Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
199.557.363 wizyty
Ponad 1065 autorów napisało dla nas 7364 tekstów. Zajęłyby one 29017 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy konflikt w Gazie skończy się w 2024?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 246 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"

Złota myśl Racjonalisty:
"Rozum ludzki nie da się powstrzymać, żeby wciąż nie dociekać prawdy"
 Czytelnia i książki » Powiastki fantastyczno-teolog.

Akcja Arka [3]
Autor tekstu:

— „Spośród wszystkich istot żyjących wprowadź do arki po parze…"

Więc ci wszyscy, którzy dotąd pracowali przy budowie arki, pożegnali się z rodzinami i ze znajomymi i wyruszyli w drogę, by dotrzeć do najdalszych zakątków ziemi, aby przyprowadzić stamtąd ze sobą zwierzęta.

Nie było to wcale proste ani łatwe zadanie. Co prawda na prośbę Noego, Bóg łaskawie zgodził się dać im przewodnik z rysunkami zwierząt i objaśnieniami w jakiej części świata one żyją, ale najtrudniejszą rzeczą jak się okazało, było nie łapanie krwiożerczych i dzikich bestii, ale wyszukiwanie i złapanie setek tysięcy gatunków owadów i różnych innych insektów.

W ich poszukiwaniu zapędzali się w przeróżne dziury i zapadliny, topili się w bagnach i wylewali siódme poty na pustynnych równinach usianych gęsto rozżarzonymi od słońca kamieniami. Łapali je, klnąc na czym świat stoi, a one rozłaziły im się stale, nic sobie nie robiąc z bożego rozkazu. Tak,… to była mordercza i żmudna praca przy której budowa arki to zwykła pestka.

Łatwo było Bogu powiedzieć: „Spośród wszystkich istot żyjących wprowadź do arki po parze…" — Ale rozkaz był rozkazem i należało go wypełnić sumiennie. Znów mijały lata...

Po siedmiu latach wróciła niecała połowa z tych, którzy wyszli. Przyprowadzili różne cudaczne zwierzęta, które pozostali oglądali z podziwem. Wiele z nich powtarzało się jednak, bo ci którzy je łapali nie mieli ze sobą łączności, więc nie wiedzieli, czy któryś z nich ma już ten sam gatunek zwierzęcia. Odczekano jeszcze siedem lat. Z drugiej połowy ludzi i tak większa część nie wróciła — wszak nie dysponowali mapami, a kompas jeszcze wtedy nie istniał. No cóż, nie można było czekać w nieskończoność, tym bardziej, iż Bóg się już niecierpliwił.

Ale w końcu nadszedł czas, iż wszyscy byli już gotowi wraz ze zwierzętami, by wejść na arkę; Z jednej strony stało parę tysięcy ludzi łącznie ze swymi rodzinami i dobytkiem, a z drugiej — kilkadziesiąt tysięcy różnych zwierząt — z każdego po parze — jak Bóg przykazał. A pomiędzy ludźmi i zwierzętami piętrzyły się stosy żywności, pieczołowicie zebranej i posegregowanej. Z tyłu za nimi czerniał milczący ogrom arki, z otwartymi na oścież drzwiami.

Bóg, który przybył na tak uroczystą chwilę, też wydawał się być zadowolony z dobrze wykonanej pracy, bo z chmury odezwał się do Noego.

— "Wejdź wraz z całą rodziną do arki, bo przekonałem się, że tylko ty jesteś wobec mnie prawy wśród tego pokolenia.

Z wszelkich zwierząt czystych weź ze sobą siedem samców i siedem samic, ze zwierząt zaś nieczystych, po jednej parze: samca i samicę. Również i z ptactwa po siedem samców i po siedem samic, aby w ten sposób zachować ich potomstwo dla całej ziemi. Bo za siedem dni spuszczę na ziemię deszcz, który będzie padał przez 40 dni i 40 nocy, aby wyniszczyć wszystko co istnieje na powierzchni ziemi — cokolwiek stworzyłem".

Noe gdy usłyszał te słowa, aż przysiadł z wrażenia. Krew napłynęła mu do twarzy i wyglądał teraz tak, jakby wypił dzban wina, choć ostatnio nie miał czasu nawet myśleć o tym. Wyciągając przed siebie ręce, wyjąkał:

— "Panie… ale przecież mówiłeś wpierw, iż mamy wziąć do arki po jednej parze zwierząt!" — głos załamywał mu się od silnego wzburzenia.

— „Ale zmieniłem koncepcję — odparł Bóg z prostotą, jakby nie było o czym mówić. — "Całe szczęście, że nie zmienił koncepcji odnośnie wymiarów arki" — pomyślał Noe z przerażeniem, porażony wręcz niefrasobliwością Boga.

— „Ale to znów się opóźni o parę lat, bo trzeba będzie powtórnie wyruszyć w świat by pościągać dodatkowe zwierzęta…".

— „Nie ma mowy!" — przerwał mu Bóg opryskliwie. -"Za siedem dni spuszczam na ziemię deszcz! A ty rób co chcesz abyś wyrobił się w tym czasie!" — zakończył autorytatywnie.

— „A co to ja jestem wszechmocny, do cholery?!" — wybuchnął Noe nie panując już nad sobą i byłby wygarnął Bogu wszystko co myśli o tym idiotycznym pomyśle, ale chmura już znikła, nie było po niej ani śladu.

Ludzie z daleka przyglądali się tej scenie nie będąc świadomymi - bo głos do nich nie docierał z tej odległości — co takiego zaszło pomiędzy Noem a jego Bogiem. Schodził do nich wolno po łagodnym zboczu winnicy i zastanawiał się co im powie. Teraz dopiero dotarł do niego niepokojący szczegół tej rozmowy; Przypomniał sobie, iż Bóg powiedział, aby do arki wszedł tylko on ze swoją rodziną,… „bo przekonałem się, iż tylko ty jesteś wobec mnie prawy wśród tego pokolenia" — tak Bóg to ujął. Cóż to miało znaczyć?

Noe poczuł jak zimny pot występuje mu na plecy, a przed oczami zaczynają wirować jakieś kolorowe plamy. -"No, mam nadzieję, że nie w taki sposób Bóg chce rozwiązać ten problem?" — pomyślał z przerażeniem i poczuł jak nogi odmawiają mu posłuszeństwa. Po chwili uspokoił się jednak i potrząsnął głową do swych myśli: — „Nie… to niemożliwe… nie posunąłby się do tego!" — sam siebie przekonywał. Biedny Noe, jakże mało jeszcze znał swego Boga, a przecież już ten obłędny pomysł z topieniem wszystkiego co żywe, powinien nasunąć mu pewne wątpliwości. Ale może był na to zbyt prawy?

Kiedy przekazał tę „dobrą nowinę" synom, ci wpierw nie chcieli wierzyć, a potem wpadli w taką wściekłość, że gdyby im się ktoś nawinął do kogo mieliby jakiś uraz, to sam Bóg nie zdołałby go wybronić.

Kiedy już się uspokoili, najstarszy z nich spytał: — „Ale co to znaczy ojcze, te zwierzęta czyste i nieczyste… czy Bóg ci tego nie powiedział?".

Noe stropił się nieco; rzeczywiście był tak wzburzony tą zmianą planów bożych, że na śmierć zapomniał spytać co to w istocie może oznaczać. Pokręcił przecząco głową i wzruszył ramionami. — „Bóg nie udzielił mi żadnej dodatkowej informacji na ten temat. Widocznie więc nie jest to takie ważne… ot, po prostu wyszoruje się do czysta te zwierzęta co bardziej brudne i staną się czyste!" — roześmiał się nerwowo. — „Widocznie chodziło Bogu o utrzymanie porządku w arce, bo cóżby innego mógł mieć na myśli?" - domniemywał, drapiąc się w głowę. — „Tak,… tak się zrobi, wyszoruje się i będą czyste, o jakie Bogu chodziło…" — dodał kiwając głową.- „Na przykład świnie…" — podpowiedział usłużnie Cham, dłubiąc zawzięcie w nosie.

— „No właśnie! Chociażby świnie!… Ale nie tylko, krowy również... one też potrafią się czasem nieźle zapaćkać… W ogóle te, które mają kontakt z błotem lub innymi nieczystościami... Zrozumieliście?"- spytał Noe swych synów, którzy potakująco kiwnęli głowami. — „A więc tę sprawę sobie wyjaśniliśmy… a co z terminem?" — spytał ojca najstarszy z synów — Sem. Noe podrapał się w głowę z zafrasowaną miną. — „Termin musi być dotrzymany: za tydzień ma rozpocząć się potop. Od tego Bóg nie chciał odstąpić".

— „I bardzo dobrze ojcze! Czy wiesz ile jeszcze kosztowałoby nas roboty i czasu sprowadzania tych dodatkowych zwierząt?… Nie mówiąc już o tym, że ta przygotowana przez nas żywność na czas potopu, zostałaby zeżarta teraz, podczas gdy my uganialibyśmy się po świecie za tymi dodatkowymi zwierzętami. Później trzeba by ją było gromadzić od nowa… a przecież to są tony tego pożywienia… to byłoby całkowicie bez sensu!" — stwierdził kategorycznie Jafet, wyrażając tym samym zdanie wszystkich, bo każdy myślał tak samo. — „Ale w ten sposób pozostaniemy przy parze zwierząt z każdego gatunku…" — oponował bez przekonania Noe. — „A kto to będzie liczył ojcze?! Spójrz na tę masę zwierząt, stale przemieszczających się z miejsca na miejsce… czy to jest możliwe do sprawdzenia?" — Jafet wskazał ręką na kłębiące się stada, gdzie pomimo tysiąca ludzi wyznaczonych do nadzorowania zwierzyny, panował tam tumult i wrzawa wynikająca z przemieszania tysięcy kwiknięć, chrząknięć, ryków, chichotów, pomruków, beczeń, miałknięć, szczeknięć i innych odgłosów należących do świata zwierząt.

Noe przez jakiś czas patrzył na to i w końcu mina mu się rozpogodziła. Poklepał synów po plecach. — „Macie chyba rację moi drodzy… Zaczynamy więc rozmieszczać zwierzęta w arce!… Tylko pamiętajcie — te co bardziej brudne — na bok i pucować do czysta!… Skoro Bogu zależy na czystych, będzie miał je czyste!.… He, he…"- uśmiechnął się do siebie zadowolony.

Na te słowa, synowie pobiegli uradowani w dół, wydając stosowne dyspozycje. A Noe stał, opierając się ciężko na swej długiej lasce i patrzył na tę krzątaninę w dole. W jego głowie kołatały się dwa pytania:

— „Po co Bóg zmienił w ostatniej chwili — na tydzień przed potopem — ilość zwierząt zabieranych do arki?" — oraz drugie bardziej niepokojące: — „Czy Bóg dotrzyma słowa i pozwoli zabrać wszystkich ludzi pracujących przy budowie arki i sprowadzeniu zwierząt z różnych części świata?" - westchnął ciężko, bo opadły go złe przeczucia i zaczął wolno schodzić w dół.

— „A co u diabła mogło oznaczać to rozróżnienie na zwierzęta czyste i nieczyste?"- zachodził w głowę, mrucząc do siebie pod nosem.

I nie ma mu się co dziwić, bo wyjaśnienie tych terminów Bóg raczył dać dopiero Mojżeszowi, dużo, dużo później: licząc czasem umownym — biblijnym — za 1600 lat dopiero, albo czasem „stronicowym" za prawie 100 stron od opisu potopu, w Księdze Kapłańskiej 11, 1-47. Ale to tylko taka luźna dygresja....

W ciągu tego ostatniego tygodnia ledwo zdążyli porozmieszczać i poupychać wszystkie zwierzęta w arce; weszli więc do niej po parze, samiec i samica z każdej istoty żywej, jak Bóg rozkazał Noemu. Później załadowali całą przygotowaną żywność i w końcu nadszedł dzień kiedy Noe wszedł z żoną, synami i żonami synów do arki. Wszyscy pozostali mieli wchodzić po nich, choć miejsca było już diabelnie mało, ale każdy był dobrej myśli, iż w takim kolosie zawsze gdzieś tam się zmieści.

Wtedy nagle — ni stąd, ni zowąd — pojawił się Bóg i zamknął za Noem i jego rodziną drzwi, nie pozwalając nikomu więcej wejść do arki. Tylko Bóg był w stanie powstrzymać ten oszalały ze strachu i wściekłości tłum ludzi, którzy widząc, że zostali oszukani, przestali panować nad sobą. Tylko Bóg był w stanie to uczynić… i uczynił to.


1 2 3 4 5 Dalej..

 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
Akt stworzenia
Angelland - boski reality show

 Zobacz komentarze (12)..   


« Powiastki fantastyczno-teolog.   (Publikacja: 23-06-2003 Ostatnia zmiana: 06-09-2003)

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Lucjan Ferus
Autor opowiadań fantastyczno-teologicznych. Na stałe mieszka w małej podłódzkiej miejscowości. Zawód: artysta rękodzielnik w zakresie rzeźbiarstwa w drewnie (snycerstwo).

 Liczba tekstów na portalu: 130  Pokaż inne teksty autora
 Najnowszy tekst autora: Słabość ateizmu
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 2517 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365