Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
203.675.450 wizyt
Ponad 1065 autorów napisało dla nas 7364 tekstów. Zajęłyby one 29017 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy konflikt w Gazie skończy się w 2024?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 617 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"

Złota myśl Racjonalisty:
Dwie rzeczy pouczają człowieka o całej jego naturze: instynkt i doświadczenie.
« Listy i opinie  
Czy grozi nam nowe średniowiecze?
Autor tekstu:

Fakt, że olbrzymia większość ludności
akceptuje i jest zmuszona do akceptowania tego
społeczeństwa, nie czyni go mniej irracjonalnym
i mniej godnym potępienia.

Herbert Marcuse

Prof. R.Rorty, jeden z najważniejszych filozofów II połowy XX wieku, zauważył, że "...narody, Kościoły czy ruchy społeczne świecą blaskiem przykładów historycznych nie dlatego, że odbijają promienie emitowane z jakiegoś wyższego źródła, ale w efekcie przeciwstawienia — porównania z innymi, gorszymi wspólnotami". Tak było, tak jest i chyba tak będzie zawsze. Bo wynika to z natury ludzkiej. Dlatego też człowiek chce się podeprzeć (dla uwiarygodnienia) mitem, irracjonalną dykteryjką, klechdą, legendą. Formą wsparcia tych tendencji, o których mówi cytowany amerykański filozof (absolutnie anty-realną i przeczącą rozumowemu pojmowania świata), są wszystkie systemy wierzeń religijnych — na dodatek sprzężone z nacjonalizmem, ksenofobią rasową bądź jakąkolwiek postacią tego, co nazywamy kulturkampfem, stanowiąc jednocześnie potężną broń i wsparcie dla wszelkich sił ciemnych, obskuranckich, zacofanych i zabobonnych.

Mit w sensie przedmiotowym to opowiadanie udramatyzowane, często symboliczne, wyrażające ludzkie doświadczenie świata jako rzeczywistość sakralną. Objawia modele wszelkich obrzędów i ludzkiej działalności w których doznaje się religijnego (lub quasi-religijnego) doświadczenia świata. Mit od XIX wieku, w którym pojawia się ewolucjonizm, scjentyzm, rozwój nauki i techniki — postrzegany zostaje jako coś przed-naukowego, nienowoczesny sposób myślenia, przed modernistyczną i zacofaną formę odbioru (oraz jej opisu) rzeczywistości. We współczesnym religioznawstwie — gdyż to pojęcie immanentne tej dziedzinie wiedzy — dominuje nurt rewaloryzacji mitu. Przyczyniły się do tego zapewne w dużej mierze badania K.G.Junga i jego szkoły, wykazujące na zakorzenienie mitu jako postawy w najgłębszych pokładach psychiki ludzkiej. Także postęp w naukach antropologicznych pozwolił na zmianę stosunku do mitu jako określonej kategorii.

Jak zauważa jeden z największych teologów katolickich XX wieku K.Rahner pojęcie mitu nierozerwalnie jest związane z językiem religijnym i ze zrozumieniem egzystencji człowieka.

Mit stałego postępu, rozwoju linearnego, modernizacji i związanej z tym wyższej świadomości człowieka, jego humanizacją i permanentnym uczłowieczaniem jego postępowania jest integralną częścią kultury Zachodu i sposobu myślenia obywateli tej cywilizacji, poczynając od Oświecenia. Niezwykle szlachetna i twórcza to koncepcja.

Czy możliwy jest jednak regres cywilizacyjny, kulturowy, cofnięcie się całej cywilizacji o kilka wieków wstecz; zarówno technologicznie jak i kulturowo, w wymiarze humanistycznym, ogólnoludzkim? Regres to także „zapomnienie" o określonych pryncypiach, zasadach, powrót do czasów barbarzyństwa, zdziczenia, brutalności. To nawrót do epok dehumanizacji, powszechnego (i uświadomionego) sadyzmu, krwawych wojen i okrutnych praw: tortury, okrutne kary z karą śmiercią w męczarniach włącznie, bezwzględność w relacjach interpersonalnych. Bo jak mówi C.Levi-Strauss "....Barbarzyńca to przede wszystkim człowiek, który wierzy w barbarzyństwo".

Czy scenariusz taki nie jest możliwy dziś (lub w przewidywanej przyszłości) bo w humanizowaniu siebie (i świata), w urzeczywistnianiu praw człowieka, my Euro-Amerykanie (czyli my „biali ludzie") żeśmy już zaszli tak daleko? Bo owe pryncypialne wartości stanowią poniekąd nasze jestestwo ?

"Niepokoi mnie świat oparty na szybkości i skuteczności. Kuchnia złożona z mrożonek jest dla mnie symbolem nieludzkiego i samotnego świata" — ta przestroga znakomitego reżysera włoskiego F.Felliniego jest tylko niewielkim wycinkiem obaw i zaniepokojenia trapiących część (trzeba przyznać, że zdecydowanie mniejszą) populacji na Zachodzie. Bo gdy na dodatek do tej szybkości i skuteczności o których mówi Fellini, zagłębimy się w meandry Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka (ONZ, 1948) i porównamy to z realną rzeczywistością to czasami ciarki mogą przejść człowiekowi po grzbiecie.

Art. 5 Deklaracji mówi: "Nie wolno nikogo torturować ani karać lub traktować w sposób okrutny, nieludzki lub poniżający". Wiemy doskonale jak ma się sytuacja w tej materii i to nie tylko w krajach uznanych powszechnie za nie-cywilizowane.

O artykułach od 22 do 26 (czyli tzw. społecznych) nie warto nawet wspominać biorąc pod uwagę podstawowe prawa socjalne, bezpieczeństwo socjalne, dostęp do edukacji, wypoczynku, ubezpieczeń etc.

Niemiecka intelektualistka i wybitna publicystka, Marion hr. Doenhoff, będąc już redaktorem naczelnym i zarazem wydawcą  opiniotwórczego DIE ZEIT powiedzieć miała, iż "Homo oeconomicus ma właściwie tylko jeden cel: z bezlitosną precyzją i kierując się niezawodnym rozsądkiem dążyć do osiągnięcia jak największych korzyści". Wyraziła tym samym krytyczny pogląd wobec postępującej materializacji i konsumeryzmu zżerającego kulturę Zachodu, kulturę wolności, demokracji, obywatelskości. Kulturę, która dać miała światu Oświecenie, uwalniające człowieka od niewoli religii i wszelkiego irracjonalizmu (a przynajmniej było tego próbą, próbą nieustającą). Natomiast współcześnie celem stają się dobra same w sobie; dobra doczesne, materialne „gadżety" cywilizacji tworzone najczęściej przez reklamę i odpowiedni PR. Prawdziwa kultura i najszerzej pojęta „duchowość" (lecz nie ta teistyczna, religiancka, klerykalna ale oświeceniowa idea traktująca człowieka zgodnie z protagorasową "miarą wszechrzeczy") będące źródłem wspomnianych wolności, swobód obywatelskich — z których słynął Zachód i skąd wywodzone są wszelkie jego cywilizacyjne przewagi - oraz ostoją demokracji więdnie, kurczy się, szarzeje. Widać to wyraźnie obserwując zachowania poszczególnych polityków (ale nie tylko) zachodniego orbis terrarum: najlepiej obrazować mogą to co się nie tylko w tej dziedzinie życia dzieje (ów problem dotyczyć poczyna wszystkich aspektów naszego życia) słowa byłego prominentnego polityka polskiego, H.Goryszewskiego stwierdzające, że ".....Nie ważne czy w Polsce będzie kapitalizm, wolność słowa, czy w Polsce będzie dobrobyt. Najważniejsze, żeby Polska była katolicka". W miejsce — katolicka — można wstawić każde, potrzebne w danym kontekście, słowo.

Znakomity amerykański ekonomista i historyk L.Thurow w wywiadzie udzielonym J.Żakowskiemu („Gazeta Wyborcza" z dn. 27-28.09.1997) stwierdził na pytanie, czy będziemy patrzyli spokojnie jak nasz świat marnieje (w kontekście ewentualnej degrengolady na podobieństwo Rzymu), iż czynić to będziemy ".....bardzo spokojnie. W imię czego mielibyśmy się niepokoić. Przecież za naszego życia ten świat całkiem nie zmarnieje, a nie ma żadnej wielkiej idei, w imię której moglibyśmy być skłonni do zbiorowych wyrzeczeń. Minął czas wielkich wizji. W kulturze Zachodu zwyciężył egoistyczny pragmatyzm sprawiający, że zdecydowana większość ludzi chce po prostu jak najlepiej dla siebie. Z naszych wielkich marzeń zostało jedno — mieć jak najwięcej rzeczy i świętego spokoju". Dalej profesor bostońskiego MIT snuje rozważania nad analogiami między współczesną cywilizacją Zachodu, a staczającym się powolnie w otchłań „wieków ciemnych" Rzymem; uważa, iż nie było np. żadnych "technicznych powodów, dla których średniowieczna Europa w ciągu 600 lat straciła 90 % poziomu życia starożytnego Rzymu". Przyczynę tego upatruje Thurow w diametralnie zmienionej "społecznie uznawanej skali wartości". Ludzie — i wtedy i dziś — nie zauważają niczego groźnego w systematycznym obniżaniu jakości (nie poziomu technologicznego — bo to dwie różne kategorie) życia. Po prostu przestaliśmy (jego zdaniem), inwestować, zbiorowo i indywidualnie, w przyszłość. Czyli raz jeszcze — brak idei mogącej porwać ludzi.

To niezwykle istotny sąd dla naszych rozważań. Brak wizji, idei, myślenia przyszłościowego (ale w kategoriach gatunkowych, wspólnotowych, globalnych). Ukazuje ta wypowiedź mechanizm degradacji, jaką przeszły już w historii różne imperia, różne kultury, różne cywilizacje: starożytna Persja, Rzym, Bizancjum czy islamski kalifat (do upadku abbasydzkiego Bagdadu — 1258) są tu najlepszymi przykładami.

Na kanwie prorokowanych tu procesów i ich skutków, można dodać jeszcze jeden aspekt poruszanego problemu: rewitalizacja różnego rodzaju irracjonalizmów (popularność horoskopów, astrologii, tarotów, chiromancji, kabał, przepowiedni, wróżb, hipnozy, niekonwencjonalnej medycyny etc.), z odrodzeniem charyzmatycznych denominacji religijnych wszelkiej proweniencji włącznie. Nie chodzi tu o katolicyzm i inne tradycyjne religie chrześcijańskie, które więdną i notują w kulturze euro-amerykańskiej spadek popularności i wpływów, ale o ewangelikalne i pentekostalne wierzenia religijne i quasi-religijne. Podobieństwo w tej materii do sytuacji z przełomu er i pierwszych wieków czasów nowożytnych, związanych z degrengoladą cesarskiego Rzymu są znamienne. Świadczy to także o odradzaniu się tendencji do irracjonalizmu, który zazwyczaj niesie ze sobą zwątpienie w człowieka jako sprawczą i pozytywnie postrzeganą jednostkę, sceptycyzm teoriopoznawczy i negację osiągnięć nauki.

Pytanie stanowiące niniejszy tytuł nie musi się wcale spełnić. Nic tu nie jest zadekretowane, nic nie jest postanowione i „objawione" przez jakiś niebiański (a tym bardziej — ziemski) autorytet. To tylko retoryczne dywagacje i stawiane ukradkiem dylematy na podstawie pewnych symptomów trawiących współcześnie naszą euro-atlantycką cywilizację. Ale perspektywa jest niezwykle daleka, przekraczająca wyobraźnię dzisiejszego publicum, medialnego show i .… poważnych dysput publicznych. To m.in. ten brak idei, wyobraźni, zainteresowanie li tylko teraźniejszością i infantylizacja dyskursu publicznego (oraz równoczesna — jego karnawalizacja: m.in. pisali o tym N.Postman, Zabawić się na śmierć czy B.R.Barber, Skonsumowani) powodują takie właśnie, a nie inne, obawy o losy naszej cywilizacji.


 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
Dlaczego monarchia oświecona może lepiej chronić wolność niż demokracja
Islamski feminizm typowo amerykańskiego muzułmanina

 Dodaj komentarz do strony..   Zobacz komentarze (27)..   


« Listy i opinie   (Publikacja: 29-11-2011 )

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Radosław S. Czarnecki
Doktor religioznawstwa. Publikował m.in. w "Przeglądzie Religioznawczym", "Res Humanie", "Dziś", ma na koncie ponad 130 publikacji. Wykształcenie - przyroda/geografia, filozofia/religioznawstwo, studium podyplomowe z etyki i religioznawstwa. Wieloletni członek Polskiego Towarzystwa Religioznawczego. Mieszka we Wrocławiu.

 Liczba tekstów na portalu: 129  Pokaż inne teksty autora
 Najnowszy tekst autora: Return Pana Boga
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 7577 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365