|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Światopogląd » Etyka świecka
Psychologia moralności i niezrozumienie religii [2] Autor tekstu: Jonathan Haidt
Tłumaczenie: Sławomir Szostak
Oczywiście
ta prosta analiza pada ofiarą problemu free-ridera, o którym pisali tak
przekonywująco George Williams i Richard Dawkins. Myślę, że warunki debaty
nad doborem grupowym zmieniły się radykalnie w przeciągu ostatnich dziesięciu
lat, gdy kultura oraz religia stały się punktem centralnym dyskusji nad
ewolucją moralności.
4)
Moralność to coś więcej niż krzywda i uczciwość W
psychologii moralnej i filozofii moralnej chodzi o to, jak ludzie traktują
siebie nawzajem. Oto jedna z czołowych definicji Elliota Turiela, psychologa z Berkeley: moralność odnosi się do nakazowych sądów na temat sprawiedliwości,
praw oraz dobrobytu, co można odnieść do sposobu w jaki ludzie zachowują się w stosunku do siebie.
Kohlberg
myślał, że cała moralność, włączając w to troskę o dobro innych,
wywodzi się z psychologii sprawiedliwości. Carol Gilligan przekonał naukowców,
że etyka "troski" ma osobną trajektorię rozwojową i nie pochodzi
od zainteresowania sprawiedliwością.
OK, są więc
dwa systemy psychologiczne, jeden dotyczący uczciwości oraz sprawiedliwości a drugi dotyczący troski i opieki nad bezbronnymi. Jeśli zajrzy się do wielu
książek dotyczących ewolucji moralności, większość z nich skupia się wyłącznie
na tych dwóch systemach; na wzajemnym altruizmie Roberta Triversa (wyjaśniającym
uczciwość); na altruizmie krewniaczym oraz dodatkowej teorii wyjaśniającej
dlaczego nie lubimy oglądać cierpienia oraz dlaczego chcemy opiekować się
ludźmi, którzy nie są naszymi dziećmi.
Lecz jeśli
chcielibyśmy zastosować tę dwuwarstwową moralność dla całej reszty świata,
to doznalibyśmy porażki albo zostalibyśmy Procrustesami. Społeczeństwa
najbardziej tradycyjne troszczą się o o wiele więcej niż o krzywdę/opiekę
oraz uczciwość/sprawiedliwość. Dlaczego tylu społeczeństwom zależy tak
bardzo na tabuizacji menstruacji, jedzenia, seksualności, oraz na szacunku dla
starszych oraz bogów. Nie można zbyć tego jako zwykłej społecznej
konwencji. Jeśli chcemy opisać ludzką moralność, a nie tylko moralność
wykształconych zachodnich naukowców, musimy włączyć w nasze badania pogląd
Durkheima głoszący, iż moralność w dużej części opiera się na
wzmacnianiu więzi między ludźmi.
Przeglądając
literaturę antropologiczną oraz ewolucyjną, doszliśmy razem z Craigiem
Josephem (uniwersytet North Western) do wniosku, że są jeszcze trzy dodatkowe
kandydatury, które mogą posłużyć
jako podwaliny psychologii moralności, poza krzywdą/opieką oraz uczciwością/sprawiedliwością.
Ta trójka to: poczucie wspólnoty grupowej/ lojalność (która mogła
wyewoluować z długiej historii międzygrupowej lub podgrupowej rywalizacji,
związanej z tym, co Joe Henrich nazywa "coalitional psychology");
autorytet/respekt (które mogły wyewoluować z długiej historii hierarchii wśród
naczelnych, zmodyfikowane przez kulturowe ograniczenia co do władzy i znęcania
się, co jest udokumentowane przez Christophera Boehma); oraz czystość/świętość,
które są całkiem świeżej daty, a wyrastają z unikatowych dla ludzi uczuć
obrzydzenia, które to pozwalają ludziom odróżnić wzniosłe i szlachetne
sposoby życia mniej przyziemne niż inne.
Zarówno Joseph jak i ja myślimy o tych fundamentalnych systemach jako o przejawach tego, co Dan
Sperber nazywa "wzorcami uczenia się" — są to moduły systemowe
generujące podczas procesu akulturacji ogromne liczby wzorców, które pomagają
dzieciom rozpoznawać szybko i automatycznie kulturowo uwydatnione cnoty i wady.
Dla przykładu, naukowcy mają ekstremalnie wyczulone receptory na seksizm (powiązany z uczciwością), ale już nie na świętokradztwo (związane ze świętością).
Cnoty są tworami społecznymi i są przez społeczeństwo przekazywane, lecz
procesy przygotowywania i ograniczania zachodzą w wysokim stopniu w odpowiednio rozwiniętym umyśle. Te
trzy dodatkowe fundamenty nazywamy "wiążącymi" fundamentami,
ponieważ cnoty, zwyczaje oraz zasady, które są przez nie generowane,
funkcjonują, aby wiązać ludzi razem w zorganizowane hierarchicznie i współzależne
grupy społeczne, które regulują codzienne życie i indywidualne nawyki swoich
członków. Fundamenty wiążące możemy przeciwstawić fundamentom zindywidualizowanym (krzywda/opieka i uczciwość/sprawiedliwość)
generujące cnoty i zwyczaje chroniące jednostki przed sobą i pozwalające im
żyć w harmonii jako autonomiczne jednostki mające swoje własne cele.
Z moimi
kolegami z uniwersytetu, Jesse Grahamem i Brianem Nosek zebraliśmy dotychczas
dane od około 7000 osób na potrzeby ankiety mierzącej przychylność dla tych
pięciu fundamentalnych zasad. W każdej próbce, którą sprawdzaliśmy, w Stanach Zjednoczonych oraz w innych państwach zachodnich, ludzie utożsamiający się
jako liberałowie aprobują zalety i deklaracje moralne związane przede
wszystkim z zindywidualizowanymi fundamentami moralnymi, podczas gdy ludzie określający
się jako konserwatyści aprobują wszystkie fundamenty moralności równocześnie.
Wydaje się, że domena moralności jest obejmowana przez większą liczbę konserwatystów, nie chodzi tu tylko o "opiekę Gilligana" albo
"sprawiedliwość Kohlberga". Chodzi tutaj także o kwestie lojalności
grupowej Durkheima, respekt dla autorytetu i świętości.
Mam
nadzieję, że czytelnik zaakceptuje to jako czysto opisowe stwierdzenie. Można
zawsze odrzucić trzy wiążące fundamenty w sposób normatywny, to jest,
nalegać, że przynależność grupowa, autorytet i czystość odnoszą się do
starożytnych systemów psychologicznych leżących u podstaw faszyzmu, rasizmu i homofobii; można wciąż twierdzić, że liberałowie postępują słusznie
odrzucając te fundamenty i budując własne systemy moralne opierając się w głównej
mierze na krzywdzie/trosce i uczciwości/wzajemności.
Pójdźmy jednak dalej przyjmując, że istnieją te różnice
(deskrypcyjnie patrząc), pomiędzy moralnymi światami świeckich liberałów z jednej strony a religijnych konserwatystów z drugiej. Są oczywiście jeszcze
inne grupy, jak religijna lewica i libertyńska prawica. Myślę, że będzie
uczciwym powiedzieć, iż główni gracze w nowych wojnach religijnych, to świeccy
liberałowie krytykujący religijnych konserwatystów. Ponieważ konflikt ten
jest konfliktem moralnym, powinniśmy być zdolni do zastosowania czterech zasad
nowej syntezy w psychologii moralności.
W części,
która nastąpi, uznaję za pewnik, że religia jest częścią świata
naturalnego, która może być odpowiednio badana metodami naukowymi. Czy Bóg
istnieje czy też nie (jako ateista wątpię w to), religijność jest
kolosalnie ważnym faktem w życiu naszego gatunku. Musi istnieć jakaś
kombinacja ewolucyjnych, rozwojowych, neuropsychologicznych i antropologicznych
teorii, które mogą wyjaśnić, dlaczego praktyki religijne przybierają takie
formy a nie inne, a większość z nich jest do siebie podobna w przekroju
kultur oraz na przestrzeni dziejów. Uznaję także za pewnik to, że religijni fundamentaliści i większość z tych, którzy argumentują na rzecz istnienia Boga, ilustruje pierwsze trzy
pryncypia moralnej psychologii (intuicyjny prymat, rozumowanie post hoc,
kierowane poprzez użyteczność, i silne poczucie przynależności do grupy
dzielącej te same moralne zobowiązania).
Ponieważ
myślę, że nowi ateiści mówią tak dużo o zaletach nauki i o swoim wspólnym
przywiązaniu
do rozumu i dowodów, sądzę, że będzie właściwym sprawdzenie ich pod względem
wyższych standardów niż ich przeciwników. Czy te nowe ateistyczne książki
są modelem naukowego umysłu w najwyższej sprawności? Czy też ujawniają
normalne zachowania ludzkie, postępowanie zgodne z prawami psychologii moralności?
1)
Intuicyjny prymat lecz nie dyktatura
Jasne jest, że Richard Dawkins (Bóg urojony) oraz Sam
Harris (List do narodu chrześcijańskiego) mają silne uczucia, jeśli
chodzi generalnie o religię, oraz szczególnie, jeśli chodzi o fundamentalistów
religijnych. Biorąc pod uwagę nienawiść, jakiej są obiektem, nie dziwię się
im. Pasja Dawkinsa i Harrisa nie oznacza, że się mylą, czy też, że nie można
im ufać. Ktoś może dobrze nauczać o niewolnictwie jednocześnie nienawidząc
niewolnictwa.
Ale obecność
tej pasji powinna nas zaalarmować, bo autorzy, będącymi ludźmi, mogą mieć
trudności w wyszukiwaniu i potem w uczciwym ocenianiu dowodów, które przeczą
ich intuicyjnym uczuciom co do religii. Możemy zwrócić się do Dawkinsa i Harrisa, jeśli chodzi o oskarżanie, które wychodzi im znakomicie, ale jeśli
my czytelnicy mamy osądzać religie, to musimy znaleźć obrońcę, albo chociaż
pozwolić oskarżonym zabrać głos.
2)
Moralne uzasadnienie dla społecznego czynu
To tutaj naukowy umysł musi odżegnać się od laickiego
umysłu. Normalny człowiek (angażujący się uczuciowo) wdaje się w moralne
rozumowanie, aby znaleźć broń, nie prawdę; normalny człowiek atakuje motywy
oraz charakter oponenta, jeśli będzie to korzystne. Naukowiec zachowuje się
całkiem przeciwnie, respektuje dowody empiryczne jako ostateczną wyrocznię i unika argumentów ad hominem. Metaforą nauki jest podróż odkrywania, a nie
wyprawa wojenna. Jednakże gdy czytam nowe ateistyczne książki, widzę mało
nowych lądów. Zamiast tego widzę nowe pobojowiska usiane trupami ludzi.
Wymienię trzy aspekty tej sprawy:
a) Nowi
ateiści traktują religię jako zestaw wierzeń o świecie, których większość
jest udowodniona jako fałsz. Jednak antropologowie i socjologowie studiujący
religię kładą nacisk na to, że rytuały i wspólnota znaczą o wiele więcej,
niż wierzenia o powstaniu świata i życiu pośmiertnym.
b) Nowi
ateiści zakładają, że wyznawcy, szczególnie fundamentaliści, interpretują
swoje święte księgi dosłownie. Jednakże etnografie wspólnot
fundamentalistycznych (takich jak Jamesa Aulta Spirit and Flesh)
pokazują, iż nawet jeśli ludzie przyznają się do dosłownej interpretacji
świętych tekstów, w rzeczywistości są całkiem elastyczni wybierając z Biblii wybiórczo lub ignorując teksty, aby usprawiedliwić wybory moralne w skomplikowanych społecznych sytuacjach.
c) Nowi
ateiści robią rewizję nowych doświadczeń na temat religii i konkludują, że
jest produktem ubocznym ewolucji, a nie adaptacją. Porównują religijne
sentymenty do ćmy lecącej w płomień świecy, mrówek, których mózgi są
porywane dla korzyści pasożyta, lub wirusów, które są uniwersalne w ludzkich społecznościach. To zaprzeczenie adaptacji pomaga w argumentacji, że
religia jest zła dla ludzi, nawet jeśli ludzie myślą inaczej.
Zgadzam się
całkowicie z pochwałą tych autorów dla pracy Pascala Boyer oraz Scotta Atrana,
którzy pokazali, jak wierzenia w nadprzyrodzone istoty mogą być przypadkowym
produktem systemów kognitywnych, które w innym przypadku mogły służyć
identyfikowaniu obiektów i czynników. A nawet jeśli wiara w bogów była początkowo
produktem ubocznym ewolucji, jeśli tylko takie wierzenia miały wpływ na
zachowanie, to wydaje się, iż dobór naturalny operujący na fenotypowej
wariacji faworyzował indywidua i grupy ludzi, które znalazły sposoby
(genetyczne albo kulturowe), aby użyć tych bogów dla własnych korzyści, np.
jako mechanizmów zobowiązania, które wzmacniają kooperację, zaufanie i wspólną
pomoc.
1 2 3 4 Dalej..
« Etyka świecka (Publikacja: 29-10-2007 )
Jonathan Haidt Profesor psychologii na uniwersytecie w Wirginii, gdzie prowadzi
badania nad moralnością i emocjami oraz ich kształtowaniem się poprzez różne
kultury. Jest także autorem książki "Szczęście. Od mądrości starożytnych
po współczesne koncepcje" (The Happiness Hypothesis: Finding Modern
Truth in Ancient Wisdom).
Liczba tekstów na portalu: 2 Pokaż inne teksty autora Najnowszy tekst autora: Odpowiedź polemistom | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 5599 |
|