Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
200.181.671 wizyt
Ponad 1065 autorów napisało dla nas 7364 tekstów. Zajęłyby one 29017 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy konflikt w Gazie skończy się w 2024?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 306 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"

Złota myśl Racjonalisty:
"Jesteśmy w stanie przełknąć każde kłamstwo, jakim nas karmią, ale prawdy zażywamy w małych dawkach, bo bywa gorzka."
 Kultura » Historia

Rzeczywistość społeczna Auschwitz* [4]
Autor tekstu:

Zdaniem Bruno Bettelheima, żydowsko-amerykańskiego psychologa i psychiatry, byłego więźnia obozów w Dachau i Buchenwaldzie, postaci muzułmana nie można ujmować wyłącznie w kategoriach klinicznych. Bettelheim używa pojęcia „sytuacji skrajnej", mającej charakter gry, w której stawką było „pozostać albo nie pozostać człowiekiem". [ 25 ] Postać muzułmana wyznaczała w pewnym sensie ruchomy próg, na którym człowiek przeistaczał się nagle w to, co nieludzkie, diagnoza kliniczna zaś stawała się diagnozą antropologiczną. Według Leviego, ujmując rzecz z etycznego punktu widzenia, postać ta odbiera nam możliwość wydawania sądów natury ogólnej; uniemożliwia bowiem przeprowadzanie ostrych rozróżnień, rozsadzając tym samym np. zasugerowany w przez Jeana Amery’ego etyczny rozdział pomiędzy współbliźnim a antybliźnim. Zdaniem Giorgio Agambena, ów świadek całkowity, sam pozbawiony oglądu etycznego świata w wyniku procesu dehumanizacji, odebrał nam na zawsze zdolność odróżnienia człowieka od istoty nieludzkiej.

Postaci pogrążonego można też przypisać znaczenie polityczne: jest on ekspresją, skutkiem działania władzy absolutnej w wyjątkowo radykalnej formie. Głodząc, upadlając i dehumanizując swoje ofiary, władza absolutna powołuje do istnienia „trzecie królestwo, sadowiące się pomiędzy życiem a śmiercią. [...] choć formalnie pozostaje on przy życiu, człowiek ten jest postacią pozbawioną własnego imienia. Skazując go na takie upodlenie, władza znajduje swe spełnienie". [ 26 ] Spełnienie tym większe, gdyż stan „muzułmana" był dodatkowo postrachem dla innych więźniów, bowiem żaden z nich nie mógł przewidzieć, kiedy jego samego spotka taki sam los — stuprocentowego kandydata do komory gazowej. Według Agambena muzułman jest istotą nieokreśloną, w której „człowieczeństwo i nieludzkość, życie wegetatywne i życie w relacjach, fizjologia i etyka, medycyna i polityka, życie i śmierć bezustannie się przenikają". [ 27 ]

Nie jesteśmy świadkami istnienia omawianych istnień, trudno jest nam więc kwestionować powyższe opisy oraz wnioski. Możemy jedynie zawierzyć tym świadectwom, tym bardziej że podobne znajdują się w pismach innych autorów, świadków Zagłady. Niedowierzający im zdrowy rozsądek zdaje się, mimo wszystko, zadawać pytanie: czy dokonując podobnych twierdzeń nie stajemy przypadkiem po stronie oprawców? Tym bardziej, że wiemy, iż teza o nie-ludzkim czy pod-ludzkim charakterze Żydów i innych ofiar była punktem wyjścia ideologii nazistowskiej i początkiem całego omawianego procesu. Innymi słowy — czy etycznym jest mówienie o muzułmanach jako o nie-ludziach? Za tym określeniem mimo wszystko, stały indywidua ludzkie, z konkretną osobowością i historią. Czy nie dorzucamy w ten sposób swojej cegiełki do całego procesu dehumanizacji, cegiełki wykraczającej poza śmierć? Wszystkie opisy ostatecznego stanu owych ofiar wskazują jednak, że nie, bowiem mówią o stanie — jak w przypadku świadectw Leviego — w którym dehumanizacja została doprowadzona do końca. Osobowość, osobista historia i wszystkie wyznaczniki człowieczeństwa zostały u ofiar kompletnie zmazane, zatarte, zniszczone, to co zostało, to jedynie żywe zwłoki, bez żadnych przejawów człowieczeństwa w rozumieniu szerszym, niż tylko biologiczne. Z relacji świadków oraz z opisów całego procesu dehumanizacji wynika, że „stan zmuzułmanienia" był mimo wszystko stopniowalny. Byli tacy, co nie stali się muzułmanami wcale, byli tacy, którzy poddali się temu procesowi częściowo oraz tacy, którzy poddali mu się całkowicie. Byli też więźniowie bliscy stanu muzułmaństwa. Levi i inni autorzy posługują się więc pewnym typem idealnym, wyrażającym pewne — choć jak najbardziej rzeczywiste — ekstremum.

Osoby opisane na tych stronach nie są ludźmi. Ich ludzkość została pogrzebana lub oni sami ją pogrzebali na skutek zniewag doznanych lub wyrządzonych innym. Wszystkich, poczynając od nikczemnych i głupich esesmanów poprzez kapo, politycznych i prominentów większych i mniejszych aż po niezróżnicowanych niewolników: Haftlingów, wszystkie szczeble tej niedorzecznej hierarchii, narzuconej przez Niemców, w paradoksalny sposób jednoczy ta sama rozpaczliwa pustka wewnętrzna.

Lecz Lorenzo był człowiekiem; jego człowieczeństwo było czyste i nieskażone, był poza tym negatywnym światem. Dzięki niemu udało mi się nie zapomnieć, że i ja jestem człowiekiem. [ 28 ]

Bettelheim mówi o punkcie, z którego nie ma już powrotu, po przekroczeniu którego więzień stawał się bezpowrotnie muzułmanem. Aby przeżyć, nie jako chodzący trup, lecz jako ludzka istota, każdy więzień musiał odkryć w sobie istnienie takiego indywidualnego punktu, którego w żadnym wypadku nie było wolno przekroczyć, ulegając ciemiężcy, nawet jeśli wiązało się to z ryzykiem utraty życia. Przetrwanie okupione przekroczeniem tego punktu/progu oznaczałoby pozostanie przy życiu, które straciłoby wszelki sens, byłoby to przetrwanie nie z pomniejszonym szacunkiem dla samego siebie, lecz jako istota całkowicie z niego wyzuta. [ 29 ]

Według tej koncepcji muzułman był kimś, kto wyrzekł się ostatniego, niezbywalnego marginesu wolności, a w rezultacie pozwolił zniszczyć w sobie ostatni ślad życia emocjonalnego i człowieczeństwa. Bardzo podobny wątek porusza Jean Amery w książce Poza winą i karą. Zdając relację ze swoich obozowych doświadczeń, wspomina, że w pewnym momencie, aby zachować swoją ludzką godność, musiał nauczyć się „odpowiadać ciosem za cios": „W otwartym buncie ja też uderzyłem brygadzistę Juszka w twarz: moja godność wylądowała w postaci ciosu pięścią na jego szczęce i nie ma już większego znaczenia, że ostatecznie to ja byłem tym, który jako o wiele słabszy fizycznie uległem i dostałem bezlitosne baty. Dotkliwie pobity, byłem jednak z siebie zadowolony". [ 30 ] Zdaniem Amery’ego więc, w niektórych sytuacjach przystąpienie do walki, zaangażowanie się w fizyczną przemoc było jedynym środkiem odtworzenia zdezintegrowanej osobowości, odbudowania resztek ludzkiej godności.

W rzeczywistości Amery wymyślił tę historię, bo bardzo jej potrzebował. Wiemy, na podstawie wielu innych świadectw, że stan takiej permanentnej walki ofiary z oprawcami szybko skończył by się dla niej śmiercią. Amery stworzył tę opowieść jako ilustrację swoich poglądów — właśnie takie akty buntu, nie bacząc na ich fizyczny koszt w postaci bólu, były konieczne dla odzyskania odebranej godności i stanowiły adekwatną i autentyczną odpowiedź na podobne sytuacje: „Stałem się człowiekiem nie przez to, że wewnętrznie powoływałem się na moje abstrakcyjne człowieczeństwo, lecz przez to, że w danej rzeczywistości społecznej odnalazłem siebie jako zrewoltowanego Żyda i jako taki się zrealizowałem". [ 31 ]

Zdaniem Bettelheima wspomniany punkt, spoza którego już nie ma powrotu, wyznacza jednocześnie granicę pomiędzy tym co ludzkie, a tym co nieludzkie i tym samym odbiera nam wszelką możliwość współczucia ofierze, a ją samą odziera ze świadomości własnych czynów i prowadzi do nierozróżniania tego, co za wszelką cenę należy rozróżniać, aby przetrwać. Muzułman, końcowy „produkt" procesu dehumanizacji, był według Bettelheima niebywałą i potworną maszyną biologiczną, pozbawioną sumienia, jak też wrażliwości i zdolności odczuwania pobudzeń nerwowych:

Więźniowie wkraczali w stadium muzułmaństwa z chwilą, gdy nic już nie było w stanie wzbudzić w nich jakichkolwiek emocji. [...] Pomimo dręczącego ich głodu, nawet bodźce wywoływane przez widok jedzenia nie docierały już do ich mózgu w postaci dostatecznie wyraźnej, by wywołać jakąkolwiek reakcję. [...] Inni więźniowie starali się okazać im dobroć kiedy tylko mogli, częstując jedzeniem, muzułmani jednak nie byli już w stanie odpowiedzieć na tego rodzaju wyrazy współczucia. [ 32 ]

Świadectwo to jest częściowo zafałszowane, bowiem wszyscy niemal inni świadkowie podzielają przekonanie, że muzułmanom w obozie nikt nie okazywał ani dobroci ani współczucia. Słowa Bettelheima tracą więc — przynajmniej częściowo — na wiarygodności. „Nikt nie chce oglądać muzułmana na własne oczy" — zdaniem Agambena według tej, powszechnej w Auschwitz zasady zafałszowuje on swoje świadectwo. Nie tylko jednak zafałszowuje je, ale idzie też o krok dalej — czyni on obraz muzułmana jeszcze bardziej skrajnym, przerysowanym, tworząc pewien nierealny już, paradygmat ofiary jako czysto wegetatywnej maszyny. Według Agambena ma to na celu stworzenie kryterium zapewniającego możliwość odróżnienia — za wszelką cenę — tego, „czego w obozie nie sposób było odróżnić: człowieka od istoty nieludzkiej". [ 33 ]

Bazując na koncepcji Betelheima można by stwierdzić, że przekroczenie punktu, progu, o którym mówi, jest tożsame ze śmiercią moralną, ostateczną utratą człowieczeństwa, a co za tym idzie możliwością bycia podmiotem działań etycznych w świecie. Zdaniem Agambena natomiast, muzułman opisany przez Leviego jest bardziej miejscem pewnego społecznego eksperymentu, w którym człowieczeństwo i moralność jako taka są postawione pod znakiem zapytania już na samym początku. Za wieloma świadectwami Leviego kryje się przeświadczenie, że każdy, kto był w Auschwitz, wyzbył się w pewnym stopniu ludzkiej godności. [ 34 ] Muzułman jest natomiast przypadkiem granicznym, za sprawą którego nie tylko kategorie takie jak godność czy szacunek, ale i sama idea „granic człowieczeństwa" traci sens.

Wyobraźmy sobie, że esesmani wpuściliby do obozu jakiegoś moralizatora, który za wszelką cenę starałby się przekonać muzułmanów do konieczności zachowania godności i szacunku do samego siebie również w Auschwitz. Postępowanie tego człowieka byłoby przecież czymś odrażającym, a jego kazania okrutnym żartem w odniesieniu do tych, których nie tylko nie sposób już do niczego przekonać, ale którym nie można już także udzielić jakiejkolwiek ludzkiej pomocy. [ 35 ]

Proste zanegowanie człowieczeństwa muzułmanów przez innych więźniów oznaczałoby pogodzenie się z wyrokiem wydanym przez nazistów i byłoby równoznaczne z powtórzeniem ich gestu. Stąd też, wobec niemożliwości udzielenia im pomocy, inni więźniowie nie rozmawiali z nimi i ignorowali ich, bowiem milczenie i niedostrzeganie były — przynajmniej tymczasowo — jedyną właściwą wobec nich etyczną postawą.

* Tekst jest fragmentem przygotowywanej pracy doktorskiej.


1 2 3 4 
 Dodaj komentarz do strony..   Zobacz komentarze (48)..   


 Przypisy:
[ 25 ] Bruno Bettelheim, The Informed Heart, The Free Press, Nowy Jork 1960, s. 42.
[ 26 ] Wolfgang Sofsky, Die Ordnung des Terrors: Das Konzentrationslager, S. Fischer, Frankfurt am Main 1997, s. 230.
[ 27 ] Giorgio Agamben, Co zostaje z Auschwitz, przeł. S. Królak, Wydawnictwo Sic!, Warszawa 2008, s. 48
[ 28 ] Primo Levi, Czy to jest człowiek… s. 175.
[ 29 ] Giorgio Agamben, Co zostaje z Auschwitz… s. 56.
[ 30 ] Jean Amery, Poza winą i karą, Wydawnictwo Homini, Kraków 2007, s. 203.
[ 31 ] Tamże, s. 204.
[ 32 ] Bruno Bettelheim, The Informed Heart… s. 152-156.
[ 33 ] Giorgio Agamben, Co zostaje z Auschwitz... s. 58.
[ 34 ] Primo Levi, Pogrążeni i ocaleni… s. 82.
[ 35 ] Giorgio Agamben, Co zostaje z Auschwitz... s. 63.

« Historia   (Publikacja: 24-09-2013 )

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Piotr Mirski
Absolwent The European Institute for Jewish Studies "Paideia" w Sztokholmie. Doktorant wydziału Filozofii i Socjologii UMCS w Lublinie. Pisze doktorat pod tytułem "Boskie wahadło historii", na temat Zagłady, jej ideologicznych i historycznych przyczyn, a w dalszej części na temat reakcji religijnej myśli żydowskiej na kwestię Szoa i udział/braku udziału/istnienia/nieistnienia Boga.

 Liczba tekstów na portalu: 3  Pokaż inne teksty autora
 Najnowszy tekst autora: Strategie przetrwania oraz kwestia wiary religijnej w Auschwitz
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 9297 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365