Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
204.882.671 wizyt
Ponad 1065 autorów napisało dla nas 7364 tekstów. Zajęłyby one 29017 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy konflikt w Gazie skończy się w 2024?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 730 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"

Złota myśl Racjonalisty:
Wolność rodzi naturalnie rozmaitość.
 Nauka » Biologia » Biologia molekularna

Burza w talerzu owsianki: genetyczna modyfikacja żywności [6]
Autor tekstu:

Co więcej, krzyżowanie roślin w powyższy sposób sprawia, że pojawia się cały szereg genetycznych zmian, które mogą objąć każdy gen, a skutki są zazwyczaj nieprzywidywalne. Biotechnologia przeciwnie — pozwala nam na o wiele większą dokładność przy prowadzaniu nowego materiału genetycznego do rośliny.

Na tym polega różnica pomiędzy genetycznym młotem tradycyjnego rolnictwa a genetyczną pęsetą biotechnologii.

Jej skutkiem będą alergeny i toksyny w naszym jedzeniu. I znowu, wielką zaletą dzisiejszych technologii transgenicznych jest precyzja, z jaką pozwalają nam określić, w jaki sposób zmieniamy roślinę. Świadomi, że pewne substancje mają tendencję do wywoływania reakcji alergicznych, możemy ich po prostu unikać. Tego rodzaju niepokój jest jednak wciąż dość powszechny. U jego źródeł leży między innymi szeroko kolportowana opowieść o konsekwencjach dodawania do soi białka orzecha brazylijskiego. Tymczasem w rzeczywistości było to dobrze przemyślane przedsięwzięcie: w diecie mieszkańców Afryki Zachodniej często brakuje metioniny, aminokwasu obficie występującego w białku wytwarzanym przez brazylijskie orzechy. Rozsądny zatem wydawał się pomysł, by wstawić gen kodujący to białko do soi. Komuś jednak na szczęście przypomniało się, że orzechy brazylijskie nierzadko wywołują dość groźne reakcje alergiczne. Projekt odłożono więc na półkę. Rzecz jasna, naukowcy nie dążyli do stworzenia nowego pokarmu, który niechybnie skazywał tysiące ludzi na wstrząs anafilaktyczny. Dla większości komentatorów był to jednak znakomity przykład na to, że inżynierowie molekularni igrają z ogniem, niepomni na konsekwencje swych działań. Tymczasem inżynieria genetyczna jest w stanie ograniczyć obecność alergenów w pożywieniu i może wkrótce sam orzech brazylijski będzie wolny od białka, które uznano za zbyt niebezpieczne, by przenieść je do soi.

Działa na ślepo i będzie przynosić szkodę nieszkodliwym gatunkom. W pewnym głośnym do dziś badaniu z 1999 roku wykazano, że gąsienice motyla monarcha, które żywiły się liśćmi pokrytymi pyłkiem kukurydzy Bt, umierały. Nie było w tym nic dziwnego: pyłek Bt zawiera gen Bt, a w takim razie także toksynę Bt, która przecież celowo miała być śmiertelna dla owadów. A ponieważ wszyscy uwielbiają motyle, obrońcy środowiska, z definicji wrodzy żywności GM, zdobyli wspaniały symbol. Czy biedny motyl ma być pierwszą z rozlicznych niezamierzonych ofiar technologii GM? — pytali. Późniejsze badania wykazały, że warunki eksperymentalne, w których badano gąsienice, były tak ekstremalne — stężenie Bt tak wysokie — że same doświadczenia nie miały właściwie żadnej wartości prognostycznej: nie mówiły praktycznie nic o prawdziwej śmiertelności w naturalnych populacjach gąsienic. Kolejne doświadczenia wykazały wręcz, że wpływ roślin Bt na motyle (oraz inne owady, które jako nieszkodniki nie są jego celem) jest nieistotny. Nawet jednak gdyby był większy, należałoby zadać sobie pytanie, jakie są konsekwencje stosowania Bt w porównaniu z metodami tradycyjnymi: pestycydami. Jak zdążyliśmy się już przekonać, w przypadku odstąpienia od metod inżynierii genetycznej, substancje te trzeba stosować w sporych ilościach, jeśli rolnictwo ma zaspokoić potrzeby współczesnego społeczeństwa. Podczas gdy toksyny wbudowane w rośliny Bt oddziałują tylko na owady faktycznie odżywiające się tkanką roślinną, pestycydy w jawny sposób trują wszystkie owady wystawione na ich działanie: szkodniki i nieszkodniki. Sądzę, że jeśli zaprosilibyśmy monarcha do udziału w debacie, z pewnością optowałby za kukurydzą Bt.

Doprowadzi do załamania równowagi ekologicznej i zapaści środowiskowej spowodowanej narodzinami „superchwastów". Obawa dotyczy możliwości migracji genów dających odporność na środki roślinobójcze (takich, jakie znajdują się na przykład w roślinach Roundup Ready) do populacji chwastów — dzięki zjawisku tzw. hybrydyzacji międzygatunkowej. Choć można sobie to jakoś wyobrazić, mało prawdopodobne, by takie coś zaszło na szeroką skalę, a to dlatego, że hybrydy międzygatunkowe bywają zwykle delikatnymi tworami i mają niezbyt duże szanse na przetrwanie. Dotyczy to zwłaszcza sytuacji, kiedy jeden z gatunków jest odmianą udomowioną, która rozwija się tylko pod czułą opieką rolnika. Przypuśćmy jednak, dla dobra dyskusji, że gen odporności w istocie wkracza w populację chwastów i dobrze mu się tam powodzi. Nie byłby to bynajmniej koniec świata, ani nawet rolnictwa, raczej przypadek czegoś, co dość często zdarzało się w historii upraw: odporności rozwijającej się u szkodnika w odpowiedzi na próby zlikwidowania go. Najsłynniejszym tego przykładem jest ewolucja odporności na DDT u owadów. Zastosowanie pestycydów wywarło silny wpływ na dobór naturalny kształtujący odporność pewnych gatunków; ewolucja, jak wiemy, jest siłą działającą subtelnie, acz zdecydowanie, odporność zaś pojawia się bardzo szybko. W rezultacie naukowcy muszą wracać do swoich laboratoriów i wymyślać nowy pestycyd lub środek roślinobójczy, taki, którego dany gatunek jeszcze nie zna; potem cały cykl ewolucyjny powtarza się — aż do następnej kulminacji, czyli wyłonienia się u tępionego gatunku odporności na nową „trutkę". Ewolucja odporności z definicji skazuje na niepowodzenie każdą opartą na dotychczasowych zasadach próbę kontroli populacji szkodników; w żadnym razie nie jest to zagrożenie specyficzne dla strategii GM. To po prostu gong, oznajmiający początek kolejnej rundy i wzywający ludzką pomysłowość do tworzenia nowych wynalazków.

Suman Sahai z Gene Campaign z New Delhi ma sporo do powiedzenia na temat wpływu międzynarodowych korporacji na rolnictwo w krajach takich jak Indie, jednak dostrzega też, że kontrowersje wokół żywności GM występują zwykle w społeczeństwach, dla których jedzenie nie jest sprawą życia i śmierci.

W Indiach, gdzie, jak podkreśla Sahai, ludzie naprawdę umierają z głodu, około 60 procent owoców z regionów górzystych gnije, zanim trafi na rynek. Nietrudno sobie wyobrazić, ile dobra mogłaby przynieść technologia opóźniająca dojrzewanie, taka jak ta zastosowana w pomidorze Flavr-Savr. Najważniejszym zadaniem stojącym przed inżynierią genetyczną jest być może niesienie ratunku w regionach zacofanych, gdzie rosnący przyrost naturalny i malejąca powierzchnia upraw prowadzą do nadużywania pestycydów i środków roślinobójczych, co ma tragiczny wpływ zarówno na środowisko, jak i na korzystających z chemicznych środków ochrony roślin rolników. Na tych obszarach brak żywności jest normą, a głód zbyt często przyczyną śmierci; zniszczenie zasiewów przez szkodniki może oznaczać wyrok dla rolnika i całej jego rodziny.

Jak już wiemy, wynalezienie metod rekombinacji DNA we wczesnych latach 70. wzbudziło mnóstwo zastrzeżeń, co było widać choćby na konferencji w Asilomar.

Podobne debaty jednak nie ustają. Czasy Asilomar usprawiedliwia fakt, że stawaliśmy wobec bardzo ważnych niewiadomych: nie mogliśmy być wówczas pewni, czy manipulacje w genetycznej strukturze E. coli, bakterii zamieszkującej ludzki przewód pokarmowy, nie skończą się powstaniem nowych chorobotwórczych szczepów. Ale nasze poszukiwanie wiedzy i dążenie do potencjalnego dobra nie ustawało, choć nieraz jeszcze musiało się zatrzymać w obliczu przeszkód.

I obecnie niepokoje nie mijają, mimo że już dużo lepiej rozumiemy, co robimy. Podczas gdy znaczna część uczestników konferencji w Asilomar nawoływała do ostrożności, dziś trudno znaleźć naukowca konsekwentnie sprzeciwiającego się modyfikowanej genetycznie żywności. Zdając sobie sprawę z korzyści, jakie nowe technologie mogą przynieść zarówno naszemu gatunkowi, jak i środowisku naturalnemu, nawet światowej sławy obrońca środowiska E.O. Wilson wyraził swoje dla nich poparcie: „Tam, gdzie genetycznie przetworzone odmiany roślin uprawnych po starannych badaniach i ustaleniach prawnych okazują się bezpieczne jako pożywienie i niegroźne dla środowiska [...] powinny być wykorzystywane".

Opór wobec żywności modyfikowanej genetycznie demonstruje przede wszystkim ruch społeczno-polityczny, którego argumenty, choć zapożyczone z języka nauki, z nią samą nie mają nic wspólnego. W istocie część tej „anty-GM pseudonauki" propagowanej przez media — czy to z chęci poszukiwania sensacji, czy jako objaw szczerej troski ludzi niedoinformowanych — byłaby dość komiczna, gdyby nie świadomość, że tego typu bełkot może być całkiem skuteczną bronią w propagandowej wojnie. Rob Horsch z Monsanto zaznał przyjemności dyskusji z protestującymi:

„Pewien ekolog oskarżył mnie kiedyś podczas konferencji prasowej w Waszyngtonie o przekupywanie rolników. Spytałem, co ma na myśli. Odpowiedział, że oferując farmerom lepszy produkt w niższej cenie, sprawiamy, że im się to opłaca. Ze zdziwienia zaniemówiłem…"

Pozwolę sobie na szczerość: uważam, że czystym absurdem byłoby pozbawianie się korzyści płynących z genetycznej modyfikacji żywności za sprawą demonizacji związanych z tym zagrożeń. Co więcej, przy tak wielkim zapotrzebowaniu w krajach rozwijających się byłoby po prostu zbrodnią, gdybyśmy dali się przekonać irracjonalnym przesądom księcia Karola i innych, jemu podobnych.

Za kilka lat, kiedy Zachód odzyska rozum i uwolni się z więzów paranoi, odkryjemy zapewne, że pod względem technologii rolniczej pozostajemy daleko w tyle. Produkcja żywności w Europie i Stanach Zjednoczonych stanie się droższa i mniej wydajna niż w innych regionach świata. W międzyczasie na czoło wysuną się państwa takie jak Chiny, które nie mogą sobie raczej pozwolić na uleganie nielogicznym obawom. Nastawienie Chin jest czysto pragmatyczne: z 23 procentami światowej populacji i jedynie 7 procentami gruntów rolnych po prostu potrzebują wyższych plonów i dodatkowych wartości odżywczych roślin GM, jeśli mają wykarmić ponad miliard ludzi.

Gdy dziś spoglądamy wstecz, widzimy już, że zbyt często — powodowani nadmierną ostrożnością lub z lęku przed niezliczonymi niewiadomymi i nieprzewidywalnymi zagrożeniami — myliliśmy się. Jednak po niepotrzebnej i kosztownej zwłoce na nowo podjęliśmy trud wypełniania najwyższego obowiązku moralnego nauki: zdobytą wiedzę próbujemy wykorzystać dla możliwie największego dobra ludzkości. W trwającym nadal sporze między Scyllą legalizmu i Charybdą ignorancji dobrze jest stale pamiętać, jaka jest stawka: zdrowie głodujących i zachowanie naszego najcenniejszego dziedzictwa, środowiska.

W lipcu 2000 roku przeciwnicy żywności GM zdewastowali pole eksperymentalnej kukurydzy w Cold Spring Harbor. Tak naprawdę nie było tam żadnych modyfikowanych genetycznie roślin; wandale zdołali tylko zniszczyć dwa lata ciężkiej pracy dwóch młodych naukowców z laboratorium. Ta historia wiele nas uczy. W czasie, kiedy w pewnych częściach Europy nastała wręcz moda na niszczenie upraw GM, gdy atakuje się nawet poszukiwanie wiedzy, ci, którzy stoją w pierwszym szeregu protestujących, powinni zadać sobie pytanie, o co tak naprawdę walczą.


1 2 3 4 5 6 

 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
Czy jeść GMO?
GMO szansa czy zagrożenie?

 Dodaj komentarz do strony..   Zobacz komentarze (13)..   


« Biologia molekularna   (Publikacja: 22-03-2008 )

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

James D. Watson
Ur. 1928. Genetyk i biochemik amerykański. W marcu 1953, mając 25 lat, wraz z F.H.C. Crickiem i Rosalind Franklin, opracował w Laboratorium Cavendisha model budowy przestrzennej podwójnej helisy DNA, za co, wraz z Crickiem i M.H.F. Wilkinsem, otrzymał Nagrodę Nobla w dziedzinie fizjologii za rok 1962. W latach 1958–1976 profesor Uniwersytetu Harvarda w Cambridge, od 1968 do przejścia na emeryturę w 2007, dyrektor Cold Spring Harbor Laboratory w Nowym Jorku. Członek m.in. Narodowej Akademii Nauk w Waszyngtonie. James Watson był jednym z pomysłodawców i został pierwszym szefem programu The Human Genome Project, który miał za zadanie zsekwencjonowanie całego genomu człowieka.
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 5798 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365