Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
200.158.995 wizyt
Ponad 1065 autorów napisało dla nas 7364 tekstów. Zajęłyby one 29017 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy konflikt w Gazie skończy się w 2024?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 306 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"
Anatol France - Bogowie pragną krwi
Anatol France - Kościół a Rzeczpospolita

Złota myśl Racjonalisty:
"Cała teologia tego papieża sprowadzała się do tego, że nie wolno zakładać gumy na fiuta. Jan Paweł II obrażał Boga swą małostkowością."
 Filozofia » Teksty źródłowe » Nietzsche

Wolny Duch [3]
Autor tekstu: Fryderyk Nietzsche

Tłumaczenie: Stanisław Wyrzykowski

Oh, Wolterze! Oh, humanitarność! Oh, idyotyzmie! Z prawdą, z szukaniem prawdy dzieje się coś dziwnego; i gdy człowiek poczyna sobie przytem nazbyt po ludzku — il ne cherche le vrai que pour faire le bien — idę o zakład, że nic nie znajdzie!

Przypuśćmy, iż nie mamy żadnych innych realnych danych okrom naszego świata żądz i namiętności, że do żadnej innej rzeczywistości znijść czy wznieść się nie możemy niźli do realności popędów naszych — gdyż myślenie jest tylko wzajemnym stosunkiem tych popędów — : niewolnoż zatem spróbować i pytania postawić, czy nie wystarczają owe dane, by na podstawie im podobnych dojść do zrozumienia także tak zwanego mechanistycznego (czyli materyalnego) świata? Nie chodzi mi tu o zrozumienie świata w znaczeniu złudy, pozoru, wyobrażenia (w znaczeniu berkeley’owskiem i schopenhauerowskiem), lecz jako czegoś, co nie ustępuje w realności samemuż afektowi naszemu, — jako pierwotniejszej świata afektów formy, w której, zwarte w potężną jedność, znajduje się jeszcze to wszystko, co w procesie organicznym następnie się rozgałęzia i wykształca (a także, rzecz prosta, wydelikaca i osłabia), jako jakiejś odmiany życia popędowego, w którem wszystkie funkcye organiczne wraz z samoregulacyą, asymilacyą, odżywianiem, wydzielaniem, przemianą materyi wzajem kojarzą się jeszcze syntetycznie, - jako jakieś praformy życia. Ostatecznie próba ta nie tylko jest dozwolona: w imię sumienności metody jest ona nakazana. Nie przyjmować kilku rodzajów przyczynowości, dopóki usiłowań, by obyć się wyłącznie jednym, do ostatecznych nie doprowadzi się kresów (do niedorzeczności, jeśli tak rzec przystoi): oto morał metody, której dziś pominąć, nie można; — wynika, to z jej definicyi, jakby się wyraził matematyk. Ostatecznie chodzi o to, czy uznajemy istotnie wolę jako coś działającego, czy wierzymy w przyczynowość woli: jeśli tak — a w istocie rzeczy wiara ta jest właśnie naszą wiarą w przyczynowość samą -, to musimy próbować, by przyczynowość woli przyjąć hypotetycznie jako przyczynowość jedyną. Wola może oczywiście oddziaływać tylko na wolę — nie zaś na materyę (nie na nerwy na przykład — ): słowem, trzeba odważyć się, na hypotezę, czy wszędzie, gdzie rozpoznajemy działania, nie oddziaływa wola na wolę — i czy wszelki przejaw mechaniczny, o ile działa w nim jakaś siła, nie jest właśnie siłą woli, skutkiem woli. Przypuśćmy wreszcie, iżby się powiodło ogół naszego życia popędowego wyjaśnić jako ukształtowanie i rozgałęzienie jednej zasadniczej formy woli — mianowicie woli mocy, jak moje głosi twierdzenie — ; przypuśćmy dalej, iż wszystkie funkcye organiczne dałoby się sprowadzić do tejże woli mocy i że znalazłoby się w tej także rozwiązanie problematu płodzenia i odżywiania — jest to jeden problemat, — to uzyskałoby się przez to prawo do jednoznacznego określenia wszelkiej siły działającej, do nazwania jej: wolą mocy. Świat widziany od wewnątrz, świat określany i oznaczany ze względu na swój charakter inteligibilny — świat ten byłby właśnie wolą mocy i ponadto niczem.

Jakto? Nie znaczyż to, mówiąc popularnie: Bóg obalony, dyabeł zaś nie -? Wręcz przeciwnie! Wręcz przeciwnie, przyjaciele moi ! I, do dyabła, któż was zmusza mówić popularnie!

Jak to niedawno jeszcze, w pełnej nowszych czasów jasności, miało miejsce z rewolucyą francuską, z tą okropną i, z pobliża sądząc, zbyteczną krotochwilą, pod którą jednakże szlachetni i marzycielscy widzowie z całej Europy tak długo i tak namiętnie podkładali z daleka własne swe oburzenia i zachwyty, aż tekst zanikł pod interpretacyą: tak samo jakaś szlachetna potomność mogłaby jeszcze niż niezrozumieć całej ubiegłej przeszłości i snadź skutkiem tej pomyłki widok jej dopiero znośnym uczynić. A raczej: czy to już się nie stało? nie byliżeśmy sami — tą szlachetną potomnością? I czyż to teraz właśnie, o ile zdajemy sobie z tego sprawę, — nie przeminęło już?

Nikt nauki jakiejś jedynie przeto, iż uszczęśliwia lub cnotliwym czyni, nie uzna tak łacno za prawdziwą: z wyjątkiem snadź lubych idealistów, zachwycających się dobrem, prawdą, pięknem i stawy swe zarybiających bez wyboru wszystkimi rodzajami pstrych, niemrawych i dobrodusznych zachcianek. Szczęście i cnota argumentami nie są zgoła. Zapomina się wszakże łacno, nawet po stronie umysłów rozważniejszych, iż psucie i unieszczęśliwianie również przeciw — argumentami nie są. Coś prawdziwem być winno: chociażby było zarazem w najwyższym stopniu szkodliwe i niebezpieczne; ba, mogłoby to stanowić nawet zasadniczą właściwość bytu, iż doskonale poznanie niosłoby zagładę temu, ktoby je posiadł, przeto o dzielności jakiegoś ducha wnioskowałoby się z tego, ile prawdy znieść on jeszcze może, mówiąc wyraźniej, do jakiego stopnia należałoby mu ją rozcieńczyć, osłodzić, przysłonić, przytłumić, pofałszować. To pewna, iż do odkrycia niektórych części prawdy źli i nieszczęśliwi w korzystniejszych znajdują się warunkach i większe posiadają prawdopodobieństwo powodzenia; nie mówiąc już o złych, którzy są szczęśliwi, — species, przemilczana przez moralistów. Być może, iż srogość i podstęp sprzyjają więcej powstaniu krzepkiego, niezależnego ducha i filozofa, niźli owa miękka, delikatna, potulna dobroć i sztuka lekkiego brania, którą się ceni u uczonego i ceni się słusznie. O ile się wyjdzie z założenia, o którem już wspomniano, iż pojęcia filozof nie zacieśnia się do filozofa piszącego książki — lub nawet swą filozofię zamykającego w książkach! Stendhal obrazu wolnomyślnego filozofa dopełnia jeszcze rysem, którego gwoli smakowi niemieckiemu podkreślić nie zaniedbam: — gdyż z niemieckim nie zgadza się on smakiem. Pour etre bon philosophe, powiada ostatni ten wielki psycholog, il faut etre sec, clair, sans illusion. Un banquier, qui a fait fortune, a une, partie du caractere requis pour faire des decouvertes en philosophie, ć est a — dire pour voir clair dans ce qui est.

Wszystko, co głębokie, lubi maskę; rzeczy zaś najgłębsze nienawidzą nawet obrazu i przypowieści. Nie byłożby przeciwieństwo właściwem dopiero przebraniem, pod którem skrywałby się wstyd jakiegoś boga? Zagadkowe pytanie: byłoby dziwnem, gdyby który z mistyków nie potrącił już gdzieś zuchwale o nie. Bywają zdarzenia tak dalece subtelne, iż najlepiej zagrześć je dla niepoznaki pod grubiaństwem jakiem; bywają objawy miłości i rozkiełznanej wspaniałomyślności, po których nie pozostaje nic innego, jak wziąć kij i wygrzmocić widza: mąci się tem pamięć jego. Niejeden umie znęcać i pastwić się nad własną swą pamięcią, by bodaj na tym jednym wywrzeć swą zemstę świadku: — wstyd jest pomysłowy. Nie najgorsze to rzeczy, których wstydzimy się najbardziej: nie tylko złość tai się za maską, — ileż to dobroci bywa w podstępie! Mógłbym wyobrazić sobie człowieka, który, mając do ukrycia coś drogocennego i delikatnego, toczyłby się przez życie gruby i krągły, gdyby stary pozieleniały ciężko kowany antał z winem: tak chciałaby subtelność jego wstydu. Człowieka o głębokim wstydzie spotykają także jego przeznaczenia oraz subtelne przejrzenia na drogach mało komu dostępnych, o istnieniu których jego najbliżsi i najzaufańsi nic wiedzieć niepowinni: groza jego życia tajna jest ich oczom i zarówno jego znów odzyskana równowaga życiowa. Taki człowiek skryty, który instynktownie posługuje się mową gwoli milczeniu i przemilczaniu i niewyczerpany jest w wybiegach przed zwierzeniami, chce i wymaga tego, by w głowach i sercach przyjaciół zamiast niego samego tułała się jego maska; a jeżeli nawet tego nie chce, to jednak otworzą mu się pewnego dnia oczy, iż mimo wszystko maska jego istnieje tamże, — i że tak jest dobrze. Każdemu głębokiemu duchowi potrzeba maski: co więcej, dokoła każdego głębokiego ducha tworzy się nieustannie maska, dzięki zawsze fałszywemu, mianowicie płytkiemu tłumaczeniu każdego słowa, każdego postępku, każdego jego znaku życia.

Należy doświadczać siebie samego, czy jest się przeznaczonym do niezależności i rozkazywania; i to we właściwej porze. Nie trzeba swym próbom schodzić z drogi, acz są one najniebezpieczniejszą snadź igraszką, w jaką wdać się można, i ostatecznie jeno próbami dokonywanemi wobec nas samych jako świadków, nie zaś przed żadnym innym sędzią. Nie przywiązywać się do żadnego człowieka: chociażby najmilszego, — każdy człowiek jest więzieniem i cieśnią. Nie przywiązywać się do ojczyzny: chociażby najnieszczęśliwszej i najbardziej pomocy potrzebującej, — nie tak już ciężko oderwać się sercem od ojczyzny zwycięskiej. Nie przywiązywać się do żadnego współczucia: chociażby ogarniało człowieka wyższego, w którego niezwyczajną beznadziejność i mękę przypadkiem zajrzeć nam dano. Nie przywiązywać się do żadnej wiedzy: chociażby kusiła najdrogocenniejszymi, pozornie dla nas właśnie nagromadzonymi skarbami. Nie przywiązywać się do wyzwolenia swojego, do owej rozkosznej dali i obczyzny ptaka, co coraz dalej wzlata, by coraz więcej widzieć pod sobą: — niebezpieczeństwo latającego. Nie przywiązywać się do własnych cnót, całości swej nie składać w ofierze jakowejś swej cząstce, na przykład gościnności swojej: najgroźniejsze to niebezpieczeństwo dusz wyszczytnionych i bogatych, które szafarzą sobą rozrzutnie, obojętnie niemal, i szczodrości swej cnotę posuwają aż do występku. Trzeba umieć zachować siebie: oto najtrudniejsza niezależności próba.

Wyłania się nowy rodzaj filozofów: poważam się niezbyt bezpiecznem ochrzcić ich mianem. O ile ich odgaduję, o ile odgadnąć się dają — gdyż jest to ich znamieniem, iż do pewnego stopnia chcą pozostać zagadkami, — rościliby snadź sobie ci filozofowie przyszłości prawo, a może także bezprawie do tego, by zwano ich kusicielami. Ostatecznie, nawet to miano jest jeno zakusem, a jeśli kto woli, pokuszeniem.

Czyż są nowymi przyjaciółmi prawdy, ci nadchodzący filozofowie? Nader prawdopodobnie: gdyż wszyscy filozofowie lubili dotychczas swe prawdy. To jednakże pewna, iż nie będą oni dogmatykami. Byłoby to wbrew ich dumie, a także wbrew smakowi, gdyby ich prawda dla byle kogo miała być prawdą: acz było to dotychczas tajnem życzeniem i ubocznym sensem wszystkich dążeń dogmatycznych. Mój sąd jest moim sądem: kto inny niełacno ma do niego prawo — rzecze snadź taki filozof przyszłości. Trzeba się otrząsnąć ze złego smaku, by zgadzać się z wieloma. Dobro już nie jest dobre, gdy przejdzie w usta sąsiada. A dopieroż dobro wspólne jakżeby istnieć mogło! Słowo to przeczy sobie samemu: co wspólnem być może, to zawsze niewiele warto. Ostatecznie musi być tak, jak jest, jak było zawsze: rzeczy wielkie zachowano dla wielkich, bezdnie dla głębokich, pieściwości i drżenia dla subtelnych, zaś, ogółem i zwięźle, wszystko niezwyczajne dla niezwyczajnych.

Mam li po tem wszystkiem nadmieniać jeszcze osobno, iż wolnymi będą także, bardzo wolnymi duchami ci filozofowie przyszłości, — i nie tylko wolnymi duchami, lecz na pewno także czemś więcej, czemś groźniejszem, większem i zasadniczo innem, co niepoznawanem i za co innego branem być nie chce? Lecz, mówiąc to, w równym niemal stopniu względem nich samych, jak względem nas, heroldów ich i zwiastunów, nas wolnych duchów! poczuwam się do powinności rozwiać wokół nas wszystkich stary głupi przesąd i nieporozumienie, co, gdyby mgła jaka, mąciły już z dawien dawna przeźrocz pojęcia wolnego ducha. 


1 2 3 4 Dalej..

 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
Zdania i potrącenia
Antychryst cz.1


« Nietzsche   (Publikacja: 13-07-2004 Ostatnia zmiana: 05-02-2005)

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 3501 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365