Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
203.709.563 wizyty
Ponad 1065 autorów napisało dla nas 7364 tekstów. Zajęłyby one 29017 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy konflikt w Gazie skończy się w 2024?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 618 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Friedrich Nietzsche - Antychryst

Znajdź książkę..
Sklepik "Racjonalisty"

Złota myśl Racjonalisty:
"Znajdujesz to, czego szukasz, umyka ci to, co zaniedbujesz."
« Państwo i polityka  
Koło historii czyli jak uczyć się na błędach [1]
Autor tekstu:

Pierwszą turę prezydenckich wyborów w Austrii wygrał antysystemowy prawicowiec, Norbert Hofer z Wolnościowej Partii Austrii. Program partii opiera się na 5 punktach: sprzeciw wobec przystąpienia Turcji do UE, sprzeciw wobec przyjęcia Konstytucji dla Europy, sprzeciw wobec podniesienia unijnych składek, zaostrzenie prawa o obywatelstwie i skuteczne zwalczanie nadużyć w sprawach przyznawania azylu. Oznacza to rewolucję polityczną w Austrii, gdyż po raz pierwszy od II wojny dwie mainstreamowe partie padły już w pierwszej turze. Jego przeciwnikami w drugiej turze będą kandydaci niezależni. Sam Hofer do wyborów szedł z obietnicą budowy płotu na granicy ze wszystkimi sąsiadami.

Trudno powiedzieć, czy Niemcy świadomie prowadzą politykę rozmontowania Unii, ale taki jest jej efekt. W kolejnych krajach europejskich wygrywają partie coraz bardziej antysystemowe.

Wobec Polski mainstreamowi socjologowie sformułowali w ostatnich miesiącach dwie tezy zapowiadające wielkie zmiany:

1. Janusz Czapiński w badaniu „Diagnoza społeczna" z czerwca 2015 - po raz pierwszy społeczne poparcie dla demokracji spadło w Polsce poniżej połowy. Nawet w Warszawie, Poznaniu czy Krakowie zdeklarowanych zwolenników systemu demokratycznego jest zaledwie 44 procent. Media nie uwzględniają jeszcze tego wyniku, dlatego, kiedy dziś podają ile Polaków uważa, że demokracja jest w Polsce zagrożona przyjmują implicite, że jest to forma obawy i potępienia. Tymczasem demokracja, przynajmniej w jej dotychczasowym rozumieniu, nie ma już bezwzględnej większości w społeczeństwie.

2. Henryk Domański, socjolog z Polskiej Akademii Nauk: Czeka nas 30 lat dominacji prawicy. Ostatnie wybory nie były jakimś radykalnym zwrotem Polski, lecz ostatnią szansą dla partii mainstreamu, którą PiS przy swojej umiarkowanej antysystemowości jednak jest. Przyszłość będzie coraz bardziej prawicowa, bo młode pokolenie jest bardziej prawicowe niż starsze (bardziej niechętne imigrantom, bardziej przeciwne aborcji itd). Domański uważa to za część trendu europejskiego. Po 68 cała Europa skręciła w lewo, obecnie się to kończy i wahadło społeczne wychyli się na dłużej w prawo.

„To pokolenie nigdy więc nie będzie podatne na ideały lewicowe. Przez najbliższe 20-30 lat prawicowe podejście ugruntuje się zatem we wszystkich społeczeństwach europejskich. Nie ma żadnych podstaw, by twierdzić, że te nastroje w najbliższym czasie ulegną osłabieniu czy że nastąpi zwrot w drugą stronę."

Historia fluktuuje

Jeśli by wierzyć w teorię wahadła, o jakiej mówi prof. Domański, to zwrot w Polsce i w Europie Zachodniej nie powinien być taki sam. W Europie mieliśmy bowiem do czynienia z realnie lewicową polityką o bardzo socjalnym obliczu, która zbankrutowała przez to, że Europa z ową socjalną polityką dopuściła jednocześnie do deindustralizacji i odpływu produkcji, co doprowadziło do tego, że coraz trudniej młodym znaleźć pracę a opanowane przez koncerny systemy uginają się pod socjalnym balastem.

W Polsce zupełnie inaczej, deindustralizacja nie kojarzy się z żadnym socjalem, którego w Polsce nie było, podobnie jak nie było realnej wolności gospodarczej. Dlatego też polskie wahnięcie na to, co nazywa się prawą stroną — jako antysystemowe wobec dotychczasowego status quo, może być miksem wolności i bezpieczeństwa: większa wolność dla rodzimej przedsiębiorczości, połączona z bardziej socjalnym państwem, które środków szuka w zorganizowanej przestępczości i w koncernach.

Pojęciem-kluczem tego polskiego zwrotu staje się neokolonializm. Polacy rozumieją swoją sytuację inaczej niż ludzie Zachodu, dla których głównym problemem są imigranci rozsadzający systemy socjalne, u nas jest to peryferyzacja w globalnym systemie ekonomicznym, która przez eksploatację takich krajów jak Polska przez kraje ekonomicznego centrum oddalano w czasie niechybne załamanie się tego coraz mniej wydolnego systemu.

To że problem imigrantów w krajach środkowoeuropejskich nabrzmiał tak mocno, że wydaje się być dziś w Polsce pierwszorzędny, choć problem imigrantów u nas realnie nie występuje i prawdopodobnie nie wystąpi, związane jest jedynie z niefortunną polityką Brukseli, która usiłuje nakazowo wzbogacić Polskę o problem imigrantów z którym mierzy się Europa Zachodnia. Jest to jednak przede wszystkim sprzeciw wobec coraz głębszych ingerencji Brukseli w politykę krajów narodowych i dalszego przerzucania swoich własnych problemów na kraje słabsze.

Generalnym jednak wyznacznikiem skutecznej polityki kontrsystemowej jest właśnie pojęcie neokolonializmu. Ostatnio nawet oficjalny socjolog III RP, Janusz Czapiński w programie telewizyjnym przyznał w tej sprawie rację Marianowi Kowalskiemu: Ja się z panem zgadzam, jesteśmy półkolonią.

O ile esencjonalną treścią zwrotu antysystemowego w Polsce jest zjawisko neokolonializmu, o tyle jej kształtem zewnętrznym (obyczajowo-aksjologicznym) jest nie tyle konserwatyzm, co negacja systemowej Kongregacji Czystości Doktrynalnej, którą bez wątpienia w III RP była Gazeta Wyborcza. W tym upatrywałbym stosunku młodych do takich kwestii, jak aborcja, której GW była przez 25 lat główną strażniczką.

Młodzi z chęcią rozwalą tzw. kompromis aborcyjny, ale przede wszystkim dlatego, że kojarzy się on z GW. Opublikowała ona niedawno sondaż CBOS z którego wynika, że najbardziej liberalni są ludzie w wieku 45-54, najbardziej zaś konserwatywni respondenci w wieku 18-24 lata! W tej ostatniej grupie aż 65% popiera ograniczenie prawa do aborcji. Stąd też ograniczenie prawa do aborcji nie jest kwestią „czy", lecz „kiedy".

Podobnie będzie z innymi głównymi „prawdami wiary" kojarzonymi z GW. Polska zmiana jest nie tyle prawicowa czy lewicowa, co po prostu antyczerska, jako że to przy ul. Czerskiej w Warszawie znajdował się główna „strażnica czystości systemowej".

Jeśli uświadomimy to sobie, możemy ograniczyć wylewanie dziecka z kąpielą w trakcie nadchodzącej zmiany. Dzięki temu można oddzielić potrzebę zmiany wynikającą z esencjonalnych racji systemowych od totalnego negowania wszystkiego, co kojarzy się z tym nieudolnym systemem, który młodzi chcą całkowicie odmienić.

Esencjonalne kwestie to te, które dotyczą zniewolenia gospodarczego i rozbicia społecznego (neokolonializm, antywspólnotowość). Drugorzędne kwestie to te, które dotyczą środków służących do generowania podziałów społecznych i wzburzeń emocjonalnych.

Neokolonialna polityka nie traktowała kwestii obyczajowych czy światopoglądowych jako celów samych w sobie, lecz jako instrumenty podziałów oraz odwracania uwagi od spraw zasadniczych. Tak samo w osiemnastym wieku carycy Katarzynie i królowi Fryderykowi, którzy podnosili kwestię tolerancji w Polsce, bynajmniej nie zależało na tym, by Polska stała się tolerancyjna, lecz by stała się destruktywnie nietolerancyjna, dając tym samym powód do ingerencji zewnętrznych.

Dzisiejszym szermierzom tolerancjonizmu jako polityki neokolonialnej też bynajmniej nie zależy na Polsce umiarkowanej i tolerancyjnej, lecz porywczej, rasistowskiej i fanatycznej. Im więcej ekscesów tym lepiej.

Należy więc rozróżniać między sprzeciwem wobec narzucania kwot imigrancyjnych i masowego przyjmowania nieintegrujących się uchodźców, a ślepą islamofobią, która np. stałaby się barierą dla współpracy gospodarczej z krajami muzułmańskimi. Pamiętajmy, że problem imigrantów dla Polski nie jest nawet drugorzędny.

Nasze podstawowe problemy związane są z neokolonialno-mafijną strukturą polskiej gospodarki, której głównym gwarantem jest antywspólnotowa polityka społeczna aplikowana przez ośrodki medialne, czyli rozbicie społeczne, obliczone na zwalczanie i ośmieszanie wszelkich zorganizowanych grup społecznych.

Mówiąc hasłowo, Polska potrzebuje więcej wolności i solidarności, przy czym musimy pamiętać, że absolutyzowanie wolności w warunkach zdegenerowanych więzi społecznych, musi prowadzić do faworyzowania i cementowania przewagi najsilniejszych. A najsilniejsi w chorym systemie wyłaniają się często w sposób patologiczny. Dlatego najważniejsza jest dziś solidarność społeczna.

Historia się powtarza

Antydemokratyczny zwrot młodego pokolenia nie jest niczym nadzwyczajnym w historii Europy. Analogiczny proces rozegrał się w przedwojennej Europie w związku z wielkim kryzysem. Dzisiejsze przesilenie europejskie jest również związane z wielkim kryzysem, którego pierwsza fala przyszła w 2008 roku. Jego katalizatorem w moim przekonaniu był jednak rok 2001, kiedy w USA doszło do wielkiego zamachu na ekspansję nowej formy kapitalizmu — i przestawienia go z formy monokratycznej (koncerny) w formę pracowniczą, co oznaczało upowszechnienie własności i zespolenie kapitalizmu z demokracją.

W 2001 proces ten został mocno wyhamowany — poprzez podstępne niemal jednoczesne rozwalenie największych amerykańskich spółek pracowniczych: United Airlines, Polaroid, Enron. Początek wielkiego kryzysu, któremu towarzyszy galopujące rozwarstwienie ekonomiczne rozwiniętych społeczeństw, jest następstwem tego procesu.

Czy aktualny wielki kryzys doprowadzi do takiej samej zmiany jak ten przedwojenny, który jak wiadomo zaowocował w Europie reżimami nazistowskimi, faszystowskimi i autorytarnymi? Nie sądzę. Historia się powtarza, lecz za każdym razem nieco inaczej.

Kryzys przedwojenny z lat 1929-1933 zaczął się od Stanów, lecz nie doprowadziło to do rewolucji politycznej w Stanach ani do wyłonienia się reżimu podobnego do autorytaryzmów europejskich. Aktualny kryzys też objawił się w Stanach, lecz wielki antysystemowy zwrot nie ominie raczej Stanów. Jego twarzą jest dziś Trump. Jaki będzie ten antysystemowy zwrot Stanów trudno powiedzieć, lecz jeśli w kraju będącym największą i niekwestionowaną potęgą militarną wygrywa polityk idący pod hasłem „Make America Great Again" — to oznacza, że Amerykanie są gotowi na kolejną wielką zadyme militarną, nawet jeśli nie wysławia się tego expressis verbis. Alternatywną i spokojniejszą wizję antysystemową dawał Ameryce Sanders, lecz nie zdobyła ona dostatecznego poparcia.


1 2 Dalej..
 Zobacz komentarze (51)..   


« Państwo i polityka   (Publikacja: 26-04-2016 )

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Mariusz Agnosiewicz
Redaktor naczelny Racjonalisty, założyciel PSR, prezes Fundacji Wolnej Myśli. Autor książek Kościół a faszyzm (2009), Heretyckie dziedzictwo Europy (2011), trylogii Kryminalne dzieje papiestwa: Tom I (2011), Tom II (2012), Zapomniane dzieje Polski (2014).
 Strona www autora

 Liczba tekstów na portalu: 952  Pokaż inne teksty autora
 Liczba tłumaczeń: 5  Pokaż tłumaczenia autora
 Najnowszy tekst autora: Oceanix. Koreańczycy chcą zbudować pierwsze pływające miasto
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 9996 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365