|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Kościół i Katolicyzm » Organizacja i władza » Zakony
Zakon Inkwizytorów [2] Autor tekstu: Mariusz Agnosiewicz
"Dostatecznie wiadomo, że kordelierzy, czyli
franciszkanie, i jakobini, czyli dominikanie, nienawidzili się wzajemnie od
samego założenia ich zakonów. Dzieliły ich zapatrywania na wiele punktów
teologii, jak również interesy ich sakw. Główny spór obracał się wokół
tego, w jakim stanie znajdowała się Maria, zanim przyszła na świat. Bracia
kordylierzy utrzymywali, że Maria była bezgrzeszna w łonie swej matki, bracia
jakobini temu przeczyli. Nie było pewno nigdy śmieszniejszego problemu, ale właśnie
on to sprawił, że owe dwa zgromadzenia mnichów stały się nieprzejednanymi
wrogami. W roku 1503 pewien kordylier wygłaszał we Frankfurcie
kazanie o niepokalanym poczęciu Marii i wtem spostrzegł, że do kościoła
wszedł dominikanin nazwiskiem Vigam. „Najświętsza Dziewico — krzyknął — dziękuję ci, że nic dopuściłaś, abym należał do owej sekty,
która zniesławia ciebie i twego syna!" Vigam zarzucił mu, że dopuścił
się kłamstwa. Wtedy kordylier zstąpił z kazalnicy dzierżąc żelazny
krucyfiks w dłoni i zdzielił nim tak potężnie jakobina Vigama, że pozostał
on prawie bez życia na placu. Po czym dokończył swego kazania o Najświętszej
Dziewicy. Kapituła jakobinów zebrała się, aby obmyślić zemstę. W nadziei na większe upokorzenie kordelierów postanowili czynić cuda. Po
wielu bezowocnych próbach nadarzyła im się korzystna okazja w Bernie. Pewien młody mnich z ich zakonu był tam spowiednikiem młodego
krawca, głuptaka nazwiskiem Jetser, pałającego zresztą wielkim nabożeństwem
do Marii Panny i do świętej Barbary. Ten półgłówek zdał im się być
doskonałą okazją do czynienia cudów. Spowiednik przekonał go, że Dziewica i święta Barbara umyślnie mu polecają, by został jakobinem, a wszystkie
swoje pieniądze oddał klasztorowi. Jetser usłuchał tego polecenia i przywdział habit. Kiedy już dobrze wypróbowano jego powołanie, czterej
jakobini, których nazwiska widnieją w protokole procesu, przebrali się
kilkakrotnie, jak umieli, jeden za anioła, drugi za duszę czyśćcową, trzeci
za Marię Pannę, a czwarty za świętą Barbarę. W wyniku wszystkich tych
objawień, których opis byłby zbytnio nużący, Najświętsza Dziewica wyznała
wreszcie Jetserowi, że narodziła się w grzechu pierworodnym; że zostałaby
potępiona, gdyby jej syn, którego jeszcze nie było na świecie, nie raczył
jej odrodzić w Duchu, skoro tylko się urodziła; że kordylierzy są bezbożnikami i ciężko obrażają jej syna utrzymując, że jego matka została poczęta bez
grzechu pierworodnego; że nakazuje mu głosić tę nowinę wszystkim sługom
Boga i Marii przebywającym w Bernie. Jetser nie omieszkał tego uczynić. By mu podziękować,
Maria objawiła mu się jeszcze raz w towarzystwie dwóch krzepkich i barczystych aniołów. Powiedziała, że przychodzi wycisnąć mu na ciele święte
stygmaty swego syna na znak jego posłannictwa i jako nagrodę. Dwaj aniołowie
związali go i Dziewica wbiła mu gwoździe w nogi i ręce. Nazajutrz wystawiono
publicznie na ołtarzu brata Jetsera, pokrwawionego obficie na skutek owych
niezwykłych łask niebieskich, jakie otrzymał. Nabożni przybyli tłumnie do
kościoła, aby całować jego rany. Dokonał tylu cudów, ile tylko zapragnął.
Ale objawienia trwały nadal i Jetser rozpoznał w końcu głos zastępcy
przeora spod maski, która okrywała mu twarz. Począł krzyczeć i grozić, że
wszystko rozgłosi. Poszedł za zastępcą przeora aż do jego celi, gdzie zastał
swego spowiednika, świętą Barbarę i dwóch aniołów pijących wino z dziewkami. Przydybani na oszustwie mnichowie nie mieli innego wyjścia,
jak tylko otruć Jetsera. Posypali hostię sublimatem rtęciowym. Miała ona
jednak tak wstrętny smak, że Jetser nie mógł jej przełknąć. Uciekł z kościoła,
wniebogłosy pomstując na trucicieli i świętokradców. Proces ciągnął się
przez dwa lata. Trzeba było wnieść oskarżenie do biskupa Lozanny, gdyż w owym czasie nie dozwalano, aby sądy świeckie sądziły mnichów. Biskup stanął
po stronie dominikanów, orzekł, że objawienia były prawdziwe i że biedny
Jetser jest oszustem. Posunął nawet swe barbarzyństwo tak daleko, że kazał
niewinnego człowieka poddać torturom. Ale ponieważ dominikanie nieopatrznie
zdegradowali go i odebrali mu habit tego tak świątobliwego zgromadzenia,
Jetser stał się człowiekiem świeckim. Rada berneńska przyjęła go pod swoją
jurysdykcję, wysłuchała jego zeznań i zbadała ów długi ciąg zbrodni.
Trzeba było sprowadzić sędziów kościelnych z Rzymu; zmuszono ich
oczywistymi dowodami prawdy, aby wydali winowajców władzy świeckiej. Spalono
ich 31 maja 1509 roku pod bramą Marsilly. Akta procesu znajdują się jeszcze w archiwach w Bernie i wielokrotnie wydawano je drukiem" (Traktat o tolerancji). W wieku XV mnisi tych dwóch reguł spierali się ponadto o inne równie żywotne i fundamentalne zagadnienia teologiczne, jak choćby, jak
miało przebiegać zmartwychwstanie Jezusa: czy był reanimowany, czy dokonano
naprawy jego organów wewnętrznych, czy odnowiono mu skórę, czy dokonano mu
refuzji krwi? „Dominikanie twierdzili, że całą krew Jezusa wlano z powrotem do ciała po boskiej operacji oczyszczającej. Franciszkanie byli
przerażeni. Jakże by tak mogło być, skoro w relikwiarzach rozsianych po świecie
było kilka naczyń z krwią Pana? Nawet papież Pius II próbował się włączyć
do tej dyskusji i coś zdecydować, ale mu się nie powiodło" (Reinach). Bracia antysektowi
Do dziś dominikanie nie zerwali ze swą inkwizycyjną
tradycją, choć kontynuują ją w sposób wysubtelniony odpowiednio do warunków
współczesności — tropiąc i zwalczając „sekty destruktywne" (Dominikański
Ośrodek Informacji o Nowych Ruchach Religijnych i Sektach itp.).
1 2
« Zakony (Publikacja: 27-07-2002 Ostatnia zmiana: 13-09-2006)
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 1473 |
|