, jako uczonemu czynnemu politycznie, poświęcił pracę doktorską. W pracy habilitacyjnej zajął się moralną i społeczną samoświadomością uczonych polskich XIV i XV wieku. Od 1989 r. mieszka w Niemczech, wiele czasu spędzając w Polsce - w Jedlni Letnisku koło Radomia, gdzie wraz ze Stanisławem Matułą stworzył nieformalne miejsce spotkań ludzi duchowo niezależnych z kraju i zagranicy. Swoją obecną refleksję filozoficzną zalicza do „europejskiej filozofii wyzwolenia”. Nadaje jej formę esejów, wierszy i powiastek filozoficznych.
 Strona www autora

 Liczba tekstów na portalu: 24  Pokaż inne teksty autora
 Najnowszy tekst autora: Niezapomniane oko Polifema. Opowiadanie dla licealistów
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 5171 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365