Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
200.062.655 wizyt
Ponad 1065 autorów napisało dla nas 7364 tekstów. Zajęłyby one 29017 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy konflikt w Gazie skończy się w 2024?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 292 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
John Brockman (red.) - Nowy Renesans

Znajdź książkę..
Sklepik "Racjonalisty"

Złota myśl Racjonalisty:
Filozofowie rzadko uczą się na błędach swoich poprzedników.
 Nauka » Nauka i religia

Nauka - Wiara cz. 2 [1]
Autor tekstu:

Instytucjonalne nakazy

W pierwszej części swych refleksji (drukowanych w poprzednim numerze
naszego czasopisma w artykule Nauka — wiara. Instytucjonalne nakazy)
prof. Zdzisław Cackowski analizując zbiór tekstów wybitnych uczonych
francuskich, reprezentujących różne dyscypliny nauki, przedstawił złożony
stosunek tych uczonych wobec religii i nauk Kościoła instytucjonalnego,
stosunek, w którym dominuje przekonanie o autonomii porządku nauki wobec
porządku wiary.
Poniższa cześć druga tekstu jest kontynuacją tej doniosłej
problematyki, a zarazem jest okazją do wyrażenia przez naszego Autora
osobistych poglądów na temat relacji pomiędzy nauką a wiarą.
Red. RES HUMANA

Tekst Bernarda Le Marca zasługuje na zdecydowane wyróżnienie w całym sygnalizowanym tu zbiorze. Autor jest lekarzem, pediatrą, genetykiem, uczonym aktywnie zainteresowanym problematyką moralną.

Swój tekst zatytułował hasłem wziętym od św. Augustyna: Kochaj i rób co chcesz. Streszczę ten tekst w kilku punktach, cytując najważniejsze treści.

1. Na pytanie, czy jego wiara (katolicka) krepuje go w wykonywaniu zawodu genetyka, czy mu pomaga, autor odpowiada stwierdzeniem, że "Skoro Bóg jest dla mnie Miłością [3], to Miłość jest Bogiem.

Zatem, wszystko jest możliwe, a mój zawód polega na niesieniu innym Miłości, na pomaganiu im w trudnościach, które prowadzą do spotkania się z nimi: narodziny dziecka upośledzonego, badania nad wadliwym kształtowaniem się i podejmowanie decyzji o przerwaniu ciąży, gdy dziecko jest wadliwie ukształtowane. Jestem wiec nastawiony na współpokonywanie drogi z małżeństwami, które stają wobec konieczności przerwania ciąży, niekiedy zbyt późnego.

Ale wtedy można mi powiedzieć: 'Czyż nie jest to potępione przez Kościół? Czyż jesteś w zgodzie z Rzymem? Czy jesteś jeszcze chrześcijaninem?'.

Bycie katolikiem nie oznacza dla mnie akceptowania, mam ochotę powiedzieć 'przełykania', tego co Święty Urząd może ogłosić: nigdy nie zaakceptuję potępienia 'pigułki': to prawda, że jest to antynaturalne, ale wszelkie pojecie antykoncepcji jest z istoty rzeczy tym, co jest dodatkowo 'antynaturalne': Natura chciałaby, aby kobieta była w ciąży całe swoje życie… aż do przedwczesnej śmierci, niewątpliwie! Wreszcie, to co nie jest 'naturalne' to to, że kobieta ma pewne zasady! Bądźmy więc poważni: nie mówmy o tym, co naturalne lub nienaturalne" (s. 153).

2. "W świecie zachodniej Europy jest rzeczą oczywistą, że małżeństwo powinno znaleźć swój sposób na antykoncepcje: to jest ich (małżeństwa) problem i jest sprawą medycyny, chrześcijańskiej czy niechrześcijańskiej, aby pomóc znaleźć ten sposób (a będzie on się zmieniał z upływem lat)" (s. 153/154).

3. Skuteczne sterowanie płodnością, to odwieczne ludzkie marzenie, stało się ostatnio faktem. Efektem tego doniosłego osiągnięcia jest radykalna zmiana ludzkiego życia: "teraz już nie lęk przed ciążą ponieważ istnieją sposoby na jej unikniecie — będzie ewentualnie skłaniał młodzieńca do unikania stosunków seksualnych: to jest już sprawa innego rodzaju. Chrześcijanie będą musieli, chcąc tego czy nie, znaleźć jakąś nową moralność seksualną, a nie jest to rzecz prosta! Wydaje mi się pewne, że problem ten przekracza daleko granice moralności katolickiej i dotknie boleśnie islamu: dla 'rozwiniętych' środowisk jest to już oczywiste. Kościół katolicki ciągle zderza się z tym problemem; należałoby już zakończyć walki w ariergardzie!" (s. 154).

4. Istotny problem wyraża się w pytaniu o to, czym jest życie oraz — kiedy się ono zaczyna. Kościół twierdzi, że życie ludzkie zaczyna się od połączenia się dwóch komórek — plemnika oraz żeńskiej komórki rozrodczej. Kościół traktuje to rozstrzygniecie jako proste i oczywiste. A tymczasem rzecz wcale nie jest prosta! Zygota jest czymś, ale „to jeszcze nie jest 'ktoś'. Czy to coś jest święte? To jest z całą pewnością bardzo ważne i będę się zawsze sprzeciwiał banalizacji problemu przerywania ciąży" (s. 154). Przerwanie ciąży jest ważnym i trudnym czynem, mówiąc językiem religijnym, jest to grzech.

„Ale stwierdzić na tej podstawie, że nie należy się nigdy do tego kroku odwoływać, nie, to nie jest z całą pewnością takie proste!" (s. 154). [4]

5. "W tej tak poważnej sprawie znam tylko dwa typy ludzkich postaw, które wręcz wzbudzają moją zazdrość: to są ci, którzy posiadają to, co nazywam 'prawdą objawioną': oni 'wiedzą'; oh! jakąż oni mają szansę, przede wszystkim chrześcijanie integryści, którzy niezależnie od sytuacji nigdy nie przerwą ciąży ('bo to grzech śmiertelny') oraz kobiety 'wyzwolone', dla których jest to [przerwanie ciąży] zwyczajny — jak inne - sposób antykoncepcji! Powtarzam swoje, to nie jest z pewnością takie proste [5]. Przerwanie ciąży jest przerwaniem 'stającego się istnienia', które, gdy się nie interweniuje, stanie się za kilka miesięcy dzieckiem. Zatem, czy można to robić? Tak, w przypadku pewnej liczby wyjątkowych przypadków, w przypadku — szczególnie wadliwego kształtowania się płodu, gdy nie jesteśmy w stanie zaproponować leczenia lub gdy stanowi dziecka będzie towarzyszył poważny regres rozwoju umysłowego. Z tego to powodu uważam dla siebie, chrześcijanina, za rzecz normalną zajmowanie się prenatalną diagnostyką przy pomocy amniocentezy.

Przede wszystkim, wiem — wiem to dzięki wykonywanemu zawodowi — że w dziewięćdziesięciu pięciu procentach badanych przypadków dzieci są normalne, a badania te pozwolą więc zakończyć ciążę szczęśliwie, to znaczy ochronić ciążę, którą miałoby się przerwać [...] w obawie przed deformacjami, gdyby badanie było niemożliwe.

Istnieje też pięć procent dzieci nienormalnych, wobec których rodzina żąda przerwania: rzecz oczywista, to nie ja im powiem, że 'trzeba przerwać ciążę'. Moja rola ogranicza się do stwierdzenia: 'Co chcecie, aby uczynić?' i jeżeli odpowiedź małżeństwa jest żądaniem przerwania ciąży, pomóc im w drodze ku temu aktowi, a następnie pomóc 'wrócić na dobrą drogę' (remonter la pente), a to jest pod każdym względem trudne. To prawda, że niektórym może się to wydawać nieznośnym 'brudzeniem rąk', nawet jeśli fizycznie nie ja tę pracę wykonuję, ale mój przyjaciel położnik. Moim zdaniem, radość dziewięćdziesięciu pięciu procent rodziców, którzy dzięki tym badania zyskują pewność, usprawiedliwia moralnie te pięć procent.

Problem, który może się tu wyłonić i który często stawiam przed małżeństwem, tkwi w pytaniu czy ma się prawo, znając poważne uszkodzenie, które będzie miało dziecko, na przykład mongolizm (trisomia 21, która pociąga za sobą poważny regres umysłowy), narzucić takie dziecko starszym braciom i siostrom, ponieważ to oni będą odpowiedzialni za małego po odejściu rodziców" (s. 154/155).

6. "Ale, gdzie zaczyna się życie, skoro można je przerwać w łonie matki? Gdzie więc przebiega granica, której nie można przekroczyć? Moim zdaniem, jest nią dziecko żywo urodzone. Od tego momentu jest to dziecko, a dziecko jest święte. Jeśli, rzecz oczywista, nie chodzi o kwestię terapeutycznej zawziętości, gdy dziecko jest nosicielem poważnych wad zagrażających jego życiu lub w poważnym stopniu zagrażających jego odległej przyszłości, to wtedy nie może być problemu, mówmy jasno, jego zabicia; eutanazja nie może być tolerowana; jest ona przestępstwem, nawet jeśli jest postulowana, to znaczy żądana przez rodzinę.

Gdzieś trzeba się zatrzymać… o ile chce się uniknąć usprawiedliwiania Auschwitz, nie zdając sobie sprawy jak do tego doszło. Poza tym, trzeba starać się znaleźć granice przerywania ciąży: nie można przerywać ciąży z byle powodu, bo dojdzie do tego, że część opinii zażąda eugenizmu, to znaczy doskonalenia rasy, co może być tolerowane wobec weterynarzy — co stanowi część ich zawodu — natomiast nie jest absolutnie do zaakceptowania w medycynie, bo ma posmak nazizmu: niemiecka książka z genetyki wydana w Berlinie i przetłumaczona w Paryżu w roku 1943 nazywała się Podręcznik eugeniki" (s. 156).

7. „Moim zawodem jest genetyka stosowana wobec małżeństwa dla okazania mu pomocy, pomocy życia, nie zaś dla stosowania dla narodu po to, abyśmy byli piękniejsi, więksi czy bardziej inteligentni. W oparciu o taki punkt widzenia mam wrażenie, że moja wiara i mój zawód całkowicie się ze sobą godzą, są całkowicie od siebie nieodłączne" (s. 156). Czasami trzeba trzymać „gębę w dziób" i nie mówić rodzicom o wadach płodu, gdy są one — po urodzeniu — wyleczalne".

Postawę chrześcijanina pojmuje Le Marc jako postawę człowieka do dyspozycji, „do dyspozycji w każdej sytuacji", w której inni są w kłopocie i potrzebują twojej pomocy [6]. Okazywać ludziom pomoc w stopniu, na jaki człowieka-lekarza, genetyka, po prostu człowieka — stać. Ja wierzę, powiada Le Marc, że okazuję tę pomoc z motywów religijnych, „w imię Jezusa-Chrystusa" (s. 157).

"Trzeba będzie więc, pozostając dyspozycyjnym nawet gdy nie jest łatwo — a staje się to coraz mniej i coraz mniej łatwe w miarę wznoszenia się po szpitalno-uniwersyteckiej drabinie — okazywać pomoc, nieść pomoc całym swoim sercem, pomoc tym rodzinom w odkrywaniu, że rola ojca i matki polega na kochaniu swojego dziecka takim jakie jest, a nie takim, jakim chciało by się, aby było.

Czasami, gdy zachodzi ryzyko ponownej konfrontacji z takim samym problemem w następnej ciąży i gdy nie ma możliwości rozpoznania czy płód jest czy nie jest wadliwy można małżeństwu zaproponować inseminację sztuczną, korzystając — z powodów genetycznych — z pomocy dawcy: jest to szczególnie trudna sytuacja, ponieważ, z każdym innym współmałżonkiem, ojciec czy matka mogliby mieć dziecko normalne. Jak bardzo trzeba się w takich warunkach kochać, aby małżeństwo trwało! Sądzę, że w takiej sytuacji moim zadaniem jest pomóc małżeństwu w zastosowaniu sztucznej inseminacji od dawcy. Doprawdy zdaję sobie sprawę z tego, że dla męża jest to niezwykła próba miłości, gdy trzeba 'zlecić' komuś swoje funkcje ojca. Jestem przekonany, że ojcostwo jest w rzeczywistości czymś zasadniczo odmiennym od zwykłego aktu zapłodnienia seksualnego: jest to miłość, która pomoże dziecku rozwijać się w ciągu swojego życia; ani przez chwile nie wierzę, że w takiej sytuacji dawca może być, jak niektórzy sugerują, cudzołożnikiem" (s. 157/158).

8. "Co zaś się tyczy ostatniej interwencji Kościoła w obszar problemów prokreacji wspomaganej ('dziecko-z-probówki', kobiety nosicielki etc.), to sądzę, że globalne potępienie takiej prokreacji, tak samo jak potępienie antykoncepcji, jest nie do zaakceptowania: sądzę, że zapłodnienie in vitro i przenoszenie embrionu — co się powszechnie określa jako dziecko-z-probówki - to znaczy poczęte ze spermy męża i z macierzyńskiej komórki jajowej, reimplantowane następnie do macicy matki, nie stawia człowieka przed żadnym problemem moralnym: jest to tak wielka radość dla tak wielu małżeństw! Nie ma tu znaczenia, że sperma męża uzyskiwana jest poprzez masturbację! Dlaczego więc nie potępić, z tych samych powodów, praktyki badania spermogramu? Dość już walk arieregardy! Ja nie chce, aby mój Kościół się ośmieszał i obawiam się, że takim potępieniem właśnie się ośmiesza: wybuch śmiechu jednego z moich kolegów, komentującego w moim samochodzie publikację tego dokumentu, zatrzymał się, o ile mam to wyznać, w moim gardle. Oczywiście, istnieje realne niebezpieczeństwo 'zawziętości wytwarzania życia' (jak istnieje zawziętość terapeutyczna), tak, to prawda: narodziny dla pewnych małżeństw są do tego stopnia zmedykalizowane, że nie ma już w nim miejsca na miłość. Ale wykrycie tego jest sprawą psychologa, który powinien wcześniej zobaczyć małżeństwo… i który ma bardzo często do wykonania pracę, która kiedyś należała do rodzinnego księdza" (s. 158).


1 2 Dalej..

 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
Nauka - wiara
Nauka a religia

 Zobacz komentarze (1)..   


« Nauka i religia   (Publikacja: 16-05-2006 )

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Zdzisław Cackowski
Profesor; jeden z najwybitniejszych polskich filozofów; polem jego szczególnych zainteresowań jest filozofia człowieka; wykłada w Uniwersytecie Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie; autor kilkudziesięciu książek; ostatnio wydał tom zatytuowany Człowiek i świat człowieka. Warstwy ludzkiego ciała, szeroko omawiany na łamach "Res Humana".

 Liczba tekstów na portalu: 7  Pokaż inne teksty autora
 Najnowszy tekst autora: O wartościach chrześcijańskich
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 4780 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365