Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
203.571.817 wizyt
Ponad 1065 autorów napisało dla nas 7364 tekstów. Zajęłyby one 29017 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy konflikt w Gazie skończy się w 2024?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 606 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"

Złota myśl Racjonalisty:
Im więcej zainwestowałeś w swoją religię, tym mocniej jesteś motywowany do ochraniania tej inwestycji.
« Kultura  
Zderzenie ignorancji? Rzecz o odczarowaniu kultur [1]
Autor tekstu:

"Ci ludzie byli we własnym kraju i nie zrobili nic złego.
Chcieli tylko, żeby zostawiono ich w spokoju.
Wszystkiego dowiedzieliśmy się dużo później,
ale i to, co dotarło do nas w Mieście Żołnierzy,
wystarczyło by pomalować twarze na czarno"
. [ 1 ]

W niniejszym eseju [ 2 ] zajmiemy się problemem koegzystencji współczesnych cywilizacji w warunkach globalizującego się świata. Punktem wyjścia naszych rozważań będzie znana i jednocześnie prowokacyjna książka S. Huntingtona pod tytułem Zderzenie cywilizacji. Poddając krytycznej analizie podstawową tezę tej pracy, tj. proroctwa początku nowej ery walk w imię kultury, zaproponujemy inną o znacznie mniej reakcyjnym charakterze, a co ważniejsze, w naszym mniemaniu oczywiście, bliższą rzeczywistości. Będziemy mianowicie postulować nie „zderzenie" a co najwyżej „konfrontację" demokratycznego świata z jego despotycznymi przeciwnikami jako bardziej adekwatny opis aktualnych wydarzeń na scenie międzynarodowej. W dalszej części natomiast przejdziemy do analizy dostępnych środków zaradczych, łagodzących negatywne skutki diagnozowanej konfrontacji oraz zajmiemy się szukaniem podstaw międzykulturowego porozumienia. Zadanie z pewnością trudne w czasach, które, zdaniem U. Becka kryją paradoks, polegający na tym, że „chcą żyć coraz lepiej, tracimy kontrolę nad własnym życiem" [ 3 ], choć nie tak beznadziejne, jakby się to mogło wydawać.

"Nowy wspaniały świat"

Książka Huntingtona powstała jako reakcja na inną równie kontrowersyjną (a może nawet bardziej), a mianowicie F. Fukuyamy: Koniec historii. Fukuyama obwieszcza w niej upadek „komunizmu" (tj. tzw. realnego socjalizmu) jako realnej alternatywy ustrojowej i jednocześnie początek nowej ery hegemonii demokracji liberalnej jako najlepszego z możliwych systemów polityczno-ekonomicznych (acz, by oddać sprawiedliwość autorowi nie bez wad) [ 4 ]. S. Huntington podejmuje również wątek rzekomego zakończenia walk na tle ideologicznym, z tymże jego optymizm co do przyszłości ludzkości jest znacznie mniejszy, a w zasadzie przeradza się w wyraźny pesymizm. Według niego bowiem konflikty nie tylko nie ustaną, lecz co więcej wzbiorą na sile. Z tą jednak różnicą, że ich przedmiotem nie będą już ideologie (zimnej wojny) lecz sama kultura. Oto co pisze na ten temat:

„Polityka globalna, pod naciskiem procesu modernizacji, przekształca się według linii podziału między kulturami. Ludy i kraje o podobnych kulturach lgną do siebie, ludy i kraje o odmiennych oddalają się. Sojusze powstałe na bazie ideologii i układów między supermocarstwami ustępują miejsca przymierzom określanym przez kulturę i cywilizację. Kreśli się na nowo granice polityczne tak, by się pokrywały z kulturowymi: etnicznymi, religijnymi i cywilizacyjnymi. Wspólnoty kulturowe zajmują miejsce bloków z okresów zimnej wojny, a linie podziałów - 'uskoki' — między cywilizacjami stają się głównymi liniami konfliktów w polityce globalnej" [ 5 ].

Optyka proponowana przez Huntingtona narzuca zatem nowy obraz świata. Państwa narodowe nie znikają wprawdzie z areny politycznej, lecz grają role według zmienionego scenariusza. Akcja nie toczy się już pod dyktando ideologii, lecz coraz wyraźniej wokół tożsamości kulturowej. Również obsada ulega zmianie. Nie ugrupowania zimnej wojny lecz cywilizacje rozstrzygają o losach świata. Huntington wyróżnia ich aż osiem: chińska, japońska, hinduistyczna, islamska, prawosławna, zachodnia, latynoamerykańska oraz afrykańska [ 6 ]. Pierwsza rzecz, jaka budzi tu wątpliwości, to kryterium stosowane przez amerykańskiego politologa. Stanowi je bowiem dość wieloznaczna, oparta głównie na religii i geograficznym położeniu, tożsamość kulturowa. Już przykład Zachodu pokazuje jak problematyczne jest to kryterium. Na Zachodzie bowiem (a przez Zachód Huntington rozumie obszar Europy, Ameryki Północnej oraz Australii) istnieje ogromna różnorodność zarówno pod względem etnicznym, jak i religijnym. Ponadto mówienie o religii jako o dominującym czynniku w wypadku „Zachodu" jest o tyle trudne, że religia na tym obszarze została w dużej mierze „odczarowana", sprywatyzowana oraz zindywidualizowana, tracąc tym samym na swej (rzekomo) integrującej sile. W efekcie czego, to z czym obecnie mamy do czynienia, przypomina raczej „religijność", „duchowość" niż religię w tradycyjnym sensie tego słowa (zjawisko to nie dotyczy oczywiście wszystkich w równym stopniu, by wskazać na dość wyraźne różnice pomiędzy USA a Europą, lecz bez wątpienia nie da się mu zaprzeczyć). Trudno także, odnosząc się do ogólnie pojętej kultury, wyróżnić jakiś jeden wspólny wszystkim system wartości. Bogactwo różnych form i stylów życia stało się normą, pluralizm natomiast urasta do rangi niezbywalnej wartości. „Zachód" stanowi twór na wskroś zróżnicowany, przeistaczając się w mozaikę barwnych i często nie przystających do siebie komponentów. Będąc zlepkiem ludzi pochodzących z całego świata przypomina bardziej hybrydę niż jednorodny organizm. Stąd trudno tu mówić o jedności kulturowej. Nie mniej problematycznie przedstawia się status cywilizacji mniej „nowoczesnych" (tj. o ciągle silnej pozycji religii), jak chociażby islamskiej. Nie wchodząc w szczegółowe analizy, retorycznie można spytać, czy Turcja, Iran, Indonezja rzeczywiście grają w tej samej lidze? Czy bezsprzeczna hegemonia islamu (notabene ostro wewnętrznie podzielonego) stanowi wystarczający czynnik cementujący ich jedność? Te i inne pytania podważają nie tylko zasadność tożsamości kulturowej jako adekwatnego kryterium klasyfikacji współczesnych cywilizacji, lecz w ogóle sensowność mówienia o jednorodnej tożsamości kulturowej w dzisiejszym zglobalizowanym świecie. W epoce rosnącego tempa wymiany towarów, usług, informacji, ludzi „czyste" formy oryginalnych kultur uległy nieodwracalnej mutacji, przekształcając się w byty o na wskroś złożonej interkulturowej naturze. Europejczycy przejęli duchowe techniki religii Dalekiego Wschodu, Chińczycy amerykański model gospodarki, Afrykanie zamiłowanie do Coca-Coli, Amerykanie z kolei arabski styl praktykowania religii?! Również fundamentalizm religijny, wbrew temu co mówią niektórzy jego obrońcy czy przeciwnicy, nie ogranicza się do jednej czy drugiej cywilizacji, lecz będąc histeryczną reakcją na zjawisko modernizacji, przekracza ich granice, wpisując się tym samym w uniwersalny proces międzykulturowej dyfuzji. Stad powoływanie się chrześcijańskich fundamentalistów na „złoty wiek chrześcijaństwa", czy niektórych islamskich ekstremistów na równie abstrakcyjny „naród arabski", można uznać wprawdzie za kategorie silnie poruszające wyobraźnię, lecz nie wychodzące poza "wishful thinking". Już teraz ustalenie tego, co specyficznie zachodnie, bądź wschodnie przysparza niesłychane trudności, przyszłość natomiast przyniesie jeszcze większą dezorientację w tym względzie.

Zderzenie cywilizacji

Przejdźmy teraz do sedna, a mianowicie huntingtonowskiej tezy o kolizji cywilizacji. Oto co pisze na ten temat jej autor:

"W świecie, który tworzy się na naszych oczach, stosunki między państwami i grupami państw należących do różnych cywilizacji nie będą zażyłe, a często przybiorą charakter antagonistyczny. Jednakże na styku niektórych cywilizacji konfliktów tych może być więcej. W skali mikro najbardziej konfliktogenne linie graniczne między cywilizacjami to te, które oddzielają świat islamu od prawosławnych, hinduskich, afrykańskich i chrześcijańskich (zachodnich) sąsiadów. W skali makro główny podział przebiega między Zachodem i całą resztą, przy czym najgwałtowniejsze konflikty wybuchają miedzy krajami muzułmańskimi i azjatyckimi z jednej a Zachodem z drugiej strony. Niebezpieczne starcia do jakich dojdzie w przyszłości, wynikną najprawdopodobniej z wzajemnego oddziaływania arogancji Zachodu, nietolerancji islamu i chińskiej pewności siebie [ 7 ].

Ta „czarna wizja" budzi dwojaki sprzeciw. Otóż czytając ten opis, ma się wrażenie, że kultury stanowią coś na podobieństwo Leibnizowskich „monad": zamknięte, samowystarczalne, autonomiczne, w pełni niezależne od siebie. Słowem zachowują się tak jakby „nie miały okien" [ 8 ]. Jest to oczywiście nieprawda. Zarówno w przeszłości, jak i obecnie cywilizacje w mniejszym lub większym stopniu współpracowały ze sobą. Co więcej dziś poziom tej kooperacji ze względu na spektakularny rozwój technologii, a przede wszystkim środków komunikacji osiągnął stopień jak dotąd nie spotykany w historii. Nie zawsze oznacza to wzrost zażyłości, ale z pewnością jej nie wyklucza. Ponadto, co najczęściej zarzucano Huntingtonowi, jego diagnoza może pełnić (i w istocie pełni) funkcję samospełniającej się przepowiedni, prowadząc do uprawomocnienia przemocy. Każda polityczna wizja świata pociąga bowiem za sobą określony zespół działań. Jeśli więc uznamy konflikt cywilizacji za konieczny i nieuchronny, to nie pozostanie nam nic innego jak remilitaryzacja, a w efekcie wojna w imię kultur. Zamachów na World Trade Center nie będziemy wówczas traktować jak „zwykłych" aktów terroru pewnej grupy fanatyków, lecz potwierdzenie naszej teorii o konfliktowości różnych kultur. Podobnie będziemy tłumaczyć „Dżihad", to znaczy nie jako pokojowe propagowanie islamu (co w rzeczywistości pokrywa się z pierwotnym znaczeniem tego słowa), lecz jako „świętą wojnę" wypowiedzianą przez świat muzułmański światu zachodniemu. Również tak zwana "war on terror" wpisuje się znakomicie w nurt tego typu myślenia. Stygmatyzacja „Innego" ("Axis of evil") oraz rozciąganie parawanu strachu, graniczące z manią prześladowczą (Patriot Act) stanowią tu silny bodziec i uzasadnienie wielu działań militarnych. Przy czym, na co wskazuje wielu badaczy, nie mamy tu do czynienia z wojną w tradycyjnym znaczeniu, lecz wojną prewencyjną. Ta ostatnia w odróżnieniu od pierwszej, nie jest podejmowana ani w celu podboju czy obrony, lecz w imię realnego (bądź pozornego) zagrożenia, tak by uprzedzić przeciwnika i wymusić na nim „odpowiednie" zachowanie. Wystarczy bacznie śledzić poczynania Stanów Zjednoczonych, by uzmysłowić sobie do jakich nadużyć może prowadzić tego typu polityka. Jakkolwiek oceny tej sytuacji bywają diametralnie różne, trudno nie zauważyć tu powrotu do stosowania ideologii. W dodatku o większej sile przebicia, gdyż mającej oparcie w świecie akademickim. Nie demonizujmy jednak całkowicie diagnozy Huntingtona, gdyż w jednym należy przyznać mu rację: konfrontacja cywilizacji jest rzeczywiście nieuchronna. Nie będzie to jednak kolizja oparta na tożsamości kulturowej, lecz ustrojowej.


1 2 Dalej..

 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
W wirtualnym świecie
W obronie eurocentryzmu

 Zobacz komentarze (10)..   


 Przypisy:
[ 1 ] Czarny Łoś. Opowieść indiańskiego szamana. Dzieje świętego człowieka Siuksów Oglala opowiedziane przez J.G. Neihardta, przeł. M. Maciołek, M. Nowocień, Zysk i Spółka Wydawnictwo, Poznań 1994, s. 95.
[ 2 ] Tytuł zapożyczam z artykułu E.W. Saida, The Clasch of Ignorance.
[ 3 ] W szponach ryzyka, Wywiad J. Żakowskiego z U. Beckiem, "Niezbędnik Inteligenta" 2005, nr 25, s. 7.
[ 4 ] Zob. F. Fukuyama, Koniec historii, przeł. T. Bieroń, M. Wichrowski, Poznań 1996.
[ 5 ] S. Huntington, Zderzenie cywilizacji, przeł. H. Jankowska, Warszawa 1997, s. 174.
[ 6 ] Ibidem, s. 49 i następne.
[ 7 ] Ibidem, s. 268.
[ 8 ] Wyrażenie Leibniza mające symbolizować samowystarczalność monad.

« Kultura   (Publikacja: 04-03-2007 )

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Marcin Punpur
Absolwent ekonomii i filozofii. Studiował w Olsztynie, Bremie i Bernie. Zainteresowania: filozofia kultury, religii i polityki.

 Liczba tekstów na portalu: 53  Pokaż inne teksty autora
 Najnowszy tekst autora: W co wierzą ateiści
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 5285 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365