Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
200.051.341 wizyt
Ponad 1065 autorów napisało dla nas 7364 tekstów. Zajęłyby one 29017 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy konflikt w Gazie skończy się w 2024?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 292 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"

Złota myśl Racjonalisty:
Polski inteligent jest wyjątkowym konformistą. Owszem, uwielbia mieć własne zdanie, ale pod warunkiem, że jest to zdanie podzielane przez wszystkich innych. Z przejęciem powtarza więc obiegowe banały i nawet nie przyjdzie mu do głowy, aby zadać jakieś pytanie. Uwielbia chodzić w nogę, być w masie, po słusznej stronie i śpiewać w chórze.
« Felietony i eseje  
…ale NIE MUSISZ WIERZYĆ facetowi przebranemu za księdza [2]
Autor tekstu:

Sens, co do którego oczekuje się, że jest obligatoryjnie zdefiniowany jako atrybut bytu, nie istnieje sam z siebie. Ludzie często pytają o sens życia tak, jakby istniał on na jakiejś rzeczywistej płaszczyźnie, łudzeni nieświadomą ekstrapolacją sposobu rozumowania z codziennego poziomu abstrakcji. To właśnie ta cecha umysłu, który funkcjonuje nie w oparciu o pojmowanie analityczne, ale o klasyfikację i rozpoznawanie złożonych wzorców oraz przetwarzanie ich we właściwy sobie sposób, wydaje się być genezą sporów o sens. I tu też wydawać by się mogło przebiega granica pomiędzy ludźmi 'świadomymi', a tej specyficznej świadomości pozbawionymi. Ci pierwsi potrafią modelować pojmowanie rzeczywistości w sposób sobie właściwy; nadają sens i znaczenie z pełną akceptacją jego umownego charakteru. Finalnie, są oni zdolni do nie rozpatrywania sensu w ogóle. Ta umiejętność to zdjęcie kajdan, uwierających we wszelkich zdogmatyzowanych ruchach ideologicznych; ruchy te istnieją jedynie dzięki przeświadczeniu co do konieczności i realnej możliwości sklasyfikowania wszystkiego, czego da się doświadczyć. Próba uogólnienia i odwzorowania jednostkowo pojmowanego ogółu rzeczy w zbiór kategorii nazwanych, jest chwilą utworzenia elementu boskiego. Bóg odpowiada za sens ogółu, mimo, że zdaniem autora sens na tym poziomie abstrakcji nie znajduje zastosowania. Zaczyna być zatem prawdopodobne, że kategoria bóg w zbiorze sensów jest jedynie produktem umysłu, umownym i niekoniecznym, wynikającym raczej z przeświadczenia, że model przyczynowo-skutkowy ma zastosowanie zawsze i wszędzie. Istnieją pewne, naukowo ścisłe alternatywy dla przyczynowo-skutkowości, całkowicie spójne, jakkolwiek o wymiarze dziś jeszcze hipotetycznym, pozwalające przypuszczać, że oczekiwanie to jest złudne.

Sens jest jedynie protezą wspomagającą realne działania; warto zgodzić się, że bez niego wielu nie miałoby ochoty podjąć tychże. Motorem wszelkich działań jest bowiem motywacja; rozumiana, jeśli właściwym jest ujęcie sprawy w ten sposób, jako operator skalarny przyjmujący wektorowy argument sensu. Sens, jakkolwiek nierealny, nadaje właściwy wymiar działaniom. Jeśli zatem istnieje podział ludzi na świadomych tej prawidłowości, oraz tych, którzy tej perspektywy filozoficznej nie doświadczyli, przez co potrzebują gotowych odpowiedzi i rozwiązań, warto zadbać, aby ci pierwsi w szczerym poczuciu obowiązku dostarczali drugim sensu jako produktu głębokiej i rzetelnej pracy analitycznej. Ufam, drogi czytelniku, że dostrzegasz bliską zeru innowacyjność tego pomysłu, jako że jest on jedynie lichym odbiciem zastanej rzeczywistości. To prawda, niemniej rozchodzi się tu o obiektywną jakość świadczonego, jak rzec by można, systemu wartości. Ów, dominujący w dzisiejszej Polsce, doznał karykaturalnego przewartościowania idei dalszoplanowych kosztem deprecjacji znaczenia idei głównych. Te zaś, w kontekście osób zdrowych psychicznie, nie podlegają relatywizmowi moralnemu, co wskazywać by mogło na ich wysoką wartość i znaczenie. Autor upatruje przyczyn tej mentalnej erozji w niekompetencji nadzorców systemu, jakkolwiek problem wydaje się być na tyle złożony, że precyzyjne i solidne jego rozważenie nie pozwala wskazać podmiotowego winowajcy. Takie rozważania nie mieszczą się również w koncepcji niniejszej publikacji.

Hipoteza segregacji intelektualnej, szpecąca ideę równości, niezależnie od tego jak się ją próbuje rozumieć, jest, jak się wydaje, zupełnie właściwą interpretacją sytuacji bieżącej. Trudno jednoznacznie ocenić, czy posługa outsourcingu osobistej aktywności intelektualnej, ujmująca się w działaniu wszelkich ruchów religijnych, czy też hermetycznych, zdogmatyzowanych grup ideologicznych, jest zjawiskiem powstałym na gruncie ewolucji społecznej i jest jednym z 'mechanizmów stada', czy też ma inną genezę. W dobie demokratycznego kapitalizmu jej 'posługowy' charakter ustąpił miejsca skomercjalizowanej usłudze. Obciążenia finansowe wynikające z przynależności do kościoła nie budzą już w nikim ani protestu, ani zdziwienia, ani nawet nie powodują drżenia ręki u uduchowionych inkasentów. Oczywiście mają one, w pewnym, niewielkim zakresie, solidne uzasadnienie ekonomiczne, co jednak rozmija się z ideologicznym przesłaniem rdzennej filozofii chrześcijańskiej, nie wspominając tu już o, jak się przypuszcza, nadużyciach i celowej atransparentności finansów bożego namiestnictwa. Duch czasu odcisnął piętno pieniądza na kościelnych doktrynach, wymuszając formalizację instytucji adekwatną do kontekstu gospodarczo-historycznego, a być może nawet ubiegającą go o setki lat; wszak handel wartościami modyfikującymi stan ducha trwa odkąd pamięć cywilizacji sięga.

Niemniej jednak, w ten czy inny sposób, dostarcza się zainteresowanym produktu intelektualnego. Jakość tego towaru jest kwestią dyskusyjną i stanowi płaszczyznę największych tarć między myślicielami konkurencyjnych obozów. Sprawa, zdaniem autora, nie jest jednak warta złamanego grosza.. Po pierwsze producenci pomysłów na życie znacznie przeceniają wpływ swoich produktów na właściwy system wartości jednostki społecznej. Okazuje się, że na charakter postawy dominujący wpływ ma szereg czynników pozamerytorycznych. Bezsprzecznie cenna spuścizna wiary naszych dziadów, dotycząca chociażby zasad koegzystencji i odpowiedniego traktowania bliźnich, może być źródłem szczęśliwego życia wewnętrznego, o ile system wartości ją rozważa i uwzględnia. Niemniej pryncypialne zastosowanie się do zasad chrześcijańskich, jest, z punku widzenia człowieka pragnącego zachować w obliczu współczesnej moralności poczucie przyzwoitości, rzeczą w istocie niemożliwą, wymagającą cyrkowych umiejętności myślowych [ 1 ].

Ta, wykształtowana na gruncie racjonalnego i analitycznego myślenia, niemożność, wyrażana poprzez selektywny wybór norm etycznych ze sztywno zdogmatyzowanego zbioru ideologicznego, jest zupełnie powszechnym, aczkolwiek w istocie podświadomym procesem. Ten proces może mieć, jak zasugerowano, charakter podświadomy, bądź też odbywać się świadomie, ale przy całkowitym ignorowaniu faktu dokonywania wybiórczej akceptacji. Uzmysłowienie wiernemu, że jego działanie w istotnych kwestiach odbiega od kapitalnej wagi zasad jezusowych, doprowadza do powstania dysonansu poznawczego. Sposób, w jaki uświadamiany podmiot zredukuje ten dysonans, zdefiniuje jego dalszą postawę. Większość ludzi przesunie poczucie niekonsekwencji do podświadomości, albo świadomie przewartościuje osobiste znaczenie kolidujących z przyjętą etyką elementów systemu wartości. Za każdym razem, gdy dochodzi do uzmysłowienia rozbieżności między definiowaną postawą a faktycznym działaniem, postrzeganie jednostki będzie ulegać zmianie, przeważnie w kierunku uzasadniającym rozbieżność z ideologią. Dzieje się zarówno w kontekście nie nadstawienia drugiego policzka, jak i innych, bardziej istotnych dla komfortu społecznego norm.

Przykładowo dotkliwe naubliżanie sąsiadowi spowoduje w większości przypadków dyskomfort emocjonalny, związany z naruszeniem istotnej normy etycznej. Wewnętrzny niesmak opadnie dopiero, gdy uda się znaleźć osobiste uzasadnienie, dla pozbawienia sąsiada prawa do godności osobistej (zdecydowanie rzadziej natomiast zachodzić będzie krytyczna autoanaliza i świadomość popełnienia błędu. Być może ze względu na nieopłacalność takiej ścieżki, jako że nie eliminuje ona bezpośrednio napięcia emocjonalnego i wymaga 'kosztownych' zabiegów pojednawczych ). Ta, zachodząca niejako w obronie konsekwencji i poczucia własnego autorytetu, degradacja postawy, zdaje się być właściwą dla praktycznie każdego systemu nakreślającego moralność, nie tylko o motywacji religijnej. Nie ma więc powodu przypuszczać, że byłoby inaczej w przypadku dominacji alternatywnej ideologii, opartej na podobnych wartościach. Czy wolno zatem zasugerować, że powszechne i dostrzegalne karykaturalne przewartościowanie, o czym wspominano już w tej publikacji, jest znakiem zachodzącego na przestrzeni wieków i na masową skalę dysonansu? Czy transfer prestiżu wprost z zasad moralnych w kierunku pospolitej i wymagającej nieporównywalnie mniej wysiłku obrzędowości, to działanie chroniące utopijną ideologię przed samozniszczeniem? Zasugerować, oczywiście, wolno wszystko, ale ciężar przemyślenia i uwiarygodnienia hipotezy pozostawiam woli i percepcji czytelników.

Jeżeli motywacją aktywności oponujących obozów intelektualnych jest progres komfortu emocjonalnego społeczeństwa, należałoby zastanowić się nad faktycznymi czynnikami warunkującymi satysfakcję, oraz czy istnieje sposób na skłonienie tłumu do myślenia analitycznego, co pozwala unikać konfliktów oraz uniezależnia od automatyzmu dysonansu. W społeczeństwie, a szczególnie w bieżącym kontekście historycznym, znaczącym miernikiem społecznego spełnienia jest już nie tylko zaspokojenie potrzeb i stworzenie warunków do godnego życia, ale relatywny stan posiadania. Wartością referencyjną jest majętność jednostki, z którą odbywa się społeczna rywalizacja. Dopiero wiążąca się z tą rywalizacją dominacja jest wyznacznikiem pozycji i gwarantem spokoju wewnętrznego. W tym kontekście kwestia istnienia czy też nieistnienia boga nie ma znaczącego wkładu w kształtowanie postawy. W środowiskach małomiasteczkowych kapitalne znaczenie odgrywa natomiast godność społeczna, ściśle powiązana z demonstrowaniem przywiązania do powszechnie uznawanego systemu wartości, jak wiemy głęboko osadzonego w kontekście religijnym. Z osobistych doświadczeń autora wynika, że to zyskowny konformizm w stosunku do społecznej postawy względem tego systemu, oraz motywy autoprezentacyjne i płynące z tego korzyści, a nie, jak można by domniemywać, bezsprzeczna akceptacja wszelkich wymiarów rozważanej filozofii życiowej, decydują o bezdyskusyjnej popularności katolicyzmu w Polsce.

Jeśli przedstawione tu tezy są w jakiejś mierze prawdopodobne, winny stać się źródłem refleksji dla osób pozbawionych zmysłu wiary, a co się z tym wiąże, opierających swoją polemikę z wiernymi o stosunek do treści dogmatów, postawę kleru w sprawach intymnych i wymagających szczególnej ostrożności, bądź też o inne płaszczyzny rozpatrywane na gruncie dysputy mniej lub bardziej filozoficznej. Te argumenty niewiary nie pozostają bez znaczenia, a ich udział w kształtowaniu postawy, cechuje wciąż znaczny poziom istotności, szczególnie w okresie debiutowania po drugiej stronie barykady. Byłoby jednak poważnym błędem niedocenianie hipotezy, zgodnie z którą dominujący wkład w konsekwentną deklarację wiary wierzących mają czynniki społeczne. Dopóki alternatywne systemy wartości nie będą w stanie czynić zadość utracie prestiżu społecznego, związanego z zaniechaniem postawy konformistycznej, dopóty oficjalny wymiar postępu laicyzacji będzie śladowy. Niemniej nie zapominajmy, że to nie laicyzacja jest celem, a już na pewno nie jest celem samym w sobie. Rzecz rozbija się o charakter prezentowanej postawy, w mniejszym stopniu zaś o formę.


1 2 

 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
A co z twoimi przodkami, bezbożniku?
Biada agnostykom

 Dodaj komentarz do strony..   Zobacz komentarze (20)..   


 Przypisy:
[ 1 ] Bertrand Russell w „Dlaczego nie jestem chrześcijaninem" wskazuje na istotne usterki moralne nauk Jezusa Chrystusa.

« Felietony i eseje   (Publikacja: 03-04-2008 )

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Sebastian Guzy
Ur 1982. Z wykształcenia technik elektronik, obecnie studiuje mikrosystemy na Wydziale Elektroniki Mikrosystemów i Fotoniki Politechniki Wrocławskiej. Zainteresowania: elektronika, informatyka.

 Liczba tekstów na portalu: 2  Pokaż inne teksty autora
 Poprzedni tekst autora: Paracetamol nie pomaga na ból myślenia
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 5818 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365