Kultura » Historia
Mit niewolnictwa pańszczyźnianego chłopa [1] Autor tekstu: Mariusz Agnosiewicz
Kiedy pisze się o dawnej Rzeczypospolitej, zaraz podnoszą się tezy: „A bo chłopi byli niewolnikami". Środowiska lewicowe celebrują do dziś kolejne rocznice
zniesienia pańszczyzny w Polsce — oto okres zaborów dla państwa miałby przynieść wolność dla chłopów. Tego rodzaju propaganda, ugruntowana zwłaszcza w
okresie komunistycznym, do dziś jest reprodukowana.
Jest to obraz zupełnie fałszywy.
Na czym zasadza się problem? Sytuacja chłopstwa postrzegana jest nie przez jego realną sytuację bytowo-materialną, lecz przez pryzmat formalnych uprawnień.
W ocenie sytuacji chłopstwa kluczowy jest tymczasem ten pierwszy czynnik.
Drugim źródłem fałszu jest postrzeganie sytuacji chłopstwa polskiego przez pryzmat publicystycznych napomnień różnych pisarzy politycznych w dawnej Polsce,
którzy grzmieli przeciwko chłopskiej krzywdzie. To tak jak gdyby dziś sądzić sytuację społeczną na podstawie artykułów prasowych, które nie tylko mają
skłonność do ugólniania jednostkowych przypadków, ale i do ich przerysowywania.
Najzabawniejsze jest to, że na „niewolę chłopską" w dawnej Polsce pomstują ci, którzy pańszczyznę dla dzisiejszego scentralizowanego pana, czyli dla państwa,
odrabiają przez 164 dni w roku (po tylu dniach dochód krajowy zrównuje się ze zobowiązaniami podatkowymi). Chłop pańszczyźniany w XVI wieku odrabiał pańszczyznę
przez 104 dni w roku.
Można by powiedzieć, że pańszczyzna to haracz, a podatki to nasze wspólne dobro, które następnie do nas wraca redystrybuowane. Po pierwsze, skala tego
powrotu i sprawiedliwość redystrybucji jest dziś w naszym państwie nad wyraz kontrowersyjna. Bo kiedy pomaga się bezdomnym finansując portal internetowy za
50 mln zł, to jest to pomoc bezdomnym czy „przedsiębiorczemu" znajomemu królika, który owo dzieło buduje? Poza tym, jak wskazano w niedawnym audycie
państwa, utrzymanie aparatu urzędniczego państwa to
roczny koszt ok. 50 mld zł,
czyli więcej niż wynoszą wpływy z podatków dochodowych od osób fizycznych. Po drugie zaś, chłop pańszczyźniany nie był pozostawiony sobie samemu, lecz
również otrzymywał wsparcie od pana w pewnych egzystencjalnych kwestiach.
Dawny pan budował sobie dworek i jako przedsiębiorca prowadził mniej lub bardziej wystawne i przyjemne życie. Czyż nie postępuje tak samo nasz dzisiejszy
scentralizowany pan? Czyż liczne nasze urzędy nie budują sobie pałaców a panowie czyż nie wydają na pojedyncze kolacyjki więcej niż wynosi przeciętna płaca
w kraju? Co gorsza, dawni panowie swoje dwory budowali na ogół z zysków, jakie dawało ich gospodarstwo rolne. Dzisiejszy pan wszystkie pałace buduje bez
wyjątku na kredyt (bo całe państwo jest na minusie), który spłacać będą nasze dzieci.
Poza tym pańszczyzna
nie była formą haraczu czy niewolniczego przymusu pracy — chłop po prostu w ten sposób odpracowywał możliwość korzystania z ziemi
właściciela.
Środowiska lewicowe, które sarkają na dawnych panów, lecz nie mają zazwyczaj problemów z przerostem dzisiejszego pana centralnego, oceniają sytuację
chłopów pańszczyźnianych tylko przez całkowicie bałamutny pryzmat formalny (a nie socjalny), kiedy jednak dziś podobnie chce się oceniać sytuację i
sprawiedliwość dzisiejszych „wolnych obywateli", to zgodnie podnoszą protest, że tak się nie godzi, że prawa formalne nic nie znaczą.
„Każdy z nas może sobie założyć bank, i cóż z tego, liczy się socjal a nie abstrakcyjna wolność, z której mogą skorzystać jedynie ci, co mają kapitał i/lub
środki produkcji" — i jest to słuszna konstatacja, szkoda tylko że w ten sam sposób nie potrafią patrzeć na system dawnej Polski.
Źródło: fb.com/sredniowieczne.memy
Dawny chłop miał często to na czym najbardziej mu zależało: stabilność bytową. Nie każdy miał aspiracje do zdobywania świata czy udziału we współrządzeniu
całą wspólnotą. Tak jak nie każdy dziś chce być przedsiębiorcą czy nawet obywatelem — do udziału w wyborach nie kwapi się połowa społeczeństwa, i to nie
jedynie dlatego jak sobie wyobrażają poniektórzy, że nie mają poczucia wpływu, ale bardzo często dlatego, że zwyczajnie nie są tym zainteresowani.
Formalne wyzwolenie i pozostawienie samemu sobie, jak uczynili to zaborcy, dla wielu oznacza zmianę na gorsze.
Ludzie nie umierali w dawnej Polsce z głodu, czym Rzeczpospolita wyraźnie różniła się od innych państw Europy. Zaczęli natomiast umierać masowo z głodu pod
zaborami.
Podobnie wygląda kwestia długości życia.
Jeszcze w XVIII wieku, średnia długość życia w Polsce (30 lat) była nieco wyższa niż we Francji (28 lat) i nieco niższa niż w Anglii (32 lata). W 1800 r.
prognozowana długość życia w Polsce kształtowała się w ramach 35-39 lat. Należy oczywiście pamiętać, że liczby te w żadnym razie nie oznaczają, że tyle
przeciętnie żyli ówcześni ludzie, odnoszą się w dużej mierze do kwestii śmiertelności dzieci. W XIX wieku wzrasta śmiertelność dzieci w Polsce, na
Zachodzie zaś — maleje.
Gdyby propaganda o wyzwoleniu chłopów przez zaborców miała realny związek z rzeczywistością społeczną to chłopi staliby się podporą obcej władzy w Polsce,
głównymi przeciwnikami odrodzenia Polski. Tymczasem było dokładnie odwrotnie: to porządki zaborcze były jednym z kół zamachowych przebudzenia narodowego
chłopstwa.
Wielu współczesnych Polaków zaczarowanych propagandą wmawiającą społeczeństwu polskiemu, że nie jest się samo w stanie rządzić, cytuje dziś słowa
Bismarcka: „Dajcie Polakom rządzić, a sami się wykończą". Nie cytują jednak słów ze schyłku jego życia, w których przyznaje on, że chłopi obok szlachty
stale spiskują przeciwko władzy pruskiej w Polsce:
„Polska szlachta, polskie duchowieństwo i (...) polski chłop — oto elementy, dla których konspiracja i intryga polityczna stały się nie tylko potrzebą
życiową, lecz które okazują w nich wyjątkowo wysokie uzdolnienia i zręczność, oddane w służbę idei narodowej, nie pozwalają im nigdy spocząć, lecz
pobudzają ustawicznie do coraz nowych knowań".
Doskonałym podsumowaniem tezy o tym, jak Polacy potrafią się sami rządzić jest bilans działalności niemieckiej Komisji Kolonizacyjnej, stworzonej przez
Bismarcka, który postanowił dać odpór „polskiemu szturmowi na niemieckie bastiony" — „Tysiące Niemców i całe miejscowości w poprzednim pokoleniu jeszcze
niemieckie, zostały spolonizowane!" Postanowiono więc uruchomić interwencję państwa pruskiego dla przejmowania polskiej ziemii. Komisja Kolonizacyjna
została utworzona w 1886 i uposażono ją w fundusz 100 mln marek, „aby przez osiedlanie niemieckich chłopów i robotników wzmocnić w prowincji poznańskiej i
w Prusach Zachodnich żywioł niemiecki przeciwko dążnościom polonizacyjnym". W okresie 1886-1918 Komisja wykupiła 438 tys. ha ziemi, z czego jedynie 125
tys. ha należało wcześniej do Polaków, resztę kupiono od Niemców. W tym samym czasie Polacy kupili od Niemców ok. 200 tys. ha. W efekcie Polacy nie tylko
nie stracili ziemi, ale i zyskali! (Romuald Szeremietiew, Czy mogliśmy przetrwać.
Polska a Niemcy w latach 1918-1939, Bellona)
Ton gospodarczemu życiu Wielkopolski nadawał wówczas Hipolit Cegielski, który głosił: „Podstawą materialną narodu jest ziemia, przemysł i handel. Kto
ziemię, przemysł i handel oddaje w ręce cudzoziemców, ten sprzedaje narodowość swoją, ten zdradza swój naród."
Tymczasem w tzw. wolnej Polsce, Polacy stracili na rzecz cudzoziemców więcej ziemi aniżeli pod pruskim zaborem! Według raportu Przewodniczącego
Europejskiego Komitetu Ekonomiczno-Społecznego, Henri Malosse, z 21 stycznia 2015, przedsiębiorstwa zagraniczne, przede wszystkim z państw UE, wykupiły już
200 tys. ha ziemi polskiej (Masowy wykup gruntów rolnych — dzwonek
alarmowy dla Europy i zagrożenie dla rolnictwa rodzinnego)
W zaborze austriackim po uwłaszczeniu chłopów rozpoczęły się masowe głody, pochłaniające rocznie do 50 tys. ofiar. Stąd sławetna bieda galicyjska, której
nazwę użyczyła „wyzwolona wieś". Stanisław Szczepanowski taki rysował obraz Galicji:
„Nie byłem w stanie wyszukać czy to w Europie, czy w Azyi kraju, w którymby na głowę mniej produkowano, w którymby się gorzej i nędzniej żywiono jak w
Galicyi (...) Każdy Galicyanin pracuje za pół człowieka, a je za ćwierć. (...) Cały lud nasz o wiele gorzej jest żywionym od nędzarzy angielskich,
[utrzymywanych] z funduszy publicznych".
Wniosek z tego wynika jasny, że są takie oblicza „wolności" i pseudowyzwolenia, które wiążą się z gorszym położeniem niż niejedna „niewola".
Tak oto wyglądali typowi „polscy niewolnicy":
Chłopi wielkopolscy
Stroje ludowe w różnych częściach Polski
Jan Matejko, Chłopi 1588-1632
Jan Matejko, Włościanie 1674-1696
Jan Matejko, Chłopi 1697-1795
Na profilu fb Racjonalisty pojawiły się ciekawe komentarze do kwestii chłopskiej w Polsce, które poniżej przytaczam:
Hubert Stys napisał o Rzeczypospolitej:
"Państwo bez sprawiedliwości i z własnymi niewolnikami polskimi. Od XVI w. chłop nie miał prawa odwoływać się do króla od wyroku szlachcica. Pan mógł de
facto robić z chłopem, co chciał. Wszyscy historycy wskazują, że chłopstwo w Polsce miało najgorzej w Europie. Pańszczyzna zamiast czynszu + brak praw
spowodowały, ze polski chłop jeszcze w XX wieku miał deficyty tożsamości i roli społecznej. Polski chłop nie utożsamiał się z państwem polskim, nie walczył
w powstaniach XIX wieku, obca mu była ta idea. Wesele Wyspianskiego oddaje te kwestie brutalnie i prawdziwie. PSL potem walczy o emancypację chłopa, o
nakierowanie go na sprawy polityczne. Ważny aspekt to polska wieś zapijaczona od XVIII wieku, cieżko, brutalnie. Opisy porażają. Ta nieciekawa tradycja
pokutuje do dziś, przynosząc złe żniwo. Chłop na Zachodzie został oczynszowany w XVI wieku, w Polsce nie. Swoboda opuszczania wsi bez zgody dziedzica, w
Polsce nie. We Francji chłopi mieli wolność osobistą, w Polsce nie. "
1 2 Dalej..
« Historia (Publikacja: 16-05-2016 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 10002 |