Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
204.038.757 wizyt
Ponad 1065 autorów napisało dla nas 7364 tekstów. Zajęłyby one 29017 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy konflikt w Gazie skończy się w 2024?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 654 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"

Złota myśl Racjonalisty:
"Uważam religię za dziecinną zabawkę, i twierdzę, że jedynym grzechem jest ignorancja".
 Religie i sekty » Nowe ruchy religijne

Sekty jako problem socjotechniczny [3]
Autor tekstu:

Obie strategie przekładają się na przepisy dotyczące legalizacji związków religijnych. Strategia liberalna będzie skłonna legalizować każdy związek religijny, który nie zakłada łamania prawa. Przepisy rygorystyczne, na przykład takie, jakie obecnie obowiązują we Francji, Austrii czy w Polsce, stawiają szereg dodatkowych wymogów, jak na przykład odpowiednio duża liczba członków. Zgodnie z wyżej wyprowadzonymi wnioskami, brak możliwości legalizacji czyni spełnienie tego warunku niezmiernie trudnym. Jak grupa licząca dziesięciu członków, która jako nielegalna może być bezkarnie okrzyknięta sektą, może uczciwie pozyskać kolejnych dziewięćdziesięciu (jak w Polsce) czy piętnastu tysięcy dziewięciuset dziewięćdziesięciu (jak w Austrii)?

Zmuszając większość działających organizacji religijnych do funkcjonowania w szarej strefie system kierowniczy społeczeństwa nie tylko pozbawia siebie i społeczeństwa informacji na ich temat, ale także możliwości kontrolowanego wpływu na nie. Jeśli większość organizacji religijnych jest nielegalnych, to nie wiadomo na dobrą sprawę, które są rzeczywiście szkodliwe, a które są po prostu jeszcze tylko niewielkie. Wobec takiego zamieszania trudno o wypracowanie skutecznych procedur reakcji instytucji państwowych na rzeczywiste patologie. W rezultacie wezwany do interwencji policjant musi podejmować decyzję kierując się własnym zdrowym rozsądkiem.

O ile strategia rygorystyczna zakłada, że grupa musi zasłużyć sobie na wpisanie do rejestru, o tyle strategia liberalna zakłada, że musi zasłużyć sobie (negatywnie) na skreślenie z niego. Ta druga strategia gwarantuje przede wszystkim możliwość utrzymania kontaktu między organizacją religijną a instytucjami państwowymi. Grupa legalna posiada pewne przywileje i podlega pewnym prawom. Podleganie prawom zakłada możliwość kontroli, podobnie jak zasługiwanie na przywileje. Wszystko to umożliwia organom państwowym wywieranie nacisku w kierunku przestrzegania prawa, negocjowanie z krnąbrnymi organizacjami zmian w postępowaniu członków etc. W interesie społeczeństwa leży więc, aby nowa grupa religijna miała interes i możliwość zalegalizowania swojej egzystencji. Tym samym przecież poddaje się kontroli społeczeństwa. Takim podstawowym przywilejem powinna być ochrona dobrego imienia grupy przed nieuzasadnionym przypisaniu etykiety sekta. Do jakiego zamieszania prowadzi w tym względzie brak precyzyjnej prawnej definicji sekty widać np. w orzeczeniu sądu lubelskiego w sprawie wytoczonej przez Misję Czaitani, gdzie sąd, wbrew wszelkim społecznym odczuciom (również, jak można wykazać, wbrew odczuciom pozwanego Ruchu Obrony Jednostki i Rodziny) stwierdził, że „że określenie Ťsektať nie jest obraźliwe" ("Gazeta Wyborcza" z 14.7.1999). Dodajmy, że Misja Czaitani wygrała ów proces. Można się domyślać, że sąd w tym wypadku zdał się na definicje socjologiczne czy słownikowe, które z pewnością nie są obraźliwe.

Problemy takie dawałyby się rozwiązać o wiele łatwiej, gdyby istniała precyzyjna definicja sekty w polskim prawie. W takiej sytuacji możliwe byłoby przeprowadzenie konkretnych postępowań dowodowych, np. na wniosek jakiegoś byłego członka, który czuje się pokrzywdzony i uważa, że dana grupa religijna jest sektą. I odwrotnie, grupa posądzona o to, że jest sektą mogłaby się bronić.

W przypadku grup, które dają podstawy do orzeczenia o nich, że prowadzą działalność przestępczą, delegalizacja umożliwia podjęcie konkretnych działań policyjnych zmierzających do likwidacji sekty, a nie tylko przesunięcia jej w szarą strefę. Dla funkcjonariuszy prawa sekta staje się po prostu religijną formą zorganizowanej przestępczości (mafią religijną). Naturalnie, również te działania winny kierować się względem na skutki. Szczególnie skomplikowane są przypadki dużych organizacji, które w pewnym momencie zaczynają wykazywać cechy patologiczne. Od otwartej akcji policyjnej skuteczniejsze może okazać się tutaj tajne sterowanie zmierzające do zmiany lidera albo wywołania schizmy. Większe szanse operacja ta ma, gdy zmarł już założyciel danej grupy. Każda grupa okresowo staje wobec problemu wyboru następcy. Jeżeli nowy lider wykazuje cechy patologiczne, skuteczniejsze może być pozbawienie go możliwości wpływu na grupę (przez odpowiednie środki policyjne), niż delegalizacja całej grupy. Najgorszą rzeczą, którą wówczas może zrobić społeczeństwo, to uderzyć wprost w całą grupę i wszystkich jej członków poddać stygmatyzacji. Naturalnie spowoduje to okresowy odpływ części członków, jednak w rezultacie powstanie zwarta, zakonspirowana organizacja złożona z najbardziej fanatycznie nastawionych członków.

W przypadku oceny negatywnych skutków oddziaływania sekt, jak na to wskazywałem już w innym artykule (Kaczmarek 2001), trzeba jednak zwrócić uwagę, czy rzeczywiście dezorganizacja osobowości czy rozbicie rodziny są skutkami czy też przyczynami zaangażowania w sektę.

„Sekta" nie jest jedynym pojęciem-maczugą używanym przez autorów. W podobnie dowolny sposób posługują się pojęciem terroryzmu. Sektą terrorystyczną są według nich raelianie, Bractwo Zakonne Himavanti i scjentolodzy. Bractwo Himavanti stanowi przejaw organizacji terrorystycznej dlatego, że wysyła listy z pogróżkami, a jednej z byłych członkiń przywódca groził paralizatorem. Cóż, z takim zatarciem rozróżnienia między terroryzmem a pospolitym przestępstwem zwanym „groźbą bezprawną" można by dyskutować, ale przy odrobinie sofistyki dałoby się jakoś je uzasadnić. Natomiast dlaczego za organizację terrorystyczną uznano raelian pozostaje już, przynajmniej dla mnie, zagadką. Czy na miano sekty terrorystycznej zasłużyli sobie propagując klonowanie, usprawiedliwiając pedofilię czy powołując oddział do obserwacji osób publicznych wrogo do nich usposobionych? Wszystko jest może i naganne, ale dlaczego nazywać to terroryzmem? A może poszło o ich poglądy na demokrację? To fakt, że nie podzielają przekonania autorów, iż jest to nie tylko najlepszy ustrój jaki dotąd ludzkość wymyśliła, ale też że nigdy w przyszłości nie będzie mogła wymyślić żadnego lepszego. Raelianie nie są niewątpliwie zwolennikami słynnej tezy F. Fukuyamy o końcu historii. Czy jednak pokojowe kwestionowanie tezy o absolutnej wyższości demokracji nad wszelkimi możliwymi ustrojami zasługuje na miano terroryzmu? Raelianie nie są tu przy tym jakimś wielkim wyjątkiem, w Polsce legalnie działa przynajmniej kilka organizacji monarchistycznych, a Janusz Korwin-Mikke wielokroć publicznie naśmiewał się z tego przesądu.

Zwolennicy restrykcyjnej polityki religijnej mogą argumentować, że zasadnicze zło sekt polega nie tyle na łamaniu formalnego prawa, co na stosowaniu przez sekty podstępnych technik psychomanipulacji. Kategorię tę usiłowano (na szczęście nieskutecznie) wprowadzić nawet do kodeksu karnego. Koncepcja odwołująca się do wyróżnionych przez psychologów technik psychomanipulacji, zakłada, że ludzie wstępują do nowych organizacji religijnych dlatego, iż zostali zmanipulowani przy pomocy tychże technik. Do tezy takiej przychylają się też autorzy Sekt za zamkniętymi drzwiami.

Sam termin "manipulacja" zrobił karierę całkiem niedawno, starsze słowniki w ogóle nie wspominają go w tym znaczeniu (możliwe, że ze względów politycznych), zawiera je dopiero Suplement do Słownika języka polskiego PWN (1994). Słowu "manipulacja" czy "manipulować" przypisuje się tam dwa nowe znaczenia: pierwsze dotyczy ludzi, drugie informacji (języka, historii etc.). Ludźmi manipuluje się wtedy, gdy kieruje się nimi bez ich wiedzy, posługuje nimi dla osiągnięcia określonych celów. W drugim przypadku mowa o posługiwaniu się „faktami, danymi itp. w sposób nieuczciwy w celu zdobycia określonego wpływu na ludzi".

Psychomanipulacją rządowy raport nazywa "każdą metodę stosowaną w sposób planowy, świadomy i celowy, mającą przy tym charakter działań zorganizowanych, nastawioną głównie na dezorientowanie jednostki bądź grupy, wywołującą zmianę zachowań, poglądów, postaw i przekonań manipulowanego (manipulowanych) zgodnych jedynie z wolą i celami Ťmanipulatorať" (RoSP 2000:16).

Zauważmy, że definicja ta dość dobrze opisuje całkiem spory fragment rzeczywistości społecznej. Chłopak, któremu podoba się pewna dziewczyna, stawia sobie cel: uwiedzenie, a może nawet dozgonne uzależnienie (małżeństwo). W trakcie realizacji tego celu stosuje cały szereg psychotechnik mapnipulacyjnych: zaprasza ją na randkę (zarzuca haczyk), stara się być czarujący, miły, skupia całą swą uwagę na swym „obiekcie", prawi komplementy („bombardowanie miłością", które pozostaje jakże często w jaskrawym kontraście do sytuacji po dwudziestu latach małżeństwa), oczywiście to on płaci rachunek w kawiarni czy za bilet w kinie (posługując się „regułą wzajemności" — chce sprowokować reakcję odwzajemnienia, choćby w postaci przychylnego nastawienia). Naturalnie, nie poprzestaje na jednej randce, co więcej kolejne są zwykle coraz bardziej absorbujące, już nie tylko rozmowa przy świecach, ale wyjazd na wycieczkę, na wczasy, dąży do spędzania ze swym „obiektem" coraz dłuższego czasu (stosuje zatem znaną psychotechnikę „stopy w drzwiach"). Stara się wyciągnąć od „obiektu" jak najwięcej informacji użytecznych do dalszego manipulowania (data urodzin i imienin, ulubione kwiaty, potrawy, rodzaj muzyki, kolory). Manipuluje informacją również na swój temat, gdyż na pierwszej randce przedstawia sam siebie w sposób jednostronnie pozytywny, zataja na przykład, że jego dziadek był alkoholikiem, że on sam chrapie, że nie potrafi prowadzić samochodu, że żyje z renty i wiele jeszcze innych sprawek, o których, gdyby dziewczyna wiedziała, mogłaby się nie umówić na drugą randkę. Przekazanie tych treści na czwartej randce jest o wiele bardziej bezpieczne, gdyż działa tu już „reguła konsekwencji" (skoro poświęciłam mu już tyle czasu, to może jednak jest w nim coś interesującego).

Sądzę, że da się wykazać, iż prawie w każdym stosunku społecznym zachodzi jakaś forma psychomanipulacji. Czyż nie widzimy codziennie na ulicy matek „bombardujących miłością" swoje pociechy, w celu emocjonalnego uzależnienia ich albo stosujące manipulację emocjonalną, wywołując strach w celu podporządkowania („Jak będziesz niegrzeczny, nie dostaniesz loda"). Czyż w naszym systemie kształcenia nie dokonuje się wmanipulowywanie uczniów w jednostronny sposób widzenia świata drogą „małych kroków"? Czyż pracownik podejmujący na wykwintnym obiedzie swego szefa nie manipuluje nim w celu dostania awansu? Nie wspominamy już o takich banałach jak wszechobecna reklama i PR, strategie układania ramówki w TV, sztuka prowadzenia audycji i reżyserii, wszelka adwokacka retoryka i erystyka. W rezultacie teoria ta, skoro nadaje się do wszystkiego, nie nadaje się do niczego. Co więcej legitymizuje różnego rodzaju anarchistyczne tendencje w polityce czy pedagogice zmierzające do wyeliminowania ze społeczeństwa wszelkiego autorytetu czy władzy.


1 2 3 4 Dalej..

 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
Sekta to pojęcie-maczuga
Destrukcyjne sekty czy nowe ruchy religijne? Problem metodologiczny

 Zobacz komentarze (2)..   


« Nowe ruchy religijne   (Publikacja: 25-07-2005 )

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Kamil Kaczmarek
Ur. 1973, adiunkt w Zakładzie Socjologii Teoretycznej i Klasycznej Instytutu Socjologii Uniwersytetu Adama Mickiewicza, specjalizuje się w prasocjologii, socjologii klasycznej, socjologii religii, socjologii teoretycznej, autor: "Prasocjologia św. Tomasza z Akwinu", "Socjologia a religie".

 Liczba tekstów na portalu: 2  Pokaż inne teksty autora
 Najnowszy tekst autora: Sekta to pojęcie-maczuga
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 4274 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365