Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
200.217.439 wizyt
Ponad 1065 autorów napisało dla nas 7364 tekstów. Zajęłyby one 29017 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy konflikt w Gazie skończy się w 2024?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 310 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"

Złota myśl Racjonalisty:
"Żyjemy w świecie rozbitych więzi; więzi rodzinnych, sąsiedzkich, lokalnych; zostały cwaniackie związki, które niektórzy czasem nazywają partiami. Pięcioprzymiotnikowy patriotyzm: romantyczny, religijny, wodzowski, nieudolny, nieuczciwy."
 Społeczeństwo » Młodzież, szkoła, studia

Frustrat zone [1]
Autor tekstu:

To była 530 rano, kiedy wstałem z łóżka. Oczy odmawiały posłuszeństwa. A nie mówię już nawet o moich kończynach dolnych. Plątały się, zostawały z tyłu... jednym słowem: SPAŁEM! Spałem stojąc, kiedy za niecałą godzinę miałem z tej mojej zabitej deskami wiochy autobus do szkoły. Wziąłem prysznic, ubrałem się, zjadłem… Innymi słowy wykonałem wszystkie te czynności, które pozwalają człowiekowi żyć i doprowadzić się do jako takiego stanu używalności. Dopijałem herbatę, gdy na zegarze dochodziła 600. Założyłem kurtkę, buty, naciągnąłem kaptur od bluzy na głowę, zarzuciłem torbę na ramię i wyszedłem z domu.

— Ale ciemno… Buda Pieszczoch! — warknąłem na mojego psa, czystej rasy mieszaniec, bo jakoś dziwnie upodobał sobie dzisiaj moje nogawki. Zamknąłem furtkę i zapaliłem papierosa. Głupota! Palenie to głupota! Ja doskonale o tym wiem, a mimo to palę. Grozi mi rak, szybciej od innych zachoruję na grypę, moje płuca niedługo już będą wyglądały jak komin zakładu petrochemicznego! Ale twardo palę. Ile razy zastanawiałem się nad tym, dlaczego to robię… I nie potrafię sobie odpowiedzieć tak, żeby się nie usprawiedliwiać. Wiem jak zacząłem — przez imprezę, bo nie chciałem odstawać od innych, a teraz powoli zabijam sam siebie.

— No cudnie wręcz… - powiedziałem sam do siebie zaciągając się ostatni raz i wyrzucając peta.

Wchodzę na przystanek. Cisza. Nikogo nie ma. Tylko wierzba z nadłamaną gałęzią po drugie stronie, co i raz skrzypiała na wietrze, gdy ten bez słowa przepraszam szarpnął nią w prawo. Usiadłem sobie na ławeczce. Oczywiście znów zapaliłem i począłem zanurzać się w ten jesienno-poranno-mroczny klimat neogotycki w moim kochanym państwie postindustrialnym… Źle! Wróć! Przepraszam! W państwie industrialnym, bo Polska jak zwykle 100 lat za resztą Europy… POLSKA! To brzmi dumnie. Ja nie wiem… ja po prostu nie rozumiem… Nie rozumiem władz, systemu, mentalności polityków polskich i światowych! Polskich, dlatego bo okradając nas niedługo sami nie będą mieli z czego żyć, a polityków światowych za samą krytykę systemu naszego państwa a zerowej interwencji jakiejkolwiek. Nie mówię, broń mnie Panie Boże od takich myśli, o interwencji zbrojnej, ale dałby taki Busz Kaczorkowi przez łeb i zablokował handel zagraniczny, moment by się Endriu z Romusiem powykłócali z Kaczorkiem, pani Wróć od finansów też by „pomózgowała" troszeczkę i mielibyśmy momentalnie inną Polskę. Ale cuda zdarzają się baaaaardzo rzadko. To są tylko moje przemyślenia i tylko Bóg jeden wie, czy są one trafne czy też są stekiem bzdur, które wymyślił sobie zaspany maturzysta. Tymczasem podjechał mój autobus. Elegancko sobie wsiadłem, zapłaciłem za bilecik, piekielnie zresztą drogi, i usiadłem na jednym z wolnych jeszcze miejsc. Ta niby prosta procedura korzystania z transportu publicznego jest czasami nie do przezwyciężenia. A to zabraknie ci 10 groszy, bo bilet z dnia na dzień podrożał, a to wpadną kanary i zabierają ci czas, a to musisz stać całą drogę, a masz tylko 30 km, bo taki gówniarz przed tobą wszedł pierwszy. Dlaczego? Bo chciałeś być dla gówniarza miły i go wpuściłeś a on teraz pokazuje ci „powszechnie znany międzynarodowy znak pokoju" i ma cię w dupie i to tak głęboko, że szkoda gadać. Jak rozwiązać problem? Wyrzucić gówniarza i dać mu w łeb. Droga wolna tylko zaraz znajdzie się jakiś kabel, który przekaże dane kierowcy szybciej niż neostrada.tp i wtedy to TY wysiądziesz z autobusu bez możliwości odzyskania pieniędzy za kupiony bilet. Jak to mi ktoś kiedyś powiedział: „Bycie miłym boli. Bardzo boli, ale mając kamień w sercu czujesz się jeszcze gorzej.". Ot i cała prawda o życiu… Wrednym, paskudnym… Źle! Wróć! Pięknym i cudownym, w którym żyją obok ciebie ludzie wredni, paskudni, zacofani umysłowo, dążący do tego, by cię pogrążyć, gdy masz, choć trochę lepiej niż oni. LUDZIE: najbardziej nieludzki gatunek na ziemi. Pascal powiedział kiedyś: „Człowiek to trzcina. Trzcina niezwykła, bo trzcina myśląca". Pytam, więc pana Pascala: Gdzieżeś pan panie robił swoje obserwacje? Na księżycu?? Ja zmodyfikuję twoją wypowiedź: Człowiek to szczur, szczur niezwykły, bo... BARDZIEJ WREDNY NIŻ COKOLWIEK NA ZIEMI! I tak oto jadąc do szkoły autobusem wypróżniłem cały, sfrustrowany woreczek żółciowy mojej duszy... Teoretycznie powinienem mieć już z nim dzisiaj spokój. Ale nie! Nie! Nie!!! On o sobie nie daje zapomnieć. Byłoby za łatwo albo ten świat jest tak skonstruowany, że kiedy ty masz już czysty woreczek żółciowy to świat się przekręci o te cztery stopnie i po minucie masz następny powód by bluzgać na cały rodzaj ludzki.

Lidia Beata Barej

Autobus się zatrzymał, ja sobie wysiadłem i na zielonym świetle z radosną miną, bo kiosk blisko, wchodzę na pasy, na których zostałbym potrącony, jeżeli to dobre słowo, przez TIRA. Ludzie! Oczy na około głowy, bo nie wiadomo, jaki cap siedzi za kierownicą. Ja odskoczyłem do tyłu, ten zahamował i otworzył szybę. Posłaliśmy sobie parę padalców na zgodę, pozdrowiliśmy się grzecznym: Spierdalaj chuju i pomachaliśmy na odchodne Środkowym Palcem Wzajemnej Przyjaźni. W skrócie FUCK YOU, czyli na polski TEŻ CIĘ KOCHAM... No i podniósł mi pacan ciśnienie. Przez niego musiałem podejść do kiosku i kupić paczkę papierosów. No taaa… Znów się usprawiedliwiam. I tak miałem je kupić, bo mi się skończyły. Znów wydałem 5,60 na L&M, Blue Label a już nawet nie chcę liczyć ile tego idzie w ciągu miesiąca. Koszmar… A gdzie! Koszmar to się dopiero zacznie jak moja dziewczyna naprawdę jest w ciąży. O! To dopiero będzie! Mamo, tato będziecie dziadkami… I w tym momencie  umarłbym rażony pięścią mojego ojca jak gromem. Normalnie urwałoby mi głowę od impetu uderzenia. Teraz to jeszcze nie ma się o co martwić, ale jak wróci od lekarza i zadzwoni, że był pozytyw to… „Plus i minus to jedyne, co widzę! Plus i minus to jedyne, co słyszę! Plus i minus to jedyne, czym żyje! Ostrzeżenie przed niebezpieczeństwem!" Jak mówią słowa piosenki zespołu Kaliber 44. No cóż… Na razie nie przejmuję się tym zbytnio. Może dobrze, a może nie? Kto to wie? Pam, pam pararam… Ha, ha! Jak nie rymuje to choruje albo się po prostu źle czuję! Ot i cały maturzysta. Człowiek poważny tylko z pozoru, bo resztę, czytaj całość, mózgu przepełnia mu głupota podawana przez świat. Z każdym dniem jej dawka jest coraz silniejsza. Ba i cóż zrobić? Nic... Pozostaje tylko to przeżyć.

No i doszedłem do szkoły. Wchodzę legalnie a dymem zionie ode mnie na odległość trzech kilometrów, a co? Nie może? Mam w sumie 18 na karku. Następne usprawiedliwienie.

— Buciki na zmianę… — usłyszałem z ust fałszywie uśmiechniętej woźnej.

— Oczywiście… — odpowiedział z równie fałszywym uśmiechem. Więc przechodzę do szatni, oddaję kurteczkę, ale bucików nie zmieniam. Dbajmy o to by ludzie pracujący mieli, co robić. Jak my nie będziemy się o to troszczyć, to kto będzie? A tak polata sobie biedaczka ze szczotunią i mopikiem i pozmiata, zmyje, porzuca parę padalców na dzisiejszą młodzież i jakoś jej ten czas pracy zleci. No taaa… To gdzie ja mam lekcje? Rzucam wzrokiem na plan lekcji, po drodze do klasy mijam znajome twarze i nadwerężam nadgarstek, bo kultura. W… czterech literach z kulturą! W ciągu całego dnia witam się ze 400 osobami, które poznałem w samej szkole. Przypadkowo bądź nie. Z musu bądź nie. Tyle że kogo to obchodzi. Ludzie mają bardzo dobrą pamięć do twarzy. Ale przecież nie kuszę się ze wszystkimi witać. Tak jak moi nauczyciele. Mówisz im dzień dobry a oni twarze skała, zero głosu z krtani i idą dalej. Ale nie! Ty musisz się im kłaniać, choć dopóki się o ciebie nie zabiją to ci nie odpowiedzą. A pocałujcie mnie w… czoło! No i dobra. Doszedłem do sali, w której za parę minut miałem mieć lekcję. Dobrze, że będzie to religia tak sobie przynajmniej trochę odeśpię. Jak postanowiłem tak… nie zrobiłem. Klient w koloratce się nawywnętrzał o małżeństwie, a mnie jak na złość ta wiedza może się niedługo przydać. O zgrozo! Jeszcze kumpel z tyłu cały czas gnębił mnie o następny odcinek opowiadania. Ile można pisać z dnia na dzień? Jaka moja psychika jest cholernie złożona… Powinienem się raczej cieszyć, że znalazłem odbiorcę, który jest ciekaw dalszych losów moich bohaterów. Tak… Zadzwonił dzwonek i przyszedł czas na matematykę. Już czuję jak następne zadania wbijają mi się w duszę jak miecz obosieczny rozdzierając mnie na pół.

— Są pytania z waszej strony? — spytała profesorka i po chwili dodała — Nie ma? No to wyjmijcie kartki. Na tablicy zapiszę zadania do rozwiązania. Macie dwadzieścia minut.

O taaa… Jeszcze lepiej. Kartkówka! Ku… znaczy jedynka murowana, jak stąd do Warszawy i z powrotem przez Gdańsk zahaczając po drodze o Zakopane. Miło będzie. Ojciec przyjdzie na zebranie a tu pałencja z maty. Cudo… Przepisałem zadania, umieściłem na kartce swoje dane osobowe wraz z grupą krwi i odłożyłem pióro. I tak NIC nie napiszę. Jestem zielony jak Marihuana na wiosnę. Jak można zrozumieć takie rzeczy? Mając coś tam udowodnij, że coś tam wiedząc, że kierowcą autobusu był pan Ździch mający 45 lat. Tak mniej więcej to brzmi. Albo: mając w ręku sznurek długości 50 cm oblicz jak szybko biegnie struś po zabłoconym terenie. Ludzie! Przecież to jest nienormalne.

— Podajemy kartki do przodu… - te słowa zabrzmiały jak wyrok. — Dobrze… a teraz zajmiemy się kwadraturą koła...

O! Następne niedorzeczne wiadomości nie przydające się na nic. Miodnie… pospałem i zadzwonił dzwonek. Po wyjściu z klasy czułem się jakbym wysiadł ze Star Treka. Komandorze Raf! Proszę mnie zesłać na ziemię! To już fizyka i jej ferromagnetyki są bardziej zrozumiałe, choć to taki sam kosmos. Błagam, ja chcę do domu! Nie da rady. Teraz następna porcja bajek w dosłownym tego słowa znaczeniu, czyli historia. Facet jej uczący jest przynajmniej człowiekiem normalnym i urodzonym na ziemi. Popieprzy trochę głupot, rzuci żarcik i podyktuje notatkę, ale tam się przynajmniej czuję jak na lekcji a nie na stacji kosmicznej. I oto nadszedł Bruce Lee historii. Jak zawsze w dżinsowej kurteczce i z piłką z przodu zamiast brzucha. Sprawdził listę, rzucił żartem i podyktował temat.

— Kto kojarzy, kim był Stalin? — spytał.

— Jakiś następny debil? - rzucił ktoś z tyłu klasy.

— Dokładnie. — potwierdził historyk — debil i ćwok totalny. Dodatkowo morderca i oszołom. Ten, kto mu przeszkadzał dostawał kulkę w łeb i szedł do piachu. Potrafił dopaść każdego, kto, jego zdaniem, zagrażał jego władzy, debilnej zresztą tak jak i on sam.

No i to mi się podoba. Można truć, ale z jakimś sensem i tak żeby nie zanudzić. Posłuchałem, poobserwowałem zachowanie klasy i naszły mnie kolejne wnioski. Czy człowiek naprawdę wraz z wiekiem cofa się w rozwoju. Patrząc na niektórych jestem tego prawie pewien. A może cofamy się tylko do pewnego momentu a potem popadamy w schematy życia dorosłego, które wymuszają na nas takie, a nie inne zachowania. Bo przecież cały świat człowieka dorosłego to czyste schematy. Dopóki nie zaczniesz pracować i nie założysz rodziny tę rutynę życiową idzie jeszcze jakoś ograniczyć. Tu wyjdziesz wieczorem, tu sobie obejrzysz ciekawy program w telewizji, a może jakieś piwo z kumplami lub lampka wina z koleżankami albo dla osłody spotkanie z jedną bardzo miłą koleżanką, która akurat ma wolne mieszkanie… Ekhm… W każdym bądź razie, jakie by to pomysły nie były, to ważne jest to, że jeżeli tylko się pojawią łatwo jest je zrealizować i większych problemów z tym nie ma, a już na pewno nie z tym ostatnim. Tu tylko brak miłej koleżanki może zagrozić powodzeniu całej akcji. A jak już nas „zaobrączkują" to „nidyrydy". Mamy załączony auto alarm, centralny zamek, pustą kieszeń i co najważniejsze GPS, który namierzy nas wszędzie. Ja już nawet nie wspominam o bardzo dokładnym zegarku nie dopuszczającym przesunięcia czasu o kilka godzin czy bezbłędnym alkomacie… To tak akurat, o dziwo w moim przypadku, trochę żartem. Faktem jednak jest, że ludzie dorośli, do których powoli i ja zaczynam się zaliczać, żyją schematami...


1 2 3 Dalej..

 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
Okaleczeni studenci?
Hedonista, konserwatysta, hipokryta

 Zobacz komentarze (12)..   


« Młodzież, szkoła, studia   (Publikacja: 30-01-2007 )

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Krzysztof Ambroziak
Ur. 1988. Maturzysta z Płocka. Zainteresowania: religioznawstwo, historia, fantastyka, polityka oraz język japoński wraz z całą kulturą orientalną.
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 5245 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365