Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
204.870.710 wizyt
Ponad 1065 autorów napisało dla nas 7364 tekstów. Zajęłyby one 29017 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy konflikt w Gazie skończy się w 2024?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 730 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"

Złota myśl Racjonalisty:
Cieszę się, gdy ktoś jest blisko Boga, ale lękam się, gdy staje się zbyt pewnym siebie rzecznikiem Pana Boga wobec innych.
 Kultura » Historia

Demokracja szlachecka - historyczne apogeum Polski [1]
Autor tekstu:

Współcześni Polacy na ogół nie cenią zbyt wysoko polskiej historii lub traktują ją jako antywzór na przyszłość. To konsekwencja tego, że polska edukacja historyczna nie wyjaśnia i nie uczy rozumienia historii naszego kraju, tylko pokazuje pewien zbiór faktów i dat. Jako zbiór nie jest on ani ciekawy ani dostatecznie duży, by choćby dawał szansę na samodzielne rozumowania. Dodatkowo zawiera wiele elementów zupełnie zbędnych, mało istotnych, pomijając wiele kluczowych.

Spory o historię zdominowane są kwestią, czy odrzucić ze wzgardą polską martyrologię czy padać przed nią na kolana. W istocie jest to spór pozornie historyczny — jest tylko dziedzictwem wojny władz ludowych z dziedzictwem II RP oraz władz antyludowych z dziedzictwem PRL.

Ci, którzy chcą przerwać spór o martyrologię, jako pozytywne przejawy polskiego dziedzictwa historycznego, na ogól zaczynają wyliczankę wygranych bitew. Nie mogąc dopatrzyć się rozwoju kraju po wielkich sukcesach militarnych Polacy dochodzą do wniosku, że zawsze wszystko nam nie wychodziło, więc historia jest dla nas tylko przestrogą i nauczką.

Wnioski takie są wzmacniane dodatkowo koncentracją na historii królów. To, że ten czy inny król nie osiągał tego, co by chciał i zamierzał jest kluczowe tylko w monarchiach absolutnych, która u nas szczęśliwie nie zaistniała. Nie można historii Polski opowiadać w analogiczny sposób, jak np. historii Francji, z dużym naciskiem na historię królów, ponieważ taka optyka niewiele wyjaśnia z naszej historii, sporo natomiast zaciemnia. W efekcie, uczeń więcej nauczy się ze sztuki prowadzenia wojen (taktyki i strategii) oraz dziejów dynastycznych aniżeli historii własnego kraju — jego wzlotów i niepowodzeń. Tymczasem jest to niezwykle pouczająca i ciekawa rzecz.

Tysiącletnie dzieje Polski mają swoje dwa wspaniale wzloty: okres panowania Kazimierza Wielkiego w XIV wieku oraz okres demokracji szlacheckiej w XVI w. Tego pierwszego się nie kwestionuje (choć często nie docenia). Ten drugi nie tylko nieczęsto jest dziś chwalony, lecz na dodatek obciążany odpowiedzialnością za upadek i rozbiory. Upadek Polski to jednak dziedzictwo oligarchii a nie demokracji szlacheckiej. Ówczesna szlachta polska była dziedzictwem Kazimierza Wielkiego, na tyle wybitnym, że zdołali zdominować Jagiellonów, dążąc do odbudowy ustroju na wzór antycznego Rzymu. W żadnym okresie dziejów polskiej demokracji nasz kraj nie doświadczył tak dynamicznego rozwoju wewnętrznego, jak w czasach demokracji szlacheckiej.

Republika szlachecka — wskrzeszenie Republiki rzymskiej

Przy okazji omawiania epoki Renesansu na języku polskim czy historii, podkreśla się, że rozwinęła się ona w kontekście odzyskania przez Europę dziedzictwa antycznego Rzymu i Grecji. Opowiada sie oczywiście o dzielnych mnichach, którzy nie zawsze niszczyli pogańskie księgi, lecz czasami je także kopiowali. O zmianie optyki na humanizm i człowieka. O nowych inspiracjach w poezji i architekturze. Nie dowiadujemy się natomiast o dwóch najważniejszych lub najbardziej spektakularnych przejawach owego odzysku: imperium średniowiecznego Kościoła, który przestał wysługiwać się barbarzyńskim królom i cesarzom i był w stanie zdobyć najwyższą dominację polityczną w Europie, oparło się nie na zabobonach i sztuczkach, lecz na wchłonięciu prawa rzymskiego. Najbardziej uciążliwym dla średniowiecznego papiestwa sporem nie był ten o inwestyturę z cesarzami, lecz o Rzym z republikanami. Nikt tak często nie zmuszał papieży do opuszczenia Rzymu, jak średniowieczni republikanie. Od XII w. w Rzymie usiłowano odbudowywać antyczną republikę. Spory republiki z papieżami trwały przez kolejne wieki, kończąc się tym, że antyk „podbił" katolicyzm od wewnątrz. Luter przerwał proces przekształcania Państwa Kościelnego w państwo rzymskie (luterańskie wojska niemieckie i hiszpańskie wojska arcykatolickie wespół zespół dokonały pogromu Rzymu mordując tysiące rzymskich cywilów w 1527).

Na poziomie państwowym najciekawszym takim projektem ustrojowym na wzorach antycznych stała się Rzeczpospolita szlachecka, czyli przemiana królestwa stanowego w renesansową republikę — i nie był to proces upadku, lecz niezwykłego wzrostu.

Wielu historyków czyni zarzuty polskiej szlachcie, że stanęła na drodze naprawy ustroju Polski, bo nie chciała słuchać patriotycznych napomnień Piotra Skargi o konieczności silnej władzy królewskiej. Pomija sie tutaj podstawowy fakt: silna władza tak, ale dla króla renesansu a nie wojen w imię krzyża czy zagranicznych interesów.

W 1575 Zamoyski tak opisywał ówczesny stan kraju: „Spójrzmy tylko na królestwo nasze, jedno z pierwszych w Europie, spójrzmy na jego siły i środki obronne, na jego dostatki, bogactwa, na wszystko, co ludziom jest potrzebne. Czegóż nam brakuje? Oto rządu silnego i ustalonego ładu prawnego, a wtedy wszystko będziemy mieli i stać będziemy silni i pewni siebie."

Nie chodzi o jakąkolwiek silną władzę, nie chodzi przecież o władzę sprawniej prześladującą innowierców czy o silną władzę działającą na rzecz Świętej Ligi.

Prosperity demokracji szlacheckiej

Brak silnego króla nie oznaczał, że ustrój był wówczas chory. Przeforsowano w XVI w. ten układ, który zaprowadził Kazimierz Wielki: dominacja szlachty nad magnaterią. Polska stała się czołową potęgą europejską, apogeum osiągając u schyłku panowania Zygmunta II Augusta. Różnica między pogrążonymi w wojnach religijnych i nietolerancji ówczesnymi krajami europejskimi — a Polską, zbudowaną na tolerancji, która pozwalała na żyzny wzrost wszelkich innowacyjnych idei i koncepcji, była radykalna. Tym bardziej, że sukcesom polityczno-kulturowym towarzyszyły sukcesy gospodarcze. Po raz pierwszy wówczas Polacy zaczęli postrzegać swój kraj jako wzór dla całej Europy.

Kilka liczb XVI w.: liczba kuźnic wzrosła trzykrotnie (w kolejnym po wojnach spadła o 40%). Produkcja soli z 12 t rocznie do 30 ton. W XVI w. Polska stała się największym w Europie producentem zboża (wzrost dziesięciokrotny). Dynamicznie rozwijał się wówczas staropolski okręg przemysłowy, centrum górniczo-hutnicze szkła i metali żelaznych oraz nieżelaznych (w województwie sandomierskim działały 142 kuźnice spośród 321 fabryk metalurgicznych w całej Koronie, ośrodkami przemysłu stało się w XVI w. kilkadziesiąt miejscowości tego regionu). Rzeczpospolita była ważnym łącznikiem handlowym pomiędzy Bliskim Wschodem a Europą Zachodnią, która chyba niezbyt wyraźnie była tego świadoma (kobierce perskie w Europie zwano polskimi). Bilans handlowy Polski był dodatni. Rosła siła nabywcza (u schyłku XVI w. za tę samą ilość eksportowanego zboża można było kupić dwukrotnie więcej produktów z importu. Polska uważała się wówczas za „spichlerz Europy". Siedemnastowieczny ekonomista polski, Wojciech Gostkowski twierdził, że „cudzoziemcy nie obejdą się bez naszych towarów". Z kolei Mikołaj Rej pisał, że wiele krajów pracuje na Polskę, „a my Polacy za małą pracę a za małym staraniem ich kosztownej pracy, a ich robót z rozkoszą zażywamy".

Nie należy jednak wyobrażać sobie polskiej szlachty jako klasy próżniaczej. W Renesansie z coraz większą ochotą angażowali się nie tylko w handel, ale i przemysł (np. hutnictwo). Rosnący dobrobyt w Polsce na tle Europy był przez ówczesnych wyraźnie dostrzegany.

Ponad Europą

Całkiem zrozumiale, że mając tak kwitnącą gospodarkę i jeszcze bardziej kwitnącą kulturę, coraz częściej postrzegano Polskę ponad innymi krajami Europy, jako wzór dla innych. Można oczywiście narzekać, że wciąż było wielu wykluczonych, wciąż istniało poddaństwo i wyzysk. W dobrach królewskich byli wolni chłopi. Tyle że był to zaledwie pewien etap rozwoju społeczno-kulturowego kraju, którego najważniejszą cechą był stały kurs rozwojowy. Poza tym, żaden inny ówczesny kraj nie dawał udziału we władzy tak dużej części społeczeństwa, jak polska demokracja szlachecka (ok. 10%). Dla porównania: Po Wiośnie Ludów Francji udało się „upowszechnić" prawo do głosu do poziomu 1%, podobnie w Niemczech. Znacznie dalej poszła Anglia, która w 1867 wprowadziła w życie Representation of the People Act, dzięki któremu liczba wyborców przekroczyła 3% społeczeństwa. Poziom demokracji szlacheckiej XVI w krajach europejskich osiągnięto dopiero w XX w.

Demokracja szlachecka stymulowała rozwój w kierunku egalitaryzmu, tyle że nieco innego niż komunistyczny, zrównujący w biedzie. Demokracja szlachecka stymulowała egalitaryzm jako proces „ku górze", rozwoju warstwy szlacheckiej (stad „szlachcic na zagrodzie"). Problem z nierównościami społecznymi polega nie na tym, że są biedni i bogaci, lecz na nieprzemakalności poszczególnych stanów. W ówczesnej Polsce ci, którzy się wyróżnili w czymś, względnie łatwo zdobywali szlachectwo, stając sie równymi panom.

Obcokrajowcy dostrzegali w Polsce wybijający się ponad inne kraje poziom rozwoju, ale i wyższy poziom samej szlachty. W 1573 francuski poseł Katarzyny Medycejskiej do Polski, Jean de Montluc, w swych wrażeniach z podróży stwierdził, że polska szlachta "wybija się spośród wszystkich innych narodów", "szlachta polska przewyższa każdą inną jednością i bystrością", dodatkowo jest jej "więcej aniżeli we Francji, Anglii i Hiszpanii razem wziętych", podkreślił też, że "z uwagi na rozsadek i zręczność" szlachty panuje w Polsce zasada tolerancji religijnej, dzięki której "wzajemnie na się nie nastaje".

Czy Sarmaci byli ksenofobami?

Rozwojowi kultury polskiej towarzyszyły dwa uzupełniające się zjawiska: wysoka ocena tego, „co tylko jest narodowe" (Fulvio Ruggieri), duża otwartość i łatwość wchłaniania wielu różnych zagranicznych wzorców. Był to więc swoisty tygiel kulturowy, który wytwarzał specyficzną nową jakość, już „polską". W XVI w. pojawiła się w Polsce wśród Równych polska świadomość narodowa. Polskość była jednak kategorią kulturową, a nie etniczną (obcokrajowcy mogli stać się częścią narodu polskiego — polonizując się).

Współcześni polscy historycy — mierząc powojenną polską mentalnością — oskarżają kulturę sarmacką o ksenofobię i ignorancję za to, że postrzegała sie jako wyższa wobec kultury Zachodu. Jest to nonsensowna teza. Kultura sarmacka była wręcz zaprzeczeniem ksenofobii, choć bardziej była zainteresowana Bliskim Wschodem aniżeli Europą (stąd wyraźne jej watki orientalne). Polacy byli w XVI w. najmobilniejszym narodem Europy, zjeżdżając wzdłuż i wszerz cały świat (w Padwie jest nagrobek Erazma Kretkowskiego herbu Dołęga na którym podaje się, że zjeździł on wówczas krainy od Gangesu po źródła Nilu). Francuz Laboureur nazywa mieszkańców Rzeczypospolitej największymi podróżnikami Europy (fr. les plus grands voyageurs de l'Europe). W Gdańsku do dziś zachował się z tego okresu trzeci co do wielkości na świecie zbiór plakietek pielgrzymich, czyli swoistych pamiątek z sanktuariów z całego świata (pielgrzymki były dawną formą turystyki). Jeśli idzie o Europe, to najintensywniejsze były podróże do Włoch, gdzie ostało się jeszcze sporo Renesansu. Od schyłku XVI w. polscy podróżnicy nie dostrzegają w Europie żadnych wzorców dla Polski. Wielokrotnie piszą w swoich relacjach o brakach w wykształceniu i ignorancji na Zachodzie. Polska przejęła z Bizancjum nie tylko antyczną myśl grecką, ale i styl. Polska szlachta ciągała wówczas w swoich orszakach podróżujących przez Europe wielbłądy.



Nasi podręcznikowo-kanoniczni historiokleci przyjęli specyficzną manierę wybierania takich obrazów Sarmatów na których są oni nieodmiennie „tłustymi misiami", kojarzącymi się dość infantylnie i warcholsko. Oto nieco bardziej normalne obrazy naszych Sarmatów — a przy okazji dawnej mody sarmackiej. Obraz z prawej to Jan Aleksander Koniecpolski pełniący jeden z ważniejszych urzędów dawnej Rzeczypospolitej, odpowiadający dziś Ministrowi Transportu


1 2 3 Dalej..
 Zobacz komentarze (25)..   


« Historia   (Publikacja: 10-04-2014 Ostatnia zmiana: 08-09-2014)

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Mariusz Agnosiewicz
Redaktor naczelny Racjonalisty, założyciel PSR, prezes Fundacji Wolnej Myśli. Autor książek Kościół a faszyzm (2009), Heretyckie dziedzictwo Europy (2011), trylogii Kryminalne dzieje papiestwa: Tom I (2011), Tom II (2012), Zapomniane dzieje Polski (2014).
 Strona www autora

 Liczba tekstów na portalu: 952  Pokaż inne teksty autora
 Liczba tłumaczeń: 5  Pokaż tłumaczenia autora
 Najnowszy tekst autora: Oceanix. Koreańczycy chcą zbudować pierwsze pływające miasto
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 9628 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365