|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Światopogląd » Dzieje wolnomyślicielstwa
Towarzystwa Szubrawców walka z pseudonauką [2] Autor tekstu: Józef Bieliński
Dotychczas Lachnicki jest w porządku.
Niedługo wytrwał na tym stanowisku. Rzucił podejrzenie na lekarzy wileńskich, że
ci w celu konkurencyjnym, widząc takie znakomite skutki leczenia magnetyzmem, a obawiając się stracić dotychczasową klientelę — wbrew prawdzie czynią
magnetyzmowi zarzuty i ściągają „na siebie winę obrażonej ludzkości". Po tym
oskarżeniu zahuczało jak w ulu w kołach „uczonych, sztuką leczenia trudniących
się"; wówczas Szubrawcy rozpoczęli wojnę z Lachnickim i jego „Pamiętnikiem" i tymi wszystkimi, którzy nawet utrzymywali, że „magnetyzm nie może sprawić
skutków nadprzyrodzonych, że i przy magnetyzmie lekarze o wdzięczności
potrzebujących pomocy powątpiewać nie powinni, tym bardziej kiedy im wydatków na
aptekę oszczędzą".
Ważnym atutem dla Szubrawców była śmieszność, jaką się okrył Lachnicki,
pomieszczając w swym piśmie wiadomość „O lekarzu osobliwym w Nowogrodzkim" i o
szczęśliwych jego kuracjach. Niejakiś Antosiek Golec leczył najrozmaitszych
chorych „macając się ręką prawą za plamę na lewym boku", która pojawiła się u niego, gdy jakiś starzec obrosły włosami, siedzący na dębie w lesie, ujął go raz
za ten bok i dał mu jednocześnie moc leczenia przez lat 11 w obrębie dwu mil; po
czym moc ta mogła być odnowioną, jeśli Antosiek dobrze sprawować się będzie.
Wiadomość ta narobiła ogromnej wrzawy; wiara w znachorów, poparta drukowanym
słowem, wydała się krzyczącą anomalią w wieku oświeconym, w mieście
uniwersyteckim. Zaczęto drwić powszechnie. Pojawiła się w teatrze sztuka:
Awantura na Zielonym moście, czyli
Magnetysta, uczeń Mesmera, w której autor zarówno magnetystów, jak
dzienniki, pamiętniki, gazety i kuriery „chędogo wyłajał, na proch starł i z
błotem zmieszał". [ 5 ]
Ten pierwszy debiut Szubrawców przyjęto z uznaniem. Odtąd jedną ze stałych
niemal rubryk „Wiadomości Brukowych" była szykana Lachnickiego, magnetyzmu,
Antośka, Augustynka (bo i taki był) i wszelkiego rodzaju lekarzy osobliwych i cudownych. Szykana ta stała się zjadliwą i dowcipną pod piórem Jędrzeja
Śniadeckiego, który w swojej Podróży
próżniacko-filozoficznej po bruku niejednokrotnie do tego wdzięcznego dla
satyryka przedmiotu powracał.
Zaznaczywszy udział Szubrawców w zwalczaniu magnetyzerów wileńskich, moglibyśmy
na tym poprzestać i zająć się innymi niedomaganiami naszego społeczeństwa, które
satyrą leczyli Szubrawcy; ale pominęlibyśmy wówczas jedno ważne wydarzenie,
które dużo wrzawy nawet wśród uczonych sprawiło, i pozbawilibyśmy niniejszy
zarys historyczny, co do tego punktu, całości. Józef Frank ogłosił w „Dzienniku
medycyny, chirurgii i farmacji" (tom I, str. 193) niedługi, lecz wyczerpujący
traktat o magnetyzmie zwierzęcym, w którym, między innymi, wspomniał o chorobie
Baerkmanowej, żony zegarmistrza, a bratowej późniejszego profesora Uniwersytetu
Jana Baerkmana. Chorobę tę opisał poprzednio w znanym dziele
Praxeos medicae w r. 1818;
Baerkmanowa "nie będąc nigdy magnetyzowaną, okazywała jednak wszystkie fenomena
jasnowidzenia, fenomena, którym w podobnym przypadku opisanym przez Darwina dane
było imię révérie (somniatio).
To nazwisko zdaje mi się lepsze od lunatyzmu (somnambulismus), z którym jasnowidzenie nie ma żadnego związku". Wyjaśnia wreszcie Frank, że
jasnowidzenie jest stan chorobny i stan ten szegółowo w dalszym ciągu opisuje.
Otóż, gdy owe Praxeos pojawiło się w r. 1818, Lachnicki historię choroby Baerkmanowej przetłumaczył i ogłosił w swoim
„Pamiętniku" pt. Historia katalepsji
połączonej ze somniacją i ekstazją. Od siebie dodamy, że cała ta historia
jest niezmiernie ciekawa i bardzo zajmująco napisana. Frank, nie poprzestając na
zwykłym opisie objawów chorobowych, podaje i ową prozę rytmiczną, czyli jak ją
Frank nazywa non quidem versus
proferebatt attamen poetico quodam aftlatu, et metro cantus imiynitus erat;
podaje i nuty, albowiem: „Melodia, quae intereipiendo declamationem, Italis
recitative, non neglectis, ut dicunt forte et piano, saepissime sequebatur". Ową
pieśń, chociażby dlatego, że jako uwięziona w takim dużym dziele, do tego w przypiskach, jest dziś zupełnie nieznana — podajemy w przypisku H),
nadmieniając, że Frank podał także i jej tłmaczenie w języku łacińskim.
Co do choroby Baerkmanowej treść jej następująca: Po urodzeniu dziecka, mając
lat 22, dostała nabrzmienia na nodze prawej, a potem lewej; cierpienie to
pojawia się niekiedy u położnic, lecz nie wywołuje tych zjawisk, jakie
obserwował i opisał Frank u Baerkmanowej. Opuszczona przez doktorów, oddała się
pobożności, przeszła z ewangelickiego na katolickie wyznanie, w paroksyzmach
katalepsji przemawiała prozą rytmiczną z myślą podniesioną ku Bogu i życiu
przyszłemu; za ukłuciem skóry szpilką żadnych znaków bólu nie okazywała; na
pytania najcichszym głosem na dołku zadawane odpowiadała, a gdy w tymże miejscu
przyłożono płetek z wodą ocukrowaną, doznawała przyjemności; Frank nawet dodaje,
że czuła słodki smak w ustach. Zdawała sprawę ze swojej choroby i przepisywała
na nią lekarstwa. Tych i innych zjawisk bywali świadkami oprócz Franka,
Śniadecki, Jan Baerkman, Niszkowski, Barankiewicz, Homolicki, Herberski. Oto
niektóre doświadczenia: „Rozmawiała za przyłożeniem do ucha prawego żelaznego
drutu długości półtora łokcia, przez którego jeden koniec Śniadecki najcichszym
mówił głosem". Gdy Śniadecki „końcem pióra najdelikatniej ciała dotykał w celu
przekonania się, czyliby najlżejsze drażnienie, tak jako głos najcichszy
wyraźniejsze sprawiał skutki, natychmiast chora ramiona do pióra wyciągając,
raptownie za toż pióro uchwyciła; gdy zaś wyrwanym jej zostało, ustawnie ręce
zwracała, kędy się tylko pióro prowadziło; ruchy zaś te bynajmniej nie były
podobne ruchom dobrowolnym, lecz ręce jakby w machinie jakiej i na kształt
przyciągania się ciał elektrycznych ku sobie zmierzać za piórem zdawały się".
Tenże skutek, gdy kto pióro w drugim lub trzecim pokoju trzymał. Podobnie
działał lak, bursztyn i jedwab. Chora, pytana na dołku, dawała takie lekarstwa, o jakich lekarze dnia poprzedniego rozmawiali. Gdy odpowiadała na pytania
jednego, trzeba było połączenia rękoma z drugą osobą, ażeby na pytania tejże
usłyszeć odpowiedź; zresztą nie miała szczególniejszej predylekcji do tego lub
owego lekarza. Śpiewała po włosku, chociaż języka tego nie umiała (minime
vero italicam), ale słyszała go często, gdyż siostra jej była za Włochem.
Poznała we śnie kataleptycznym śpiewaka Tarquinio, którego przed sześciu laty
widziała. Jak się Śniadecki zapatrywał na zjawiska jasnowidzenia, o tym sam nie
pisze, lecz Frank wspomina, że nie wierzył w płyn magnetyczny. Możemy natomiast
stwierdzić, jak się zapatrywali profesorowie warszawscy na magnetyzm: prof.
Freyer w dziele swym Materia medyczna
opisując magnetyzm jako lekarstwo „nieważkie" dodaje: „dla szkodliwych z nadużycia jego wyniknąć mogących skutków, życzyćby wypadało, aby wiedza o nim,
jako własność istotnie uczonych i moralnych osób, przed ciekawą publicznośoią
była raczej ukrywaną niż w dziennikach upowszechnianą. Na to odpowiedział
Lachnicki, że najzbawienniejszych nawet rzeczy nadużyć można, a magnetyzm jako
"dar przyrodzenia wszystkim ludziom wspólny" powinienby przez wszystkich być
zarówno używany, „na pożytek cierpiącej ludzkości, nie zaś stawać się własnością
jednej tylko jakiejś uprzywilejowanej klasy".
Gdy niechęć do magnetyzmu wyraźnie się zaznaczyła wśród wykształconych
zwolenników filozofii XVIII wieku i nauk ścisłych — Lachnicki puścił wśród nich
strzałę, drukując w pamiętniku artykuł O
algebromanii, przełożony z francuskiego, w którym dowodził, że zapał do
matematyki jest nierozsądny, może zmienić charakter narodowy, a nawet
doprowadzić do obłędu, jak to miało miejsce w wieku XVIII, gdzie nauki
matematyczne do wysokiego stopnia zostały doprowadzone. „Od tego czasu jak nauki
dokładne weszły w modę, nic w moralności nie dzieje się dokładniej".
Odpowiedziano mu niezwłocznie [ 6 ],
że godni są potępienia „mniej uważni pisarze (którzy) wysadzają się na
tłumaczenie nikczemnych pisemek", a to dlatego, że „gdyby nieszczęściem
przypadły do smaku i więcej znalazły stronników, nie tylko bezpożytecznymi, ale
szkodliwymi prawdziwie staćby się mogły".
Nie dosyć na tym, że Lachnicki musiał odcinać się napastującym go Szubrawcom -
ale i jezuici połoccy uderzyli na niego, gdy przedrukował rozprawkę Hufelanda,
wielkiego zwolennika magnetyzmu, w której była też rzecz o zjawiskach
nadprzyrodzonych, przez autora nieuznawanych. W „Miesięczniku Połockim" pojawił
się artykuł: Rozprawa o skutkach
nadprzyrodzonych nieoszczędząjący niedowiarstwa, gdyż ono wojuje orężem
nieszczerości i kłamstwa, odznacza się wrodzoną zuchwałością, używa hańbą
okrytych wykrętów i zdrady. Gdyby ten artykuł poprzestał na wytknięciu słabych
stron w rozprawie Hufelanda, postąpiłby autor zupełnie prawidłowo, gdyż powinien
każdy wytykać błędy, gdy je spostrzeże; ale autor poszedł dalej, przyjął rolę
delatora i grozi, że zaprzeczenie możliwości cudów należy do tych myśli, „które
nądwyrężają zasady życia towarzyskiego i spokojności", a przypomina hasło
Świętego Przymierza co do religii, jako istotnej zasady „zdrowej polityki i mądrego rządu". Lachnicki wobec tylu przeciwników ustąpił. Jakkolwiek „Pamiętnik
magnetyczny" miał wśród ogółu uznanie, i magnetyzm stał się modny — jednakże
zawiesił wydawnictwo i więcej do niego nie powrócił.
*
Szubrawcy troszczyli się nie tylko o wolność chłopu, ale także o zabezpieczenie
mu bytu; powstali przeciwko żydom-karczmarzom, gdyż ci rozpajali włościan i rujnowali ich materialnie i moralnie. Walka z pijaństwem była więc jedną z pierwszych, jaką przedsięwzięli dla umoralnienia społeczeństwa. Reformę zaczęli
od siebie. Widzieliśmy, że symbolem trzeźwości na schadzkach Szubrawców był
dzban wody źródlanej. Prezes Szubrawców napisał dzieło o pijaństwie; a chociaż
Załęski utrzymuje [ 7 ],
że Szymkiewicz był „miłośnikiem kielicha i dlatego jest autorem najlepszej
rozprawy o pijaństwie", jednakże możemy śmiało twierdzić, że tenże prezes
dziełem powyższym i rozprawami w „Wiadomościach Brukowych", przeważnie
skierowanemi do klubu pijackiego Trębaczów, wykazał szkodliwe skutki pijaństwa.
W „Dzienniku Wileńskim", w r. 1817 pomieszczono "W imieniu prześwietnej
Kontubernii Palemońskiej, od jednego z członków tego Towarzystwa, przeciwko
prospektowi dzieła pod tytułem Pijaństwo
przy „Kurierze Litewskim" przez Jakuba Szymkiewicza ogłoszonemu — Oświadczenie"
(wierszem).
Redakcja w przypisku oznajmia, że pod imieniem Kontubernii Palemońskiej jest na
Żmudzi rzeczywiste towarzystwo, którego członkowie z obowiązku wypijają
codziennie naznaczoną ilość wódki i piwa; mniej nie wolno, a więcej wypić
poczytuje się tam za gorliwość, która zjednywa dostojne tytuły.
1 2 3 Dalej..
Przypisy: [ 5 ] "Wiadomości brukowe" № 1. [ 6 ] "Tygodnik
Wileński" III, str. 81. [ 7 ] O Masonii w Polsce,
Kraków 1889, s. 223. « Dzieje wolnomyślicielstwa (Publikacja: 21-03-2010 Ostatnia zmiana: 22-03-2010)
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 7213 |
|