Cofnijmy
zegary o dwadzieścia lat wstecz i wyobraźmy sobie, że apartheid wciąż rządzi w RPA. Teraz wyobraźmy sobie, że obecnie w Europie mamy sporą społeczność
afrykanerską i że znaczna część członków tej społeczności otwarcie
wspiera apartheid. Czy można by ich nazwać ekstremistami?
Czy,
biorąc pod uwagę to, że konsensus głównego nurtu zdecydowanie uważa
apartheid za ideologię ekstremistyczną, nazwanie tych ludzi „fanatykami",
„rasistowskim bagnem", czy też jeszcze gorzej, spotkałoby się w Europie z jakimkolwiek echem?
Idźmy
krok dalej i wyobraźmy sobie, że część zwolenników apartheidu nie tylko
popiera segregację rasową, ale także uważa, że mieszanie ras powinno być
karane przez, powiedzmy, lincz.
Załóżmy
jednak, że popierający linczowanie Afrykanerzy to w większości przestrzegający
prawa obywatele, a to poparcie jest oparte na szczerych przekonaniach
religijnych. W końcu niektórzy członkowie Holenderskiego Kościoła
Zreformowanego wierzyli kiedyś, że czarni Afrykanie należą do niższej rasy i że czarna skóra jest „znakiem Kaina".
Przyjmijmy
też, że ich religijni przywódcy zapewniają, iż ich religia nakazuje im
przestrzegać praw kraju, w którym mieszkają i że linczowanie ma miejsce
tylko w „państwie idealnego apartheidu".
Czy
jeśli dany osobnik przestrzega prawa, ale popiera coś obrzydliwego jedynie w „idealnym" państwie, to automatycznie staje się „umiarkowanym"? Czy
automatycznie uzyskuje prawo do bycia tolerowanym, szanowanym i chronionym przed
wrogością?
Czy
można sobie wyobrazić, żeby przywódca religijny, bądź społeczny, czy to w kościele, domu kultury, czy na spotkaniu studenckim mógł publicznie popierać
linczowanie, choćby tylko w „idealnym" według niego świecie, i nie został
skazany za zbrodnię nienawiści, a także bezlitośnie nękany przez
antyfaszystów?
Czy
ktoś mógłby coś takiego powiedzieć na antenie radia BBC i uniknąć
postawienia pod pręgierzem przez prowadzącego oraz nie wzburzyć opinii
publicznej?
Gdy
byłem dzieckiem, moi krewni mawiali, że egzekucje kamieniowania (hadud), obcięcia
głów, czy amputacje kończyn nie należą do nowoczesnego islamu. Takie
praktyki, podobnie jak palenie czarownic w Europie, pochodzą z innej epoki. Mówiono
mi, że ci muzułmanie, którzy wspierają te praktyki są „wsteczni", a miejsca tych praktyk „barbarzyńskie" — z czasem „wykształcenie" miało
oświecić ten prosty lud i pociągnąć go do nowoczesności.
Ale
dorosłem i widzę, że wydarzyło się coś odwrotnego.
Dziś
można z powodzeniem wierzyć, a nawet publicznie głosić, że kara śmierci
należy się każdemu, kto uprawia seks pozamałżeński, bierze udział w czynie homoseksualnym, obraża Proroka, bądź opuszcza islam — nie będąc
„ekstremistą".
Jeśli
tylko nie zapomni się dodać: „...w idealnym islamskim społeczeństwie".
HP
[hurryupharry.org] opublikował materiał o Abdulu Qadeerze Bakshu, przewodniczącym
Centrum Islamskiego w Luton. Baksh ogłosił w BBC 3 Counties Radio, że każdy
umiarkowany muzułmanin uważa, że w idealnym islamskim państwie geje byliby
poddawani egzekucji. Mimo, że prowadzący Olly Mann to zakwestionował,
zirytował mnie jego brak oburzenia. Zachował się zbyt grzecznie, niemal
ulegle: „Ehm, przyjmuję, że powiedział pan "w idealnym" islamskim państwie".
Abdul
Qadeer Baksh,
umiarkowany zwolennik uśmiercania gejów
W jaki sposób słowo „idealne" czyni jakąkolwiek różnicę przy tak wielkim
ładunku nienawiści w tym, co się mówi?
Proszę
wybaczyć brzydką analogię, ale wyobraźcie sobie jak nasz zmyślony Afrykaner
mówi: „W idealnym państwie apartheidu czarni byliby skazywani za stosunki z białymi". Czy Mann również byłby tak ostrożny w okazywaniu
obrzydzenia i obudzenia takim stwierdzeniem?
W
audycji „Question Time" Nick Griffin wypowiedział haniebne zdanie: „Stałem
na platformie z Davidem Duke’em, który był kiedyś członkiem Ku Klux Klanu,
zresztą członkiem całkowicie unikającym przemocy".
Jakże
się śmialiśmy z oczywistej absurdalności tego zastrzeżenia.
Dlatego
tak trudno mi znieść niezdolność tak wielu Europejczyków do dostrzeżenia i właściwej reakcji na gorszący ekstremizm, który w społeczności muzułmańskiej
stał się głównym nurtem. O ile dwuznaczność wypowiedzi Griffina wytknięto
natychmiast, mataczenia orędowników islamu zawsze uchodzą im na sucho. Oto ogólny
model takiej sytuacji:
„Czynienie/popieranie
[tu wstaw gorszący pogląd] jest nieislamskie. To jest Brytania. Islam nakazuje
brytyjskim muzułmanom mieszkającym w Brytanii przestrzegać brytyjskiego
prawa".
Użyte
tu zastrzeżenia to słowa „Brytania" i „brytyjskie". Usłysz je i krzycz jak ja, gdy prowadzący, który ich nie zauważy, z pewnością nie
zapyta: „Moment, dlaczego mówi pan to w trybie warunkowym? Czy uważa pan, że
to jest w porządku, gdy niebrytyjscy muzułmanie popełniają [tu wstaw gorszący
czyn] poza Brytanią, lub w idealnym islamskim państwie?".
Gorzką
ironią jest to, że o ile niegodziwi są Griffin, Duke i ich poplecznicy, wątpię,
aby jakikolwiek członek BNP (British National Party), czy KKK faktycznie
popierał egzekucję kolorowych — nawet w wypaczonym „idealnym" świecie.
Co więcej, nawet gdyby popierali, byłoby nie do pomyślenia, aby takie
publiczne stwierdzenie uszło im na sucho, bez poważnych konsekwencji prawnych i bez gigantycznego negatywnego rozgłosu.
Dlaczego
więc mniej nikczemny jest islamski rzecznik mówiący w radiu BBC, że geje
powinni być zgładzeni? Czy życie homoseksualnego mężczyzny ma rzeczywiście
mniejszą wartość, niż czarnego?
Gdzie
podział się rozsądek?
HP
aż nazbyt często ujawnia, że w całej Europie, w meczetach, islamskich
centrach oraz w islamskich stowarzyszeniach studenckich, są muzułmanie, którzy
bez skrupułów, otwarcie wygłaszają poparcie dla „idealnego islamskiego państwa",
na którego nadejście liczy Baksh.
Robią
to wiedząc, że konformiści grzecznie zatkają uszy i odwrócą głowy,
podczas gdy szalone organizacje, takie jak Hope Not Hate (HnH), bardziej groźna
Unite Against Fashism (UAF), czy wojowniczna Antifa będą bezlitośnie atakowały
każdego, kogo krytyka osób i grup promujących te okropne poglądy wybrzmi
nazbyt głośno.
Kipny.
W
racjonalnym świecie Baksh byłby dziś społecznym pariasem, któremu grozi
wyrok za zbrodnię nienawiści, zawzięcie ściganym przez antyfaszystowskich
aktywistów. W rzeczywistości będzie nadal traktowany jak osobistość, lider
społeczny, fetowany przez śmietankę Luton — radę miasta, straż obywatelską,
media i klasę polityczną.
Co
więcej, czyż można mieć wątpliwości, że będzie witany z otwartymi
ramionami na każdym spotkaniu UAF, na które zechce przyjść? W istocie wygląda
na to, że znajdzie się w towarzystwie podobnie myślących ludzi. Gdyby
poprosić członka owej śmietanki o opisanie, jak wyobraża sobie przekonania
„umiarkowanego" muzułmanina, prawdopodobnie opisałby raczej poglądy kogoś
takiego jak ja, niż Baksh.
Natomiast,
jeśli poprosimy tę samą osobę o nawiązanie relacji z przedstawicielem społeczności
muzułmańskiej, za każdym razem wybierze kogoś takiego jak Baksh. I tu leży
sprzeczność: mimo, że łatwo jest publicznie udawać jedno, media i klasa
polityczna wiedzą w głębi duszy, że ludzie tacy jak ja nie reprezentują już
poglądów brytyjskich muzułmanów.
Jestem
przekonany, że kary hadud są złem — zabijania, czy okaleczania istot
ludzkich nigdy nie da się usprawiedliwić. Wspieram wolność słowa nawet, jeśli
krytykuje się Proroka, lub jeśli kwestionuje się poglądy niektórych muzułmanów.
Uważam, że dorośli muszą mieć wolność wyboru, z kim w prywatności
dobrowolnie uprawiają seks. Uważam, że muzułmanin powinien móc opuścić
islam. Te prawa muszą mieć zastosowanie tu, wszędzie, dziś i zawsze. I uważam,
że te „zbrodnie", jeśli w ogóle to są zbrodnie, podlegają wyłącznej
ocenie Allaha.
Mimo,
że nie jestem odosobniony wśród muzułmanów o podobnych poglądach, ludzie
tacy jak ja są zdani na siebie. Mierzymy się z przytłaczającą wrogością
„szerokiej większości umiarkowanych muzułmanów". Oskarża się nas o wzniecanie fitny, [rozdźwięku — red.] o murtad — apostazję, i w
„idealnym islamskim kraju" Baksha tacy jak my zasługują na karę śmierci,
podobnie jak homoseksualiści.
Zakrawa
na ironię fakt, że w nowoczesnej Brytanii wypowiadanie swoich poglądów jest o wiele bardziej niebezpieczne dla mnie, niż dla Baksha.
Jakie
mamy szanse, gdy „śmietanka", liberalne media, organizacje
„antyfaszystowskie", które powinny nas wspierać i bronić, w zamian
wspierają i bronią tych, którzy życzą nam śmierci … w „idealnym" świecie?
Tchórzliwe
media. Pozbawione zasad związki zawodowe, uniwersytety i zrzeszenia studentów,
które odwracają wzrok od zła propagowanego wewnątrz ich organizacji. Pełne
hipokryzji organizacje „antyfaszystowskie", które wzniecają nienawiść i jej bronią. A nade wszystko wazeliniarska klasa polityczna. Hańba im
wszystkim.
„Ekstremalne"
stało się po cichu „umiarkowanym", podczas gdy Europejczycy byli zbyt
grzeczni, pozbawieni kręgosłupa i zbyt tchórzliwi, żeby się sprzeciwić.
Są
tacy, którzy mówią: „Islam potrzebuje reformacji". Odpowiadam im: „Spójrz
dookoła, reformacja już się dokonała".
Ali
Eteraz napisał mądry i przygnębiający tekst na ten temat:
„Według
zapisów z XVIII w. Imperium Ottomańskie, które rządziło islamem, nie chłostało,
nie więziło, ani nie skazywało na śmierć cudzołożników przez okres ponad
400 lat. Tradycjonalistyczni ottomańscy sędziowie opierali się na koranicznej
zasadzie czterech świadków, która udowodnienie tego czynu czyniła prawie
niemożliwym. Potem pojawił się domorosły reformator islamu Abdul Wahhab.
Wahhab powiedział, że wymuszone przyznanie się do winy wystarcza, aby
ukamieniować na śmierć; później począł wprowadzać to w czyn."
W
ciągu ostatnich dwóch dekad Saudowie wydali co najmniej 87 miliardów na
propagowanie wahhabizmu za granicą. W tym samym okresie fundamentalistycznne
ruchy Szyitów i Sunnitów były agresywnie promowane w całej Europie przy
ogromnym wsparciu krajów takich jak Iran i Katar.
Umiarkowany
islam jest właściwie martwy. Nie miał szansy przeżycia.
Dziś w całej Europie można ogłaszać Utopię, w której geje i apostaci są
zabijani, i mimo tego być uważanym za „umiarkowanego", w pełni zasługującego
na tolerancję i szacunek. Można nawet zwać się „antyfaszystą".
Dopóki
tylko ową Utopią jest „idealne państwo islamskie".
Zakończę filmem ze spotkania „umiarkowanych"
muzułmanów w Norwegii, którzy najlepiej wyrażają to, co chcę powiedzieć.
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.