|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Kultura » Historia
Największy zamach terrorystyczny II RP [2] Autor tekstu: Mariusz Agnosiewicz
Ułaskawił ich prezydent Wojciechowski, lecz zostali zastrzeleni przez ppor.
Józefa Muraszko, członka Pogotowia Patriotów [ 12 ]. Naturalnie, ułaskawienie mogło być motywowane
świadomością słabości dowodów winy, jednak Tadeusz Pieńkowski przytaczał
interesującą hipotezę na ten temat: „Być może jest to argument za nie mającą potwierdzenia w dokumentach
hipotezą, iż Bagiński i Wieczorkiewicz na polecenie swych zwierzchników z II
Oddziału SG WP nawiązali współpracę z Centralnym Wydziałem Wojskowym KPRP, który
mieli rozpracować. Osiągnęli znaczące rezultaty i w 1923 podjęto decyzję
zainstalowania ich w Sowietach. Doszło do zainscenizowanego procesu, a w jego
następstwie — "dramatycznych pertraktacji" zakończonych wpisaniem obu oficerów
na listę wymiany personalnej. Pogotowie Patriotów Polskich nie miało oczywiście
pojęcia o całej akcji, stad jej późniejszy tragiczny koniec. Taka opinia
panowała w niektórych kręgach oficerskich związanych z wywiadem, w drugiej
połowie lat 20., można się z nią było też spotkać w latach II wojny światowej, w I Korpusie Wojsk Polskich w Szkocji." [ 13 ]
Zaskakujące jest, że gdy pod naporem wypadków społecznych upadł rząd Witosa i misję sformowania rządu fachowców otrzymał Władysław Grabski, który tekę
ministra spraw wewnętrznych chciał powierzyć Moskalewskiemu. W czasie
konsultacji z przedstawicielami klubów, zablokował tę nominację szef klubu PPS,
Norbert Barlicki, który podniósł, że kandydat „popiera faszyzm". Dla
Grabskiego nie stanowiło to problemu i Moskalewski został mianowany Nadzwyczajnym Komisarzem Oszczędności przy premierze
[ 14 ].
W styczniu 1924 policja dokonała aresztowań wśród liderów Pogotowia i sprawa nabrała
charakteru publicznego.
Okazało się, że kierownicy organizacji kontaktowali się z członkami rządu
Witosa, informowali ich o chęci przeprowadzenia zamachu, a ci nie wyciągali z tego żadnych
konsekwencji. Po aresztowaniach lewica zgłosiła w sejmie wniosek o powołanie
komisji śledczej, bo rzecz dotyczyła byłych członków rządu.
7 marca 1924 r. Sejm potępił jednogłośnie stosowanie konspiracyjnych metod w polityce i powołał pierwszą w dziejach II RP nadzwyczajną komisję śledczą,
składającą się z pięciu posłów z różnych partii: Komisję Śledczą do Badania
Tajnych Organizacji. Na wniosek prawicy miała się ona zajmować nie tylko sprawą
PPP, ale wszystkimi tajnymi organizacjami. No, prawie wszystkimi, bo uchodząca za taką masoneria nie była niepokojona. Nie wypadało wszelako czepiać się się organizacji przewodniczącego komisji, Adama
Pragiera [ 15 ].
W wyniku jej prac ujawniono m.in.
spore
zaangażowanie policji w tajną akcję. Jedną z osób zamieszanych w zamach na
Cytadelę okazał się oficer Józef Piątkiewicz: „Urodził się w 1892 roku. Do Policji Państwowej
wstąpił 1 lutego 1920 roku. W 1923 roku stał na czele Wydziału IV D w Warszawie.
Zamieszany był w sprawę wybuchu w warszawskiej Cytadeli. Władze o przygotowanie i przeprowadzenie zamachu oskarżyły dwóch oficerów WP Walerego Bagińskiego i Antoniego Wieczorkiewicza. Przeprowadzone śledztwo przez posła Adama Pragiera,
członka Komisji Śledczej do Badania Tajnych Organizacji, ustaliło, że
Piątkiewicz w swojej pracy posługiwał się konfidentem — prowokatorem
Cechnowskim. Po zdemaskowaniu sprawy, w której Józef Piątkiewicz odgrywał główną
rolę, władze policyjne wysłały go do akademii policyjnej w Lozannie. Po zamachu
majowym w 1926 roku, Józef Piątkiewicz powrócił do kraju i podjął pracę w KGPP w Warszawie, gdzie pełnił funkcję kierownika Laboratorium Kryminalistycznego
Głównej Szkoły Policyjnej. W latach 1927 — 1931 był natomiast
kierownikiem Laboratorium Kryminalistycznego Komendy Głównej Policji
Państwowej, a w 1936 roku powołano go na stanowisko komendanta wojewódzkiego
policji w Kielcach. Funkcje tę piastował do maja 1939 roku". [ 16 ]
Najciekawszą krytykę „polskiego faszyzmu" odnalazłem, co zaskakujące, w endeckiej „Myśli Narodowej", autorstwa przedstawiciela starszego pokolenia endeków, Jana Zamorskiego,
który jednocześnie krytykował krzykliwy katolicyzm, obawiając się, że w warunkach polskich mógł stać się uzasadnieniem, niejako „ideologiczno — moralnym
kręgosłupem" wprowadzenia totalitaryzmu.
"Totalizm jest naiwnym przyznaniem, że ludzie nie wiedzą ani co, ani jak
trzeba robić. Stąd wołanie: Boże daj nam tyrana, ażeby uwolnił nas od troski o państwo i od własnej wolności, z którą nie wiemy co czynić… Mamy więc zawiązki
faszystowskich związków, ale nikt nie wie, jacy ludzie istotnie nadaliby się na
ministrów, wojewodów, kuratorów, skarbowców itd. I gdyby którakolwiek z form
faszyzmu dokonała zamachu stanu, to najwyżej poumieszczaliby siebie, kuzynów i kuzynki na posadach, dla piastowania których żadne z nich nie dorosło. Byłby to
więc bałagan gorszy od dzisiejszego, a Polska mogłaby przy tej operacji jeszcze
zachorować ciężej...
Wszyscy wzdychają za zmianą. Jaka ma to być zmiana? Niestety 'także' polska. A więc: jakakolwiek, nieobmyślana, nieprzygotowana, nieprzystosowana — cokolwiek
bądź, byle inaczej. Nasze rodzime lenistwo myślenia dopuszcza wszystkie
najwymyślniejsze i najdziwaczniejsze sposoby ratunku, oprócz jednego: ratowania
się przez własną pracę i wolę...
Nasza polska bajka potępia rozum, drwi z rozwagi i przemyślności, zwycięstwo
zaś zapewnia głupim Maciusiom, czy naiwnym Jasiom, którym zazwyczaj cud, jeśli
nie sam Pan Jezus lub Matka Boska osobiście pomagają do triumfu nad mocą, pracą,
rozsądkiem, zasługą, jednym słowem nad wszystkim, co z biernego człowieka czyni
indywidualność, wykuwającą dla siebie przez własną pracę swój przyszły los.
Bajka polska nie zna człowieka, który byłby sprawcą własnego losu. A bajka ta,
pomimo pochodzenia od Pańczatantry, Złotego Osiołka itp. jest przystosowana do
umysłowości naszej i odzwierciedla leniwą, niemyślącą naszą psychę. Polak marzy
ale nie myśli. Liczy na spadek, na szczęście, na protekcję, na los loteryjny, na
zbieg okoliczności, na nadzwyczajność, nigdy na własną pracę, wartość i zasługę… Toteż w sprawach publicznych umiemy zdobyć się na heroizm, na wybuch,
ale pod warunkiem, że zaraz po wysiłku nastąpi beztroskliwy 'sen na łonie miłej
Ojczyzny'.
Dzisiejsze trudności rozjaśniły jak błyskawica to rodzime mazgajstwo.
Obmyślić plan realny, w porę czynić zarządzenia potrzebne, codziennie wśród
trudu i beznadziejności dokładać nową cegiełkę z tym przekonaniem, że dopiero po
latach znoju doprowadzimy do zbudowania gmachu, to jest wysiłek za wielki na
naszą pobudliwość i wybuchowość. Gdyby tak można wyruszyć na ratowanie skarbu
jak na bitwę, poszliby z pewnością wszyscy z ochotą, aby potem wypoczywać.
Ponieważ jednak stosunki wewnętrzne nie poprawiają się sposobem szarży
ułańskiej, ludzie zaczynają pracować głową nad tym, na kogo by można zwalić
troskę o całość, a samym używać wywczasów...
'Boże daj nam tyrana' — brzmiało w sercach ludzi, uciekających przed
myśleniem… Kto ma być tym dyktatorem, o to sobie głowy nie suszono. Wymieniano
rozmaite nazwiska, popularne w pewnych kołach — a chociaż byli to ludzie,
których ciż sami zwolennicy uważali za nienadających się na ministrów, uważano,
że właśnie dlatego nadają się na… dyktatorów… Pajacowanie dyktatorów w roku
1831 dało tak zawstydzający wynik powstania — strzeżmy się p ajacowania
dyktatorów w czasie budowania Polski… Dla Polski teraz nie ma ratunku — musimy
sami nad sobą pracować." [ 17 ]
Te słowa sformułował polski narodowiec w roku 1923, kiedy polska lewica
podejrzewała polską prawicę o chęć zamachu, a prawica lewicę (później ruszył się z Sulejówka Piłsudski i „pogodził" obie strony).
1 2
Przypisy: [ 12 ] Kronika Zamkowa, nr 57-58, t.
1-2, 2009, s. 207. [ 13 ] Wojciech Materski, Na widecie. II Rzeczpospolita wobec Sowietów, s. 226 [ 14 ] Formowanie rządu idzie opornie,
„Republika", Nr 334, 19 grudnia 1923, Rok I. zob. też:
Rafał Dobrowolski, Stanisław Witalis Moskalewski, My, nowe pokolenie!, nr 1 (18)
2004, endecja.pl [ 15 ] Paweł Wieczorkiewicz, Historia
polityczna Polski 1935-1945, Warszawa 2005, s. 455. [ 16 ] AAN, KGPP, sygn. 81, k. 43; A. Ajnenkiel,
Reżyseria zbrodni, „Polityka" 1966, nr 42. [ 17 ] Jan Zamorski, Dyktatura, faszyzm, monarchia, Myśl
Narodowa, Nr 44, 3 listopada 1923, s. 1-8. Zob. także: S. Rudnicki, Obóz Narodowo-Radykalny. Geneza i działalność,
Warszawa 1985, s. 320-3. « Historia (Publikacja: 24-05-2013 Ostatnia zmiana: 25-05-2013)
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 8982 |
|