Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
204.803.754 wizyty
Ponad 1065 autorów napisało dla nas 7364 tekstów. Zajęłyby one 29017 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy konflikt w Gazie skończy się w 2024?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 723 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"
Agnieszka Zakrzewicz - Papież i kobieta
John Diamond - Cudowne mikstury. Podręcznik sceptyka

Złota myśl Racjonalisty:
"Nasiona wiedzy mają być siane w samotności, lecz muszą być kultywowane publicznie."
 Społeczeństwo » Socjologia

Polskie dylematy aspołecznego kolektywisty [1]
Autor tekstu:

Są narody przez wiązanie się w towarzystwa
wprowadzające i dokonywające rzeczy wielkich
i wzniosłych, jak Anglia [czy Niemcy],
a tak mało towarzyskie, że zdumiewa was ich obojętność,
odrętwia ich zimność; są inne znowu, jak Polska,
której ciągłym życiem, z dnia na dzień, towarzyskość,
ale za to żadnego popędu do łączenia się w jedność
ku jednym celom.

Karol Liebelt [ 1 ].
Polak woli stracić, byleby tylko jego rodak też wszystko stracił.
(...) Polacy wyłącznie źle mówią o innych Polakach, porzucają
każdy rozpoczęty projekt, kłócąc się między sobą, podgryzając,
oczerniając (...) Dawną i dzisiejszą cechą Polaków jest oskarżanie się o zdradę
i kolaborację (...) Inną zasadą Polaków jest nierobienie ze sobą interesów.
Jest to zasada pochodna od choroby podejrzliwości i zazdrości,
aby inny Polak nie zarobił na nim.

Adam Korsak [ 2 ].

Polacy to jakoby indywidualiści. Nie lubią władzy, ograniczeń, współpracy i kompromisów, mają skłonności anarchistyczne, potrzebę bycia oryginalnymi, są przywiązani do godności osobistej i honoru, odczuwają skłonność do „prywaty". „Kolektywizm" to dla nich pojęcie obce, kojarzące się negatywnie [ 3 ], głównie z (radziecką) komunistyczną rzeczywistością i syndromem wyuczonej bezradności homo sovieticus. Tak sądzi o sobie zdecydowana większość rodaków. Czy słusznie? Być może zbyt lekceważąco oceniamy kolektywistyczne ideały, nie zdając sobie sprawy z tego, że sami jesteśmy nimi podszyci. Czy Polacy rzeczywiście są indywidualistami? A może są nimi w innym znaczeniu niż im się wydaje? Warto uświadomić sobie, że pojęcia indywidualizmu i kolektywizmu niejednoznaczne mają imię. Przekonują nas o tym badacze tacy, jak holenderski psycholog społeczny Geert Hofstede, zajmujący się problematyką traktowanego z pozycji relatywistycznych „zaprogramowania kulturowego".

Stosowane przez Hofstede kryterium „indywidualizm/kolektywizm", dotyczące charakteru relacji i współzależności między jednostką a społeczeństwem, za główny miernik indywidualizmu uznaje siłę jednostki, jej polityczne, społeczne i gospodarcze upodmiotowienie, jej samodzielność, samowystarczalność, stopień wyzwolenia od władzy szeroko pojętych więzów rodzinnych, kumoterstwa i nieformalnych układów, uwolnienia z gorsetu niepisanych obyczajowych praw i zakazów, spod idei wspólnoty, od myślenia w kategoriach „my", identyfikacji z organizacją, rodziną, grupą społeczną, łącznie z jej zasadą dumy, wstydu i odpowiedzialności zbiorowej. Natomiast do sfery publiczno-prawnej kategoria indywidualizmu odnosi się jedynie w sposób pośredni, jako pochodna stosunków w sferze prywatno-rodzinnej. Stąd cechy, które w opinii Polaków świadczą o ich indywidualizmie, Hofstede w opisie wskaźnika indywidualizmu pomija, znajdują one natomiast pewne odzwierciedlenie w innych kryteriach zaprogramowania kulturowego: związanych z wysokim dystansem władzy, silnym unikaniem niepewności i męskością.

Jak wskazują badania nad zaprogramowaniem kulturowym, przeprowadzone w ramach projektu GLOBE, przełożone na 100 stopniową skalę Hofstede, poziom indywidualizmu w Polsce wynosi: w odniesieniu do „indywidualizmu zawodowego" — 35,29, zaś w dziedzinie „indywidualizmu rodzinnego" — 21,15 [ 4 ], co oznacza stosunkowo niską wartość tego parametru, sytuującą Polaków wprawdzie powyżej średniej światowej, jednak poniżej średniej europejskiej, świadcząc o dużej wadze wartości kolektywnych w polskim społeczeństwie [ 5 ].

Jak stwierdza socjolog Janusz Hryniewicz, szczególną cechą polskiego społeczeństwa, wręcz podstawą strukturalizacji społecznej, jest silna identyfikacja z małymi grupami, takimi jak rodzina i przyjaciele, w dalszej kolejności zaś — w miarę silna więź z narodem, natomiast słabsze niż w innych krajach poczucie więzi ze zrzeszeniami, takimi jak stowarzyszenia lokalne, partie, grupy interesu, kluby, zakłady pracy itp. Tworzymy więc liczne, wzorcowe z punktu widzenia Hofstede, związki o charakterze kolektywnym: powiązania społeczne typu Gemeinschaft - „wspólnotowe", pierwotne, spontaniczne, oparte na kontakcie bezpośrednim, zbudowane na „niższych" poziomach organizacji społecznej — rodziny, przyjaciół, „grup wsparcia".

Głównymi czynnikami, które w opinii Hryniewicza ukształtowały wymieniony charakter polskiej struktury społecznej, są: religia katolicka oraz komunizm.

Pierwsza ma w swej idei — w odróżnieniu od doktryny protestanckiej — silnie zaakcentowane pierwiastki kolektywistyczne, przykłada też większą wagę do więzi rodzinnych oraz idei dominacji osobistych kontaktów i partykularnych, personalistycznych rozwiązań nad stosowaniem w życiu zimnych, bezosobowych reguł [ 6 ]. Doktryna katolicka, zdaniem Hryniewicza, wyraża bardziej afirmacyjny niż protestancka stosunek do świata i więzi społecznych. Powołując się na badania D. Tracy’ego oraz Andrew i Mary Greeley stwierdza on, że podczas, gdy protestantów cechuje świadomość dialektyczna, katolicy zaprogramowani są na myślenie analogowe. Mentalność protestancka oparta jest na przekonaniu o nieobecności Boga w świecie doczesnym, o pozostawieniu przez niego człowieka samemu sobie we wrogiej, targanej sprzecznościami rzeczywistości, o konieczności dokonywania przez człowieka samodzielnych wyborów i ponoszenia osobistej odpowiedzialności za swój byt. Mentalność katolicka z kolei (podobnie jak prawosławna) zakłada, że ludzie podobni są do Boga, ten zaś w sposób immanentny obecny jest w ich życiu. Czyny ludzkie stanowią analogie do czynów Bożych, społeczeństwo natomiast jest instytucją, jeśli nawet nie zawsze idealną, to przynajmniej nie opresyjną. Ponieważ świat jest dziełem boskim, wszystko, co się na niego składa, ma sens, jest wpisane w wyższy — nie zawsze dostępny ludzkiemu sposobowi pojmowania — porządek rzeczywistości, w którym znajduje się również miejsce na niedoskonałość, błędy, grzechy i słabości, na uleganie pokusom łatwego i przyjemnego życia, na niemoc i niepowodzenia. Stąd większa tolerancja katolików w stosunku do chociażby odmienności politycznych czy moralnych. Jak stwierdza Hryniewicz, katolicy cenią sobie głównie sprawiedliwość i równość, w miejscu pracy słabiej respektują hierarchię służbową i bardziej skłonni są domagać się równej płacy za tę samą pracę, częściej niż protestanci opowiadają się za interwencjonizmem państwowym i polityką egalitaryzacji dochodów, mają mniejszy szacunek do prawa, znacznie silniejszy natomiast do więzi społecznych, są bardziej towarzyscy od protestantów, mocniej związani ze społecznością lokalną i z rodziną, dlatego też ostrzej oceniają zachowania owe więzi podważające, takie jak samobójstwo, aborcja, eutanazja, małżeńska zdrada. 

Protestanci z kolei na pierwszym miejscu stawiają wolność i indywidualizm, silniej niż katolicy akcentują indywidualną odpowiedzialność oraz etos self-made mana, osiągającego wysoką pozycję materialną dzięki ciężkiej pracy, są bardziej posłuszni wobec prawa, ostrzej od katolików oceniają łapówki i kłamstwa. Badacz konstatuje, że w protestanckim kręgu kulturowym na plan pierwszy wysuwają się potrzeby materialne, autonomii i osiągnięć indywidualnych, w środowisku katolickim zaś relatywnie silniej akcentowane są potrzeby bezpieczeństwa i filiacyjne (przynależności, szacunku, miłości), wskutek czego instytucje protestanckie służą lepiej osiąganiu dobrobytu materialnego, katolickie zaś psychicznego komfortu. Na bazie tych stwierdzeń wysnuć można wniosek, iż kulturę protestancką cechuje indywidualizm, wewnątrzsterowność oraz męskość, katolicką zaś ­ kolektywizm, zewnątrzsterowność oraz kobiecość [ 7 ].

Na umacnianie więzi koleżeńsko-rodzinnych znaczny wpływ miał również ustrój komunistyczny i związane z nim restrykcje w zakresie życia publicznego, będące przejawem dążenia monopartyjnego państwa do drobiazgowej kontroli zachowań i „akumulacji władzy". W celu obrony przed nim tworzono własne grupy i struktury społeczne, stanowiące praktycznie drugie społeczeństwo, niezależne od instytucji państwowych w sferze gospodarki, kultury, mentalności. Stąd też, jak stwierdza socjolog Józef Chałasiński, mocno zakorzenione poczucie wyalienowania i nieufności w stosunku do instytucji państwowych, przejawiające się m.in. w skłonności do życia w „szarej strefie" i braku propaństwowych postaw, charakterystycznych dla społeczeństwa obywatelskiego [ 8 ]; zaistnienie sytuacji, w której, jak pisał Kazimierz Wyka w książce Życie na niby, poświęconej czasom okupacji hitlerowskiej: „Wszyscy oni dzielą swoją egzystencję na pozorną i rzeczywistą. Wypełniając podstawowe obowiązki swojego zawodu, pracując w ramach oficjalnie istniejącej społeczności — żyją na niby; zamykając się pośród swoich — żyją naprawdę" [ 9 ].

Zaczątki społecznego dymorfizmu, dotyczącego wyraźnego przeciwstawienia sfery prywatno-osobistej sferze publiczno-instytucjonalnej, zaistniały zresztą już w okresie zaborów, gdy Polacy stanęli w opozycji wobec obcej władzy, zaś konflikt w relacjach władza — społeczeństwo zespolił się na okres 123 lat z ideologią narodowo-wyzwoleńczą. Można nawet, powołując się na sugestie dziewiętnastowiecznego psychologa i historyka Juliana Ochorowicza [ 10 ], zaryzykować tezę, iż istniały one już u zarania polskiej państwowości.

Cała historia Polski da się w zasadzie streścić jako dzieje buntu przeciw instytucjom państwowym oraz tragicznej nieumiejętności zawierania kompromisu między interesami partykularnymi a racją stanu, interesem ogólnonarodowym czy też interesem państwa. Centralna władza książęca, w przeciwieństwie do tej, jaka powstała na zachodzie Europy, wykształciła się u Polan stosunkowo późno, z doraźnych organizacji, tworzonych na potrzeby obronne, nigdy nie była silna i nigdy nie zdominowała ani nie osłabiła siły więzów rodzinnych oraz rodowych, zyskiwała zaś kruchą akceptację jedynie wtedy, gdy przypominała łagodny, koncyliacyjny typ rządów mądrego ojca w rodzinie. Na podobnych zasadach działały pozostałe instytucje władzy zwierzchniej, zarówno wczesnosłowiańskie zgromadzenie ojców rodu, jak również w czasach nowożytnych sejm, podejmowały one bowiem decyzje zgodnie z zasadą jednomyślności, co swój najpełniejszy wyraz znalazło w instytucji liberum veto. Owo tzw. nadmierne poszanowanie jednostkowej opinii prowadziło do sytuacji paradoksalnej: z jednej strony skłaniać musiało ogół do stosowania środków represji (chociażby w postaci „kijów moralnych") wobec uchylających się od jednomyślności, do skazywania ich na akty nietolerancji, potępienie, ostracyzm, z drugiej zaś groziło — aż nadto realnie, jak pokazała historia zerwanych sejmów — paraliżem systemu władzy, w przypadku gdy groźba „kijów moralnych" nie okazywała się wystarczającym hamulcem, powstrzymującym jednostkę przed, mówiąc słowami historyka literatury Jana Prokopa, aktami anarchistycznego, antypaństwowego „przedindywidualizmu" [ 11 ]. Julian Ochorowicz pisał: „trudno jest znaleźć naród bardziej niż polski podatny na wpływy ogółu i kierujący się jego rozkazami, równocześnie zaś taki, w którym by pojedyncze jednostki bardziej lekceważyły, a nawet pogardzały jego postanowieniami" [ 12 ].


1 2 3 Dalej..

 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
Wartości męskie i kobiece w polskim zaprogramowaniu kulturowym
Co wolno wojewodzie... O dystansie władzy w Polsce słów kilka

 Zobacz komentarze (2)..   


 Przypisy:
[ 1 ] Cyt. za: J. Ochorowicz, O polskim charakterze narodowym, Lublin 1986, s. 62.
[ 2 ] A. Korsak, Polska choroba, „Nowy Dziennik" 1987 (listopad), cyt. za: E. Lewandowski, Syndromy etniczne społeczeństw, Łódź 1996, s. 64.
[ 3 ] A. de Lazari, Polskie i rosyjskie „zaprogramowanie kulturowe" (szkic problemu), [w:] Polacy i Rosjanie. Przezwyciężanie uprzedzeń, Łódź 2006, s. 148.
[ 4 ] Cultural Influences on Leadership and Organisations: Project GLOBE, Boston 1998, s. 49.
[ 5 ] J. Bartyzel, A. Mazurek, Drogi wpływ(u).
[ 6 ] J. T. Hryniewicz, Polityczny i kulturowy kontekst rozwoju gospodarczego, Warszawa 2004, s. 237-263.
[ 7 ] Ibidem, s. 130-136.
[ 8 ] J. Chałasiński, Przeszłość i przyszłość inteligencji polskiej, Warszawa 1997, s. 32.
[ 9 ] Cyt. za: Ibidem, s. 32.
[ 10 ] J. Ochorowicz, op. cit., s. 54-57.
[ 11 ] J. Prokop, op. cit. , s. 73, por. też D. Riesman, Samotny tłum, Warszawa 1996, s. 35-38. Na uwagę zasługuje skrajnie odmienny sposób, w jaki na zasadę jednomyślności we wspólnotach słowiańskich patrzyli np. rosyjscy słowianofile. Konstanty Aksakow w Krótkim zarysie Soborów Ziemskich pisał: „Wspólnota to związek ludzi, którzy rezygnują ze swojego egoizmu, z osobowości swojej i okazują swą wzajemną zgodność: jest to dzieło miłości, wzniosłe dzieło chrześcijańskie, znajdujące mniej lub bardziej nieokreślony wyraz w różnych innych swoich przejawach. (...) Narada nie może się zakończyć dopóty, dopóki wszystkich nie połączy jedna myśl, dopóki nie uzyska się powszechnej zgodności (...); stąd płynie zasada jednomyślności przy podejmowaniu decyzji przez wspólnotę, zasada Słowiańska, której od najdawniejszych czasów po dziś dzień święcie przestrzega lud rosyjski. Zrozumiałe, że zasada większości to zasada, która nie wymaga istnienia zgody; zasada oparta na przemocy, zwyciężająca li tylko dzięki przewadze fizycznej: ci, których jest więcej, pokonują tych, których jest mniej. Jednomyślność to trudna sprawa; ale wyżyny moralne zawsze osiągnąć trudno, a już najtrudniej być chrześcijaninem; nie wynika wszak z tego, by człowiek miał rezygnować z wyżyn moralnych i z chrześcijaństwa", cyt. za: K. Aksakow, Zasada jednomyślności a zasada większości, przeł. H. Zelnikowa, [w:] Filozofia i myśl społeczna rosyjska 1825-1861,wybór, wstęp, przypisy A. Walicki, Warszawa 1961, s. 197-198.
[ 12 ] J. Ochorowicz, op. cit., Lublin 1986, s. 59.

« Socjologia   (Publikacja: 28-02-2006 )

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Magdalena Żakowska
Doktorantka na Wydziale Filozoficzno-Historycznym Uniwersytetu Łódzkiego. Pisze pracę doktorską poświęconą m.in. tematyce "zaprogramowania kulturowego" Polaków, Rosjan i Niemców.

 Liczba tekstów na portalu: 3  Pokaż inne teksty autora
 Najnowszy tekst autora: Wartości męskie i kobiece w polskim zaprogramowaniu kulturowym
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 4615 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365