Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
203.672.426 wizyt
Ponad 1065 autorów napisało dla nas 7364 tekstów. Zajęłyby one 29017 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy konflikt w Gazie skończy się w 2024?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 617 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"

Złota myśl Racjonalisty:
Prawo do wolności zgromadzeń należy do kategorii praw fundamentalnych, a jego ograniczenie nastąpić może wyłącznie w sytuacjach wyjątkowych i zawsze dobrze uzasadnionych.
 Religie i sekty » Religie azjatyckie » Hinduizm

Indyjskie ceremonie przejścia [2]
Autor tekstu:

Następne trzy sposoby nie cieszyły się wśród braminów popularnością; znajdujemy w pismach wzmianki, że praktykowano je wśród kszatrijów. Czasem traktowano je ze wstrętem i pogardą, zresztą zdają się o tym świadczyć nawet nazwy zapożyczone od imion co podlejszych grup demonów z literatury wedyjskiej. Pierwsza z takich form nazywała się asura. Było to po prostu kupno dziewczyny. Następna to rakszasa — obyczaj znany także w Polinezji oraz wśród ludów afrykańskich, sprowadzający się do pozorowanego porwania dziewczyny. Najbardziej piętnowanym przez kodeksy sposobem zdobycia żony była pajsiacza — był to właściwie gwałt czy uwiedzenie dziewczyny np. podczas jej snu. Jeszcze do lat czterdziestych naszego wieku zwyczaj ten praktykował górski lud Siantalów. Wszystkie te trzy formy, jako sprzeczne z ortodoksją, nie mogły być wspomagane opisanym wyżej rytuałem. Ostatnia forma zawierania małżeństwa zwana jest gadharwa. Ma zupełnie inną strukturę od poprzednich, jest mianowicie dobrowolnym związkiem dwojga kochających się ludzi, którzy nie muszą wcale zdawać się na rodowe pozwolenie. Sam akt zaślubienia symbolizuje pierścień darowany pannie. Takie właśnie zaślubiny widzimy w słynnym dramacie Kalidasy pt. „Siakuntala". Sutry powiadają, że to zwyczaj znany w kaście kszatrijów, niebramiński, ale nie potępiają go jak trzy poprzednie. Tu walor uświęcający miało samo uczucie, rytuał nie był konieczny. Pewne cechy wskazują, że to pozostałość — mówiąc w uproszczeniu: matriarchatu; otóż o ile w ortodoksyjnych formach żona poprzez małżeństwo wchodziła do gotry (rodu) męża, tak tu małżonkowie nie wchodzili ani do gotry męża ani żony, ale dzieci zrodzone z takiego związku przyjmowane były do gotry żony, a nie męża.

Wspomnijmy jeszcze o jednym, nieco „bajkowym" (jego echa znajdziemy np. w bajce braci Grimm, w której sama księżniczka wybiera sobie męża pośród rycerzy) sposobie znajdowania współmałżonka zwanym swajamwara. Tu wyboru dokonuje dziewczyna, której ojciec specjalnie w tym celu organizował coś w rodzaju turnieju, na który stawiali się zalotnicy. Popisywali się swymi umiejętnościami zarówno w recytacji, jak i sprawności fizycznej — a dziewczyna obserwowała zmagania, by wreszcie wybrać męża poprzez nałożenie wieńca kwiatów na szyję tego, który najbardziej jej przypadł do gustu. Ten obyczaj jest zapewne także obyczajem niebramińskim, pochodzącym z czasów matriarchatu.

Jeden z motywów świątyni w Kajuraho, fot. ArczyńskiZ okresem grihasthi i małżeństwem w sposób naturalny wiążą się kolejne ceremonie w życiu rodzinnym, w których podobnie jak w obrzędzie zaślubin, rytuały i symbolika płodności odgrywają zasadniczą rolę. Zadaniem związku małżeńskiego było posiadanie potomstwa — także i to miało swój wymiar sakralny. Dlatego też praktykowano szereg obrzędów dotyczących brzemienności kobiety, a potem narodzin dziecka — wszystkie gesty miały charakter magiczny, miały zapewniać pożądany rezultat i ochraniać od złych mocy. Wspomniano już o rytuale garbhadhana, mającym gwarantować zapłodnienie. Kobieta pragnąca zajść w ciążę przyjmowała pożywienie specjalnego rodzaju — owoce, ziarna, które jak już wiemy symbolizowały płodność. Sam okres ciąży był niezwykle ważny, a świadczy o tym już chociażby fakt liczenia wieku człowieka od poczęcia (a nie od narodzin) aż do dnia spalenia na stosie. Ponieważ chciano, aby mające narodzić się dziecko było płci męskiej, w czasie trwania ciąży kobiety odprawiano w tej intencji specjalny obrzęd zwany pumsawana. Były też znane rytuały mające dziecku zapewnić bezpieczeństwo (simantonnaja). Wierzono, że świadomość wstępuje w płód między czwartym a ósmym miesiącem ciąży — w tym więc okresie miał miejsce obrządek, który poprzez wykonywane gesty miał wpływać na psychikę dziecka. Po ablucji ciężarna siadała przed mężem z rozpuszczonymi włosami, a ten kolcem jeżozwierza rozgarniał jej włosy, tak by prosty przedziałek magicznie oddziałał na duszę dziecka i zapewnił jej taką właśnie „prostotę" (w znaczeniu, jak byśmy to dziś powiedzieli, nie skrzywionego charakteru). Gdy już spodziewano się rozwiązania, znów poprzez akt magiczny „pomagano" położnicy, rozplątując wszelkie węzły w domu, gdzie miał nastąpić poród. Sam poród także postrzegano jako fakt sakralny — rytuały z tym związane nazywano dżatakarma — uroczyście przy szeptaniu mantr odcinano pępowinę, mówiono w uszko dziecka zaklęcia, w usta kładziono grudkę mieszaniny miodu i bawolego masła, co miało sens dobrowróżebny. Nadawano też dziecku imię, ale trzeba było je zachować w tajemnicy aż do momentu inicjacji. Znowu mamy tu do czynienia ze znanym schematem zmylenia złych duchów — dziecko aż do inicjacji nie było sakralnie „bezpieczne", było narażone na atak złych mocy, a demony, nie znając jego imienia nie mogły mu zaszkodzić. Ojciec uznawał dziecko za swoje poprzez dotknięcie go zaraz po porodzie. Wielką wagę miało też ceremonialnie odbywane pierwsze karmienie niemowlęcia piersią; nawet ten akt miał swoją nazwę — annaprasiana. Po porodzie zarówno rodzice, jak i nowo narodzone dziecko byli rytualnie nieczyści. To też znany już schemat — w okresie „przejścia" czy zmiany zawsze uaktywniały się demony, a słabła odporność ludzi. Ten okres trwał kilka dni. Potem dopiero ojciec podczas ceremonii niszkramana pierwszy raz pokazywał dziecku święte Słońce. Wtedy też zjawiała się rodzina z podarkami.

Jeśli urodził się chłopiec, to gdy miał już dwa, trzy lata, odbywała się kolejna ceremonia zwana czudakarma. Był to rodzaj postrzyżyn, obcinano dziecku włosy i golono główkę, zachowując tylko kosmyk na czubku głowy zwany czudaka, który odtąd aż do końca życia nie mógł być obcięty. Obcięcie czudaki było hańbą, chyba że człowiek chcący zostać ascetą rytualnie został jej pozbawiony na znak zerwania więzów ze wspólnotą. Obcięte w tym rytuale włosy dziecka nie mogły być tak po prostu wyrzucone — wierzono, że we włosach nadal tkwi część osobowości człowieka, wyrzucone bez odpowiednich zabezpieczeń rytualnych włosy mógłby porwać demon i zaszkodzić „właścicielowi". Tu musimy na chwilę powrócić do czci, jako w Indiach od dawna otaczano krowy — każda część krowy była święta, dlatego i teraz włosy dziecka kładziono na kawałek wysuszonego łajna krowiego, mającego moc oczyszczającą i dopiero wtedy można było bez lęku pozbyć się włosów, wyrzucając je do rzeki czy też paląc w domowym ognisku.

O ile główne ceremonie ślubu opisane wyżej niewiele do dziś się zmieniły, to obrządki związane z ciążą i porodem nie są już tak przestrzegane. Dotyczy to pewnie także dawnych, ciekawych rytuałów odprawianych z okazji budowy domu w sposób naturalny łączących się z małżeństwem. Dom jako siedlisko rodu, w którym odbywały się ceremonie narodzin czy zaślubin, miejsce gdzie palono święty ogień, który nigdy nie mógł zgasnąć, bo wróżyło to nieszczęście, gdzie przechowywano figurki lub wizerunki bóstw, gdzie składano ofiary — miał przecież charakter niemal sanktuarium. Był jakby mikrokosmosem, tak jak ognisko domowe było odbiciem centralnego punktu świata. Budowa domu była więc czymś w rodzaju odnowienia świata.

Każdemu etapowi wznoszenia nowego domostwa towarzyszyły odpowiednie rytuału. Najpierw należało wybrać miejsce. Jak często w magii, tak i tu, można dopatrzyć się połączenia elementów swoistego praktycyzmu z sakralnym pojmowaniem wykonywanych gestów. Na miejsce przybywał astrolog, aby wskazać miejsce, gdzie należało położyć kamień węgielny, tak, by utrafić, jak wierzono, w głowę mitycznego węża, podtrzymującego świat. W to miejsce wbijano pal, by w ten sposób dokonać unieruchomienia węża.

Ale z drugiej strony zasada, że miejsce wybrane na budowę domu miało być pochyłe, ma też znaczenie praktyczne — pamiętajmy chociażby o odpływie wody, rzeczy zasadniczej w klimacie monsunowym. Z przyczyn rytualnych nie budowano domu w miejscu, w którym stały ruiny poprzedniego, straconego np. w powodzi. Chyba że został spalony (pamiętajmy o bogu Agni).

Kapłan „badał" wybrane miejsce, brał do ręki ziemię, sprawdzając czy nie jest „skażona", wypowiadał magiczne formuły, wyganiał złe duchy. Wtedy dopiero wymierzano grunt.

Drugim ważnym etapem było wzniesienie drewnianej konstrukcji. Drzewo potrzebne na konstrukcję wybierano bardzo starannie, a potem rytualnie skrapiano wodą. Co ciekawe całość konstrukcji dopasowywano na miejscu w lesie, na plac budowy przywożono ją w kawałkach i tam w kilka dni składano. Przy wznoszeniu środkowego słupa, który był modelem słupa świata axis mundi znowu odprawiano ważną ceremonię. Istotne było też, aby przy składaniu konstrukcji nie spoglądać na przestrzał — miało to uchronić dom przed „złym spojrzeniem".

Nie planowano umieszczenia okien w domu od zachodniej strony, gdyż była to strona umarłych.

Kolejnym etapem było poświęcenie już wzniesionego domu. Mężczyźni z rodu okrążali budowlę, poczynając od dobrowróżebnej prawej strony, recytując hymny np. do boga Słońca lub bóstw płodności (dom był przecież miejscem rodziny i przychodzenia na świat potomstwa).

Ostatnim ważnym momentem było pierwsze wejście do nowego domostwa. Pan domu pierwszy przekraczał próg (mający zresztą też magiczne znaczenie, jako rozdzielający dwa światy, ten domowy i ten zewnętrzny). W trakcie ceremonii składano w ofierze kozę lub wołu — potem ten zwyczaj zarzucono, poprzestając na obiatach i ofiarach roślinnych. Wreszcie gospodarz rytualnie i uroczyście zapalał ogień na domowym ognisku, który odtąd miał płonąć nieprzerwanie. Po dopełnieniu wszystkich obrządków gospodarze zapraszali zgromadzonych gości na poczęstunek. Przy okazji wspomnijmy, że i gościnność miała i ma do dziś dnia w Indiach charakter rytualnego obowiązku, o czym mówi chociażby fakt (który być może nie będzie przez nas zrozumiany), iż przychodzącego gościa musiał przywitać sam pan domu, a jeśli był w chwili przybycia gościa nieobecny, pilnie go poszukiwano i przywoływano, podczas gdy przybysz czekał przed drzwiami. Osobiste przyjęcie przez gospodarza wyrażało szacunek dla gościa.

Opisane zwyczaje związane z budową domu odnoszą się, rzecz jasna, do zamożnych rodzin bramińskich. Niewiele jest danych co to tego, jak odbywało się wznoszenie biednych chatek z gałęzi i gliny, ale znając dawną obyczajowość ludzi upatrujących w otaczającym świecie przejawów sacrum i zgodnie z tym porządkujących swe życie, nie ma powodu wątpić, że i tam miały miejsca ludowe rytuały.

Literatura:
A. Basham „Indie", Warszawa 1964
M. Eliade „Traktat o historii religii", Łódź 1993
H. Wałkówska „Formy zawierania małżeństw w Indiach starożytnych. Ich geneza i rozwój", Wrocław 1967 oraz wykłady otwarte na UWr w latach 1993-94


1 2 

 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
Kobieta w hinduizmie
Amieszti - ceremonie pochówku

 Dodaj komentarz do strony..   Zobacz komentarze (1)..   


« Hinduizm   (Publikacja: 14-05-2002 Ostatnia zmiana: 06-09-2003)

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Joanna Żak-Bucholc
Zajmuje się etnologią i religioznawstem. Publikowała m.in. w: 'ALBO albo Inspiracje Jungowskie'; 'Nie z tej ziemi'; 'Czwarty Wymiar'; 'Tytuł'.

 Liczba tekstów na portalu: 90  Pokaż inne teksty autora
 Najnowszy tekst autora: Kilka uwag na marginesie poprawności politycznej oraz innych wkurzających rzeczy
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 20 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365