|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Kultura » Sztuka » Teatr » Jednoaktówki (L.B.)
Wyrocznia [2] Autor tekstu: Lech Brywczyński
Sarapion: — Podtrzymuję!
Najpierw — wstyd się przyznać — w swej głupocie obarczałem boskiego Apollona
winą za swoje nieszczęście. Potem doszedłem do wniosku, że może to ja
jestem winien, bo źle zrozumiałem słowa wyroczni? Ale w końcu prawda wyszła
na jaw: okazało się, że winien jest ten nikczemny Onomakritos, który sam ułożył
rzekomy tekst wyroczni. Dowiedziałem się od przyjaciół, że są to fragmenty
jakiegoś starego poematu! Uwierzyłem mu, bo myślałem, że są to słowa boga
i… (błagalnie) Dlatego bardzo proszę cię, panie, o surowe
ukaranie tego bluźniercy!
Hipparch: — (po
długim namyśle) Tak...
Sprawa jest oczywista. Onomakritos dla zysku sfałszował wyrocznię boskiego
Apollona. W dodatku uczynił to nie po raz pierwszy! Swoimi czynami ubliżył
bogom Olimpu i przyniósł wiele krzywd ludziom. Obejmując władzę, obiecałem
ludowi Aten, że będę pielęgnował dawne obyczaje i tępił wszelką nieprawość.
Nie mogę więc pozwolić na to, żeby zło panoszyło się bezkarnie, żeby odór
zgnilizny moralnej zatruwał nozdrza Ateńczyków! (uroczystym tonem) Dlatego niniejszym skazuję
Onomakritosa na śmierć!
Niech ten wyrok stanowi odstraszający przykład dla wszystkich bluźnierców,
dla tych, którzy nie szanują wiary naszych ojców! (milczy przez chwilę) Dopilnuję,
żeby ten wyrok został ogłoszony jeszcze dzisiaj i nie spocznę, dopóki nie
zostanie wykonany.
Sarapion: — Dzięki
ci, szlachetny władco! Nie zwróci mi to strat, ale przyniesie ulgę bogu, który
tak podle został znieważony! (z ukłonem) Jak to dobrze, że nie ma już demokracji: zaczęliby debatować, aż w końcu zagmatwaliby wszystko w dyskusji, i nikt by już nie wiedział, kto jest
winny! (kłania się
ponownie)
Czy mogę już odejść?
Hipparch:
- Zaczekaj
jeszcze chwilę… Jak już powiedziałem, jesteś obrotnym kupcem. Dlatego
chciałbym ci coś zaproponować… Coś, co może choć w części
zrekompensować twoje niedawne straty...
Sarapion: — (zaskoczony)
Najłaskawszy
władco, z góry przyjmuję twoją propozycję… (z radosną niecierpliwością) Cały zamieniam się w słuch!
Hipparch:
- Jak pewnie
wiesz, wkrótce rozpocznę wznoszenie wielkich gmachów publicznych, które upiększą
nasze miasto i przysporzą mu chwały. Będą to świątynie Ateny, Zeusa i innych bogów, mających Ateńczyków w szczególnej opiece… Potrzebuję kogoś,
kto zajmie się nadzorowaniem tych prac, kupowaniem i gromadzeniem materiałów,
niezbędnych do budowy… Czy zechcesz wziąć na siebie te obowiązki?
Sarapion: —
(z
radością)
Oczywiście! Dzięki
ci, szlachetny i sprawiedliwy władco! Nie śmiałbym nawet marzyć o takim
zaszczycie… Wielkie dzięki… (kłania się kilka razy)
Hipparch:
- To
znakomicie. Moim urzędnicy wprowadzą cię w te sprawy, nie zwlekając
rozpocznij przygotowania do budowy. (z uśmiechem) Sprawiedliwości
stało się zadość. Możesz już odejść, Sarapionie.
Sarapion:
- Dzięki,
wielkie dzięki! (kłania
się kilkakrotnie i wychodzi)
SCENA TRZECIA
Delfy. Droga Święta, wiodąca do świątyni Apollona.
Wrota świątyni są zamknięte.
Na środku drogi, tyłem do świątyni, stoi Kapłan w powłóczystych, białych szatach, z kapturem na głowie. Kapłan
powoli zdejmuje kaptur, a potem zakładana
głowę diadem z liści wawrzynu. Uważnie wpatruje się w dal, jakby na kogoś
oczekiwał.
I rzeczywiście, po dłuższej chwili na drodze pojawia
się zabiedzony młodzieniec w brudnych, podartych szatach, z kijem w dłoni. Młodzieniec
jest zmęczony, idzie z wysiłkiem, podpierając się kijem, ale ożywia się na
widok Kapłana.
Onomakritos: — Witaj, czcigodny
starcze! (kłania się Kapłanowi, a potem staje przed nim, wsparty na
swoim kiju) Chwała niech będzie boskiemu Apollonowi!
Kapłan: — Chwała! (po chwili) Witaj, wędrowcze… Co cię sprowadza do Delf? Chcesz zapytać
boga o swoją przyszłość?
Onomakritos: — Przyszłość?
Czy ja mam prawo mieć przyszłość? Od roku myślę tylko o tym, żeby ocalić
życie! To bardzo trudne, codziennie zagraża mi śmiertelne niebezpieczeństwo!
Nazywam się… (milknie, bo Kapłan ucisza go gestem dłoni)
Kapłan: — ...Onomakritos! (kiwając głową)
Zostałeś skazany na śmierć przez ateńskiego władcę,
Hipparcha… Wiedziałem, że prędzej czy później tu przybędziesz… Czekam
właśnie na ciebie.
Onomakritos: — (zaskoczony)
Czekasz na mnie? Skąd mogłeś wiedzieć...
Kapłan: — (żartobliwie) Jak to: skąd? Przecież jestem kapłanem boskiego Apollona,
wszystko wiedzącego… (surowo) Wiele o tobie
wiem. To ty fałszowałeś nasze pytyjskie przepowiednie! Hipparch rozgłosił
na całą Grecję, że jesteś oszustem i bezbożnikiem.
Onomakritos: — (spuszcza głowę) Bardzo żałuję swoich czynów… Nigdy nie byłem tutaj, w Delfach, znałem świątynię Apollona tylko z opowiadań. I te zasłyszane
opisy przedstawiałem jako swoje… Sam układałem przepowiednie, podając je
potem jako słowa Pytii… Dopiero teraz jestem tu naprawdę.
Kapłan: — Czyniłeś zło...
Onomakritos: — Tak, jestem
oszustem. Ale nie jestem bezbożnikiem, wierzę w bogów! (ogląda się
za siebie) Ścigają mnie siepacze Hipparcha, nigdzie nie dają
mi spokoju… Poszukują mnie też ci, których oszukałem. (klęka przed
Kapłanem, błagalnie chwyta go za ręce) Nie mam się
gdzie schronić, a niewielu jest takich, co mi pomagają… Ukryj mnie tutaj, boski sługo! Ocal moje życie! Jestem zmęczony i głodny… (wskazując na świątynię) Pomyślałem
sobie, że tutaj, w Delfach, nikt nie będzie mnie szukał...
Kapłan: — Wstań, młodzieńcze!
(Onomakritos wstaje z kolan) A zatem twoim postępowaniem kieruje tylko
niska chęć ocalenia życia?
Onomakritos: — Nie, nie tylko
to! Przez ten rok bardzo się zmieniłem. Od kiedy się ukrywam, jestem niczym
dzikie zwierzę: żyję tylko po to, żeby żyć dalej… Tym wyraźniej
dostrzegam, że do tej pory marnowałem czas, dany mi przez bogów. Że wokół
mnie jest tylko lichota, czczość i pustka. (wzdycha ciężko) Kiedyś myślałem
sobie: co te wszystkie przepowiednie są warte? Sądziłem, że jest to rzucanie
słów na wiatr, w bezmiar możliwości, a nuż się spełnią… (z rosnącym
zapałem) Teraz czuję, że się myliłem… Że za tym
wszystkim naprawdę kryje się boska mądrość. Pragnę zdobyć choć trochę
tej mądrości… (błagalnie) Czy dasz mi taką możliwość, czcigodny starcze? Czy wpuścisz
mnie do świątyni? Czy pozwolisz mi tu zostać? (po chwili, półgłosem)
Chciałbym nawet, jeśli to możliwe, zostać jednym z was -
kapłanów Apollona… Wiem, to nie jest możliwe tak od razu, ale z czasem,
kiedy się nauczę...
Kapłan: — (zaskoczony) Skąd mam
wiedzieć, że mówisz prawdę? Że i teraz nie oszukujesz, jak to masz we
zwyczaju?
Onomakritos: — Skoro boski
Apollon tak wiele ci o mnie powiedział, to pewnie wyjawił i to.
Kapłan: — (odchrząkuje) Więc pragniesz zostać członkiem naszego kolegium kapłańskiego...
Aż tyle nie mogę ci obiecać. (po namyśle) Ale do świątyni na pewno cię wpuszczę.
Onomakritos: — (uradowany)
Naprawdę? To dla mnie wielka radość! Przecież wyrządziłem
boskiemu Apollonowi tyle krzywd...
Kapłan: — Nie zaszkodziłeś Apollonowi, o to się nie martw. Choćbyś nawet chciał, nie byłbyś w stanie w niczym dotknąć
boga! (tonem napomnienia) Zawiniłeś tylko ludziom. Niosłeś
im kłamliwą nadzieję. Wiedziałeś, że jeśli ucieszą się z przepowiedni,
to więcej ci zapłacą! Handlowałeś ludzką nadzieją, szczęściem,
cierpieniem… (z ironią) Zachowywałeś się, niczym bóg! Czyżbyś chciał
zastąpić Pytię?
Onomakritos: — Gdzieżbym śmiał
tak myśleć! Ja? (rozkłada ramiona) Chciałem trochę
zarobić, wykorzystując łatwowierność ateńskich bogaczy, to wszystko! Starałem
się przy tym, żeby moje wróżby brzmiały przekonująco i żeby opowiadały
się za tym, co wydawało mi się najrozsądniejsze...
Kapłan: — Mieszałeś się do spraw boskich,
igrałeś z siłami, które mogły cię zetrzeć na proch...
Onomakritos: — Wszystko przez
to, że prawdziwe przepowiednie zawsze były dwuznaczne i trudne do zrozumienia,
zagmatwane… Jak choćby ta, którą tu otrzymał Krezus, król Lidii. Cała
Grecja ją zna! (recytuje z pamięci) „Jeśli Krezus przekroczy z wojskiem graniczną rzekę Halys, wielkie królestwo przywiedzie do upadku…"
Krezus zrozumiał, że upadnie królestwo perskie, więc przekroczył rzekę i najechał na Persję. I upadło królestwo Krezusa...
Kapłan: — (wzrusza ramionami) Co chcesz: przepowiednia się spełniła! Gdyby Krezus nie
pytał wyroczni o radę, też przekroczyłby rzekę… Jeśli ludzie chcą znaleźć
usprawiedliwienie dla tego, co i tak zamierzyli, to każdą wróżbę odczytają
po swojemu. (z naciskiem) Słowa Pytii są jak linia prosta,
zmierzająca prosto do prawdy… Mogą się wydawać zagmatwane, ale tylko tym,
którzy nie umieją dojrzeć ich rzeczywistego sensu...
Onomakritos: — Przecież Pytia
powinna tak układać przepowiednie, żeby były jasne dla każdego,
przejrzyste...
Kapłan: — (przerywając mu) Dlaczego uważasz, że to Pytia układa przepowiednie? Mylisz
się: w wyroczniach nie ma ani słowa, które by nie pochodziło od Apollona!
Ba, czasem Apollon obwieszcza coś ustami Pytii, nie pytany o nic! W każdej
chwili możemy usłyszeć jego boskie przesłanie… (wskazuje na świątynię)
Chodźmy zatem do świątyni, skoro tak ci na tym zależy.
Onomakritos: — Chodźmy, chodźmy
jak najszybciej! (odrzuca swój kij) Czy Pytia jest
teraz w świątyni?
Kapłan: — Tak. (wolnym krokiem idzie w kierunku świątyni, a tuż za nim Onomakritos) Siedzi tam
prawie zawsze, bo przecież nie wiadomo, kiedy Apollon zechce się wypowiedzieć...
Onomakritos: — (z radością
wznosząc ramiona ku górze) Chwała niech będzie bogom Olimpu!
Zaraz zobaczę Pytię! (po chwili) Co ona teraz
robi?
Kapłan: — Pytia siedzi na trójnogu, w lewej
dłoni trzyma czarę z wodą z Kastalii — boskiego źródła, a w prawej ma gałązkę
wawrzynu...
1 2 3 Dalej..
« Jednoaktówki (L.B.) (Publikacja: 15-03-2003 Ostatnia zmiana: 19-01-2005)
Lech BrywczyńskiUr. 1959. Studiował chemię i historię; pracował w wielu zawodach, m.in. jako tłumacz, wydawca, dziennikarz lokalnej prasy, animator życia kulturalnego; dramatopisarz (dramaty publikowane m.in. w: czasopiśmie Res Humana, szczecińskich Pograniczach, w gdańskim Autografie, w elbląskim Tyglu, w magazynie Lewą Nogą, i in.); w 2002 r. ukazała się jego książka Dramaty Jednoaktowe (sponsorowana przez Urząd Miejski w Elblągu). Strona www autora
Liczba tekstów na portalu: 13 Pokaż inne teksty autora Najnowszy tekst autora: Lewica a wiara rodzima, czyli... POGANIE DO AFRYKI! | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 2329 |
|