Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
199.417.673 wizyty
Ponad 1065 autorów napisało dla nas 7364 tekstów. Zajęłyby one 29017 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy konflikt w Gazie skończy się w 2024?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 218 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"

Złota myśl Racjonalisty:
"Wolnej myśli nie da się wsadzić w kamasze".
 Czytelnia i książki » Recenzje i krytyki

Ach, ci nawróceni ateiści [1]
Autor tekstu:

Zawsze zdumiewają mnie ludzie stawiający przed nauką wymagania, których z definicji nie może ona spełnić, a potem z przejęciem ogłaszający jej abdykację. Jeżeli przy tym są oni uznanymi naukowcami, tym moje zdumienie jest większe.

Również stawianie w opozycji świata nauki i świata duchowego wydaje się wielkim nieporozumieniem. Światy te bowiem doskonale ze sobą współegzystują, co więcej, nauka ma już teraz możliwości odpowiedzi na pytanie: jak świat ducha powstaje? Ostatnie prace nad tym problemem wydają się bezsprzecznie wskazywać, że jest on wytwarzany przez ludzki mózg i to w zasadzie powinno wystarczyć.

Z wszelkiego rodzaju autorytetami w ogóle jest problem. Czytając o ich osiągnięciach w dziedzinach, w których się specjalizują, mamy skłonność do wiary w to, że dysponują oni tak samo dużą wiedzą w dziedzinach, którym z natury rzeczy poświęcili mniej czasu i wytrwałości, o czy świadczą wydawane przez nich książki. A już jesteśmy w szczególnie kłopotliwym położeniu, jeżeli ich publiczne wypowiedzi dotyczą Boga. Nie chodzi tu o to, że przyznają się do wiary, to ich prywatna sprawa, ale o to, że próbują ją uzasadniać racjonalnie. Z tym ostatnim, niestety jakże często jest dokładnie tak samo jak z wiedzą medyczną u emerytów – każdy czuje się ekspertem (podobna przypadłość, dotycząca całego wachlarza dziedzin, zdarza się też niektórym dziennikarzom).

Proponuję teraz przyjrzeć się kolejnej takiej próbie, tym wydawałoby się ciekawszej, bo podjętej nie przez zdeklarowanego od urodzenia chrześcijanina, ale nawróconego ateistę.

Kiedy czytam we wstępie do książki Francisa Collinsa – szefa międzynarodowego zespołu realizującego Projekt Poznania Genomu Człowieka – pod tytułem Język Boga : „Nauka jest jedynym wiarygodnym źródłem wiedzy o świecie przyrody, a jej narzędzia – jeśli zostaną właściwie użyte – dostarczają głębokiego wglądu w materialną postać życia. Nauka jednak traci swoją moc, kiedy pojawiają się takie pytania jak: Dlaczego zaistniał Wszechświat, Jaki jest sens ludzkiego istnienia? Co stanie się z nami po śmierci” [ 1 ] – to o ile pierwsze z tych zdań przyjmuję z całym zrozumieniem, o tyle nie mogę wyjść ze zdumienia nad drugim! (Uprzedzając pewne wątpliwości dotyczące ostatniego z pytań: nauka oczywiście wyjaśnia, co dzieje się z człowiekiem po śmierci, ale nie o taką wiedzę chodzi tu autorowi książki).

Od dawna przecież wiadomo, że takich pretensji nie można kierować do nauki. Czy ktoś, kto pracował nad ludzkim genomem o tym nie wie? Jeżeli tak, to już sam ten fakt powinien dużo nam powiedzieć o jakości przedstawionych w książce argumentów na rzecz istnienia Boga.

A oto kolejny zaskakujący passus: „Kiedy opracowano metody cięcia DNA na dowolne fragmenty i łączenia ich ze sobą w zaplanowanej kolejności (czyli technicznej rekombinacji DNA), prawdopodobieństwo wykorzystywania całej tej wiedzy dla dobra ludzkości stało się całkiem realne. Byłem wstrząśnięty. Biologia zatem odznacza się matematyczną elegancją. Życie ma sens.” [ 2 ] Chciałoby się zapytać: a jaki?

Jednym z decydujących momentów nawrócenia się autora na chrześcijaństwo, jak wynika z książki, są chwile, które spędził w czasie praktyk klinicznych z ciężko, nierzadko śmiertelnie, chorymi pacjentami. Osiągali oni: „ufność w ostateczny spokój (…) pomimo straszliwych cierpień, za które zazwyczaj w żaden sposób nie mogli się winić” [ 3 ]. Z tego powodu ich wiara w Boga nie mogła być – tłumaczy – tylko wynikiem tradycji kulturowej, w której zostali wychowani, bo wtedy zapewne ludzie ci wygrażaliby Bogu i odtrącali słowa bliskich o miłującym wszystkich stworzycielu nieba i ziemi.

Naprawdę trudno mi pojąć, dlaczego miałoby to być argumentem na rzecz czegokolwiek prócz strachu płynącego z namacalnego uświadomienia sobie swojej własnej skończoności. Prócz zrozumienia tej boleśnie beznadziejnej sytuacji, kiedy zderzymy ją z naszym wręcz biologicznym pragnieniem życia bez końca. Jakże często wtedy dla zdecydowanej większości jedyną nadzieją pozostaje właśnie wiara w Boga.

Cóż bowiem osiągnęliby odrzucając ją? Wielką otchłań przerażenia bez żadnego złudzenia ratunku. Ilu ludzi potrafi zmierzyć się z taką perspektywą? Czyż można więc im się dziwić? Oczywiście, że nie! Należy głęboko pochylić się nad tragizmem ludzkiego losu i ze zrozumieniem zaakceptować ich jedyną (choćby z punktu widzenia niewierzącego zbutwiałą) deskę ratunku – to placebo pozwalające im łatwiej znieść fakt zbliżającego się końca.

Należy natomiast dziwić się Collinsowi, który z ich przerażenia i determinacji snuje argumenty na rzecz istnienia Boga. Miedzy innymi pod wpływem tych przeżyć stwierdza: "Czyż można sobie wyobrazić ważniejsze pytanie w całym ludzkim życiu niż: „Czy Bóg istnieje?” Oczywiście, że tak. Wiele . By nie być gołosłownym podam kilka pierwszych z brzegu: „Jak uczciwie przeżyć życie, wiedząc, że nie ma żadnej kary boskiej?”, „Jak czynić dobro bez liczenia na nagrodę?”, „Czy mówić prawdę, mimo że może nas to oddalić od osób, na których nam zależy?” .Pytania przytoczone przeze mnie dlatego są ważniejsze, bowiem człowiek tak już jest skonstruowany, że dużo bardziej zależy mu na rozstrzyganiu problemów praktycznych niż kwestii teoretycznych. Pomijam tu już fakt, że na pytanie „Czy Bóg istnieje” odpowiedzi nie ma.

Myślę, że Collins ma problem z ogarnięciem całego spectrum ludzkich zachowań kiedy pisze, że nikt „Chyba nigdy nie powie: ‘Do diabła z tym twoim przyzwoitym zachowaniem’”. [ 4 ] Są bowiem sytuacje, w których pewne cechy charakteru rozmówcy zmuszają nas do zmiany zachowania w celu ukrócenia jego arogancji. Gdyż zdarzają się niestety, ludzie, na których nie działają taktowne wywody. Zazwyczaj wynika to z pogoni za różnego rodzaju profitami. Osoby takie w żywe oczy kpią z przyzwoitości narażając innych na realne straty i przykrości.

Jednocześnie autor Języka Boga wyważa otwarte drzwi pisząc: „okazuje się, że pojęcia dobra i zła są uniwersalne wśród przedstawicieli gatunku ludzkiego (…)” [ 5 ] Oczywiście, że tak, ale jakże często, w zależności od cywilizacji i kultury, znaczenie tych pojęć bywa różne. Aby temu zaprzeczyć Collins cytuje C.S Lewisa, innego ateistę, który także nawrócił się na chrześcijaństwo: „ – wszędzie spotykamy się zawsze z takim samym potępieniem ucisku, morderstwa, zdrady i kłamstwa (…)” [ 6 ]

Kiedy jednak Lewis pisze o potępianiu ucisku należy pamiętać, że chociażby niewolnictwo w czasach antycznych było czymś naturalnym, a Arystoteles w swojej Polityce twierdził, że z urodzenia niektórzy przeznaczeni są do poddaństwa, inni zaś do panowania. Kiedy mówi o potępianiu morderstwa, to należy przypomnieć, że owszem tak, ale przecież występowało w niejednej kulturze, coś takiego, jak morderstwo rytualne (mające przebłagać nie kogo innego, ale bogów). W przypadku zdrady – funkcjonowało swego czasu „prawo pierwszej nocy”, co jeżeli nie było zdradą ze strony wybranek, to przecież, ze strony panów już tak, z których nie jeden miał wszak żonę. Co do kłamstwa, to również znamy takie określenie jak „białe kłamstwo” itd. Podejrzewam, że wyjątki od reguły można znaleźć dla każdego z pojęć moralnych.

Chciałbym tu podkreślić pewną oczywistość: podane przykłady miały miejsce na długo przed pojawieniem się filozofii postmodernistycznej, której relatywizm tak bardzo i tak słusznie przeszkadza Collinsowi.

By wykazać pochodzenie prawa moralnego od Boga, autor pochyla się nad ludzką skłonnością bezinteresownego niesienia pomocy drugiemu człowiekowi, pisząc: „Altruizm jest prawdziwie bezinteresownym postępowaniem, pozbawionym innej motywacji niż dobro drugiej osoby. Wszelkie przejawy takiej miłości i dobroci budzą nasz ogromny podziw i szacunek.” [ 7 ]

Przeczytajmy ten cytat uważnie jeszcze raz. Czy w rzeczywistości drugie zdanie nie przeczy pierwszemu? Nawet jeżeli dany czyn w pierwszej chwili wydaje się być bezinteresowny to wszakże, w krótszym lub dłuższym przedziale czasu stanie się „podziwianym i budzącym szacunek”. Przecież człowiek jest istotą potrafiącą antycypować przyszłość. Sam autor przytaczając nazwiska ludzi ogólnie znanych z takich zachowań daje dowód, że nie do końca jest to bezinteresowne postępowanie. I tak to się odbywa: w skali świata, jeżeli chodzi o wielkie czyny lub w skali wioski czy najbliższej rodziny, jeżeli chodzi o mniejsze.

Do najbardziej niezwykłych przypadków altruizmu Collins zalicza pomoc niesioną osobom zupełnie obcym, a przecież jakże często właśnie takim ludziom łatwiej nam pomóc, gdyż nie mamy w naszym umyśle tego całego balastu różnych (nie zawsze dobrych) zachowań, które zaistniały we wzajemnych relacjach bliskich sobie osób. Wtedy„zrobienie tego, co zrobić należało” wydaje się prostsze. Nieprawdą jest też, że nic w zamian nie otrzymujemy, bo po pierwsze osoba w potrzebie, której pomogliśmy okazuje nam swoją wdzięczność, choćby słowem a po drugie fundujemy sobie bardzo dobre samopoczucie, co wcale nie jest bez znaczenia. Jeżeli jednak w wyjątkowych sytuacjach tak by się nie zdarzyło (np. uratowanie samobójcy, który sobie tego nie życzył), to pozostaje nam tylko pretensja do samych siebie za wtrącanie się w nieswoje sprawy!

Dlatego nie tyle trudno znaleźć „…dobre wyjaśnienie motywacji ludzkich dobrych uczynków, o których nie wie nikt poza ich sprawcą” [ 8 ], ile trudno znaleźć przykłady uczynków, o których nikt by nie wiedział (jakkolwiek by to nie brzmiało). Zawsze bowiem – powtórzmy – wie o nich co najmniej otrzymujący pomoc i jej udzielający. Występuje tu więc u udzielającego satysfakcja w postaci wdzięczności ze strony potrzebującego.

Nawet tak skrajny przykład, jak pomoc niesiona wrogowi, nie jest czymś niewytłumaczalnym. W takich okolicznościach mamy szansę wykazać się szczególną wspaniałomyślnością. Możemy przy okazji mieć nadzieję na diametralną zmianę zachowania u uratowanego w stosunku do naszej osoby.

Powoływanie się przy tej okazji przez Collinsa na prawo moralne jako dowód istnienia Boga, nie wydaje się być dobrym pomysłem. Należy bowiem podkreślić, że od zarania cywilizacji istnieją takie kultury, dla których moralność lub sposób życia nie ma żadnego związku z wiarą w Boga lub bogów, co widać w naukach Buddy a w szczególności w społecznościach therawadinów w Birmie, Sri Lance, Tajlandii czy Indochinach. Wielce ciekawy jest też przypadek żyjącego w Indiach szczepu Toda – jedynego plemienia na świecie, o którym mówi się, że nie zaznało dotąd cywilizacji ani bogów, ale również głodu, wojny i niesprawiedliwości – jego członkowie po śmierci nie idą do nieba czy piekła, lecz po spaleniu wiodą szczęśliwy „żywot” w niedalekim wąwozie. Czyż nie jest to piękne i wzruszające wyjaśnienie ludzkiej tęsknoty za wiecznym życiem? Ale nawet w naszym kręgu kulturowym, sięgając do starożytnych Greków, widzimy, że religia nie była u nich głównym źródłem moralności.


1 2 3 Dalej..

 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
Ewolucja religii
Gerald Warner, wyznawca kultu śmierci

 Zobacz komentarze (8)..   


 Przypisy:
[ 1 ] Francis S. Collins, Język Boga , Warszawa, Świat Książki, 2008, tłum. Małgorzata Yamazaki s.13
[ 2 ] Jw. s. 21
[ 3 ] Jw. s. 22
[ 4 ]  Jw. s.25
[ 5 ] Jw. s. 25
[ 6 ] Jw. s. 26
[ 7 ]  Jw. s. 27
[ 8 ]  Jw. s. 29

« Recenzje i krytyki   (Publikacja: 23-01-2009 )

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Jacek Kozik
Ur. 1955. Ukończył studia na Wydziale Filozofii i Socjologii Uniwersytetu Warszawskiego. Na łamach prasy zadebiutował blokiem wierszy w 1982, w „Przeglądzie Tygodniowym”. Swoje wiersze drukował także w „Tygodniku Kulturalnym”, „Miesięczniku Literackim”, „Literaturze” i „Poezji”. Jednocześnie jego poezje pojawiły się w drugim obiegu, w warszawskim „Wyzwaniu” i wrocławskiej „Obecności”. Zbiory wierszy: „Tego nie kupisz” (1986), „Matka noc” (1990), „Ślad po marzeniu” (1995). Jego słuchowiska i wiersze były emitowane także na antenie Polskiego Radia. Uczył w szkołach podstawowych i gimnazjum, dla którego ułożył program „Korzenie kultury europejskiej”. Uczył także w liceum etyki i filozofii. Jego artykuły ukazywały się w specjalistycznych periodykach „Edukacji Filozoficznej”, „Filozofii i Sztuce” oraz w „Filozofii w Szkole”. Mieszka w Nowym Jorku   Więcej informacji o autorze

 Liczba tekstów na portalu: 15  Pokaż inne teksty autora
 Najnowszy tekst autora: Duszne niedouczenie
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 6314 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365