Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
199.549.742 wizyty
Ponad 1065 autorów napisało dla nas 7364 tekstów. Zajęłyby one 29017 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy konflikt w Gazie skończy się w 2024?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 245 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"

Złota myśl Racjonalisty:
Jest prawdą, że kult cierpienia, wyrosły z neoplatońskich korzeni chrześcijaństwa, był przez wieki organem nieskończenie i bezwstydnie przez rządców Kościoła używanym do usprawiedliwiania krzywdy i ucisku, i że służył bez miary układom uprzywilejowanym w ich trosce o utrwalenie swojego przywileju.
 Nauka » Biologia » Antropologia » Nauki o zachowaniu i mózgu » Religiologia

Ludzkie emocje i uczucia a judeochrześcijańskie bóstwo [1]
Autor tekstu:

W powszechnym przekonaniu stany emocjonalne często są postrzegane jako zjawisko natury psychicznej unikalne dla gatunku ludzkiego. [ 1 ] W rzeczywistości emocje nie są obce innym zwierzętom. Im mniejszy dystans genetyczny do człowieka tym łatwiej je zaobserwować. Dlatego też nie należy się dziwić, że wyniki badań antropologów i behawiorystów są najbardziej w tej kwestii jednoznaczne w przypadku małp człekokształtnych a w szczególności obu gatunków szympansów. Niewątpliwie poziom i intensywność ich przeżywania stawia nas na najwyższym poziomie komplikacji tych psychofizycznych zjawisk. Nie zmienia to jednak postaci rzeczy, że emocje są zjawiskiem nie tylko jak najbardziej fizycznym, ale przede wszystkim skomplikowanym mechanizmem adaptacyjnym, który wyewoluował wraz z naszym gatunkiem. Mówiąc wprost stany emocjonalne jakim podlega każdy z nas są wypróbowanym mechanizmem zapewniającym nam biologiczne przetrwanie. Przynajmniej taką rolę spełniały one przez ponad 99 procent czasu istnienia ludzkości, to znaczy przed pojawieniem się cywilizacji w neolicie. Potwierdza to fakt, że nasze emocje są zjawiskiem instynktownym, które występuje bez naszego świadomego udziału. To znaczy, że nasza świadomość nie jest sprawcza w ich występowaniu. Są to również zjawiska praktycznie rzecz biorąc niekontrolowane przez naszą świadomość czy tak zwaną „wolną wolę". Oczywiście do pewnego stopnia potrafimy nad nimi panować w sposób racjonalny lub tłumić je ze względu na kulturową, społeczną lub etyczną presję. Niemniej kontrola ta nie jest pełna i nie potrafimy ich całkowicie opanować, spowodować lub wyeliminować.

Generalnie rzecz biorąc emocje można podzielić na pozytywne i negatywne. Wszystkie te odbierane przez nas jako pozytywne w sensie przyjemności, stanu zadowolenia czy satysfakcji znajdują się w ścisłym związku z naszymi działaniami mającymi na celu przetrwanie naszego gatunku i zwykle są związane, bezpośrednio lub pośrednio, z przekazaniem naszego genotypu. Nawet jeżeli cel przekazania swojego genotypu nie jest całkiem wyraźny, oczywisty lub w pierwszej chwili widoczny. Pozytywne emocje i uczucia są „ewolucyjną zachętą" do konkretnych dokonań lub starań, aby ten „ewolucyjnie pożądany" stan lub cel osiągnąć. Emocje i uczucia negatywne mają z reguły przeciwny cel. To znaczy stymulują zachowania mające na celu unikanie konkretnych zjawisk, stanów czy obiektów.

Spójrzmy teraz na poszczególne emocje jakimi podlegają ludzie. Zacznijmy od miłości. Uczucie to jest chyba w sposób najbardziej bezpośredni związane z prokreacją. Obiektem miłości może być potencjalny partner seksualny, a więc ojciec lub matka naszych dzieci, nasze własne dzieci lub rodzice. Wystarczy sobie zdać sprawę, że jakoś nie zakochujemy się w 80-cio letnich staruszkach żeby uświadomić sobie, że nasz nieograniczony zachwyt nad osobowością i charakterem potencjalnego partnera tak naprawdę jest skutkiem ewolucyjnego mechanizmu mającego na celu przekazanie naszych genów. Panie zakochujące się w zamożnych staruszkach to zupełnie inna sprawa, do której powrócimy później. Tak zwana miłość do bóstwa jest zjawiskiem zupełnie odmiennym niemającym w rzeczywistości nic wspólnego z miłością. Użycie tego terminu jest jedynie efektem naszych ograniczonych możliwości w werbalnym określeniu skomplikowanych stanów emocjonalnych. Do tematu tak zwanej „miłości do Boga" powrócimy później. Miłość do potencjalnego partnera jest mechanizmem „zmuszającym" nas nie tylko do pożądania fizycznego ale też do ciągłego bycia ze sobą. Stanem dającym jednocześnie ogromną satysfakcję i zadowolenie. Nieracjonalność miłości spełnia również bardzo istotną ewolucyjną funkcję. Wszystkie hominidy [ 2 ], włączając w to nas, stosują tak zwaną K-strategię seksualną. Oznacza to, że posiadamy małą ilość potomstwa ale „inwestycja" w potomstwo jest bardzo duża. Niemowlęta homonidów rodzą się nieprzystosowane do samodzielnego życia a proces ich dojrzewania oraz uczenia się jest długi. W takiej sytuacji niezbędne są długotrwałe związki partnerskie ojca i matki. Jest to możliwe tylko i wyłącznie wtedy kiedy partnerzy „chcą" koniecznie i bezwarunkowo ze sobą być zawsze. Niezależnie od tego co nakazywałyby racjonalne przesłanki dziś czy jutro. Dlatego trafnym określeniem jest „ślepa miłość", i dlatego osoby zakochanej nie da się prawie nigdy w sposób logiczny i racjonalny o czymkolwiek przekonać. Miłość do dzieci nie wymaga chyba wyjaśnienia, jako że ewidentnie wynika z ewolucyjnej troski o przetrwanie naszego indywidualnego genotypu. W przypadku rodziców nasze uczucia również wynikają z faktu posiadania połowy wspólnego genotypu każdego z nich. W grę wchodzi tu również oczywisty fakt, że od dzieciństwa byliśmy z nimi w bardzo bliskim kontakcie obdarzeni ich uczuciem i pod ich opieką.

Mechanizmem sprawczym tak zwanej miłości bliźniego jest również zachowanie naszego genotypu uwarunkowanym naszą bliskość genetyczną. Nie jest to jednak aż tak oczywiste na pierwszy rzut oka dlatego wymaga szerszych wyjaśnień. Ponad 99 procent czasu istnienia naszego gatunku ludzie żyli w małych grupach łowiecko-zbierackich liczących zazwyczaj około 20 — 30 osób. Podobnie jak nieliczni dzisiejsi australijscy Aborygeni i afrykańscy Buszmeni. Grupy takie przez większość czasu pozostawały w izolacji od grup sąsiednich i wszyscy członkowie każdej z nich byli stosunkowo blisko spokrewnieni. Jednocześnie ludzie jako stworzenia „stadne" nie byliby w stanie przetrwać w pojedynkę. Mechanizm „miłości bliźniego" poprzez swój emocjonalny stosunek do „bliźnich" zapewniał przetrwanie całej grupy, ale też tejże jednostki. Dodatkowym „bonusem" był fakt, że z każdym z członków grupy posiadało się częściowo wspólny genotyp. A więc przetrwanie innego członka grupy było przynajmniej częściowym przekazaniem własnych genów. W czasach współczesnych nadal funkcjonuje ten sam mechanizm sprawczy tego typu emocji. Często jednak świadomie lub najczęściej nieświadomie dokonujemy projekcji tego stanu emocjonalnego na przyjaciół, ludzi z naszej miejscowości, rodaków, naszą rasę lub często nawet na całą ludzkość. Ta pochwały godna moralno-etyczna projekcja ulega jednak często szybkiemu rozkładowi w drastycznych czy krytycznych momentach. Jak wielu z nas oddało by życie za brata, jak wielu za nieznajomego Chińczyka?

Osoby wierzące często szafują terminem „miłości do Boga" określanym przez teologów greckim terminem agape. Ten stan emocjonalny nie ma jednak nic wspólnego z miłością w ścisłym tego słowa znaczeniu. Ale i tutaj podłoże czy mechanizm sprawczy jest efektem procesu ewolucji mającym na „celu" przetrwanie naszego gatunku i naszego genotypu. Korelacja nie jest jednak tak prosta dlatego często trudna do uchwycenia. Jak to było już wspomniane, ludzie, wymarłe homonidy, jak również większość innych naczelnych są stworzeniami żyjącymi w grupach. Pomyślność i przetrwanie naszej grupy jest niezbędnym warunkiem przetrwania jednostki i jej genotypu. Jednocześnie istoty żyjące w grupach w większości przypadków wytwarzają wewnętrzną hierarchię. Wystarczy spojrzeć na grupę szympansów, aby się o tym przekonać. Nie trzeba też większego wysiłku intelektualnego, aby zdać sobie sprawę, że homonidy i wcześni ludzie musieli posiadać podobną strukturę społeczną. W grupie szympansów trwa stałe współzawodnictwo o dominację pomiędzy samcami. Ale żadna grupa nie miałaby szans przetrwania gdyby nie istniał tylko jeden alfa-samiec a pozostałe akceptowały ten stan rzeczy. Występuje tutaj ewolucyjny kompromis, gdzie wspólne dobro grupy, a pośrednio konkretnej jednostki, zależy od akceptacji takiego właśnie stanu rzeczy. Sytuacji, gdzie lepiej być beta, gamma, delta a może nawet omega samcem niż nie być w ogóle. „Ewolucyjnym słodzikiem" w tej sytuacji jest nie tylko przyjemne poczucie przynależenia do grupy, ale przede wszystkim pozytywne odczucia w stosunku do alfa-samca. Podziw, szacunek, dająca satysfakcję lojalność. Rodzi się więc charyzmatyczny lider, przywódca, którego wszyscy „kochają" czerpiąc z tego satysfakcję i poczucie spraw większych przerastających jednostkę. Tak więc mechanizmem sprawczym tak zwanej „miłości do Boga" jest projekcja przyjemnej, gratyfikującej lojalności do przywódcy. Należy też pamiętać, że przez 99 procent czasu istnienia ludzkości tym przywódcą był zazwyczaj ojciec, stryj lub wuj. Określenie, zwłaszcza to pierwsze, jest nader często używane w stosunku do bóstw. Warto tu również zwrócić uwagę na pewien fakt potwierdzający powyższe stwierdzenie. Spotykamy znacznie więcej kobiet niż mężczyzn wykazujących dewocyjny stosunek do bóstw i deklarujących nieograniczoną „miłość do Boga". Jednocześnie statystycznie rzecz biorąc kobiety czy samice większości naczelnych wykazują większą uległość niż mężczyźni czy samce, są mniej agresywne, rzadziej dążą do osiągnięcia władzy, stanowiska, prestiżu. Łatwiej jest im się pogodzić czy zaakceptować istniejącą hierarchię, łatwiej być lojalną. Natomiast mechanizm lojalności u samca zawsze gdzieś tam dopuszcza możliwość rebelii i próby stania się alfa-samcem lub „ukochanym" liderem. Nie ma więc się co dziwić, że mamy znacznie więcej dewotek niż dewotów.

Szczęście, zadowolenie, dumę oraz inne podobne nasze pozytywne odczucia choć często nie wynikają bezpośrednio z naszych sukcesów natury biologiczno-ewolucyjnej mają dokładnie takie samo podłoże. Jesteśmy zazwyczaj szczęśliwi w gronie rodzinnym, w kręgu przyjaciół gdzie czujemy się bezpiecznie. Nawet jeśli samo nasze bezpieczeństwo nie jest w danym momencie bezpośrednio zagrożone. Bowiem najlepszą szansę przetrwania i przekazania swych genów mieli nasi przodkowie właśnie w grupie osób spokrewnionych, które bezwarunkowo mogły liczyć na siebie.

Satysfakcja z naszych dokonań najprzeróżniejszej natury i charakteru osiągamy gdy występują one na tle czyichś mniejszych dokonań. Odczucie jest pełniejsze w sytuacji, gdy członkowie naszej grupy społecznej, socjalnej, profesjonalnej czy też w kółku zainteresowań potwierdzają nasz sukces, wybitność, status czy prestiż. Motorem tych zachowań i związanych z nimi odczuć jest instynkt walki o dominującą pozycję w grupie. Cecha ta jest powszechniejsza wśród mężczyzn niż wśród kobiet co ma również biologiczne podłoże. Społeczności ludzkie i większości naczelnych są patriarchalne, z alfa-samcem na czele. Z naukowych obserwacji szympansów wynika wyraźnie, że „dostęp do samic", a więc zwiększona szansa przekazania swoich genów jest wprost proporcjonalna do pozycji w grupie. Mówiąc zwięźle alfa-samiec ma zazwyczaj więcej potomstwa niż delta-samiec. Ale należy również pamiętać, że delta więcej niż epsilon. Oczywiście w naszym współczesnym świecie istnieją najprzeróżniejsze metody aby osiągnąć dominację, uznanie czy wybitną pozycję w dowolnie wybranej grupie społecznej, zawodowej czy jakiejkolwiek innej. Mechanizm pozostaje jednak ten sam. Nie należy się więc dziwić, że mężczyźni są częściej rządni władzy, sławy i uznania. Choć dziś wtórnym motywem działania wybitnego naukowca osiągającego światowe sukcesy, uwielbianego przywódcy politycznego czy też idola muzyki rockowej nie jest bezpośrednio zwiększenie swojego „dostępu do samic" u podłoża tych działań leży ten sam mechanizm mający zwiększenie szansy na przekazanie swojego genotypu. Przy innej strategii seksualnej samic wymagającej większej niż samiec „inwestycji" w potomstwo, samice innych hominidów są bardziej ostrożne w wyborze partnera (potencjalnego ojca ich dzieci). U szympansów preferencje mają samce postawione w wyżej w hierarchii z tego prostego względu, że statystycznie rzecz biorąc dzieci alfa-samca będą sprytniejsze i silniejsze. Będą też miały większą szansę na przetrwanie, a więc i posiadania licznego potomstwa. Oczywiście w naszym współczesnym świecie sprawy te mają o wiele większy wymiar i poziom komplikacji. Niemniej chyba każdy zadaje sobie sprawę, że mężczyzna w nowiuteńkim Porsche jest jakoś bardziej przystojny i rozchwytywany przez panie niż taki na przykład bezrobotny. Znając więc sprawcze mechanizmy ewolucyjne nie należy się dziwić i oburzać, że panie często zakochują się w starszych panach, którzy wyprzystojnieli na skutek posiadania kasy, sławy lub innych podobnych atrybutów.


1 2 Dalej..

 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
Narodziny bogów
Popędy, emocje, wolna wola

 Zobacz komentarze (2)..   


 Przypisy:
[ 1 ] Inspiracją do tego artykułu jak również źródłem wielu informacji była książka wybitnego, światowej sławy neurologa i psychologa Stevena Pinkera, wydana w 1997 roku, pt. How the Mind Works (Jak działa umysł).
[ 2 ] wszystkie odmiany form ludzkich takie jak człowiek współczesny (Homo sapiens sapiens), formy kopalne jak Homo sapiens neanderthalis, H. erectus, H. habilis etc., oraz kopalne formy przedludzkie (ale nie małpy) jak wszystkie odmiany gatunku Australopithecus czy Ardipithecus.

« Religiologia   (Publikacja: 27-02-2005 Ostatnia zmiana: 16-07-2005)

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Roman Zaroff
Doktor historii, mediewista. W latach 1999-2001 wykładał historię w University of Queensland (Australia), obecnie związany jest z School of Historical and Religious Studies w Monash University. Redagował pierwszy internetowy magazyn racjonalistów, sceptyków i ateistów - HORYZONT, istniejący w latach 1997-2001. Od wielu lat mieszka w Australii.

 Liczba tekstów na portalu: 27  Pokaż inne teksty autora
 Najnowszy tekst autora: Dlaczego jestem ateistą a nie agnostykiem?
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 3966 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365