Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
200.049.364 wizyty
Ponad 1065 autorów napisało dla nas 7364 tekstów. Zajęłyby one 29017 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy konflikt w Gazie skończy się w 2024?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 291 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"

Złota myśl Racjonalisty:
Przypominam, że Francja jako kraj laicki i liberalny respektuje, a nawet popiera wszystkie religie, ale jednocześnie podkreślam, że rząd, który reprezentuję, dołoży wszelkich starań, by przejawy życia religijnego nie ujawniały się w życiu publicznym. Religia musi pozostać sprawą indywidualną każdego człowieka.
 Czytelnia i książki » Recenzje i krytyki

Roger Scruton – czyli konserwatywny obraz świata [5]
Autor tekstu:

Scruton, na jedno chociaż pytanie liberałów stara się odpowiedzieć. Liberałowie krytykują konserwatyzm m.in. dlatego, że oparcie prawa na konkretnych kontekście kulturowym i wynikających z jego na/za/kazów , uniemożliwia konstruktywną krytykę urządzeń społecznych. Scruton uważa jednak, że prawo nie jest despotyczne, dopóki ma autorytet i nie musi się odwoływać do zwykłej przemocy [ 50 ]. Jest to jakaś odpowiedź, ale zdanie się na kulturę niestety spowodowałoby napięcia etniczne wewnętrzne i międzynarodowe, jest to też otwarta droga do tyranii większości. Te tak nienawidzone i nierozumiane przez konserwatystów prawa człowieka i inne liberalne standardy, mają tą zaletę, że tworzą płaszczyznę prawną PONAD kulturami. Według liberalizmu człowiek nadsekwański czy nadwiślański jest głównie człowiekiem. Konserwatysta De Maistre uważał z kolei wręcz, że nie ma ludzi, są jedynie Niemcy, Włosi, Chińczycy itd. Niestety konserwatyzm nie rozumie zalet ponadnarodowych instytucji, które w jakieś formie (kościoły, arystokracja, masoneria) zawsze istniały i przecież często z pożytkiem, a nawet jeśli nie, to nie były szkodliwsze od ciasnego nacjonalizmu jaki proponuje autor. Warto tu wspomnieć, że niedawno Austriacki pisarz Robert Menasse postanowił odczarować mit o straszliwie rozdętej ślamazarnej i niekompetentnej biurokracji unijnej, stwierdzając po wizycie w instytucjach unijnych (początkowo miał zamiar napisać własną wersję kafkowskiej urzędowej traumy), że jest ona skromna, i fachowa, niczym najlepsi ministrowie najlepszych lat reform oświeconego cesarza Józefa II Habsburga (pan. 1780-1790). Menasse ostrzegał przed narodowymi i nacjonalistycznymi odruchami przykrawania UE, i czynienia z niej chłopca do bicia w imię załatwiania głosów wyborców narodowych. Całkiem słusznie Menasse, jak prawdziwy liberał stwierdził, że to naród niemiecki czy austriacki czy jakikolwiek inny jest sztuczny i abstrakcyjny w porównaniu z instytucjami realnie działającymi jak UE czy ONZ. I to raczej po nich, a nie po narodowych mitach o urojonej jedności oczekiwać można czegoś dobrego [ 51 ]. Ludzie łączą się wokół uniwersalnych idei, a nie krwi i ziemi, nawet jeśli myślą o np. „polskości" to mają na myśli nie polskość, lecz jakieś wartości, które zawsze istnieją także poza Polską.

Socjalistom dostaje się od Scrutona za to, że zakładają, że można zmienić kontrakty między jednostkami, jeśli kłócą się one z tzw. „sprawiedliwością społeczną", stąd Scruton potępia np. ustawę o czynszach z 1968, która nie pozwala eksmitować najemców, ale może sprzedać dom razem z nimi. Faktycznie takie prawo może wpędzić właściciela w nędzę, i nie jest szczególnie udane [ 52 ] i może stanowić dowód na pewną nieżyciowość konceptu „sprawiedliwości społecznej", ale gdyby ruszyć głową, to nawet na jej bazie można by sytuację odwrócić na korzyść właścicieli. Jednak generalnie trzeba zaznaczyć, że Scruton akceptuje ustawodawstwo socjalne, choć ciekawe, czy doceniłby znaczenie pewnego wyrównywania zarobków dla spokoju w państwie (państwa mniej rozwarstwione zarobkowo jak Szwecja i Holandia mają dalece mniejszą stopę przestępczości niż państwa bardziej kontrastowe; jak W. Brytania, USA i Brazylia).

Scruton nie wierzy w prawo międzynarodowe i doktrynę prawa naturalnego, w Grocjusza, oświecenie i kodeks Napoleona, twierdząc, że „naturalna sprawiedliwość" jest ZAWSZE „niewolnikiem klasy rządzącej" [ 53 ], ale bez władzy sprawiedliwość nigdy nie jest możliwa (co przyznaje sam Scruton, i ja nie przeczę), natomiast więcej znajdziemy w historii przykładów, gdy doktryna prawa naturalnego pomogła łagodzić i uczłowieczyć kodeksy, pytając o sens niektórych co głupszych tabu i nawyków, niż sprowadzała tyranię. Potem Scruton mnoży peany dla rządów prawa, cóż posłuszeństwo „nie ludziom lecz prawom" to doktryna liberalna Locke’a i Kanta, a nie konserwatywna. Nieładnie złodziejaszku...

Scruton sprzeciwia się sprowadzaniu polityki do ekonomi (ja też — uważam, ze liberalizm społeczny jest co najmniej równie ważny, jeśli nie bardziej od wolnego rynku), i akumulacji i rozdawnictwa dóbr, słusznie zauważając, że konserwatyzm nie wymaga kapitalizmu (faktycznie — najlepiej miał się w autarchicznym feudalizmie). Nie uważa, że ubóstwo wyklucza godne i sprawne rządzenie, czy rozwój sztuk (daje przykład renesansowych Włoch, i obecnej rzekomej pustki artystycznej — chyba zapomniał np. o X muzie) [ 54 ]. Scruton dziwi się, czemu wszyscy konserwatyści jak jeden mąż przestali wspierać holistyczne teorie polityczno-społeczno-gospodarcze jak teoria Keynesa, na rzecz wolnego rynku [ 55 ], argumentuje bowiem, że „lojalność wymaga ustalonych oczekiwań", zapewne ma na myśli pomoc ze strony rządu. Ten postulat pozostawiam bez komentarza, bo sam nie jestem jakimś zaprzysięgłym wolnorynkowcem. Wielu liberałów też akceptuje pewien interwencjonizm, choćby Hobshawn czy Lloyd George. Nie wierzę, że to piszę, ale w jednej kwestii ma Scruton rację, iż nauki ekonomiczne z Marxem, Hayekiem, Galbraithem i Froedmannem zawłaszczyły nauki społeczne, i powstało złudne wrażenie, ze ekonomia tłumaczy wszystko [ 56 ]. Na niedawnej konferencji w Słubicach, jeden z wykładowców pięknie wykazał, że ekonomiści nie mogli przewidzieć obecnego kryzysu, bo ma on przyczyny nie tylko ekonomiczne, ale tych oni nie badają, choć wypowiadają się tak, jakby badali. „Ekonomia ma się do polityki … jak neurologia do uczuć" powiada Scruton [ 57 ]. Autor nie akceptuje prostej dychotomii kapitalizm-socjalizm. Własność, Scruton rozumie jako nie tylko bazę konsumpcji, ale też kategorię estetyczną — o własne dbamy [ 58 ], Scruton dopuszcza regulowanie cen niektórych produktów i konfiskatę dóbr, atakując po trosze Milla i jego koncepcji własności jako prawa wyłączności rozporządzania (przy okazji kpiąc z zaimków męskich i żeńskich jakie ten feminista stosował) [ 59 ].

Podatek dochodowy, jak pisze Sruton, był pomysłem konserwatywnego gabinetu Peela z 1842 roku i sprawdził się jako regulator fiskalnych stosunków; państwo-obywatel [ 60 ]. Analizuje Scruton podejście Gibbona do „ciemiężycielskich" podatków, i Marxa — wg którego zysk pracodawcy, także państwa jest formą pracy przymusowej i zawłaszczenia. Progresywne opodatkowanie jakie zalecali Paine (wyrównanie społecznych dóbr — Rights of Men, cz. II, rozdz. 5) i Shaw (socjalizm jako ekon. aspekt demokracji) [ 61 ], nie podoba się jednak Scrutonowi — uważa on, że naraża on państwo na konflikt z bogaczami, więc lepiej jest legitymizować nierówność, niż wymuszać równość majątkową, gdyż i tak „ludzi nie razi bogactwo tych, z którymi nie mają zwyczaju się mierzyć". Nie przypada mu też do gustu argument Keynesa o progresywnym podatku, jako próbie wtłoczenia bezczynnej nadwyżki w obieg rynku [ 62 ]. Nierówność, jest fantomem, z którym nie warto walczyć. Tak samo akceptuje Scruton kapitalizm, bo nie zna systemu gosp., który dawałby dumę z pracy, a jednocześnie eliminował konkurencję [ 63 ]. Jednocześnie uważa Scruton, że nieskrępowane prawo rynku rodzi monopole (Thomas Woods by się tu nie zgodził) [ 64 ], co ciekawe za formę monopolu uważa on też przywileje dla związków zawodowych (nieuczciwość wobec niezrzeszonych). Stąd Scruton chwali XIX-wieczną CP, za ograniczanie wolnego rynku, a XX-wieczną za keynesizm, Thatcher i jej wolnorynkowców nie trawi. Krytykuje Scruton także dychotomię kapitalizm-feudalizm, trafnie zauważając, że przecież chłopi pańszczyźniani mogli czasem handlować [ 65 ], stąd marksistowskie dualistyczne koncepcje są mało życiowe (w książce o lewicy pisze równie trafnie, że feudalizm to bardziej system prawny niż gosp.) Przeciwny jest Scruton prawom do strajku, a zwolennikiem nacjonalizacji nierentownych gałęzi gosp. Dalej pisze autor, że więź państwo-obywatel nie ma charakteru kontraktualnego i jest jak rodzic — naturalnym autorytetem [ 66 ], i w tym miejscu znów się z nim nie zgadzam — dla mnie ludzie głosują nogami, i czasem przenoszą się do innego kraju, jeśli ten nie spełnia podstawowych potrzeb. Konserwatyści lubią feudalizm, bo podoba im się koncepcja dziedziczenia dóbr po przodkach [ 67 ], dążą oni bowiem do opodatkowania dochodów, a nie majątku; cóż stara śpiewka jak w XVIII wieku; landed interest przeciw moneyed interest (tu Scruton jest „godnym" następcą Bilingbroke’a).

Dalej mamy mowę, o tym co konserwatyści lubią najbardziej — czyli o poczuciu rzekomego, a przynajmniej rzekomo większego niż kiedyś poczucia niepewności, alienacji, rozdygotania [ 68 ] i bezsensu pracy współczesnych ludzi. Krew mnie zalewa jak słyszę takie marudzenie. Według Scrutona liberalizm widzi ludzi jedynie w wymiarze ekonomicznym, więc posługuje się on wariata… pardon niemieckimi romantykami, by przypomnieć sobie, że ludzie mają też „głębię". Pisze Scruton, że u Feuerbacha i Hegla człowiek ma pewien wymiar gatunkowy (byt gatunkowy), jakiego liberałowie nie widzą. Oparta ponoć jedynie na zaspokajaniu rynku, współczesna praca alienuje, bo wykonujący ją jest odłączony od wspólnoty. O tej alienacji pisał już ponoć Hegel [ 69 ], a Marx sądził, że jedynie zniesienie własności prywatnej tą alienację zakończy. Znowu widzimy, że konserwatyści, jak socjaliści dobrze się czują w dużej kupie… Wyalienowanym społeczeństwem, jak pisze autor, „nie daje się rządzić na sposób konserwatywny" — mam nadzieję.

To nieustanne konserwatywne smędzenie o alienacji i rodzinie, oraz rodzinnych wartościach, ma w sobie coś dziwnego. O wiele mniej piszą oni o przyjaźni i koleżeństwie, a przecież przyjaźń i koleżeństwo są dla liberała czymś równie drogim, jak dla konserwatysty ta tradycyjna tj. patriarchalna rodzinka. Zauważmy, że przyjaźnie od relacji rodzinnych różnią się tym czym liberalizm od konserwatyzmu — są dobrowolne i wynikają nie z przypadku, lecz z wyboru, nie z geografii — lecz np. ze wspólnych pasji i podobieństwa „duszy", w końcu mówi się: amicus alter ego. Znakomicie współczesne liberalne społeczeństwo uchwycił serial, o tytule, nomen omen: „Przyjaciele" (Friends), tytułowi bohaterowie starają się mieć dobre stosunki z rodzicami, ale z przyjaciółmi mają dobre relacje bez starań. Myślę, że całe to konserwatywne biadolenie, wynika z niezrozumienia głębi alternatywnych wobec rodzinnych, a równie głębokich, a może nawet doskonalszych relacji, na które jest czas w liberalnym społeczeństwie, bo zachłanna patriarchalna rodzina nie stoi z batem i przesądami nad uchem! Jest nawet takie powiedzenie, „całe szczęście, że przyjaciół możemy sobie wybierać, bo na rodzinę jesteśmy skazani" — i nie mówię tego, jako pokrzywdzony przez moją rodzinę, lecz po prostu przytaczam prawdziwe i słuszne stwierdzenie.


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 Dalej..
 Zobacz komentarze (3)..   


 Przypisy:
[ 50 ] R. Scruton, Co znaczy konserwatyzm, s. 124.
[ 51 ] A, Krzemiński, Nadchodzi wiosna Europy? , Przegląd Polityczny Nr 115/116 2013, s. 38-45.
[ 52 ] R. Scruton, Co znaczy konserwatyzm, s. 128.
[ 53 ] Ibidem, s.131
[ 54 ] Ibidem, s.138
[ 55 ] Ibidem, s.139
[ 56 ] Ibidem, s.140
[ 57 ] Ibidem, s.142
[ 58 ] Ibidem, s. 146
[ 59 ] Ibidem, s. 152
[ 60 ] Ibidem, s. 153
[ 61 ] Ibidem, s. 155
[ 62 ] Ibidem, s. 156
[ 63 ] Ibidem, s. 158
[ 64 ] Warto zobaczyć co Th. Woods pisze o ustawach antytrustowych — uważa je za niepotrzebne.
[ 65 ] Scruton, ibidem, s.164-165
[ 66 ] Ibidem, s. 162
[ 67 ] Ibidem,s. 167
[ 68 ] Ibidem, s. 172
[ 69 ] Ibidem, s.174

« Recenzje i krytyki   (Publikacja: 14-03-2013 )

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Piotr Napierała
Urodzony w 1982r. w Poznaniu - historyk; zajmuje się myślą polityczną oświecenia i jego przeciwników i dyplomacją Francji i Anglii XVIII wieku, a także kwestiami związanymi z ustrojem państw (Niemcy, Szwecja, W. Brytania, Francja) w tej epoce.
 Strona www autora

 Liczba tekstów na portalu: 74  Pokaż inne teksty autora
 Najnowszy tekst autora: Bernard-Henri Lévy American Vertigo
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 8822 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365