Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
200.018.869 wizyt
Ponad 1065 autorów napisało dla nas 7364 tekstów. Zajęłyby one 29017 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy konflikt w Gazie skończy się w 2024?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 284 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"

Złota myśl Racjonalisty:
"Głos racjonalisty jest zdrowym odruchem społecznym, jest aktem samoobrony społeczeństwa przed niebezpieczeństwem opanowania go przez niekontrolowane czynniki"
 Kultura » Historia

Rzeczywistość społeczna Auschwitz* [2]
Autor tekstu:

Tym niemniej władza, którą mieli funkcyjni, nawet niskiej rangi, jak kapo grup roboczych, była w gruncie rzeczy absolutna — tylko dolna granica brutalności została określona. Funkcyjni byli karani bądź zastępowani jeśli nie okazywali się wystarczająco bezwzględni. Innymi słowy, wolno im było na podwładnych popełniać najpotworniejsze okrucieństwa pod pretekstem kary za jakiekolwiek wykroczenie, lub nawet bez powodu. Levi pisze: „Aż do końca 1943 roku nie było rzadkością, że kapo zabijał więźnia ciosami pięści lub pałki i nie musiał się obawiać żadnej kary. Dopiero później, kiedy zapotrzebowanie na siłę roboczą stawało się coraz większe, narzucono pewne ograniczenia". [ 10 ] Taka nieograniczona niczym władza mocno przyciągała pewien typ człowieka, żądnego jej czy nawet umiarkowanie na nią zachłannego, jak i całe rzesze przestępców i sadystów (nie tak znowu licznych, jednakże bardzo niebezpiecznych z uwagi właśnie na tę nieograniczoną władzę), a biorąc pod uwagę korzyści materialne z niej płynące, nie ma w tym nic dziwnego, że system taki działał i kwitł.

Różni ludzie zostawali kapo. Po pierwsze, propozycje takie dostawali ci, w których komendanci obozu dopatrzyli się możliwości kolaborowania. Byli to przede wszystkim pospolici przestępcy, którym kariera prześladowców umożliwiała ogromną odmianę warunków życia, ale zostawali nimi również polityczni, wycieńczeni wieloma latami obozowej udręki i często moralnie zobojętniali, a w późniejszym okresie także Żydzi, którzy widzieli w tej cząstce władzy, jaką oferowano, jedyny sposób uniknięcia śmierci. Kapo zostawali też ci, którzy zarazili się deprawacją od prześladowców i bezwiednie próbowali się z nimi utożsamiać.

Nie dochodziło jednakże do całkowitego zatarcia się granic między sprawcami a ofiarami i przeciw takiemu rozumieniu Levi stanowczo protestuje. Takie przedstawianie problemu jest, świadomą bądź nie, przysługą udzieloną nazistom. Bo choć zarówno w obozach, jak i w życiu poza nimi zdarzały się rozmaite rzeczy, zwłaszcza w czasach chaosu jakimi jest wojna, pojedyncze przykłady mają niewielkie znaczenie. Zacieranie granicy między oprawcami a ofiarami ma na celu zakłamanie u podstaw naszej potrzeby sprawiedliwości i było to de facto jednym z celów systemu stworzonego przez nazistów. „Nie wystarczają błędy czy osłabienie woli więźniów, żeby ich zrównywać z ich nadzorcami; więźniowie obozów, setki tysięcy osób z różnych warstw społecznych, prawie ze wszystkich krajów Europy, stanowili przeciętną, niewyselekcjonowaną próbkę reprezentacyjną całej ludzkości, i nawet jeśli nie bierze się pod uwagę przerażającego otoczenia, w jakie zostali brutalnie wrzuceni, byłoby nielogiczne spodziewać się, a retoryczne i fałszywe twierdzić, że zawsze i wszyscy zachowywali się jak święci czy stoicy. [...] W ogromnej większości przypadków ich zachowanie w obozie było zdecydowanie przewidywalne; kilka tygodni lub miesięcy wyzucia ze wszystkiego, jakiemu zostali poddani, doprowadzało ich do stanu zwykłej wegetacji, do codziennej walki z głodem, zimnem, zmęczeniem i biciem, a w takiej sytuacji możliwość wyboru (a szczególnie wyboru moralnego) była zredukowana do zera". [ 11 ]

Szczególnym i skrajnym przypadkiem kolaboracji były oddziały Sonderkommando. Ich obowiązkiem było utrzymanie porządku wśród nowo przybyłych (często nieświadomych losu, który ich czekał), wprowadzenie ich do komór gazowych, wydobycie ich ciał, wyrwanie im złotych zębów, obcięcie kobietom włosów, posegregowanie pozostałych po zmarłych ubrań, butów, zawartości bagażu, wreszcie przeniesienie zwłok do krematorium, nadzorowanie ich spalenia, a na koniec wydobycie i usunięcie popiołów. Jeden oddział specjalny w Auschwitz liczył od 700 do 1000 członków. Bycie członkiem takiego oddziału nie zwiększało szans na przeżycie, przeciwnie — odraczało jedynie wyrok śmierci, czyniąc go w zasadzie jeszcze bardziej pewnym. SS dokładało wszelkich starań, by nikt z członków tych oddziałów nie pozostał przy życiu, gdyż groziło to wyjawieniem owej straszliwej tajemnicy. Każdy z oddziałów Sonderkommando pracował przez parę miesięcy, po czym był likwidowany, zawsze w inny, podstępny sposób, by uniemożliwić ewentualny opór. Kolejny oddział zaczynał swoją pracę od spalenia zwłok swoich poprzedników.

Do Oddziałów Specjalnych wybierano przeważnie Żydów, co z jednej strony nie powinno dziwić, skoro naczelnym celem obozów była zagłada narodu żydowskiego i stanowili oni 90-95% deportowanych do Auschwitz. Z drugiej zaś strony nie był to fakt będący zwyczajnym wynikiem praw statystyki. Żydzi mieli umieszczać w piecach swoich braci Żydów. Miało to określony cel - należało wykazać, że są oni podludźmi, zdolnymi do największego upodlenia, łącznie z unicestwianiem siebie samych. Skądinąd wiadomo też, że nie wszystkie oddziały SS z ochotą przystawały na przemysłowe mordowanie, gdy stawało się ono zajęciem codziennym, więc przerzucenie na ofiary części tego zadania mogło służyć uspokojeniu niektórych esesmańskich sumień.

Groza takiej kondycji ludzkiej narzuciła świadectwom szczególną powściągliwość, stąd też trudno do dziś wyrobić sobie zdanie, co znaczyło bycie zmuszanym miesiącami do trudnienia się takim zajęciem. Niektórzy świadkowie utrzymywali, że członkom oddziałów dawano do dyspozycji wielkie ilości alkoholu, co doprowadzało ich do stanu zezwierzęcenia. Wśród nich byli także ci, którzy widzieli w swojej sytuacji nadzieję na przetrwanie. Nadzieja ta była, rzecz jasna, iluzoryczna. Stworzenie takich oddziałów było najbardziej demoniczną zbrodnią narodowego socjalizmu. Za pośrednictwem tej instytucji usiłowano przerzucić ciężar winy na innych, a ściślej — na same ofiary, tak, by choćby na pocieszenie nie pozostała im nawet świadomość, że są niewinni. Nie jest rzeczą łatwą sondować tę otchłań zła. Zdaniem Leviego, ci nieszczęśnicy, którzy zgodzili pomagać w zabijaniu innych, po to by żyć parę tygodni dłużej, miast wybrać natychmiastową śmierć w żadnym wypadku nie daliby się skłonić do zabijania własnymi rękami.

Świadek

W pewnym momencie, Levi, jako chemik z zawodu, stał się jednym z owych więźniów uprzywilejowanych. Chociaż sam zaznacza, że status który zdobył nie gwarantował właściwie ani poprawy warunków życia — praca w komandach specjalnych nie była wcale lżejsza [ 12 ] — ani też uniknięcia selekcji, status uprzywilejowany otwierał pewne możliwości i dodatkowe perspektywy przetrwania dla więźniów bardziej zaradnych. Jego książka — Czy to jest człowiek — napisana wiele lat później, stanowi wspomnienia ofiary w pewnym sensie uprzywilejowanej. Z tej także perspektywy pisze również o swoich wcześniejszych doświadczeniach. Zdobycie owej „uprzywilejowanej perspektywy" było warunkiem koniecznym zaistnienia jakieś formy obserwacji uczestniczącej w rzeczywistości obozowej:

Dla poznania rzeczywistości obozowej same obozy nie zawsze były dobrym punktem obserwacyjnym — w takich nieludzkich warunkach, jakie stworzono więźniom, nieczęsto mogli oni uchwycić obraz całości swojego wszechświata. [...] Więzień nieustannie stykający się ze śmiercią często nie był w stanie ocenić rozmiarów zbrodni dokonywanych na jego oczach. Człowiek, który dzisiaj pracował obok niego, następnego dnia znikał; mógł przebywać w pobliskim baraku, a mogło go już nie być na świecie; w żaden sposób nie można się było tego dowiedzieć. Każdy czuł, że wznosi się nad nim olbrzymi gmach przemocy i zagrożeń, ale nikt nie mógł sobie utworzyć jego obrazu, ponieważ oczy miał skierowane ku ziemi i ciągle myślał, jak przetrwać.  [ 13 ]

Jeśli to prawda, to przeciętny więzień, w wyniku poważnego zdegradowania jego człowieczeństwa, a w konsekwencji jego możliwości poznawczych i intelektualnych w ogólności nie był w stanie być miarodajnym świadkiem wydarzeń obozowej rzeczywistości, nie mógł zdać wiarygodnej relacji z tego, co się tam działo. Tym samym, historia obozów zagłady została napisana nie przez jego „normalne" ofiary, ale przez ofiary „uprzywilejowane", mające wyższy od innych status.

Chociaż więźniowie uprzywilejowani mieli „lepszy" punkt widzenia, ich widzenie, obserwacje były w mniejszym lub większym stopniu zafałszowane, wypaczone przez ów fakt bycia uprzywilejowanym. W sytuacji uprzywilejowanych par excellence, czyli tych, którzy zdobyli ową wyższą pozycję poprzez służalczość wobec władz obozu, to zafałszowanie było już całkowite. Stąd też wg Leviego, kapo czy członkowie Sonderkomando są już całkowicie nierzetelnymi świadkami. (odnośnie członków oddziałów specjalnych sprawa jest jednakże bardziej problematyczna, co Levi sam przyznaje. Ocaleni członkowie Sonderkommando byli na przykład pierwszymi świadkami na procesach przeciwko Niemieckim zbrodniarzom wojennym. Przez dłuższy czas wielu z nich nie odważyło się opowiadać swych losów nawet najbliższej rodzinie, bywali napiętnowani jako uczestnicy mordów.)

Najbardziej miarodajni świadkowie historii obozów wyłonili się zatem spośród tych nielicznych, którzy byli na tyle zaradni i mieli tyle szczęścia, że uzyskali uprzywilejowany punkt widzenia, nie idąc na kompromis, a także umieli opowiedzieć o tym, co widzieli i wycierpieli, czyniąc to ze skromnością dobrego kronikarza, czyli biorąc pod uwagę złożoność zjawiska obozu i różnorodność toczących się w nim losów ludzi. Logicznym biegiem rzeczy ci historycy obozowi byli niemal wszyscy więźniami politycznymi, gdyż obozy były zjawiskiem politycznym, a więzieni w nich działacze polityczni w znacznie większym stopniu niż Żydzi i pospolici przestępcy (jak wiadomo, więźniowie dzielili się na te trzy główne kategorie) posiadali zaplecze kulturalne, pozwalające im komentować wydarzenia, w których uczestniczyli [...] Ich warunki życia, przynajmniej w ostatnich latach były dość znośne, co pozwalało im na przykład robić notatki i przechowywać je; o czymś takim Żydzi nie mogli nawet myśleć, a kryminalistów robienie notatek oczywiście nie interesowało. [ 14 ]

Niemniej jednak nawet opisane wyżej, łatwiejsze do zniesienia warunki życia więźniów uprzywilejowanych nie były w stanie stworzyć dostatecznie dogodnego punktu dla obserwacji tamtego świata i jego opisu. Sam język, język wzięty ze świata poza obozami z reguły nie wystarczał do opisania rzeczywistości wewnątrz obozu, na co wskazuje wielu autorów świadectw o Zagładzie. Levi stwierdza, że konieczny jest taki nowy język, leksykalnie tylko podobny do języka ze świata żywych, aby móc opisać i wyjaśnić, co naprawdę znaczy „ciężko pracować cały dzień na wietrze i mrozie, mając na sobie jedynie koszulę, kalesony, bluzę i spodnie z płótna, a wewnątrz czując osłabienie i głód, i świadomość nadchodzącego końca". [ 15 ]


1 2 3 4 Dalej..
 Zobacz komentarze (48)..   


 Przypisy:
[ 10 ] Tamże, s. 52
[ 11 ] Tamże, s. 56.
[ 12 ] Primo Levi, Czy to jest człowiek… s. 196.
[ 13 ] Primo Levi, Pogrążeni i ocaleni, s. 14-15.
[ 14 ] Tamże 16.
[ 15 ] Primo Levi, Czy to jest człowiek… s. 177

« Historia   (Publikacja: 24-09-2013 )

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Piotr Mirski
Absolwent The European Institute for Jewish Studies "Paideia" w Sztokholmie. Doktorant wydziału Filozofii i Socjologii UMCS w Lublinie. Pisze doktorat pod tytułem "Boskie wahadło historii", na temat Zagłady, jej ideologicznych i historycznych przyczyn, a w dalszej części na temat reakcji religijnej myśli żydowskiej na kwestię Szoa i udział/braku udziału/istnienia/nieistnienia Boga.

 Liczba tekstów na portalu: 3  Pokaż inne teksty autora
 Najnowszy tekst autora: Strategie przetrwania oraz kwestia wiary religijnej w Auschwitz
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 9297 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365