Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
199.562.903 wizyty
Ponad 1065 autorów napisało dla nas 7364 tekstów. Zajęłyby one 29017 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy konflikt w Gazie skończy się w 2024?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 246 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"

Złota myśl Racjonalisty:
Kogo Zeus zechce zgubić, pozbawia go mądrości
 Światopogląd » Humanizm

O humanizmach i dwudzielnym pniu humanitaryzmu [2]
Autor tekstu:

Pozostając w jego ramach, pozostanie „filantropią" pochodząca z ambicji kształtowania siebie wedle przyjętych wzorów i przykładów etyczności. Ślady tego swego pochodzenia zachowa także w tych umysłach, w których wola bycia człowiekiem szlachetnym i uszlachetniania innych nabrała cech żarliwości: także przy takiej intensywności nie stanie się czynnikiem zapobiegania -egocentryzmowi. Innymi słowy, humanistyczna życzliwość ludziom i inne ambicje etyczne — z dbałością także o „czystość obyczajów" — zwykły wynikać przede wszystkim z troski o własny wizerunek w oczach własnych, lecz także - innych ludzi cieszących się szacunkiem. Rodzi się niebezpieczeństwo, że wrażliwość na potrzeby osób będących w potrzebie stopi się w jedno z programem, by tak rzec, savoir-vivre’owej natury.

Wbrew pozorom nie byłaby to przy tym sytuacja całkowicie różna od tego nawet bardzo intensywnego uwewnętrznienia etyki, w którym chodzi przede wszystkim o zgodę z własnym sumieniem. Z punktu widzenia realnej pomocności i prospołeczności uwewnętrznienie etyki pozostaje bowiem sprawą drugorzędną. Sumienie ukierunkowane głównie na niełamanie obowiązujących zasad nie ma w tym aspekcie większego znaczenia. Ponieważ zasady bywają różne i ze sobą sprzeczne, niewielki mamy z czyjegoś czystego sumienia pożytek, jak długo nie stanie się nawykiem nieufność wobec i własnego sumienia, i ludzkiego sumienia w ogólności. Póki się to nie stanie, etycznie zaangażowany humanista może nie wykroczyć poza wzorczy stereotyp: pozostać mało różnicującym czcicielem pięknych tradycji.

Przeciwny biegun takiego etosu i umiłowania kultury zamieszkiwałby ów relatywizujący kulturę humanitarysta. Określany tutaj tą nazwą — podkreślmy — pod warunkiem, że swoje zatroskanie o inne osoby, społeczności czy zwierzęta łączy z etycznym uniwersalizmem czy — jeśli kto woli — z postawą równościową. Co rzuca się w oczy wnikliwszemu obserwatorowi, to między innymi właśnie inny stosunek do sumienia: łatwiejsze dostrzeganie, jak często bywa ono produktem antyhumanitarnej manipulacji lub przemocy symbolicznej. Dodajmy do tego mniejszą na ogół dbałość humanitarystów o takie rzeczy, jak własna etyczność, niełamanie etycznych zakazów czy nieskalana opinia u ludzi. Obserwacja tych spraw bywa trudniejsza w odniesieniu do osób wyróżniających się wykształceniem i szerokimi horyzontami myślowymi: skojarzenie z humanistą w wyeksponowanym tu znaczeniu może się wydać atrakcyjniejsze niż etyczno-psychologiczne swoistości.

Człowiek o humanitarystycznych pasjach, lękach i potrzebach estetycznych bywa, w skrajnych wypadkach, człowiekiem monoideowym - ze skłonnościami do manii. Przede wszystkim jednak bywa człowiekiem — w pewnym zasygnalizowanym sensie -amoralnym lub asocjalnym. Dlatego też bycie osobą kulturalną, uczciwą i szanowaną skłonny jest uważać za rzecz w pewnej mierze użyteczną, zarazem jednak, „w gruncie rzeczy", drugorzędną i tak też ocenia innych ludzi. Psychologia rozwojowa podsuwa tu możliwość, że w pewnym okresie życia dbał dość mocno o postępowanie etycznie nienaganne. Jako dziecko lub w latach młodzieńczych. Że z czasem jednak, w miarę dojrzewania zaangażowań w cudze sprawy wyrósł niejako z tej ambicji.

Zapewne w swej zasadniczej potencji człowiek taki jest już sobą we wczesnym dzieciństwie, z upływem czasu coraz bardziej samoświadomy. Nie można wykluczyć, iż właściwą sobie wrażliwość i hierarchię wartości rozwinął nagle i niespodzianie. Może dopiero w momencie jakiegoś wspólnego zagrożenia życia, kiedy lęk o swoją własną osobę przetworzył w lęk o innych. Albo może — po przeżyciu wielkiego nieszczęścia, kiedy to znalazł ulgę w trosce o ludzi podobnego losu. Rzecz w tym, że znaczną część swego poczucia kruchości i niedostatecznej wiary w siebie, lęku o przyszłość lub bólu przetransponował na lęk o inne osoby czy istoty żywe.

Nie znaczy to wcale, wypada dodać, że stał się osobą, która musi stale kogoś wspomagać lub ratować i, gdy nie czyni tego, czuje się nieszczęśliwa, choć i takie zjawisko istnieje. Najczęściej, jak się zdaje — brak tu niestety odpowiednich badań - pozostaje zwykłym pomocnym człowiekiem, w którego stylu życia i sposobie bycia, jeśli coś rzuca się w oczy, to głównie brak asocjalnych nawyków i trudna do ukrycia troska o taką czy inną część zewnętrznego świata.

4. Potencjalne konflikty z otoczeniem. Człowiek taki, odkrywszy rzeczone, właściwe mu wzmocnienia i wykorzystując je jako cenne znieczulenie, staje się wolny w wielu aspektach. W znacznym stopniu niezależny od przyjętych kanonów intelektualnych, od trendów kultury i mód etycznych, bywa też mało czuły na uroki kariery, popularności i sławy. Nie pasując przez to do wielu środowisk, szuka osób sobie podobnych nieraz daleko od miejsc, w których wyrósł. Mimo to może pozostawać w bliskich relacjach z mieszkańcami owego drugiego bieguna. Oprócz narosłych z latami więzi osobistych — może mieć ku temu ważne powody niepersonalne, na przykład podobne zapotrzebowania lub pasje badawcze.

Niezależnie od takich więzi porozumienie między jednym i drugim typem człowieka może być i trudne, i konfliktowe. Szczególnie wtedy, gdy dzielące różnice są jaskrawymi różnicami głównych życiowych motywacji, rzecz nierzadka na przykład wśród ludzi pióra. Człowiek ambitny, wykształcony, wrażliwy na punkcie swoich związków z kulturą i zawartą w niej etyką, może być w oczach humanitarysty kimś w istotny sposób ubogim: w drażniący sposób uzależnionym od ducha czasu, zafascynowanym błahostkami, niedostrzegającym mnóstwa etycznie ważnych problemów i tematów; albo też — w swej sumienności nadgorliwym: w bezpłodnym rozpatrywaniu własnych etycznych mankamentów i sukcesów. Analogicznie, humanitarysta może uchodzić za postać dość dziwaczną, budzącą podejrzenie obsesyjności, irracjonalnego zaangażowania w sprawy, „których i tak nie zmienimy". Może kojarzyć się także, i często nie bez racji, z brakiem tolerancji i przesadnym krytycyzmem w każdej dziedzinie życia, dzisiejszego i w minionych wiekach.

W sumie — dwie niekiedy bardzo od siebie różne postawy wobec świata, których notabene skrajne warianty przeciwstawiano sobie już przed wieloma wiekami. Na przykład — przez pokazywanie napięć między zaangażowaniem etycznym z jednej strony a kultem wiedzy i potrzebą społecznego uznania z drugiej. Dawniejsza i nowsza refleksja nad etosem uczonych, filozofów i innych intelektualnych znakomitości dostarczają tu sporej garści obserwacji i przemyśleń. Lecz nie są to z reguły rozróżnienia te, o które tutaj chodzi głównie. Również stosowane od niedawna odróżnianie humanizmów eksteriorystycznych od tych, które — jako silniej pod względem etycznym zaangażowane — nazwano interiorystycznymi, nie znosi przedstawionych wyżej różnic. Owej różnicy kierunków patrzenia.

Różnice te i konflikty są na pewno bardziej złożone niż powyższych rozważaniach. Zasługują na ujęcia precyzyjniejsze i takie, w których wniknięto by głębiej także w zróżnicowania i podobieństwa mniej zasadnicze. Na razie wystarczy może, także dla owej większej precyzji, rozwinąć tytułową kwestię wewnętrznych zróżnicowań już samego humanitaryzmu. Również tutaj charakterystyka zjawiska zbiegnie się z potrzebą rozstrzygnięć terminologicznych.

5. Dwudzielny pień lub dwie gałęzie. Ważność postawy humanitarystycznej jako czynnika kultury i międzyludzkiej koegzystencji pobudza do refleksji nad jego genezą. Ważność ta sprawia między innymi, że podobną tematyką zajmują się od pewnego czasu zoolodzy i etolodzy. Można mieć nadzieję, że ich ustalenia zaczną uwzględniać w zauważalnym stopniu również etycy i teoretycy etyki. Jak się wydaje, nie należy tego oczekiwać od jej historyków: historia i historia naturalna nie spokrewnią się już chyba nigdy.

Lecz w pierwszej kolejności potrzebny jest projektujący namysł nad samym pojęciem humanitaryzmu. Konkretnie — namysł nad możliwością pełniejszego wykorzystania tego pojęcia czy raczej jego poszerzenia. Chodzi tu zwłaszcza o to, by nie wyłączać zeń tego wszystkiego, co wyrastając z troski jednostki o inne istoty zdolne do cierpienia i przyjemności, wykracza poza tę troskę i poza inne związane z nią emocje -ku światu zewnętrznemu: by mieścić w humanitaryzmie także poddane weryfikacyjnej dyscyplinie realizacje humanitarystycznych emocji i postaw; realizacje zwłaszcza w formie tego, co nazywamy społecznym lub jednostkowym „dobrostanem". A objęte tymi realizacjami byłoby zarówno budowanie dobrostanów, jak też rozpoznawanie ich mechanizmów i warunków funkcjonowania. Pojęcie humanitaryzmu połączyłoby się z pojęciem dobrostanu naturalną więzią — na drodze od emocji, przez cele i zadania do realizacji celów.

Zapotrzebowanie człowieka na wiedzę o tych związkach, czyli o warunkach dobrostanów, można wywieść z najgłębszych korzeni postawy humanitarystycznej. Nie chodzi tu przy tym o ewolucyjne korzenie wrażliwości na cudze zagrożenia i cierpienia, wspólne częściowo człowiekowi i innym zwierzętom. Chodzi tu o owo wspomniane wyżej zakorzenienie tej troski — czy raczej jej szczególnej intensywności u niektórych osób — w ludzkim lęku. W lęku zwłaszcza o własne życie, ale też — o akceptację przez społeczne otoczenie. Jeśli przekształcił się on, jak wyżej skrótowo naszkicowano, w lęk i w troskę o innych, dla realizowania ich dobra trzeba wiedzy nie mniejszej niż wtedy, kiedy dbamy jedynie o siebie samych. Lecz nie jest to chyba cała prawda. Wiele wskazuje na to, że człowiek troszczący się szczególnie o innych znajduje pobudki do tego, by wiedzieć i rozumieć więcej, niżby potrzebował dla siebie samego wyłącznie. Jego motywacja bywa tu w każdym razie nie mniej silna niż ta, którą zdradza inteligentny narcystyczny egocentryk zafascynowany rozwijaniem swej wiedzy i przenikliwości.

Gdyby słowo „miłość" nie chciało się tu zaraz skojarzyć z „wymiarem transcendentalnym" lub z czymś podobnym, można by powiedzieć, że wyjaśnianie problemu trzeba by zaczynać od jej relacji do odpowiedzialności. Ponieważ miłość jest i w innych aspektach pojęciem zwodniczym, trzeba by mówić raczej o zaangażowaniu w cudzy interes bytowy, generującym poczucie odpowiedzialności, i to często dość szczególne. Szczególność ta — to nawyk takiego myślenia o innych, które można by nazwać poczuciem odpowiedzialności na wyrost. Chodzi tu przede wszystkim o to, że nie brak ludzi, u których poczucie odpowiedzialności dochodzi do głosu także tam, gdzie ich wsparcie lub pomoc są zupełnie niemożliwe. Tu kryje się zapewne główny powód, dla którego troska o innych potrafi stawać się permanentną troską o całość rzeczy. Jednakże dość daleko stąd jeszcze do różnicy swoistej, do której zmierzamy. Daleko do niej zwłaszcza z tego powodu, że istnieje także troska o innych pięknoduchowska, marzycielska, oderwana od życia.


1 2 3 4 5 Dalej..


« Humanizm   (Publikacja: 17-02-2013 )

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Jerzy Drewnowski
Ur.1941, historyk nauki i filozof, były pracownik PAN, Akademii Lessinga i Uniwersytetu Technicznego w Cottbus, kilkakrotny stypendysta Deutsche Forschungsgemeinschaft i Biblioteki Księcia Augusta w Wolfenbüttel. Współzałożyciel Uniwersytetu Europejskiego Viadrina we Frankfurcie nad Odrą. Pracował przez wiele lat, w Polsce i w Niemczech, nad edycją „Dzieł Wszystkich” Mikołaja Kopernika. Kopernikowi, jako uczonemu czynnemu politycznie, poświęcił pracę doktorską. W pracy habilitacyjnej zajął się moralną i społeczną samoświadomością uczonych polskich XIV i XV wieku. Od 1989 r. mieszka w Niemczech, wiele czasu spędzając w Polsce - w Jedlni Letnisku koło Radomia, gdzie wraz ze Stanisławem Matułą stworzył nieformalne miejsce spotkań ludzi duchowo niezależnych z kraju i zagranicy. Swoją obecną refleksję filozoficzną zalicza do „europejskiej filozofii wyzwolenia”. Nadaje jej formę esejów, wierszy i powiastek filozoficznych.
 Strona www autora

 Liczba tekstów na portalu: 24  Pokaż inne teksty autora
 Najnowszy tekst autora: Niezapomniane oko Polifema. Opowiadanie dla licealistów
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 8754 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365