Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
200.042.130 wizyt
Ponad 1065 autorów napisało dla nas 7364 tekstów. Zajęłyby one 29017 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy konflikt w Gazie skończy się w 2024?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 290 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"

Złota myśl Racjonalisty:
Wiedza nie ma właściciela.
 Społeczeństwo » Homoseksualizm

Cała prawda o >leczeniu< homoseksualizmu [2]
Autor tekstu:

Stwierdzenie, że życie geja jest słodsze i łatwiejsze niż życie heteroseksualisty jest trochę przesadne: ksiądz straszy piekłem, sąsiedzi patrzą spode łba, partner uporczywie odmawia zajścia w ciążę. Można zatem sobie wyobrazić, że ktoś ma dobre powody do poddania się zabiegowi zmiany orientacji seksualnej. Potencjalnego klienta mniej będą interesować poglądy na naturę homoseksualizmu, czy etyczne rozterki psychiatrów i psychologów, a bardziej skuteczność samej „terapii".

„Terapeuci reparatywni" podają, że skuteczność ich „kuracji" wynosi około 30-35%. Ten pogląd powtarza bezkrytycznie Catholic Medical Association (CMA), które wydało oświadczenie pod tytułem „Homoseksualizm i nadzieja". Tekst zredagowany jest bardzo sprytnie. Wyeksponowane są słowa: „Badania terapii niepożądanych skłonności do osób tej samej płci ("unwanted same-sex attractions") pokazują, że jest ona skuteczna w takim samym stopniu jak terapia podobnych problemów psychologicznych: około 30% doświadcza uwolnienie od symptomów i dalsze 30% doświadcza polepszenia". Czyli po zabiegu 70% pozostaje homoseksualistami, a 40% nie doświadcza żadnej zmiany. Co ciekawe użyto tu nieznanego i niezdefiniowanego terminu „terapia niepożądanych skłonności", które może sugerować, że podane liczby dotyczą tylko wygaszania skłonności homoseksualnych, a pojawianie się skłonności heteroseksualnych nastąpiło u jeszcze mniejszej liczby pacjentów, której to liczby wolano nie podawać. Nie wiemy więc, czy sukcesem terapii jest uczynienie z homoseksualistów osób heteroseksualnych, czy raczej osób aseksualnych. Oczywiście z pewnego punktu widzenia osoby aseksualne są jeszcze mniej grzeszne niż heteroseksualne, więc moja wątpliwość jest zwykłym czepianiem się, ale może dla potencjalnych „pacjentów" będzie to istotne.

Oświadczenie CMA zawiera jeszcze jedną zagadkę. W części tekstu, poświęconej gromieniu wrogów „terapii", autorzy napisali chyba kilka zdań za dużo: „Ci, którzy uważają, że zmiana orientacji seksualnej jest niemożliwa, zwykle definiują ją jako całkowitą i trwałą wolność od wszystkich homoseksualnych zachowań, fantazji i skłonności u osoby, która była poprzednio homoseksualna w zachowaniu i skłonnościach. Nawet, kiedy zmiana jest zdefiniowana w tak ekstremalny (sic!) sposób, twierdzenie to jest nieprawdziwe. Liczne badania dowodzą istnienie przypadków całkowitej zmiany". Czytając te słowa głęboko się zdumiałem, bo byłem przekonany, że owe 30% dotyczą zmiany całkowitej i trwałej, czyli prawdziwej. Okazuje się jednak, że tak nie jest, a prawdziwą zmianę oświadczenie CMA określa słowem „przypadki" („cases") i woli powstrzymać się od podania dokładniejszych liczb.

To słowo jednak chyba najlepiej oddaje skuteczność terapii, co dowodzą dyskusje podejmowane w kręgach psychologów i psychiatrów amerykańskich. Opublikowano na przykład wyniki badań psychologów amerykańskich Ariela Schidlo i Michaela Schroedera, którzy skontaktowali się z osobami, które ukończyły „terapię reparatywną". Z 202 przebadanych przez nich homoseksualistów 178 (88%) uznało, że terapia nie odniosła skutku, a tylko 6 (3%) twierdziło, że nastąpiła przemiana w stronę heteroseksualizmu. Shidlo i Schroeder stwierdzili też częste występowanie szkód spowodowanych próbami zmiany orientacji: silnej depresji po ukończeniu terapii; zachowaniami autodestrukcyjnymi (niebezpiecznymi zachowaniami seksualnymi, nadużywaniem narkotyków, próbami samobójczymi, nienawiścią do siebie); konfliktami z rodzicami, spowodowanymi zaszczepianie w „pacjentach" przekonania o złym rodzicielstwie jako przyczynie homoseksualizmu; poczuciu odrzucenia przez Boga u osób religijnych. Skutkiem ubocznym terapii było jednak często też pogodzenie się z myślą o byciu gejem i zaakceptowanie swojej orientacji seksualnej.

Co do skuteczności — podawane są różne liczby: na przykład badacz dawniej związany z NARTH, William Dreikorn oszacował ją na 0.3%. Główna dyskusja trwa jednak nie wokół pytania, która z tych liczb jest słuszna, ale raczej wokół pytania, czy takie przypadki w ogóle się zdarzają (czyli czy jest więcej niż 0% „uleczonych"). W 2001 roku bohaterem fundamentalistów religijnych i osób powiązanych z NARTH został Robert Spitzer, zasłużony w przeszłości dla usunięcia homoseksualizmu z listy zaburzeń. Z jego badań wynikało, że eks-geje istnieją. Spotkał się z niektórymi z nich i stwierdził, że nawet osiągnęli dobre funkcjonowanie w małżeństwie. Zauważył jednak, że większość miała fundamentalistyczne poglądy religijne, a nawet było działaczami. Nie była to jednak próbka losowa: dr Spitzer rozmawiał z osobami starannie wybranymi spośród byłych pacjentów przez organizację Exodus, a także przez NARTH. Ponieważ amerykańscy fundamentaliści religijni nadali badaniom Spitzera duży rozgłos warto przytoczyć jego opinię na ten temat, udzieloną Wall Street Journal (z 23 maja 2001): „Niektórzy homoseksualiści wydają się zdolni do zmiany tożsamości i zachowania, ale nie pobudzenia i fantazji seksualnych; inni mogą zmienić tylko tożsamość; a bardzo nieliczni, jak podejrzewam, mogą zmienić wszystkie cztery aspekty orientacji. (...) W istocie, jak sądzę, ogromna większość ("the vast majority") gejów byłaby niezdolna do zmiany utrwalonej orientacji homoseksualnej."

Znana okulistka prof. Ariadna Gierek westchnęła raz: „Okulistyka to trudna dziedzina, bo nie sposób wmówić pacjentowi, że widzi". Seksualność człowieka jest fenomenem bardzo złożonym, składającym się z wielu aspektów i — jak widać choćby z oświadczenia CMA — poprzez manipulacje definicjami można uzyskać dowolne liczby i naświetlać problem w różny sposób. Prawie wszyscy geje przeżyli okres odrzucania swojej orientacji, łudzenia się, że wszystko może ulec zmianie, podejmowania różnych prób dopasowania się do społecznej normy. Wielu homoseksualistów o silnej motywacji religijnej traktuje to jako próbę swojej wiary, której wszak powinna „góry przenosić". Bezsilność w tej sprawie jest dla nich równoznaczna z potępieniem. „Terapia reparatywna" podtrzymuje i przedłuża ten proces i trudno się dziwić, że wielu „pacjentów" nie dopuszcza myśli, że zakończyła się ona niepowodzeniem. Podejmuje więc różne próby udowodnienia przed sobą i przed innymi rzeczywistego charakteru zmiany. Geje zgłaszając się na taką „terapię" mogą być pewni, że poniosą znaczne koszty, nie tylko finansowe, a szansa sukcesu jest niewielka albo zerowa. Nie istnieją do niej żadne wskazania medyczne: jedyną faktyczną korzyścią będzie spełnienie oczekiwań homofobicznego otoczenia: czy jednak ten cel jest wart takich poświęceń?

[Tekst pochodzi z portalu INNASTRONA.pl — pierwszy portal dla gejów i lesbijek. Publikacja w Racjonaliście za zgodą Redakcji IS]


1 2 

 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
Bóg cię kocha, pedale
Kościół okalecza

 Dodaj komentarz do strony..   Zobacz komentarze (17)..   


« Homoseksualizm   (Publikacja: 27-09-2003 )

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Tomasz Górski
Publicysta serwisu InnaStrona.pl
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 2742 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365