Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
200.070.304 wizyty
Ponad 1065 autorów napisało dla nas 7364 tekstów. Zajęłyby one 29017 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy konflikt w Gazie skończy się w 2024?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 293 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"

Złota myśl Racjonalisty:
Cierpienie nie uszlachetnia
 Czytelnia i książki » Recenzje i krytyki

Poetyka orientu na przykładzie Korsarza George`a Byrona [2]
Autor tekstu:

Wcześniejsze akapity poświęciłem pomniejszemu wyjaśnieniu istoty, rodzajów i przebiegu orientalizmu. Wspomniałem, że Europejczycy wiedzę o Wschodzie czerpali za pośrednictwem przekazów książkowych, często niejako przy okazji, podczas studiowania dzieł Awerroesa czy Awicenny. Taki okrężny sposób zdobywania informacji był dość niepewny i skąpy, przez co rodził wiele mitów i stereotypów. Nie była to też jedyna droga poznania kultury Orientu. Znacznie wiarygodniejszą i wydajniejszą strategią była peregrynacja do Turcji, Egiptu czy Ziemi Świętej. „Orient był też miejscem pielgrzymek, a każde wybitniejsze dzieło należące do ścisłego, a nawet akademickiego orientalizmu czerpało swoją formę, styl i intencję z idei pielgrzymki na Wschód. Głównym bodźcem literatury pielgrzymstwa (podobnie jak innych […] form literatury orientalistycznej) była romantyczna idea restauracji i rekonstrukcji (naturalny supranaturalizm).” [ 11 ]

Oczywistym jest, iż wiedza aposterioryczna więcej przemawia do nas niźli aprioryczna, a informacje zaczerpnięte choćby nie wiem z jak rzeczowej i autentycznej księgi są niczym wobec „gnosis” percypowanej własnymi zmysłami, niejako z autopsji. Czym innym jest jednowymiarowy landszaft Lorraina i czymś zupełnie innym – doskonalszym – polisemiczny „tableau vivant” natury. Nie dziwi więc, że idea pielgrzymki znalazła taki posłuch pośród literackich „pokutników”, by wymienić tylko kilku najciekawszych: Lamartine, Chateaubriand, Nerval, Lawrence i oczywiście Byron.

Atoli zanim przejdziemy do peregrynacji i, tak umiłowanej przez poetę Grecji, zastanówmy się dlaczego Byron tak nie cierpiał Anglii – z wzajemnością, przyznać trzeba? Co takiego dał mu posępny, dawno przebrzmiały Olimp, a czego dać mu nie mógł rodzinny Albion?

George Byron był rówieśnikiem rewolucji francuskiej – urodził się 22. stycznia 1788 r. Przez całą jego młodość Anglia toczy zaciętą i krwawą wojnę z młodą Republiką, a gdy rewolucyjna Francja zaczęła pożerać własne dzieci i wydała na świat „boga wojny”, który inkarnował się w Napoleonie – także z nim.

W takim to czasie, w epoce powszechnego rozczarowania, kształtował się umysł młodego arystokraty. Powszechnego rozczarowania, ponieważ najpierw, pod koniec osiemnastego stulecia, pierwszy podmuch rewolucji francuskiej rozżarzył nadzieję, że mieszkańcy całego świata ruszą na sygnał wzywający do „wolności, równości i braterstwa”. Rewolucja skończyła się jednak rzezią tysięcy niewinnych. Kolejny powiew wolności przyniósł Napoleon. Zdobywszy władzę we Francji i sięgnąwszy samozwańczo po diadem cesarski „Ares” rozpętuje zamęt, który chłonie nie tysiące, a setki tysięcy – może nawet miliony istnień.

Wolność. To słowo stanowi odpowiedź na wcześniej postawione pytania. To wolności brakowało poecie tak bardzo w Anglii, która na ekscentrycznego dandysa, jakim w młodości był Byron, ciskała gromy w postaci uszczypliwych pamfleciarzy. Paradoksalnie wyzwolenie z okowów pruderii i konwenansów znalazł młody panicz w Grecji, pojmanej przecież w jasyr przez zachłanną Portę. To swarliwych i podzielonych Greków pokochał, bo tylko wśród nich mógł zrzucić wszelkie maski i przestać pozować – słowem: mógł być sobą. Za to, że naród mu całkiem obcy przyjął go jak swego Byron chciał się odwdzięczyć. Dlatego właśnie został bojownikiem o wolność Grecji.

Ale przejawy liberalizmu i umiłowania wolności można było dostrzec i u dwudziestoletniego młodzieńca, jakim Byron był w 1812 r. kiedy z żarliwością i zdecydowaniem występował w Izbie Lordów przeciwko ustawie pacyfikacyjnej umożliwiającej wojsku stłamszenie rozpaczliwego buntu robotników tkackich. Mowa parlamentarna nieznanego jeszcze nikomu „jakiegoś angielskiego lorda” odbiła się szerokim echem we wszystkich liberalnych i intelektualnych kołach ówczesnej Europy. Druga mowa, biorąca tym razem w obronę prześladowanych instytucjonalnie irlandzkich katolików gruntuje opinię o poecie jako libertynie i republikaninie, co oczywiście nie przysparza mu zbyt wielu sympatyków wśród monarchistycznej i konserwatywnej arystokratycznej większości. Byron z całą mocą swego ostrego pióra tępi wszelkie przejawy obskurantyzmu elit, a „wielkiego Castelreagha – przywódcę torysów i premiera konserwatywnego rządu, który ujarzmił Irlandię, organizował przeciw Francji sojusze monarchów, reprezentował Anglię na kongresie wiedeńskim, był zwolennikiem Świętego Przymierza i forsował najbardziej reakcyjną politykę kraju – przy każdej okazji i z całą gwałtownością atakuje jako reprezentanta ówczesnej zaborczości angielskiej w najgorszym wydaniu” [ 12 ]. Dlatego właśnie Byron tak gorąco kibicuje „Buonapartemu”, a po jego ostatecznej klęsce pod Waterloo czuje ogromną gorycz.

Lecz cofnijmy się kilka lat, bowiem jeszcze w trakcie największych sukcesów Napoleona, w 1809 r., młody Anglik rozpoczyna swą pierwszą „grand tour” po państwach basenu Morza Śródziemnego. Najpierw statkiem dobija do brzegów Portugalii i przez wojenną Hiszpanię dociera do brytyjskiego Gibraltaru, a później przez Maltę udaje się do Albanii i Grecji. W górach Raguzji przyjmuje go turecki władca prowincji Ali Basza – z iście królewskimi honorami, które jednak nie robią na Angliku wrażenia. Od sztucznych umizgów baszy woli towarzystwo wojowniczych autochtonów – Suliotów. Miejscowi górale wyraźnie imponują młodzieńcowi.

„Niewyobrażalna starożytność, nieludzkie piękno, bezkresna przestrzeń” [ 13 ], które napotyka Byron w Helladzie wywierają na nim ogromne wrażenie. Przystojny cudzoziemiec rozwija także osobiste sympatie z tubylcami. W Atenach nawiązuje niezliczone kontakty seksualne z kobietami, dziewczętami, a także z chłopcami [ 14 ]. Stąd już tylko krok do zaangażowania politycznego – z Grecji poeta wraca z już zaszczepionym w sercu filohellenizmem. W rodzinnej Anglii nie bawi długo; wyraźnie nie służy mu panujący tam klimat. Najpierw wchodzi w związek małżeński z Annabel Milbanke, który kończy się katastrofą i rozwodem. Zraża do siebie większość elit swawolnym stylem życia, liberalnymi poglądami i ciętym piórem. Prawdziwe piekło rozpętuje się jednak z początkiem 1816 roku, kiedy plotki o rzekomym romansie Byrona z przyrodnią siostrą Augustą Leigh (wcześniej stłumione małżeństwem z lady Milbanke). Kazirodztwo to jak na elżbietańską Anglię stanowczo zbyt wiele. Pod koniec kwietnia „antychryst”, jak tytułuje go kler, udaje się na dobrowolną emigrację – ucieka jako „enfant terrible” przez Niderlandy do Szwajcarii, gdzie spędza czas jakiś bawiąc w towarzystwie znajomych i pani de Stäel. Zwiedza kantony szlakiem Saint-Preuxa z Nowej Heloizy Rousseau.

Kolejnym pięcioletnim przystankiem jest Wenecja. Rozpoczyna tutaj swój długoletni związek z piękną dziewiętnastoletnią sawantką (i mężatką) Teresą Guiccioli. Przez rodzinę swej „amici”, familię Gambów, wiąże się z włoskim podziemnym ruchem niepodległościowym. Za swe zaangażowanie i zasługi zostaje nawet honorowym „capo” tzw. „americani” (ludowego odłamu karbonariuszy). Atoli panitalskie powstanie nie dochodzi do skutku, a „barbarzyńcy, ci „przeklęci Hunowie”, jak Byron pisze o Austriakach, ciągle knują przeciw „niebezpiecznemu Anglikowi” i zmuszają go do kolejnych przeprowadzek z jednego miasta do kolejnego. Rozczarowany tchórzostwem Włochów, przygnębiony doniesieniami z Anglii (gdzie ciągle poddawany jest totalnej krytyce przez rozmaitych „eseistów” i pamfleciarzy) poeta popada w melancholię. W liście do Johna Hobhouse`a pisze: „W Europie nie ma wolności – to pewne: poza tym to zużyta część kuli ziemskiej” [ 15 ]. W tym samym liście zwierza się nawet przyjacielowi z planów emigracji osiedleńczej do Wenezueli (sic). Zrozpaczony postawą żony, która izoluje go od wszelkich informacji i kontaktów z córą zapisuje piętnastego października 1821 r.: „Jakie dziwne jest życie i losy człowieka. Gdybym zjawił się u drzwi domu, w którym przebywa obecnie moja córka, zatrzaśnięto by mi je przed nosem, chyba żebym (co nie jest wykluczone) pobił portiera, gdybym zaś w tym samym roku (a zapewne i teraz) pojechał do Drontheim [Trondheim? – przyp. A.Sz.] (najbardziej odległego miasta Norwegii) albo do Holstein, zostałbym przyjęty z otwartymi ramionami w domach ludzi obcych i cudzoziemców, których ze mną nic nie łączy poza myślą i rozgłosem.” [ 16 ]

Skutkiem zabiegów emisariuszy greckich, ale i dzięki apelom, sławnego już na cały kontynent, Byrona Europa Zachodnia zwraca coraz większą uwagę na uciemiężoną ojczyznę Platona i Arystotelesa. Na wieść o wybuchu powstania greckiego w Londynie liberalni działacze zawiązują Komitet Grecki, do którego natychmiast dokooptowany zostaje poeta. Podczas podróży (1923 r.) „Herkulesem”, który wiezie dwie armaty, broń i lekarstwa dla walczących oddziałów księcia Mavrocordatosa autor późniejszego Don Juana nabiera wigoru, wkrótce po depresji nie pozostaje śladu. Na Kefalanii, wyspie pod władaniem angielskiego oficera Napiera Byron przyjmuje na własny żołd spory oddział Suliotów (deportowanych tu z Albanii). Nie szczędząc pieniędzy i starań Anglik wspiera Greków. Przenosi się na stały ląd do Missolungi, gdzie podejmuje mediacje między ks. Alexandrem Mavrocordatosem i opozycjonistami (z Kolokotronesem na czele). Złości się na niezdyscyplinowanych i kłótliwych Greków, ale swym zapałem stopniowo zjednuje ich własne oddanie, staje się ostoją rozwagi i rozumu politycznego.

Jednak jadąc pewnego dnia konno w marznącym deszczu, poeta przemókł doszczętnie i zachorował na febrę. Byron żartował często, że lancet zabił więcej ludzi niż lanca – i miał rację. Jego własny nadworny felczer przez swą nieudolność i bezzasadne upuszczanie krwi walnie przyczynia się do śmierci swego chlebodawcy.

William Hazlitt zaciekły przeciwnik Byrona w jednym ze swych bardziej znanych esejów w dość niewybredny sposób „używa sobie” na stylu Byrona, co więcej atakuje go niezwykle brutalnie „ad personam”. Po długiej enumeracji inwektyw, które większą ujmę przynoszą autorowi eseju niż Byronowi, a których nie warto tutaj przytaczać, nagle cięte i dotychczas niepohamowane pióro krytyka przystaje. Kontynuuje dopiero po chwili: „Gdy pisałem powyższe słowa, przyszła wiadomość o śmierci Lorda Byrona, przerywając z miejsca ten potok nieco zgryźliwych inwektyw, pisanych z myślą o tym, że je przeczyta, a nie po to, by obrażać jego pamięć… Lord Byron nie żyje; zmarł jako męczennik – gorliwy obrońca sprawy wolności, ostatnich, najlepszych nadziei ludzkości. Niech go to rozgrzeszy i posłuży za epitafium.” [ 17 ]


1 2 3 4 5 6 Dalej..

 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
Idiotyzm „zniesławiania religii”
Kolejny skandal expastora


 Przypisy:
[ 11 ] E.W. Said, Orientalizm , op. cit., s. 252.
[ 12 ] J. Żuławski, Byron nieupozowany , op. cit., s. 9.
[ 13 ] E.W. Said, Orientalizm , op. cit. , s. 250.
[ 14 ] Wielkie zagadki przeszłości, red. E. Meissner, tłum. P. Art, M. Brenner, T. Komornicki, M. Lipski, K. Pacuski, R. Palewicz, A. Płażewska, T. Popielicki, E. Rutkowska, Warszawa 1996; rozdz. Idol epoki , s. 164.
[ 15 ] J. Żuławski, Byron nieupozowany, op. cit. , s. 231.
[ 16 ] Ibidem, s. 324.
[ 17 ] Ibidem , s. 419.

« Recenzje i krytyki   (Publikacja: 10-04-2009 )

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Andrzej Szwatoński

 Liczba tekstów na portalu: 4  Pokaż inne teksty autora
 Liczba tłumaczeń: 26  Pokaż tłumaczenia autora
 Najnowszy tekst autora: Długi ogon rynku muzycznego i księgarskiego
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 6469 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365