Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
199.559.436 wizyt
Ponad 1065 autorów napisało dla nas 7364 tekstów. Zajęłyby one 29017 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy konflikt w Gazie skończy się w 2024?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 246 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"

Złota myśl Racjonalisty:
Większość ludzi używa głowy nie do myślenia, lecz do potakiwania.
 Społeczeństwo » Socjologia

Co wolno wojewodzie... O dystansie władzy w Polsce słów kilka [1]
Autor tekstu:

Niczyich rozkazów nie słuchają,
a między sobą ciągle się swarzą i nienawidzą.

Maurycjusz (ok. 539-602) o Słowianach [ 1 ]

Zgodnie z definicją holenderskiego psychologa społecznego Geerta Hofstede, dystans władzy to „zakres oczekiwań i akceptacji dla nierównego rozkładu władzy, wyrażony przez mniej wpływowych (podwładnych) członków instytucji lub organizacji" [ 2 ]. Wzorcowe — z tego punktu widzenia — społeczeństwa egalitarystyczne (o niskim dystansie władzy) cechuje brak wyraźnego, manifestowanego dystansu między ludźmi na szeroko rozumianym poziomie społecznym, politycznym i gospodarczym. Społeczeństwa hierarchiczne zaś charakteryzuje wysoki stopień „kastowości", połączony z reguły z akceptacją nierówności społecznych przez ogół obywateli.

Jak wykazują badania przeprowadzone w ramach projektu GLOBE, bazujące na doświadczeniach holenderskiego badacza, wyrażone w skali 100 stopniowej, poziom dystansu władzy w Polsce wynosi aż 72,85 [ 3 ], świadcząc o dość wyraźnym podkreślaniu różnic w statusie społecznym i materialnym między ludźmi w polskim społeczeństwie [ 4 ]. Czy polski egalitarny stereotyp „szlachcica na zagrodzie" nazwać można tylko pobożnym życzeniem? Zaś adekwatnym opisem polskiego „zaprogramowania kulturowego" jest hasło „co wolno wojewodzie…"?

Przeciętny Polak nie zgodziłby się wprawdzie ze stwierdzeniem, iż należy do społeczeństwa o „wysokim dystansie władzy", zbyt silnie są w nim bowiem zakorzenione idee, mające źródło w etosie szlacheckim, uosabiane przez — mówiąc słowami antropolog Joanny Nowicki — swoiście pojęty egalitaryzm („szlachcic na zagrodzie równy wojewodzie") oraz silnie akcentowane jednostkowe prawo do godności osobistej [ 5 ]. Oba te stanowiska można jednak pogodzić, jeśli weźmie się pod uwagę, iż Polska należy do tych nielicznych (według klasyfikacji Hofstede) krajów, w których wysoki dystans władzy piętnowany jest i osłabiany przez współistniejące w społecznym „zaprogramowaniu kulturowym" pierwiastki anarchicznego wręcz indywidualizmu. Polacy lubią podkreślać posiadaną władzę, nie czynią też wysiłków, by stosunki międzyludzkie na poziomie politycznym, społecznym, gospodarczym stały się bardziej egalitarne, z drugiej strony jednak nie lubią władzy tej podlegać, nienawidzą — będąc w sytuacji „upośledzonej" — dyskryminującego i upokarzającego podziału na „równych i równiejszych", wyzyskujących i wyzyskiwanych. Z drugiej strony, mówiąc słowami historyka literatury Jana Prokopa, „Polak-Sarmata walczy niby o równość, ale to znaczy tyle, co nie dopuścić, by ktokolwiek wysunął się przed niego". [ 6 ] Wszelkie apele o egalitaryzację stosunków biorą się nie tyle z umiłowania równości, co z zazdrości wobec warstw uprzywilejowanych.

Genezy polskiego zaprogramowania na dość wysoki dystans władzy należy doszukiwać się w widocznej już od schyłku Średniowiecza specyfice rozwoju społeczno-gospodarczego państw Europy Środkowo-Wschodniej oraz w typowo polskiej drodze ewolucji politycznego ustroju.

Jak stwierdza historyk Zbigniew Wójcik, w XVI i XVIIw. nastąpił podział Europy na dwie strefy społeczno-gospodarcze z linią graniczną przebiegającą na Łabie [ 7 ]. Na Zachodzie powstały zaczątki gospodarki wczesnokapitalistycznej, zainspirowane mieszczańskim duchem purytańskim, bazujące na nowych stosunkach międzyludzkich, opartych na wolności, odpowiedzialności oraz swobodzie indywidualnej inicjatywy w ramach stanowionego przez zbiorowość, równego dla wszystkich prawa [ 8 ]. Na Wschodzie z kolei ukształtowała się gospodarka folwarczno-pańszczyźniana, oparta na narzuconym przez szlachtę sztucznym systemie dyskryminacji, podległości i przywilejów [ 9 ].

Schyłek Średniowiecza przyniósł Europie Zachodniej rozpad istniejących struktur stanowych. Stara szlachta rodowa straciła swą potęgę, wycięta w bratobójczych walkach, pozbawiona wpływów i władzy przez rodzące się monarchie absolutne. Działalność rolnicza zaczęła tracić na znaczeniu w obliczu gwałtownego rozwoju rzemiosła, pierwszych manufaktur, handlu, eksploatacji ziem nowo odkrytych za oceanem. Zaczęły kształtować się pierwociny przyszłego proletariatu miejskiego i miejskiej klasy średniej, głównie wskutek zasilania miast przez wolną i tanią siłę roboczą, rekrutującą się spośród spauperyzowanej ludności wiejskiej, która albo rezygnowała z uprawy roli, albo została z niej wygnana, gdy nie była w stanie podołać z płaceniem czynszu właścicielom. Odwrotna sytuacja miała miejsce w krajach Europy Środkowo-Wschodniej — od Prus poczynając, na Rosji (choć była ona przypadkiem specyficznym) kończąc. Szlachta tamtejsza praktycznie wyeliminowała mieszczaństwo z walki o polityczną i gospodarczą dominację w państwie, pozostając najważniejszym stanem i podporą monarchii. Ona też stała się głównym motorem przemian społeczno-gospodarczych. Wykorzystując zwiększony w Europie Zachodniej popyt na zboże, ogromną większość swych wysiłków gospodarczych kierowała na produkcję rolną, zaś kluczem do sukcesu stało się dla niej wymuszenie na władzy takiego prawa, które stopniowo zwiększało jej prerogatywy wobec gospodarujących na jej ziemi chłopów [ 10 ]. Z pozycji wolnych ziemian i dzierżawców, z zasady regulujących, podobnie jak chłopi w Europie Zachodniej, swoje powinności wobec właściciela przez opłacanie czynszu, zostali oni zdegradowani do roli parobków, obowiązkowo odrabiających pańszczyznę, przywiązanych do uprawianej przez siebie ziemi, niemających możliwości odejścia z pańskiego majątku, będących na dobrą sprawę niewolnikami niemogącymi decydować o własnym losie. W porównaniu z położeniem ludności wiejskiej na zachodzie Europy byli w sytuacji paradoksalnej, mającej zarówno swe dobre, jak i złe strony. Zachodnioeuropejscy wieśniacy byli ludźmi wolnymi, mogącymi w dowolny sposób decydować o sobie: dzierżawić ziemię, emigrować do miast, parać się handlem, służyć w wojsku, osadzać w koloniach, awanturować po świecie. Równocześnie zaś mieli okazję, np. jako wygnani z ziemi żebracy, doświadczać na własnym grzbiecie, jak osobiście wykuwany los potrafi być podły i zmienny. Los polskich chłopów natomiast spoczywał w ręku właściciela ich ziemi. Ów nie mógł ich wprawdzie z ziemi tej usunąć, oni sami jednak również nie mieli praktycznie szans w sposób wolny jej opuścić. Pan i chłop byli na siebie nawzajem skazani, pozostawali w relacjach wzajemnej współzależności. Pan miał nad chłopem praktycznie nieograniczoną władzę, na dłuższą metę nie opłacało mu się jednak jej nadużywać. Lepiej mu było pogodzić się z mniejszą wydajnością pracy niż z ryzykiem utraty dość trudno osiągalnej siły roboczej. Kosztem utraty wolności chłop miał więc zapewnione względne bezpieczeństwo „socjalne" i stabilizację życiową, jeśli zaś — czasami — wybierał wolność, musiał liczyć się z życiem wyjętego spod prawa zbiega, przestępcy, ukrywającego się z dala od cywilizacji, najchętniej wśród Kozaków na Dzikich Polach [ 11 ]. Z reguły, będąc jedynie wypełniającym cudze rozkazy poddanym, czuł się zwolniony z troski o pomyślność folwarku, poniekąd zaś również z troski o siebie. Jego właściciel zaś stawał się we własnych oraz w jego oczach surowym i mądrym ojcem, z upływem wieków poczuwającym się również do odpokutowania wobec niego historycznych win, do niesienia w „ciemny" lud kaganka oświaty, do przewodzenia mu w sferze gospodarczej i duchowej, na którym to właśnie stricte szlacheckim podglebiu wyrósł w XIXw. misjonarystyczny autorytet i powołanie rodzącej się (szlacheckiej) inteligencji.

W polskim „zaprogramowaniu kulturowym" silnie uwidaczniają się idee zaczerpnięte z etosu szlacheckiego, wykształconego w XVI-wiecznej I Rzeczypospolitej, w czasach „złotej wolności" oraz w ramach tzw. „demokracji szlacheckiej". Hasła szczególne, z jednej strony apoteozujące ideę równości (choć ograniczonej jedynie do stanu szlacheckiego), z drugiej — przesiąknięte arystokratyzmem i pogardą wobec warstw niższych. Na tę swoiście pojmowaną równość zwrócił m.in. uwagę historyk Julian Ochorowicz, podkreślając, że w Polsce nigdy nie istniały skłonności do wprowadzenia silnej władzy monarszej, ani — przynajmniej od końca XVw. - do traktowania władców jako pomazańców Bożych, stojących ponad poddanymi i ponad prawem. Formy monarchiczne wykształciły się tam stosunkowo późno, zaś władza państwowa była — w odróżnieniu od ogromnej siły i autorytetu, jakim cieszył się ojciec rodu nad rodzinną wsią i osadą — tradycyjnie w niskim poszanowaniu [ 12 ]. „Na zachodzie Europy — pisze Ochorowicz — szlachta stanowiła straż królewską, na wschodzie zaś była niewolnikami cara. W Polsce zaś była równość, ale tylko między magnatem a królem — i to taka, jakiej nie było nigdzie indziej. Nie było za to równości między szlachtą a resztą narodu, podobnie jak w innych krajach, z tą różnicą, że o ile w wielu innych krajach podkreślano hierarchię i liczne stopnie, to w Polsce mówiono o formalnej równości całości stanu szlacheckiego, utożsamianego zresztą z narodem" [ 13 ]. Także socjolog Edmund Lewandowski, pisząc o dziedzictwie Rzeczpospolitej szlacheckiej, stwierdza, że zakorzeniła ona w społeczeństwie polskim tradycje „sejmikowania, nierządu politycznego, równości i wolności", połączone z „wielkopańską dumą, megalomanią, zawiścią, tytułomanią, kłótliwością, pieniactwem" oraz, co bardzo istotne, „dychotomią społeczno-kulturową, podziałem społeczeństwa na szlachtę, traktowaną jako naród właściwy, oraz chłopów, traktowanych (przez nią) jako obcych etnicznie niewolników, który to podział na światy panów i chamów dotyczył potem inteligencji i ludu" [ 14 ].

O tym, jak różne były to światy, jak silnie rozwarstwione było polskie, w tym również sarmackie, społeczeństwo, przekonać się można np. studiując relacje zwiedzających Rzeczpospolitą zachodnioeuropejskich podróżników. Przytoczmy ostrą — bo niewolną też od apriorycznych sądów i wcześniej żywionych uprzedzeń — wypowiedź niemieckiego pisarza Johanna Georga Forstera, który w 1786 w liście do przyjaciela w następujący sposób opisywał przedrozbiorowe Wilno: „Znalazłby Pan może aż nadto powodów do śmiechu w tym pomieszaniu sarmackiego lub prawie nowozelandzkiego prymitywizmu z francuską superwykwintnością, w tym pozbawionym smaku i wykształcenia narodzie, pogrążonym pomimo tego w luksusie, umiłowaniu hazardu, mody, zewnętrznych błyskotek — a może i nie, gdyż człowiek śmieje się tylko z ludzi, którzy sami winni są temu, że są śmieszni, a nie z takich, którzy już od młodych lat zostali zepsuci przez system rządów, pasienie ich, jak bydło (tak powinno się tu nazywać oświatę), przykład idący z góry, klechów, despotyzm potężnych sąsiadów, zgraję francuskich włóczęgów i włoskich nicponi, a więc z takich, którzy żadnych nie mają przed sobą widoków na przyszłą poprawę. Właściwy lud, mam na myśli owe miliony zwierząt pociągowych w ludzkiej postaci, które tutaj bezwarunkowo wyłączone są od wszelkich prerogatyw człowieczeństwa i nie będą zaliczane do narodu — stanowi pospólstwo, lud od dawna przywykły do poddaństwa stoczył się do poziomu zezwierzęcenia, zatraty ludzkich uczuć, trudnego do opisania lenistwa, ciemnoty, głupiego jak but człowieka. Jeśli chodzi o głupotę i lenistwo, to drobna szlachta, uzależniona przez swe ubóstwo i skazana na pogardzaną przez nią pracę własnych rąk, znajduje się prawie w takim samym położeniu" [ 15 ].


1 2 3 4 Dalej..

 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
Wartości męskie i kobiece w polskim zaprogramowaniu kulturowym
Polskie dylematy aspołecznego kolektywisty

 Zobacz komentarze (1)..   


 Przypisy:
[ 1 ] Cyt.za: J. Ochorowicz, O polskim charakterze narodowym, Lublin 1986, s. 50.
[ 2 ] G. Hofstede, Kultury i organizacje, przeł. M. Durska, Warszawa 2000, s. 67.
[ 3 ] Cultural Influences on Leadership and Organisations: Project GLOBE, Boston 1998, s. 69.
[ 4 ] J. Bartyzel, A. Mazurek, Drogi wpływ(u).
[ 5 ] J. Nowicki, Polacy i Francuzi — miłość (prawie) doskonała, [w:] Narody i stereotypy, red. T. Walas, Kraków 1995, s. 172.
[ 6 ] J. Prokop, Polak jaki jest nie(ch) każdy widzi. O rozchwianiu tożsamości na progu Europy, Kraków 2004, s. 29.
[ 7 ] Z. Wójcik, Historia powszechna XVI-XVII wieku, Warszawa 1979, s. 23-24.
[ 8 ] J. Prokop, op. cit., s. 178.
[ 9 ] Z. Wójcik, op. cit., s. 23-24.
[ 10 ] Por. Ibidem, s. 18.
[ 11 ] Z. Wójcik, op. cit., s. 18-27.
[ 12 ] J. Ochorowicz, op. cit., s. 45-50.
[ 13 ] Ibidem, s. 64.
[ 14 ] E. Lewandowski, Pejzaż etniczny Europy, Warszawa 2004, s. 322-323.
[ 15 ] Cyt. za: T. Szarota, Niemcy i Polacy. Wzajemne postrzeganie i stereotypy, Warszawa 1996, s. 85-86. Termin polnische Dienst (polska służba), oznaczający pańszczyznę i poddaństwo chłopów zadomowił się zresztą w niemieckim języku dość silnie, rzutując np. na sposób, w jaki Niemcy w XIXw. traktowali polskich robotników sezonowych, określając ich jako pokornych służalców, którzy pozwalają się wykorzystywać do każdej posługi oraz jako ludzi, którzy niedbale, bez zastanowienia, ciężko pracują, ibidem, s. 75.

« Socjologia   (Publikacja: 11-04-2006 )

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Magdalena Żakowska
Doktorantka na Wydziale Filozoficzno-Historycznym Uniwersytetu Łódzkiego. Pisze pracę doktorską poświęconą m.in. tematyce "zaprogramowania kulturowego" Polaków, Rosjan i Niemców.

 Liczba tekstów na portalu: 3  Pokaż inne teksty autora
 Najnowszy tekst autora: Wartości męskie i kobiece w polskim zaprogramowaniu kulturowym
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 4702 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365