|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
| |
Złota myśl Racjonalisty: "Jeszcze Polska, jeszcze raz Polska. Co zrobimy z odzyskaną wolnością? Chwilowo przykościelni spierają się, czy nadal prosić Boga, żeby zwrócił ojczyznę wolną, czy żeby ją już teraz wolną zachował. Pan Bóg czeka na dalsze instrukcje. Zatroskani chcą, żebyśmy byli podobni do największej demokracji świata, czyli do Indii, Kaliszan nie widać, ci, którzy wczoraj handlowali dolarami pod kinem, budują.. | |
| |
|
|
|
|
Filozofia » Filozofia społeczna
Apolityczność a możliwość dyskursu Autor tekstu: Mateusz Chról
Wbrew pozorom żyjemy w rzeczywistości, która zachęca nas, a niekiedy nawet
zmusza do zajmowania konkretnych stanowisk, w tym także stanowisk politycznych.
Nie jest w dobrym tonie być
neutralnym w domenie doniosłych kwestii światopoglądowych i nie opowiadać się za
którymś z oferowanych rozwiązań. Niemożliwość przyznania się do własnej
ignorancji czy niekompetencji w wypowiadaniu się na pewne tematy, stymuluje
ludzi do zajmowania pobieżnie i wybiórczo przemyślanych, a często wcale
nieprzemyślanych, stanowisk. W dalszych konsekwencjach prowadzi to do
różnorakich skrajności i polaryzacji społecznej. Potrzeba bycia kompetentnym w kwestiach ważkich społeczne — zarówno w skali lokalnej jak i globalnej — wymusza
sama struktura demokracji, gdzie każda indywidualna jednostka posiadając prawo
do głosowania, pośrednio staje się politycznym decydentem, który ma swojego
reprezentanta w rządzie. Z takiego prawa biorą się także obywatelskie obowiązki.
Często jednak pomija się obowiązek krytycznego myślenia i zbierania wiarygodnych
informacji na temat rzeczywistości społecznej, a przechodzi od razu do
zajmowania stanowiska.
Co prawda etos liberalno-demokratyczny stymuluje tworzenie dyskursu neutralnego
światopoglądowo — ponad podziałami.
Jednakże jeśli chodzi o działania społeczne to ciężko jest rozgraniczyć
komponent światopoglądowy od politycznego. Być może tym czego właśnie dziś
potrzebujemy jest idea apolityczności. W dobie gdzie
prywatne jest polityczne
niebezpiecznie przesuwamy się do upolitycznienia wszystkich sfer egzystencji.
Przez upolitycznienie rozumiem postrzeganie pozornie neutralnych przedmiotów,
procesów i relacji życia codziennego jako realizujących ukryte interesy
partykularnych grup i zawierających szereg znaczeń ideologicznych. Niniejszy
tekst jest próbą krytyki, a przynajmniej modyfikacji tejże perspektywy.
Weźmy na warsztat prawdopodobnie już dziś przebrzmiałą demarkację
prawica-lewica. Nie jest po prostu tak, że podmiot lewicowy i prawicowy angażują
się w spór polityczny, dotyczący pewnych czysto praktycznych pomysłów na
urządzenie społeczeństwa, czy poprawnej strategii radzenia sobie z problemami
socjalnymi czy ekonomicznymi. Sprawa jest dużo bardziej złożona. W rzeczy samej — nie zgadzają się oni przede wszystkim w sprawie tego co istnieje, tego co jest
rzeczywistością, jakie wartości, czy pojęcia uznać za posiadające realne
odniesienie, a jakie można posłać w niebyt, do świata enigmatycznych fikcji.
Dzięki Quine’owi wiemy, że dany aparat pojęciowy, którym ktoś się posługuje
presuponuje określoną ontologię. Częstokroć uczestnicy dyskursu używają dla
swoich uzasadnieńkategorii lub
nazw, które nigdy nie zaistniały i nie zaistnieją w uniwersum strony przeciwnej.
Tak więc spory polityczne mają charakter metafizyczny. Załóżmy nawet, że podmiot
lewicowy i prawicowy zgadzają się co do istnienia, chociażby w dosyć niejasny
sposób, na przykład jednostki,
wolności czy
sprawiedliwości. Ich dyskurs jednak
dalej nie zmierza w kierunku nawet minimalnej konwergencji. Jest tajemnicą
poliszynela, że zarówno konserwatyści jak i liberałowie odnoszą się do jakoś
rozumianej tradycji. Nie jest również
tajemnicą, że rozumieją ją w zupełnie różny sposób — przypisują nieidentyczne
znaczenia temu i innym wyżej wymienionym nazwom. Jest to więc także problem
semantyczny, dotyczący zakresu i treści nazw oraz ich poprawnego znaczenia.
Rodzi się pytanie — co było najpierw metafizyka czy polityka? Zwolennik poglądu
prywatne jest polityczne zakładając
implicite marksowski prymat bazy nad
nadbudową będzie mówił, że metafizyka nadbudowuje się, na polityce. Marks bowiem
jako pierwszy zauważył, w ramach
Ideologiekritik, że kultura (w tym język) są przesiąknięte znaczeniami
ideologicznymi, które wywodzą się z danego porządku politycznego i ekonomicznego, oraz jednocześnie ten porządek uprawomocniają. Najbardziej
reprezentatywnym przykładem w tym kontekście jest społeczeństwo zorganizowane
przez strukturę feudalną, gdzie silnie rozwarstwiona hierarchia społeczna ma
swoje uzasadnienie w twierdzeniu o metafizycznym porządku i odzwierciedleniu
niebiańskiej hierarchii na ziemi. Tak więc rzeczywistość polityczna i stratyfikacja społeczna są rzekomo zależne od pierwotnej, metafizycznej istoty
rzeczywistości — chłop jest chłopem, a pan jest panem z natury. Krytyka Marksa wyraża podejrzenie, że takie
strategie dyskursywne wcale nie odbijają jakiegoś porządku metafizycznego, ale
przyjmują arbitralnie porządek metafizyczny, aby uprawomocnić relacje władzy.
W ramach paradygmatu prywatne jest
polityczne zdania metafizyczne/egzystencjalne to nic innego jak wyrazy
interesu poszczególnych, często uprzywilejowanych grup, które nie myślą kierując
się teoretyczną bezstronnością, ale wprowadzają pewne pojęcia do sfery
publicznej, aby w ten sposób pomnażać swoje zasoby. Nie rozwiążę tutaj tego
problemu. Chcę wskazać na fakt, że kryzys polityczny to przede wszystkim kryzys
komunikacyjny. Jednostka prawicowa i lewicowa nawet jeżeli rozmawiają o
dobru wspólnym,
jednostce i jej egzystencji,
sprawiedliwości czy
wolności, mają zupełnie co innego na
myśli.
W takiej sytuacji intersubiektywność — czyli wspólna, międzypodmiotowa, mentalna
przestrzeń odniesienia — ulega dezintegracji. Komunikacja jest możliwa, jeżeli
możliwa jest intersubiektywność. Jeżeli zaś intersubiektywność znajduje się w głębokim kryzysie, to niemożliwa jest komunikacja, a zatem niemożliwa jest
polityka. Do efektywnego uprawiania polityki potrzebujemy pewnej neutralnej
przestrzeni odniesienia — do której debata polityczna, pojęcia używane w ramach
uzasadniania politycznej praxis, będą
się odnosić. W istocie — nie jest to proste, aczkolwiek
twierdzę, że powinno stać się pewną normą. Zatem zamiast maksymalizacji
stosowania atrybutu polityczności w każdej możliwej dziedzinie życia społecznego i prywatnego, winniśmy wypracować
sferę pojęć i znaczeń politycznie neutralnych. Sfera ta, jak sądzę, jest
możliwością polityki w ogóle. Tak więc pierwszą tezą niniejszego tekstu jest
wskazanie na apolityczność, jako możliwość intersubiektywności i komunikacji, a zatem na możliwość polityki. Być może brzmi to jak prowokacyjny paradoks, ale
tak nie jest — polityka zyskuje swoją
treść i odrębność właśnie o ile istnieje coś niepolitycznego, coś z czym pojęcie
polityczności będzie stało w kontraście. Jeżeli zaś wszystko określamy przymiotnikiem
politycznego dochodzi do zwyczajnej
inflacji pojęciowej, która doprowadza destabilizacji znaczeń, a co gorsza
pozbawia słów ich pragmatycznej funkcji, jaką jest zastosowanie w komunikacji.
Im bardziej zwiększymy ekstensję (zakres) danego pojęcia, tym samym zmniejszamy
jego intensję, czyli treść, która staje się coraz bardziej uboga. Mówiąc
trywialnie — jeżeli wszystko jest polityczne, to nic nie jest polityczne.
Przejdźmy do następnego problemu, tym razem już bardziej przedmiotowego. Jest to
propozycja tego w jaki sposób można zbudować ową intersubiektywną przestrzeń
komunikacji, chociaż bynajmniej nie jest ona oryginalna. Odpowiedzią jest
sekularyzacja, zeświecczenie dyskursu. Zanim przejdę do merytorycznej
argumentacji, najpierw wyobraźmy sobie pewną kontrfaktyczną, aczkolwiek nie
niemożliwą sytuację.
Biskup, rabin i imam spotykają się w sali kongresowej, aby ułożyć pewną
strategię rozwiązywania problemów społecznych, uprawomocnić określone relacje
władzy, ukształtować prawo — słowem — uprawiać politykę. Możemy się domyśleć, że
wszyscy będą odwoływali się w swoich decyzjach i ich uzasadnieniach do
autorytetu religijnego. Wszyscy są na szczęście zgodni co do jednego — istnieje
jeden Bóg, który ma charakter osobowy. W tym punkcie kończą się zbieżności ich poglądów. Co prawda zgadzają się
co do istnienia Boga, ale każdy przypisuje mu inne atrybuty. Owe atrybuty
następnie determinują ich myślenie i plany na życie społeczne. Niestety, są na
tyle w niekomfortowej sytuacji, że nie mogą ustalić nawet kryterium, na
podstawie którego mogliby stwierdzić, która właściwość jest akurat właściwością
Boga. Prawdopodobnie nie będą zgodni nawet co to znaczy
być właściwością Boga. Każdemu z kapłanów wówczas przychodzi myśl — należy narzucić pozostałym moją definicję
Boga, tym samym związane z nią praktyki religijne, moralne i społeczne. Jeżeli
jednemu z nich uda się zrealizować swoje zamiary otrzymujemy państwo wyznaniowe.
Jeżeli zaś wszyscy podejmą się próby realizacji, ale żadnemu nie uda się ich
zwieńczyć sukcesem, otrzymujemy wojnę religijną. Jest jeszcze jedna możliwość -
być może któryś z mędrców, w zetknięciu z argumentami swoich oponentów i absurdalnością całej sytuacji, zwątpi w religijne dogmaty i zostanie wojującym
ateistą. Wówczas może zabronić innym wyznawania jakiejkolwiek religii, tym samym
zbudować na ateistycznej metafizyce rzeczywistość społeczną i polityczną.
Historia zna takie przypadki, nie chcemy jednak do nich wracać, gdyż nie
kończyły się zbyt dobrze.
Można wdrożyć jeszcze czwartą alternatywę. Nasi kapłani dyskutują między sobą,
ustalają pewną wspólną sferę znaczeń, które są zbieżne w ich dyskursach i minimalny zakres przekonań, co do których wszyscy się zgadzają. Tym samym
transformują wewnętrzne monologi, czyli sferę subiektywności, w racjonalny
dialog, czyli sferę intersubiektywności. Przedstawiona sytuacja i tak była dosyć
uproszczona — wszyscy kapłani są wyznawcami religii monoteistycznych. Musimy
jednak założyć, że mogą do nich dołączyć poganin wyznający pradawne wierzenia
słowiańskie, hinduski bramin, aborygeński szaman, deista, agnostyk, a także
ateista. Sfera intersubiektywności powinna obowiązywać także dla każdego z nich.
Należy zauważyć różnicę między trzecim a ostatnim rozwiązaniem. Laicyzacja nie
jest programowym odrzuceniem religii i przymuszeniem do ateizmu. Jakkolwiek
przekonania religijne należą do sfery prywatnej, sfera publiczna musi pozostawać
od nich wolna. Nie oznacza to, że wyznawcy konkretnych religii powinni
wstrzymywać się od decyzji etycznych, które są uwarunkowane ich przekonaniami.
Aczkolwiek do ich zadania należy uzasadniać te decyzje w odwołaniu do pojęć
intersubiektywnie komunikowalnych, tego co zrozumiałe dla wszystkich uczestników
dyskursu. Pojęcia zaczerpnięte ze sfery
sacrum, mitologii i religijnych światoobrazów nie mają takiego statusu.
Społeczne rozwiązanie laicyzacji nie rozstrzyga metafizycznego problemu teizmu i ateizmu. Polityka jest sferą praktyki, polega na umiejętnościach wybierania
rozsądnych rozwiązań i często natychmiastowego podejmowania decyzji. Tym samym
nie jest miejscem na metafizyczne spekulacje. Nie może być tak, że określeni
decydenci polityczni uzasadniają swoje decyzje w odwołaniu do bytów
nadprzyrodzonych, leżących poza granicami ludzkiego doświadczenia i możliwości
jakiejkolwiek weryfikacji. Intersubiektywna przestrzeń komunikacyjna powinna
zawierać takie pojęcia ontologiczne, które są przyjmowane przez wszystkich
uczestników dyskursu jako oczywiste; które postulują obiekty bezdyskusyjnie
istniejące. Największą wadą uzasadnień decyzji politycznych w odwołaniu do bytów
nadprzyrodzonych, jest to, że uzależnia ona określone praktyki czy rozwiązania
od ich istnienia, jeżeli te okażą się być fałszywe to również całe uzasadnienie
pozostaje unieważnione. Nie można sobie pozwolić na dyskurs publiczny, który
odwołuje się do obiektów o niejasnym statusie ontologicznym, co do których nie
ma zgody, że istnieją.
Omawiany przykład sekularyzacji jest jedynie jednym z typów apolityczności,
która może stanąć u podstaw zdrowej polityki. Podobne strategie należy stosować w dyskusji prawicy z lewicą, czy konserwatystów z liberałami. Rzecz jasna
znajdujemy się w sferze teorii, praktyka mówi nam, że często jest to niemożliwe.
Nie możemy jednak zgodzić się na sytuację, w której różni uczestnicy dyskursu są
wrogo nastawieni i zamknięci na opozycyjne frakcje intelektualne i światopoglądowe. Bardzo często przedstawiciele określonych frakcji dyskutują
jedynie we własnym gronie, zaś do oponentów odnoszą się z pogardą, w najlepszym
razie z wyniosłością i protekcjonalnością. Przede wszystkim bardzo często z góry
zakładają, że adwersarze nie mają racji, nie próbują zrozumieć ich argumentów i przeniknąć ich uniwersum dyskursu, w taki sposób, aby znaleźć w nim wspólne
elementy z własnym. Słabnąca kultura dyskusji może być zarzewiem kryzysu
komunikacyjnego, który będzie przekładał się na kryzys polityczny. Luckmann i Berger zakładają, że każda przemiana społeczna to w istocie wojna o definicję
rzeczywistości. Wojna nie zawsze fizyczna, ale zawsze symboliczna. Sądzę, że
przedstawiona tu koncepcja apolityczności może dać asumpt do stabilnego gruntu
symbolicznego odniesienia, który nazywam intersubiektywnością. Być może
zaproponowana przeze mnie swoista etyka dyskusji brzmi jak utopia komunikacyjna.
Filozofia jest miejscem dla ekspansji wyobraźni, budowania pewnych utopii — to
znaczy — preskryptywnych wizji przyszłości. Chociaż historia niezbyt przyjemnie
wspomina praktyczne próby wdrażania w rzeczywistość utopii, to wydaje mi się, że
utopia komunikacyjna jest najbezpieczniejszą z nich.
Bibliografia:
●
P. L. Berger, T. Luckmann, Społeczne
tworzenie rzeczywistości Traktat z socjologii wiedzy, przeł. J. Niżnik,
Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2010
●
J. Habermas, Teoria działania
komunikacyjnego. Racjonalność działania a racjonalność społeczna, przeł. A.
M. Kaniowski, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 1999
●
W. O. Quine, O tym co istnieje
●
R. Rorty, Przygodność, ironia,
solidarność, przeł. W. J. Popowski, Wydawnictwo W.A.B., Warszawa 2009
●
M. Tomasello, Kulturowe źródła ludzkiego
poznawania, przeł. J. Rączaszek, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa
2002
●
S. Žižek, Wzniosły obiekt ideologii,
przeł. J. Bator, P. Dybel, Wydawnictwo Uniwersytetu Wrocławskiego, Wrocław 2001
« Filozofia społeczna (Publikacja: 11-11-2019 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 10270 |
|