Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
204.799.633 wizyty
Ponad 1065 autorów napisało dla nas 7364 tekstów. Zajęłyby one 29017 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy konflikt w Gazie skończy się w 2024?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 721 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"

Złota myśl Racjonalisty:
Ludzie władzy od tysiącleci starali się słowem, własnym przykładem i represjami formować umysły dalekie od samodzielności, krytycyzmu, filozoficznej kultury myślenia. Najlepsi poddani i wyborcy to łatwowierna, podatna na emocjonalne apele masa, nawykła do myślenia życzeniowego.
 Tematy różnorodne » PSR » Publikacje

Kilka uwag na stulecie polskiego ruchu wolnomyślicielskiego
Autor tekstu:

Profesorowi Andrzejowi Nowickiemu
Nauczycielowi i Przewodnikowi
ad multos annos

1

8 grudnia 1907 roku odbył się w Warszawie I Zjazd Wolnomyślicieli Polskich. Głównym jego organizatorem był pisarz i publicysta Andrzej Niemojewski. Cokolwiek by nie sądzić o tej niezwykle barwnej, a i mocno kontrowersyjnej postaci, to trudno nazwać go wybitnym literatem. Pisał dużo i źle. Dziś właściwie dają się czytać jako tako Listy człowieka szalonego (sic!). Założona i redagowana przez niego „Myśl Niepodległa" to także już tylko cmentarzysko idei dość prymitywnego antyklerykalizmu, choć zapewne w pierwszej ćwierci dwudziestego stulecia czasopismo to odegrało na rodzimym gruncie pozytywną rolę. Niemojewski przetłumaczył Żywot Jezusa E. Renana i potem, jak mógł i potrafił, propagował u nas dorobek francuskiego myśliciela. Na późniejszą ewolucję Niemojewskiego ku nacjonalizmowi i antysemityzmowi spuścimy tu zasłonę milczenia. Kto ciekaw, niech sięgnie do bardzo interesującej pracy E. Basary — Lipiec Niepodległa myśl. Rzecz o Andrzeju Niemojewskim (Rzeszów 1988).

Nie jestem też do końca przekonany o tym, że ów kongres z grudnia 1907 r. zasługuje na to, aby jego rocznicę świętować dziś jako stulecie polskiego wolnomyślicielstwa. Może należałoby przesunąć świętowanie o lat kilkanaście, aż do roku 2023, kiedy to minie sto lat od obrad I Krajowego Zjazdu Stowarzyszenia Wolnomyślicieli Polskich (SWP).

Co by tam jednak nie sądzić, to trzeba przyznać, że hic et nunc, też warto zadumać się nad kondycją wolnomyślicielstwa polskiego.

2

„Pamiętam przed wojną przychodzę do redakcji "Głosu Wolnomyśliciela", a tam usta pozamykane na kłódkę, okna zabite na mur, milczenie i nie powiem, żeby od razu smród, ale powietrza jak gdyby nie za dużo.
— W imię Ojca i Syna, czy wy Boga w sercu nie macie, powiedzcie coś, otwórzcie okna...
— Pan jest kto?
— Delegat Pana Boga na Polskę (sanacyjną). A wy kto?
— My ateiści, Boga w sercu nie mamy, obcęgów też u nas brak, a bez obcęgów okna nie otworzysz, zabite gwoździem...
— To policji na was trzeba. Policji i amunicji. Żeby tu wpuścić powietrza i was wysadzić w to powietrze!!!"

Tak to sobie pokpiwał nieśmiertelny Hamilton w jednym z felietonów w warszawskiej „Kulturze" z 1969 roku.

Jak chrystianizm niejedno ma imię, tak i ateizm ateizmowi nierówny. „Wolnomyślny bigot" wart jest tyleż samo co nabożny fanatyk, a pogarda do religii „spasionego playboya" nie mniej obrzydliwa, jak religianckie oszołomstwo.

Nie bądźmy więc jako owi redaktorzy „Głosu Wolnomyśliciela" z felietonu Hamiltona. Kto jak kto, ale właśnie ateiści i wolnomyśliciele polscy mają najmniej powodów do buńczucznego triumfalizmu. Nie należy bać się powiewów świeżego powietrza, a więc okna trzeba otworzyć na oścież, gdyż amicus Plato, sed magis amica veritas.

3

Kiedy zastanawiam się nad dokonaniami i porażkami polskiego ruchu wolnomyślicielskiego, to muszę przyznać, że szala zdecydowanie przechyla się na stronę niepowodzeń. Nie ma co tu zasłaniać się laurkami sporządzanymi z samych frazesów i życzeń. Uświadomienie sobie klęski może być, choć wcale nie musi, zaczątkiem zmiany na lepsze. Trzeba zdobyć się na realizm i odwagę na miarę tych, jakimi wykazał się w zupełnie innych okolicznościach i już bardzo dawno temu Stanisław Tarnowski. Otóż, pisząc Obrachunek „Przeglądu Polskiego" po dziesięciu latach jego istnienia stwierdzał:
„Co się najpewniej z takiego obrachunku, z takiego przeglądu naszych dziesięcioletnich prac dziennikarskich pokaże, co się nawet pokazywać nie potrzebuje, bo jest widoczne i wszystkim, a nam samym najlepiej wiadome, to, że jesteśmy pobici. Pobici na całej linii i na wszystkich jej punktach; pobici w tym wszystkim, cośmy robili lub przynajmniej robić chcieli".

Po co przypominam to przyprószone nieco pyłem zapomnienia wyznanie? Gdyby dziesięciolecie zastąpić stuleciem, to słowa Tarnowskiego pasowałyby wypisz wymaluj do sytuacji ruchu wolnomyślicielskiego w Polsce. Niestety, ale my ateiści i wolnomyśliciele polscy także zostaliśmy „pobici na całej linii i na wszystkich jej punktach".

4

Jest paradoksem historii, że czterdzieści pięć lat „realnego socjalizmu" przyczyniło się do zakonserwowania i w efekcie przetrwania w niezmienionej właściwie postaci katolicyzmu ludowego. Naturalnie zachodzące procesy sekularyzacyjne w Europie Zachodniej, doprowadziły do ukształtowania się właściwych relacji między państwem a Kościołem. Załamał się też tam całkowicie model chrześcijaństwa (można by go nazwać statystycznym), którego zwolennicy tak bardzo zapatrzeni są w przeróżne aspekty ilościowe, że nie potrafią dostrzec zasadniczych choć niemierzalnych problemów. Prawdą jest, że katolicyzm nie jest na Zachodzie tak masowy jak u nas. Jednak ci, którzy pozostali przy Kościele reprezentują bez porównania wyższy poziom niż przeciętny katolik polski. Kościoły w Polsce są pełne, ale zapełniają je w zdecydowanej większości wyznawcy nie mający pojęcia o dogmatach, historii Kościoła i co najważniejsze nie znający Pisma św.

Powiem więcej, „pobici na całej linii" zostali w Polsce nie tylko wolnomyśliciele. Klęskę, kto wie, czy nie bardziej dotkliwą ponieśli propagatorzy katolicyzmu otwartego. Stefan Czarnowski, jeszcze przed wybuchem II wojny światowej, bacznie przypatrując się poczynaniom ludzi zmierzających do pogłębienia polskiej religijności (SKMA „Odrodzenie", „Prąd", „Verbum"), wyrażał pewien optymizm. Czas pokazał, że był on przedwczesny i nieuzasadniony.

Triumfy koncernu Rydzyka nie wzięły się znikąd. Łatwo jest przeprowadzić linię rozwojową katolicyzmu polskiego: od poczynań kontrreformatorów, poprzez endecję i jej odpryski w rodzaju ONR-u, by zatrzymać się dzisiaj przy Radiu „Maryja". Myślę, że gdyby ks. Władysław Korniłowicz, ów spiritus movens pozytywnych tendencji w polskim katolicyzmie przedwojennym, mógł dziś spojrzeć na sytuację w rodzimym Kościele, to ocena musiałaby być bardzo surowa.

Katolicyzm ludowy, zatrącający o zabobon (pisał już o tym niegdyś L. Krzywicki), ma się wciąż doskonale. Co gorsza święci sukcesy jego upolityczniona wersja — religijność postendecka . Wciąż nie brakuje chętnych do przekształcania Polski w przedmurze chrześcijaństwa czy wręcz bastion nieskażonej nowinkami wiary w wielce zdemoralizowanej Europie. Trudno też nie zauważyć, że nader wielkim powodzeniem cieszą się u nas quasi-religijne imprezy, będące manifestacją niechęci do wszystkich inaczej myślących. Religijność w stylu endeckim to swoista mieszanka dewocji na pokaz i koszmarnego wstecznictwa. Nienawiść do „innych" jest jedynym spoiwem łączącym tych niby-chrześcijan, nienawiść jest też ich sposobem samoidentyfikacji i rozpoznawania wrogów. Jak się jednakże mają do tego wszystkiego nauki Chrystusa o miłości bliźniego, które tak łatwo odnaleźć można na kartach Ewangelii?

5

Prowadząc liczne rozmowy na tematy, które poruszam w tym tekście, spotykam się najczęściej z opinią, że ruch wolnomyślicielski jest w Polsce niezauważalnym marginesem, ot, jeszcze jedna nisza egzystująca na obrzeżach naszej nadwiślańskiej rzeczywistości. Wolnomyśliciele istnieją jakoby wyłącznie dla siebie, ich wątłe działania nie wzbudzają żadnego rezonansu wśród rodaków. Życie toczy się własnym torem, z największym trudem, opornie, jak nigdzie w Europie postępują jednak i u nas procesy sekularyzacyjne i laicyzacyjne, ale działalność środowisk wolnomyślicielskich nijak do tego się nie przyczynia. Weszliśmy na drogę, którą przebyły społeczeństwa Europy Zachodniej kilka dziesiątków lat temu, no i teraz odrabiamy zapóźnienia.

Najbardziej szokującą opinią jest ta, że gdyby nagle wszystkie te rozproszone grupy wolnomyślicieli zaprzestały natychmiast działalności, to i tak niczego to by nie zmieniło. Polska postrzegana obecnie w Europie jako religiancki skansen, nie może ostać się długo tą ostatnią twierdzą klerykalizmu i integryzmu. Rozwój procesów integracyjnych wymusi takie przekształcenia, które zaowocują rzeczywistym oddzieleniem Kościoła od państwa oraz, nie tyle może marginalizacją, co wysublimowaniem i odpolitycznieniem religii. Innej drogi po prostu nie ma. Ci, którzy wypowiadają takie poglądy traktują ruch wolnomyślicielski jak ową muchę z bajki Kryłowa, co to tak bardzo przechwalała się, iż przeorała z wołem kawał pola, gdy tak naprawdę przesiedziała tylko przez dzień cały na jednym z rogów zapracowanego zwierzęcia.

6

Bezduszne tryby przeobrażeń społecznych i gospodarczych nie zaowocują same z siebie pozytywnymi zmianami w sferze świadomości.

Dobrze, że znaleźli się ludzie, którzy nie zdają się na łaskę tych „mechanicznych" przeobrażeń, ale próbują poprzez działalność organizacyjną oraz publikacje w mediach tradycyjnych i elektronicznych wpływać na kształtowanie polskiego tu i teraz. Głos środowisk wolnomyślicielskich jest szczególnie u nas głosem ważkim i niezbędnym w toczącej się ciągle debacie. Stawka jest duża, gdyż wciąż nie brakuje chętnych do wyobcowywania naszego kraju z rodziny państw, które z takim mozołem, ale nie bez powodzenia budują WSPÓLNĄ EUROPĘ.

Nie będę się tu rozpisywał o działalności wolnomyślicieli w Polsce po 1989 roku. Chciałbym jedynie zwrócić uwagę na to, że wszyscy tkwimy w sytuacji, którą K. T. Toeplitz określił „zaćmieniem informacyjnym". W przestrzeni medialnej, niczym w bezdennych czeluściach, giną ważkie wystąpienia ludzi nauki i pióra. Taki los spotyka wielkiej rangi intelektualnej publicystykę Marii Szyszkowskiej, Jerzego Drewnowskiego, Stefana Opary, Barbary Stanosz czy Andrzeja Nowickiego.

7

Już od początku ścierały się w polskim ruchu wolnomyślicielskim dwa nurty: lewicowo-ateistyczny i liberalno-wolnomyślicielski. Podział ten, jak wszystkie podobne ma charakter nazbyt upraszczający. Gdyby nawet jednak zgodzić się na tę symplifikację, to od razu należy zastrzec, że ma ona charakter raczej opisowy, a w praktycznej działalności trzeba uznać, że te dwa nurty tak bardzo się przenikają, uzupełniają nawzajem, że trudno je doprawdy rozdzielać. Przecież nie ma najmniejszego sensu licytować się o to, kto uczynił więcej dla sprawy laicyzacji: Liga Reformy Obyczajów (Tadeusz Boy - Żeleński, Irena Krzywicka, Wincenty Rzymowski) czy też Stowarzyszenie Wolnomyślicieli Polskich pod kierownictwem Zdzisława Mierzyńskiego.

Należy umiejętnie korzystać z dorobku tych nurtów, jednocześnie starając się unikać błędów, od których ruch wolnomyślicielski nie był wolny. To samo zresztą dotyczy powojennych organizacji, a więc Towarzystwa Szkoły Świeckiej, Stowarzyszenia Ateistów i Wolnomyślicieli oraz powstałego na ich bazie Towarzystwa Krzewienia Kultury Świeckiej.

Warto też pamiętać o takiej konstatacji prof. Andrzeja Nowickiego. Pochodzi sprzed wielu lat, ale jest wciąż jak najbardziej aktualna:
„Przede wszystkim zaś ogromna większość ludzi niewierzących, których włączenie się do działalności na rzecz laicyzacji pchnęłoby całą sprawę poważnie naprzód, hołduje fałszywemu przeświadczeniu, że w tej dziedzinie wszystko i tak zrobi się z biegiem czasu samo, w sposób niejako automatyczny, a jednocześnie żywi przesadne i nieuzasadnione obawy, że wszelki próby przyspieszania i pogłębiania tego procesu mogą spowodować niepotrzebne trudności i komplikacje".


 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
Oczy szeroko zamknięte
Nowy świt

 Dodaj komentarz do strony..   Zobacz komentarze (2)..   


« Publikacje   (Publikacja: 16-12-2007 )

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Mirosław Kostroń
Publicysta, studiował polonistykę i filozofię, publikował głównie w prasie lewicowej ("Dziś", "Forum Klubowe", "Przegląd Socjalistyczny", "Trybuna Robotnicza") oraz na portalach internetowych Racjonalista i Antybarbarzyńca. Przekonania: ateista i socjalista, hobby: jazz (od bebopu do jazz-rocka), sztuka drugiej połowy XX wieku (od abstrakcjonizmu do konceptualizmu).

 Liczba tekstów na portalu: 14  Pokaż inne teksty autora
 Najnowszy tekst autora: Dlaczego dzisiaj należy być bardziej Europejczykiem niż Polakiem
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 5651 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365