Poza katolicyzmem miałem wyjście jedynie na zielonoświątkowców, których trochę mieszka w mojej rodzinnej wsi. Początkowo katolicka większość nauczyła mnie gardzić nimi, ale później, jak poznałem ich dzieci, to się okazało, że narodziła się najważniejsza przyjaźń mojego dzieciństwa. Z jednej strony miałem w uszach opowieści katolickie o "kotach", jak ich pogardliwie określano, z drugiej zaś nie tylko nie potrafiłem niczego z owych opowieści zweryfikować, ale na dodatek jako ludzie imponowali mi bardziej niż katolicki ogół. Myślę, że to też było ważne doświadczenie mojego dzieciństwa, które miało wpływ na mój późniejszy światopogląd.
Do tekstu.. |