|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Światopogląd » Ateizm i Ateologia
Religia jako opium [3] Autor tekstu: Andrzej Rusław Nowicki
Z takich przesłanek wyrasta dwoista ocena religii chrześcijańskiej:
z jednej strony negatywna ocena etyki chrześcijańskiej jako etyki, którą miałyby
się kierować „rasy szlachetne", z drugiej strony pozytywna ocena
religii chrześcijańskiej jako „opium" dla ras, które — w interesie
cywilizacji — powinny powymierać. Gdyby wobec Indian kierowano się zasadami
humanitaryzmu i chrześcijańskiej „miłości bliźniego" pozostaliby oni
gospodarzami Ameryki i nie byłoby dziś Stanów Zjednoczonych. Jeżeli dziś
rasy wyższe będą „po chrześcijańsku" traktować ludy kolorowe,
pozwalając im na rozwijanie własnego przemysłu i nieograniczone liczebne
wzrastanie, doprowadzi to "[...] do obniżenia ogólnego poziomu umysłowego,
moralnego i materialnego. Cywilizacja ustąpi miejsca chaosowi [...]". "Największe niebezpieczeństwo grozi naszej cywilizacji ze strony popędu
altruistycznego". Dlatego zadaniem filozofa jest między innymi uwalnianie
własnego narodu od zbytecznych skrupułów i zastąpienie etyki chrześcijańskiego
uniwersalizmu „etyką nacjonalistyczną". Ale religii chrześcijańskiej
nie trzeba niszczyć, ponieważ oddawała ona i nadal może oddawać cenne usługi
jako religia dla tych ludów, które — w interesie „cywilizacji" -
powinny powymierać. Religia chrześcijańska powinna — z właściwą sobie słodyczą — pogodzić kolorowe ludy z ich nieuchronnym losem, wyjaśnić im, że wszelki
opór jest daremny, nauczyć je, aby z pokorą przyjęły wolę Bożą i przygotować je na śmierć, łagodząc im ich ostatnie chwile. Etyka McDougalla
jest jednocześnie nieludzka i „humanitarna". Jej nieludzkość wyraża się
jedynie w tym, że wydaje ona wyrok śmierci na ludy kolorowe. Jej
„humanitaryzm" wyraża się natomiast w tym, że za pomocą chrześcijańskiego
opium chce złagodzić przedśmiertne cierpienia. Poglądy McDougalla nie są
oryginalne. Identyczne poglądy wcześniej i później głosili nacjonaliści
niemieccy i włoscy. Oto pierwszy z brzegu przykład:
Misja cywilizowania ludności tubylczej — pisał w roku 1911 nacjonalista włoski
Naselli — to, w świetle socjologii pozytywnej, coś jak najbardziej
komicznego. Ludy cywilizowane nigdy nie cywilizowały ludów barbarzyńskich,
lecz je tępiły [...] Tak było z mieszkańcami Ameryki i Australii [...] Tak będzie
nieuchronnie w całej Afryce i w Azji. Tak powinniśmy czynić od samego początku w Trypolitanii i Cyrenajce.
Po zwycięstwie nad faszyzmem hitlerowskim świat poszedł w innym kierunku. W południowej Azji i w Afryce powstało wiele nowych, wolnych państw, a dni
panowania kolonializmu na świecie są już policzone. Ale ten cały ekskurs o etyce nacjonalistycznej pokazuje w jaki sposób wroga humanitaryzmowi ideologia nacjonalizmu popiera religię chrześcijańską
jako artykuł eksportowy dla ludów, które mają być wymordowane i które za
pomocą tej religii mają zostać moralnie rozbrojone, sparaliżowane i uśpione.
Obok autentycznego zapotrzebowania na opium ze strony tych, którzy cierpią,
istnieje zapotrzebowanie na opium ze strony tych, którzy chcą za jego pomocą
podbijać i ujarzmiać.
Dlatego pierwszą i najważniejszą rzeczą, z której
powinni sobie dokładnie zdać sprawę ludzie głęboko wierzący przed dyskusją z ateistami na temat religii i ateizmu jest istnienie kategorii „fałszywych
obrońców religii". To nie ateiści, którzy jawnie i otwarcie zwalczają
religię, ze względu na jej funkcję społeczną, są głównymi wrogami
religii, ale ci ludzie, którzy — właśnie ze względu na jej funkcję społeczną i właściwości narkotyczne — posługują się religią jako narzędziem
podboju i ujarzmiania. Ateiści poddają religię krytyce z zewnątrz i starają
się przekonywać, natomiast owi fałszywi obrońcy religii wprowadzają w samo
serce religii jad, który ją zatruwa i znieprawia. Ateiści wykazują, że
religia spełnia funkcje opium, a fałszywi obrońcy religii posługują się
religią jak opium dla uśpienia tych, których chcą ujarzmić.
I wreszcie
trzecie stanowisko reprezentuje Leonhard Ragaz, według którego ewangeliczna
idea Królestwa Bożego „[...] to nie opium, ale dynamit" . Dla marksisty
stanowisko takie nie jest bynajmniej czymś zaskakującym. Co więcej — wbrew
pozorom — mieści się ono doskonale w ramach marksistowskiej teorii religii i dla poparcia stanowiska Ragaza można by posłużyć się wieloma tekstami
Engelsa, Lenina, Kautsky’ego. Cała rzecz w tym, że marksizm stosuje metodę
dialektyczną, a więc nie rozumuje według zasady „albo… albo…", ale
starając się zbadać każde zjawisko w sposób maksymalnie wszechstronny chętnie
zauważa „zarówno … jak …" To znaczy, zwłaszcza przy uogólnieniach
olbrzymiego materiału faktycznego z różnych krajów, epok i okresów
historycznych, marksista odrzuca alternatywę:
albo opium, albo dynamit, ale stwierdza, że religia pełniła w dziejach obie
funkcje, zarówno usypiające, jak burzące. Oprócz idei religijnych, które
spełniały funkcje opium, usypiając dążenie do przebudowy ustroju społecznego,
istniały idee religijne, które — w określonych warunkach, okresach
historycznych i środowiskach — pobudzały do działania. W szczególności
dotyczy to niektórych średniowiecznych herezji ludowych, w których forma
religijna była nie tylko szatą, przebraniem i maską dla treści społecznie
rewolucyjnych (dolcimiści, taboryci czescy, zwolennicy Munzera), ale także
czynnikiem rozpętywania wielkiej rewolucyjnej burzy. Umysłom mas
karmionych wyłącznie religią — powiada Engels — musiały być
przedstawione ich własne interesy w szacie religijnej, ażeby rozpętać wielką
burzę.
Najogólniej więc można mówić o dwóch zasadniczych funkcjach społecznych
religii: jedną spełniały w wiekach średnich niektóre herezje, wówczas kiedy walka
mas ludowych przeciwko wyzyskiwaczom i ciemiężycielom "[...] toczyła się — jak pisze Lenin — w postaci walki jednej idei religijnej przeciwko drugiej
[...]"; drugą funkcję spełniają religie panujące. W niektórych
herezjach forma religijna była czynnikiem sprzyjającym rozszerzaniu się i pogłębianiu
postaw rewolucyjnych, "[...] ale i te czasy dawno już minęły [...]" -
powiada Lenin. Od dłuższego czasu zasadniczą funkcją religii jest utrwalanie
rezygnacji z walki klasowej i umacnianie panującego porządku społecznego. W tym kontekście Lenin rozszyfrowuje ideę Boga: Bóg (tak jak go ukształtowały historia i życie) jest przede
wszystkim kompleksem idei zrodzonych z otępiającego przytłoczenia człowieka
zarówno przez otaczającą go przyrodę, jak i przez ucisk klasowy — idei
utrwalających to przytłoczenie, usypiających walką klasową
[...] Idea boga, [...] zawsze krępowała klasy uciskane więzami wiary w boskość ciemięzców.
Zalążki tej myśli można odnaleźć już w starożytności u Euhemera.
Kult bogów to — według Euhemera — kult potężnych władców, których tak
obawiano się za ich życia, że lęk przed nimi nie znikł również i po ich
śmierci. Władcy ci dawno poumierali, a ludy wierzą, że władcy ci wciąż
jeszcze żyją i z niebios decydują o losach ludzi. Po sprowadzeniu kultu bogów
do kultu królów warto pójść o krok dalej i zapytać, co jest istotną treścią
kultu królów? Wydaje się, że ludzie tylko wtedy stają się przedmiotem
kultu, jeżeli w świadomości grupy społecznej reprezentują (personifikują)
jakąś wartość. W ten sposób kult określonych ludzi jest w gruncie rzeczy
formą kultu określonych wartości. Otóż królowie wydają się przede
wszystkim personifikacją określonego porządku społecznego i w związku z tym
wiara w boskość władców prowadzi do wiary w boskość i nienaruszalność
porządku społecznego. Jeżeli król jest bogiem (albo synem boga, albo po
prostu rządzi z woli bogów) to znaczy, że reprezentowany przez niego porządek
społeczny znajduje się poza wszelką krytyką, a podejmowana przez lud próba
zburzenia tego porządku jest bezbożnością. Podobną funkcję pełni w różnych
religiach mit o stworzeniu świata przez bogów — jak na to wskazał już
Lukrecjusz.
Nazywając religię słowem „opium" nie zapominajmy o tym, że w społeczeństwie podzielonym na antagonistyczne klasy usypiająca funkcja
religii bywa co najmniej dwojaka, w zależności od tego, na jakie klasy społeczne
działa. Jeżeli dane społeczeństwo wyznaje tylko jedną religię, wówczas
„jedna i ta sama" religia spełnia inne funkcje w stosunku do mas
uciskanych, a inne w stosunku do warstw uciskających. Warstwie uciskającej
religia „służy" dwojako:
przede wszystkim jako ideologia dla mas uciskanych, ideologia usypiająca ich opór,
ale także jako ideologia dla niej samej. Bo klasom uciskającym również bywa
potrzebne religijne opium:
wtedy zwłaszcza, kiedy mają nieczyste sumienie.
Religia chrześcijańska dość
dobrze spełniała (i spełnia w dalszym ciągu) tę funkcję usypiania sumień
ciemięzców i wyzyskiwaczy — przede wszystkim w ten sposób, że porządek
społeczny oparty na krzywdzie, wyzysku i ucisku nazywa usłużnie „porządkiem
istniejącym z woli Bożej", następnie zaś przez mistyfikowanie stosunków
między ludźmi przedstawianych jako rzekome stosunki między człowiekiem a Bogiem. W ten sposób konkretne zło wyrządzone przez człowieka innym ludziom
przybiera w religii zmistyfikowaną postać „grzechu", a więc winy wobec
Boga, z czego konsekwentnie wynika, że zamiast naprawiania krzywd ludziom, którzy
zostali skrzywdzeni, należy przede wszystkim starać się o przebłaganie Boga,
czyli o zjednanie sobie Kościoła i to nie tyle „pokutą", ile pieniędzmi
(ofiarą na Kościół, darowizną, zapisem testamentowym itd.).
Na tę funkcję
religii zwrócił uwagę między innymi Holbach ukazując szkody społeczne
wynikające z mistyfikowania stosunków między władcą a poddanymi przez
wmawianie władcom,
„[...] że jedynie Boga powinni się bać wówczas, kiedy szkodzą swoim
poddanym". W rezultacie „[...] monarcha może być pobożny, dokładny w służalczym wypełnianiu
swoich obowiązków religijnych, bardzo uległy wobec księży, hojny dla nich, a jednocześnie całkowicie pozbawiony wszelkich cnót i talentów niezbędnych
do sprawowania rządów". Analogiczne mistyfikowanie stosunków między
szlachtą a chłopami polegające na wmawianiu w szlachtę, że kiedy krzywdzą
chłopów, to obrażają Boga (i za krzywdy wyrządzone chłopom muszą przebłagać
Boga, czyli Kościół) doprowadziło do wytworzenia się szczególnej odmiany
katolicyzmu szlacheckiego w wieku XVII, którą tak charakteryzuje Stefan
Czarnowski: Szlachcic polski [...] umartwia się, biczuje, pada na twarz, odbywa boso
dalekie pielgrzymki. Rozdziela jałmużnę żebrakom, zakupuje msze i obdarowuje
kościoły, żądając w zamian, by się zań modlono po jego śmierci. Po tym
wszystkim sądzi, że złożył już należny trybut Bogu i sumieniu. Równocześnie
[...] bez litości gnębi swoich poddanych.
Nie należy się temu dziwić, ponieważ w katolickim sumieniu szlachcica
krzywdy wyrządzane poddanym nie należą do autonomicznej sfery stosunków między
ludźmi, ale znajdują się w sferze stosunków między człowiekiem a Bogiem.
Jeśli więc skrzywdził poddanego i żałuje tego, to jedynym przejawem skruchy
są czynności mające na celu przebłaganie Boga, a więc żarliwe modły,
zakupienie mszy czy udział w pielgrzymce, czyli czynności, od których w życiu
społecznym nic się nie zmienia. Teolog katolicki będzie w tym miejscu
protestować, twierdząc, że przecież spowiednicy czynili starania, aby budzić
sumienie i że podniesienie krzywdy wyrządzonej człowiekowi do rangi grzechu,
który obraża Boga, miało na celu zwiększenie wyrzutów sumienia. Cóż z tego? Jeżeli nawet takie były subiektywne intencje, to obiektywne rezultaty
były zupełnie inne — te, które stwierdza socjolog i historyk. Owo
podniesienie do rangi grzechu było w gruncie rzeczy wyłączeniem
krzywdzącego czynu ze świata rzeczywistego i przeniesieniem go w świat
urojony.
1 2 3 4 Dalej..
« Ateizm i Ateologia (Publikacja: 21-10-2004 )
Andrzej Rusław NowickiUr. 1919. Filozof kultury, historyk filozofii i ateizmu, italianista, religioznawca, twórca ergantropijno-inkontrologicznego systemu „filozofii spotkań w rzeczach". Profesor emerytowany, związany dawniej z UW, UWr i UMCS. Współzałożyciel i prezes Stowarzyszenia Ateistów i Wolnomyślicieli oraz Polskiego Towarzystwa Religioznawczego. Założyciel i redaktor naczelny pisma "Euhemer". Następnie związany z wolnomularstwem (w latach 1997-2001 był Wielkim Mistrzem Wielkiego Wschodu Polski, obecnie Honorowy Wielki Mistrz). Jego prace obejmują ponad 1200 pozycji, w tym w języku polskim przeszło 1000, włoskim 142, reszta w 10 innych językach. Napisał ok. 50 książek. Specjalizacje: filozofia Bruna, Vaniniego i Trentowskiego; Witwicki oraz Łyszczyński. Zainteresowania: sny, Chiny, muzyka, portrety. Strona www autora
Liczba tekstów na portalu: 52 Pokaż inne teksty autora Najnowszy tekst autora: W chiński akwen... Wolność w Hongloumeng | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 3694 |
|