Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
200.188.842 wizyty
Ponad 1065 autorów napisało dla nas 7364 tekstów. Zajęłyby one 29017 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy konflikt w Gazie skończy się w 2024?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 308 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"

Złota myśl Racjonalisty:
"Zmieniają się prądy i poglądy, a apostołowie wciąż ci sami."
 Czytelnia i książki » Powiastki fantastyczno-teolog.

Tajna narada Ewangelistów [1]
Autor tekstu:

Zapadał zmierzch. Czterej brodaci mężowie, odziani w niezbyt czyste, sięgające ziemi opończe, szli powoli wąską, wyboistą uliczką. Mimo późnej pory upał ciągle dawał się im we znaki. Byli u kresu sił — nie tyle szli ile raczej wlekli się noga za nogą.

- Jestem głodny — powiedział Mateusz.
— A mnie strasznie chce się pić — jęknął Marek, ocierając pot z czoła.
- Nogi mnie bolą — Łukasz zachwiał się i byłby upadł, gdyby Mateusz nie podtrzymał go, chwytając za ramię.
- Już niedaleko. Widzicie? — Jan podniósł kostur i wskazał niewielki, biały dom, stojący u zbiegu dwóch ulic — jesteśmy na miejscu. To tawerna „U Bachusa".

Po chwili stanęli pod drzwiami. Tuż nad wejściem wisiał sporych rozmiarów szyld z rysunkiem jakiegoś grubasa, który przykładał do ust dzban i z zainteresowaniem przyglądał się kilku nagim kobietom, tańczącym wokół niego. Marek uniósł głowę i popatrzył ponuro.

- Okropność — mruknął — pogańskie bohomazy ...
- Nie przejmuj się — Jan uchylił drzwi — To tylko Bachus, i to niezbyt udany. Chodźcie, właściciel jest moim znajomym. Całkiem nieźle dają tu jeść ...

Weszli do środka. W nozdrza uderzył ich zapach wina, smażonej ryby i duszonych warzyw. Przy stołach z grubych desek siedziało kilku mężczyzn i posilało się w milczeniu. Jan rozejrzał się i skierował w stronę wolnego stołu w kącie tawerny.

- Nikt nam tu nie przeszkodzi — ciężko usiadł na ławie i oparł kostur o ścianę — Siadajcie. Zaraz coś zamówię.

Przybysze rozsiedli się na ławach, oddychając ciężko. Jan pomachał ręką w kierunku ogromnego, łysego właściciela, który podszedł wolnym krokiem i obrzucił ich podejrzliwym spojrzeniem.

- Nie pamiętasz mnie? — zapytał Jan — Nie widzieliśmy się kilka lat, ale ty nic się nie zmieniłeś. No, może tylko nieco schudłeś ...
- Janie — uśmiechnął się gospodarz, poznawszy gościa — Rzeczywiście, interesy nie idą zbyt dobrze, więc i ja chudnę w oczach… Jeszcze rok czy dwa i będę musiał zamknąć budę. Co wam podać?
- Daj, co masz najlepszego, ale najpierw przynieś nam wina i trochę wody. Jesteśmy strasznie zmęczeni.

Gospodarz oddalił się i po chwili młoda, zgrabna dziewczyna przyniosła dwa spore dzbany. Postawiła je na stole wraz z czterema glinianymi kubeczkami. Jan zajrzał do jednego z dzbanów, powąchał, kiwnął głową z aprobatą i rozlał czerwony płyn do kubeczków. Każdy z brodaczy chwycił swój kubek i szybko opróżnił jego zawartość. Jan nalał ponownie, dodał do każdego naczynia trochę wody i popatrzył na towarzyszy swymi wyblakłymi, mądrymi oczami.

- Zaprosiłem was tutaj — zaczął powoli — aby porozmawiać o Nauczycielu.

Mateusz popatrzył na Jana z ciekawością, Marek w zamyśleniu sączył płyn ze swojego kubka, a Łukasz niecierpliwie rozglądał się za jedzeniem.

— A o czym tu rozprawiać? — zapytał — Już Go dawno nie ma. Od czasu, jak nas opuścił minęło chyba z sześćdziesiąt lat, a od chwili, gdy Gabriel zwiastował Maryi jego narodzenie, może ze sto.
- Zaraz, zaraz — odezwał się Mateusz — Nie Maryi, tylko Józefowi. Coś ci się chyba pomyliło, mój kochany.
- Nic mi się nie pomyliło — zaperzył się Łukasz — „W szóstym miesiącu Bóg posłał anioła Gabriela do miasta galilejskiego, zwanego Nazaret, do dziewicy zaślubionej mężowi, któremu było imię Józef z rodu Dawida, a dziewica miała na imię Maryja" (Łk 1, 26-27).
- Widzę, że pamięć cię zawodzi- zaśmiał się Mateusz — „Z narodzeniem Jezusa było tak. Kiedy Jego matka, Maryja, poślubiła Józefa, znalazła się w stanie błogosławionym za sprawą Ducha Świętego (...). Józef był człowiekiem sprawiedliwym i nie chciał jej zniesławić, zamierzał po cichu z nią się rozwieść. Ale kiedy powziął tę myśl, anioł Pański ukazał się mu we śnie i powiedział: Józefie, synu Dawida, nie bój się przyjąć twojej żony Maryi, bo to, co się w niej poczęło, pochodzi od Ducha Świętego. Urodzi syna i nadasz Mu imię Jezusa, albowiem On uwolni swój lud od grzechu" (Mt 1, 18-21).
- Co ty opowiadasz! — Łukasz o mało nie zakrztusił się winem — Niedawno miałem widzenie, że za tysiąc lat artyści będą malować klęczącą kobietę i pochylonego nad nią anioła, a nie brodatego Żyda w łóżku.
— A co mnie obchodzi twoje widzenie i artyści, w dodatku za tysiąc lat! Myślisz, że to jest dowód ...
- Przestańcie — przerwał im Jan — Nie pora teraz na kłótnie.
- Racja — dodał Marek — Ja nic nie wiedziałem o zwiastowaniu, a mimo to ...
- Jeżeli nic nie wiedziałeś, trzeba było niczego nie pisać — wpadł mu w słowo Mateusz.
- Właśnie! — poparł go niespodziewanie Łukasz — A jeżeli już koniecznie musiałeś coś napisać, trzeba było chociaż wspomnieć o Gabrielu i Maryi...
- Gabrielu i Józefie, chciałeś powiedzieć — Mateusz spojrzał na niego wyzywająco.
- Dosyć! — krzyknął Jan widząc, że kłótnia znów wisi w powietrzu — Jeszcze słowo o zwiastowaniu a porachuję wam kości moim kosturem.

Na szczęście gospodarz przyniósł właśnie zupę z soczewicy, więc Ewangeliści umilkli i każdy pochylił się nad swoją miską. Przez chwilę słychać było tylko ciche siorbanie i stuk łyżek o dna naczyń. Wreszcie Jan otarł usta rękawem i odsunął miskę.

- Widzę, że czekają nas poważne problemy — powiedział w zamyśleniu.
- Ale o co ci chodzi? — zapytał Mateusz — Po co się tu zebraliśmy? Czy sądzisz, że nie mam nic ważniejszego do roboty, niż wysiadywać w jakiejś tawernie i kłócić się z Łukaszem?
- Chodzi mi właśnie o to — Jan zawahał się przez chwilę — że każdy z was gada co mu ślina na język przyniesie i pisze bez ładu i składu, zamiast skupić się na prawdzie.
- Na prawdzie? „A co to jest prawda ?" jak zapytał Poncjusz Piłat (J 18, 38) — zaśmiał się Marek — Prawdę zna tylko Najwyższy.
- Cieszę się, że cytujesz moją Ewangelię — powiedział cierpko Jan, a po chwili dodał podniesionym głosem — Ja też znam prawdę, bo wszystko widziałem na własne oczy i słyszałem na własne uszy. Słuchałem nauk Jezusa, stałem pod krzyżem...
- Akurat — przerwał mu Mateusz — Może chcesz powiedzieć, że to właśnie ty byłeś umiłowanym uczniem naszego Mistrza?
- Oczywiście — odparł Jan — każdy o tym wie.
- Wcale nie każdy. Ja na przykład nie wiem i powiem ci, że różnie się o tym mówi. Niektórzy powiadają, że takim uczniem był Łazarz, inni że Maria z Magdali a nawet — tu ściszył głos do szeptu — a nawet że Judasz, niech będzie przeklęty po wieki wieków.
- Co za bzdury! — krzyknął Jan — Ale wymyśliłeś: Maria, Judasz… Ja byłem umiłowanym uczniem i basta!
- Nie sądzę — Mateusz popatrzył na Jana z uwagą — Ja też wiele słyszałem i widziałem, bo wszędzie chodziłem z naszym Nauczycielem, i jakoś nie mogę sobie ciebie przypomnieć. Owszem, pamiętam Jana Chrzciciela i Jana syna Zebedeusza ...
- To właśnie ja! Tak nazywał się mój ojciec ...
- Dziwne. Strasznie się zmieniłeś przez te lata, nie mogę cię w ogóle rozpoznać — zaśmiał się Mateusz — A może mam coś z oczami?
- Przestań się śmiać, ty … ty celniku!

Mateusz zgrzytnął zębami ze złości. Zerwał się z ławy, ruszył w kierunku Jana, który nerwowo chwycił swój kostur i nie wiadomo, jak zakończyłaby się ta wymiana zdań, gdyby nie spokojny głos Marka.

- Uciszcie się — Marek nadział na patyczek oliwkę, których sporą miseczkę przyniosła tymczasem służąca i oglądał ją z uwagą — Ciągle nie wiemy, czego Jan od nas chce. Mateuszu, uspokój się, a ty — zwrócił się do Jana — powiedz wreszcie, o co ci chodzi?
- Dajcie mi dojść do głosu — Jan odłożył kostur — Chcę, aby potomni mieli jasny obraz męczeństwa naszego Pana, aby nie błądzili w mroku, karmieni zmyślonymi historiami. Tymczasem wasze Ewangelie, panowie synoptycy, są pełne sprzeczności ...
- Nie wasze, tylko nasze Ewangelie — poprawił go Marek — To po pierwsze. A po drugie to twoja Ewangelia, Janie, różni się od naszych najbardziej i ona właśnie robi wrażenie zmyślonej.
- No wiesz — Jan aż się zatrząsł z oburzenia — zapominasz, że byłem naocznym świadkiem ...
- Powtarzasz się, mój drogi. Jeżeli nawet byłeś naocznym świadkiem, to nie oznacza, że tylko twoja Ewangelia mówi prawdę, a nasze można wyrzucić do kosza, jako kłamliwe i zmyślone. Pisałeś 60 lat po śmierci Jezusa, a pamięć nie jest twoją najmocniejszą stroną. Masz już swoje lata, mój kochany!

Siedzący przy sąsiednim stole mężczyźni przerwali posiłek i z uwagą zaczęli się przysłuchiwać głośnej dyskusji. Także gospodarz zbliżył się do rozgorączkowanych Ewangelistów i dłubiąc w zębach śledził z zainteresowaniem ich kłótnię.

- Zgoda, zgoda, panowie! — zawołał Marek — Proponuję, żeby każdy z nas przypomniał pozostałym, co wie, powiedzmy, o pojmaniu Nauczyciela a potem jakoś dojdziemy do ładu.
- Wątpię — skrzywił się Mateusz — Jan chce koniecznie przeforsować swoje zdanie. Przecież wszystko widział — dodał kpiąco.
- No to powiedzcie, kto niósł krzyż na Golgotę — Jan nie zwracał uwagi na jego słowa — Ciekaw jestem, czy chociaż to pamiętacie ...
- Jak to, kto? Oczywiście, że Szymon z Cyreny (Mk 15, 21): „I zmusili pewnego przechodnia wracającego z pola, Szymona z Cyreny, ojca Aleksandra i Rufusa, aby niósł Jego krzyż" — spokojnie oświadczył Marek — Prawda? — zwrócił się do Mateusza i Łukasza, którzy pokiwali zgodnie głowami.
— A właśnie że sam Jezus! — triumfalnie zawołał Jan — (J 19, 17): „I dźwigając krzyż wyszedł na tak zwane Miejsce Czaszki, a po hebrajsku Golgota". A wyście wymyślili jakiegoś Szymona, Aleksandra i Rufina. To śmieszne.
- Rufusa. To ty jesteś śmieszny — zaperzył się Łukasz — Oczywiście, że krzyż niósł Szymon (Łk 23, 26-31): „Kiedy Go wyprowadzili, zatrzymali niejakiego Szymona z Cyreny wracającego z pola i włożyli nań krzyż, żeby go niósł za Jezusem. A szedł za Nim wielki tłum ludu, a zwłaszcza kobiet, które płakały i zawodziły nad Nim. Jezus obróciwszy się do nich powiedział: — Nie płaczcie nade mną, płaczcie raczej nad sobą i nad swoimi dziećmi, bo nadchodzą dni, kiedy będą mówić: szczęśliwe niepłodne, które nie rodziły, i piersi które nie karmiły".
- Prawdę mówiąc, nic nie wiem o tłumie niewiast i przemowie Jezusa — z wahaniem odezwał się Mateusz — Nie sądzę, żeby ubiczowany, opluty, z krwawiącą od korony cierniowej głową mógł przemawiać i w dodatku straszyć biedne kobiety ...
- Nie słyszałem o koronie cierniowej — rzekł Łukasz — Wiem tylko, że Piłat skazał Go na śmierć „jak tego chcieli. Kiedy Go wyprowadzili, zatrzymali niejakiego Szymona" (Łk 23, 25-26), który razem z Jezusem wszedł na Golgotę.
- Mniejsza o koronę. No a co było dalej? — Jan spojrzał na kilka ślimaków, które akurat przyniosła służąca i postawiła przed nimi — Kiedy już weszli na Miejsce Czaszki.
- „Dali Mu do picia wino zmieszane z żółcią, lecz skosztowawszy go nie chciał pić" (Mt 27, 34) — powiedział Mateusz.
- Nie z żółcią, tylko z mirrą — poprawił go Marek — „I podawali Mu wino zmieszane z mirrą, którego nie przyjął" (Mk 15, 23).
- Nic Mu nie dali — Łukasz popatrzył na nich zdumiony — „Przyszli na miejsce zwane Czaszką. Tam ukrzyżowali Jezusa i złoczyńców" (Łk 23, 33).
- No i widzicie! — triumfował Jan — Każdy plecie co innego. Pewnie, że nic Mu nie dali. Ukrzyżowali Go i kwita.
- Dali Mu wino z żółcią — wycedził powoli Mateusz — A potem wszyscy śmiali się z Niego, „Tak samo ubliżali Mu złoczyńcy, którzy byli z Nim ukrzyżowani" (Mt 27, 44).
- Aha, masz rację — Marek na to — „Ukrzyżowani z Nim razem też z Niego szydzili" (Mk 15, 32).
- Nic podobnego — zaprotestował Łukasz — „Jeden z powieszonych złoczyńców urągał Mu (...) a drugi karcąc go rzekł: Czy ty nawet teraz nie boisz się Boga kiedy cierpisz tę samą karę? My cierpimy sprawiedliwie, dostajemy to, na cośmy sami zasłużyli, lecz On nic złego nie uczynił. I mówił: Jezusie, pamiętaj o mnie, kiedy przyjdziesz do swojego królestwa. I rzekł mu: Zaprawdę powiadam ci, jeszcze dziś będziesz ze mną w raju" (Łk 23, 39-43).
- Piękne, lecz nieprawdziwe — Jan skusił się na jednego ślimaka — Zresztą może to zaświadczyć także Jego matka, która stała pod krzyżem...


1 2 Dalej..

 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
Usprawiedliwianie zła
Hedonizm polski. Ujęcie z przymrużonym okiem.

 Zobacz komentarze (6)..   


« Powiastki fantastyczno-teolog.   (Publikacja: 04-08-2009 Ostatnia zmiana: 05-08-2009)

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Michał Kwast
Doktor biologii, od szeregu lat prowadzi z żoną aptekę, W chwilach wolnych od innych zajęć zajmuje sie, jak to określa, prywatną, ateistyczną egzegezą Świętej Księgi.

 Liczba tekstów na portalu: 4  Pokaż inne teksty autora
 Najnowszy tekst autora: Odkrycie stulecia: prawdziwa Księga Rodzaju
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 6715 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365