Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
204.842.113 wizyt
Ponad 1065 autorów napisało dla nas 7364 tekstów. Zajęłyby one 29017 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy konflikt w Gazie skończy się w 2024?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 726 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"

Złota myśl Racjonalisty:
Filozofowie rzadko uczą się na błędach swoich poprzedników.
 Światopogląd » Dotyk rzeczywistości

Kreacjoniści są wśród nas
Autor tekstu:

Zabić nieprzyjaciela dla Chrystusa
to pozyskać go dla Chrystusa

św. Bernard z Clairvaux (1091-1153)

Wracając późnym popołudniem 18.05.2013 pociągiem z Krakowa, gdzie uczestniczyłem w obradach miejscowej „Kuźnicy" poświęconych kompromisowi jako podstawy demokracji i pluralizmu, w przedziale na odcinku Kraków Gł. - Katowice Gł. natknąłem się na polskich kreacjonistów. I to takich w stylu hard, tak klasycznych jak opisuje się tego typu mentalność i poglądy przy okazji enuncjacji oraz badań populacji amerykańskich ewangelikanów z tzw. „pasa biblijnego".

Zestaw podróżujących w tym przedziale — jak pokazuje opisywana niżej przez mnie sytuacja był przedziwny i symptomatyczny zarazem: oprócz mnie jechał trzy kobiety. Jak się okazało jedna z nich to 22 letnia studentka III roku architektury, mieszkanka Katowic (studiująca w mieście Kraka) wracająca do domu z zajęć, druga — osoba w średnim wieku o wyglądzie pensjonarki z czasów schyłkowej Secesji (biała bluzka, wykładany kołnierzyk, czarna spódnica, czytająca literaturę bogobojną i ezoteryczną — kilka książek o tytułach sugerujących taką tematykę leżało od początku obok niej) oraz obywatelka Belgii, młoda dziewczyna, jak się okazała Turczynka z pochodzenia. Wyznawczyni islamu (choć bez hidżabu, ubrana po europejsku, jak przystało na młodą dziewczynę w jej wieku)

Już od początku dyskusja zeszła na tematy przekonań, a po pewnym czasie skoncentrowała się na zagadnieniach związanych z ewolucją (wg zasad przyjętych w cywilizowanym świecie, udowodnionych osiągnięciami nauk — różnorodnych oraz zagadnieniami związanymi z postępem ludzkości), historią i wiarą religijną. No i oczywiście z boskością Jezusa oraz realną obecnością Szatana w świecie. A zaczęło się od dysputy nad terminem idea Boga, którego w czasie rozmowy użyłem. Ale nie to jest przedmiotem zainteresowania tego materiału.

Wymiana zdań — i to często w formie konfrontacyjnej — odbywała się głównie między mną a studentką architektury, która oświadczyła na samym początku, iż jest absolutną kreacjonistką (zadeklarowała się też jako ewangeliczka o purytańskiej denominacji — czyli wyznawca ewangelikanizmu wg nomenklatury religioznawczo-politologicznej). Dla niej Biblia jest absolutnym i jednoznacznym źródłem wszelkiej wiedzy, punktem wyjścia do jakichkolwiek rozważań nad sensem życia, jego powstaniem, biologią, medycyną, geologią, geomorfologią, fizyką itd. Co nie mieści się w tej konwencji jest herezją, którą absolutnie odrzuca. Więcej — to co obraża boga (czyli nie mieści się w treściach biblijnych) winno być przez niego zniszczone. Tylko miłosierdzie i łaskawość Absolutu pozwala, że takie "wyrzutki rodzaju ludzkiego" (cytat dosłowny) i osobnicy zdemoralizowani, niegodni miana człowieka, obrażający "Majestat Pana" i zaprzeczający "Dobru Absolutnemu" jakim jest bóstwo chrześcijańskie chodzą po tym pięknym świecie stworzonym przez "Pana Boga".

Sekundowała jej jejmość o wyglądzie pensjonarki, twierdząc autorytatywnie, że ludzie nie wierzący w boga, agnostycy i sceptycy to zło współczesności i "w ogóle ich nie powinno być na świecie". Nie zaznaczyła tylko jak takich osobników wyeliminować z tego życia. Co raz to deklarowała także swe przywiązanie do "Świętego Kościoła katolickiego, Matki naszej".

Tak szczere wyznania, pozy i mimika twarzy przy wypowiadaniu owych tez (analogie ze znaną z polskich mediów prof. Krystyną Pawłowicz nasuwały się same) nie pozostawiały żadnych wątpliwości co do związków fundamentalizmu religijnego, fanatyzmu przekonań z namiętnością w zaprowadzania (w przeszłości i ..… przyszłości, oczywiście w razie zaistnienia określonych, sprzyjających warunków społeczno-kulturowo-politycznych) porządków "miłych" naszemu "Bogu". W tym kontekście mord dokonany w Londynie przez żarliwych i nawiedzonych fanatyków islamu nabiera zupełnie innego wymiaru. Wymiaru realnego i w jakimś stopniu uzasadnionego (z punktu widzenia wszelkiej ortodoksji i purytanizmu). Trzeba tylko umiejętnie wyzwolić z jednostki te pokłady, odrazy, pogardy, nienawiści jakie religijny obsesjonat nosi (jako stygmat nauk swego boga) w sobie do „Innego".

Jednak największa niespodzianka spotkała mnie w chwili gdy doszło do wymiany zdań o ewolucji, historii Ziemi i gatunku ludzkiego etc. Przyszły architekt stwierdziła autorytatywnie, że jej wiara i przekonania łączą się w jedno: świat stworzono (oczywiście to bóg jak napisano w Biblii uczynił — Księga Genesis) w 6 dni, w sumie ma on "coś około" 6000 lat, a dinozaury żyły razem (równolegle) z ludźmi, a wszelkie skamieniałości (geologia, stratygrafia) świadczące o czymś zupełnie przeciwnym, to wymysły "zwolenników pseudo-nauki Darwina". Moje argumenty z dziedzin biologii, geologii, geografii czy filozofii były zbywane gorącymi zapewnieniami o jedno-prawdziwości Pisma Świętego i jego absolutności we wszystkim co się dzieje na Ziemi (wczoraj, dziś i jutro). Nauka ma być służką teologii religii — to słowa osoby, która za-nie-długo będzie architektem z tytułem magister-inżynier! A ja do tej pory zawsze sądziłem że z nauk technicznych, właśnie architektura (immanentna politechnikom) jest kierunkiem dającym ludziom szerokie pole świadomości, estetyki (intelektualnej także), wolności myśli — jako, iż jest niezwykle kompatybilna ze sztuką, kulturą i artyzmem. I że to obcowanie z taką dziedziną ludzkiej kreatywności wymusza niejako otwartość, postępowość, wolność w opisie świata i swobodę w formułowaniu idei.

Jednym z argumentów studentki architektury przeciwko darwinowskiej koncepcji powstania życia na ziemi, a tym samym i człowieka był następujący schlagwort (spotkałem się już onegdaj z nim przy okazji wertowania zagadnień związanych z fundamentalizmem chrześcijańskim — konkretnie; ewangelikanów— w USA):

Dziecko pyta matkę; Mamo, tata powiedział, ż pochodzimy od małp. Czy to prawda? Matka odpowiada; Nie wiem, nigdy nie wspominał o swojej rodzinie.

Kolejnym curiosum (ale wynikającym z przedstawionego światopoglądu) był fakt dotyczący podróży w Kosmos człowieka i zdobyczy techniki na tym polu (tu człowiek moim zdaniem realizuje swą gatunkową potrzebę rozwoju i postępu, odkrywania i zdobywania nowego, nieznanego, zaspokajania potrzeby poznania tego co go otacza wokoło). Przyszła pani architekt nie interesuje się tym zupełnie, to zbędne trwonienie ludzkiej energii bo "Wszechświat to domena Boga", nie można mu zakłócać spokoju, bo "On tam realnie jest". Na moją konkluzję, że może kiedyś ludzkość potrzebowała będzie przeniesienia się w inne światy, na inne planety, do innego układu itd. otrzymałem odpowiedź, że "Chrystus Pan wówczas weźmie nas, wiernych i przeniesie w bezpieczne miejsce. Ot tak, fiu. On wszystko może". Tym samym "ci inni" znikną z przestrzeni "tego świata". Moje tłumaczenia o potrzebie rozwoju w tej kwestii bo przecież nasz świat jest skończony nie znalazły zupełnie zrozumienia czy nawet jakiejkolwiek refleksji: i to nie tylko z powodu (małego, ale zawsze) prawdopodobieństwa uderzenia weń meteorytu bądź innego ciała niebieskiego. Moje argumenty w tej mierze skwitowano, iż taka apokalipsa będzie zemstą "miłosiernego Boga nad niewiarą i zasługą dla Jego wyznawców". Jak łączyć zemstę z miłosierdziem obie niewiasty nie potrafiły jednak wyłuszczyć.

Zupełnie zrozumiałym w takim kontekście prezentowanych poglądów był stosunek moich adwersarzy (adwersarek ?) do badań nad komórkami macierzystymi i klonowaniem (przyszłym) człowieka czy jego narządów. To niedopuszczalne poprawianie pana boga …… Więc w takiej perspektywie przeszczepy narządów, dokonywane przez medycynę od wielu dekad i uznawanych jako norma we współczesnej medycynie jawią się jako niedozwolone eksperymenty, odbiegające od „woli bożej" i zapisów w Księdze Genesis (co obie panie zgodnie stwierdziły — i to całkiem serio). Gdyby im się taka sytuacja przydarzyła — czego nikomu nie życzę jako „zły ateista" i „pomiot szatana" — co by zrobiły ? Nie zdążyłem zapytać i postawić je przynajmniej teoretycznie przed takim dylematem.

Belgijka tureckiego pochodzenia odzywała się najmniej i to nie tylko z tytułu nieznajomości języka polskiego — ale jej rzadkie enuncjacje zachowywały największy umiar i dystans (była poza tym zatopiona w muzyce - miała na uszach słuchawki — lekturze książki). Czy to nie symptom czasu, miejsca, pochodzenia bądź introwertycznego wycofania ?

Co rzucało mi się w oczy oprócz tego fundamentalizmu, zapiekłości i twardości poglądów, jednoznaczności i autorytaryzmu Pisma Świętego w postawie moich dyskutantek? Spokój, impregnacja na treści z zewnątrz, pogoda ducha (zwłaszcza u przyszłej pani architekt) ale wyższość, miłość w słowach, a nóż w ręku za plecami; "oby się Pan nawrócił bo będzie z panem źle" — zabrzmiały jak groźba i ostrzeżenie jej ostatnie słowa przy wyjściu w Katowicach z przedziału. A na pewno jej poczucie wyższości i misji. Misji nawrócenia grzesznika, Innego.

Pani o wyglądzie pensjonarki nawet nie raczyła bąknąć "do widzenia". Na twarzy jej podczas dyskusji malowało się — na przemian — obrzydzenie pomieszane ze wstrętem albo lubieżność z wężowatą chciwością. Tak, religijny fanatyzm i miłość do boga mają coś w sobie z seksizmu i seksualnego pożądania. Wystarczy popatrzeć na wiele posągów czy obrazów gdzie Maria czy święte kobiety Kościoła w ekstazie — religijnej, mistycznej — zbliżają się niebezpiecznie (dla owych religiantów — oni nawet o tym nie pomyślą bo to grzech) do erotyków czy obrazów z gatunku soft-porno.

I jeszcze jedno — fundamentalizm religijny, wszystkich opcji zawsze znajdzie porozumienie, gdy chodzi o walkę z Innym; sceptykiem, niewierzącym, agnostykiem, ateistą. Czyli "religianci, fundamentaliści wszystkich denominacji — łączcie się" to ma być daleki (a może nie ?), nie wypowiedziany ex cathedra, horyzont tzw. ekumenizmu?

 Dodaj komentarz do strony..   Zobacz komentarze (47)..   


« Dotyk rzeczywistości   (Publikacja: 03-06-2013 )

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Radosław S. Czarnecki
Doktor religioznawstwa. Publikował m.in. w "Przeglądzie Religioznawczym", "Res Humanie", "Dziś", ma na koncie ponad 130 publikacji. Wykształcenie - przyroda/geografia, filozofia/religioznawstwo, studium podyplomowe z etyki i religioznawstwa. Wieloletni członek Polskiego Towarzystwa Religioznawczego. Mieszka we Wrocławiu.

 Liczba tekstów na portalu: 129  Pokaż inne teksty autora
 Najnowszy tekst autora: Return Pana Boga
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 8998 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365