|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Państwo i polityka » Stosunki międzynarodowe
Czy imigranci to problem lewicy? [2] Autor tekstu: Anna Salman
A teraz kilka słów odnośnie tzw. polskiej lewicy, a raczej ludzi, którzy deklarują lewicowe przekonania. Nie wiem, czyje racje chcą prezentować, ale
obrzucanie rodaków inwektywami, sugerowanie wszystkim, mającym inne zdanie poglądów „faszystowskich / nazistowskich / rasistowskich", oskarżenia o
ksenofobię, ciemnotę i egoizm, świadczą o kompletnym odrealnieniu. Zwłaszcza elity polityczne i tzw. opiniotwórcze powinny zdobyć się na odrobinę
samokrytyki, jaką ponoszą zasługę w kreowaniu obecnych postaw społecznych, a przy tym, jeżeli mają argumenty, to niech ich użyją, zamiast obrażać kogo
popadnie. Jakoś nie pamiętam tak energicznej i zmasowanej krytyki wobec lewicowego (podobno) prezydenta, który wmieszał Polskę w awanturę wojenną. Skandal
z Kiejkutami też nie został nagłośniony (już raczej był wyciszany) przez rodzimych „obrońców praw człowieka", więc najlepiej będzie, jeśli polska
pseudo-lewica wykorzysta okazję, aby zamilknąć.
Być może faktycznie jedną z przyczyn niechęci do imigrantów jest ksenofobia części społeczeństwa, nie można jednak zapominać, że była kreowana wytrwale
przez media, dla potrzeb politycznych, przez ostatnie kilkanaście lat. Kto więc teraz oczekuje zmiany nastawienia w ciągu kilku tygodni, jest albo bardzo
naiwny albo jest hipokrytą. Czas najwyższy nauczyć się brać odpowiedzialność za słowa. Historia nie raz już pokazała, że sytuacja geopolityczna zmienia się
czasem bardzo radykalnie, stąd nie wiemy dziś, z kim za jakiś czas będziemy musieli tworzyć sojusze, a z kim przyjdzie nam walczyć. Dobrze jest w obliczu
konieczności wykonania szybkiej wolty mieć opinię publiczną po swojej stronie, a nie przeciw sobie.
Jednak pomimo wielu negatywnych, jeśli nie wręcz nienawistnych komentarzy, nie podejrzewam swoich rodaków o takie pokłady rasizmu, czy ksenofobii, jak
sugerują polskie „elity". Wręcz przeciwnie, zwłaszcza starsze pokolenie, pamiętające wojnę i biedę lat powojennych, uważa pomaganie uchodźcom za oczywiste.
Skąd więc biorą się opinie skrajnie przeciwne? Podstawową i raczej omijaną w komentarzach przyczyną jest niechęć, czy wręcz otwarta wrogość wobec polskich
polityków. Jak widać od kilku miesięcy, wszelkie działania rządzącej koalicji, nawet całkiem sensowne, są negowane, a obecny kryzys imigracyjny jest
przyjmowany przez niektórych z nieskrywaną satysfakcją, jako kolejny pretekst do krytyki. Dlatego właściwie jakakolwiek decyzja — na tak, czy nie, spotka
się z dezaprobatą społeczną. Jednak decyzji „na nie" raczej nie będzie, co najwyżej sugestie o wzmożeniu kontroli, ograniczaniu, przyjmowaniu czasowym itd.
(co już ma miejsce), bo nasza pozycja, wbrew oficjalnej propagandzie, nie jest aż tak silna, żebyśmy mogli stanąć w opozycji wobec Niemiec, czy Francji.
Dla polskiego rządu jest więc tylko pozorną alternatywą ugiąć się pod naciskiem UE i przegrać wybory czy ugiąć się pod naciskiem opinii społecznej i
jeszcze bardziej pogorszyć notowania Polski na arenie międzynarodowej. Mimo to pierwsze objawy schizofrenii przedwyborczej już się ujawniły — podczas
głosowania w PE, członkowie PO wstrzymali się od głosu, podczas gdy w Polsce optowali za stanowiskiem UE. Niewiele więcej pokazał PiS, co prawda będąc
jednolicie „przeciw", czyli przynajmniej manifestując własne zdanie, jednak dla równowagi żenujący popis w polskim parlamencie dał prezes Kaczyński, który
nie pamiętał nawet, że w Iraku obok strefy amerykańskiej i brytyjskiej była polska strefa okupacyjna. Takie udawanie cnotliwej Zuzanny w nadziei na
powszechną sklerozę, to kolejny przykład gówniarstwa prawicy, nieumiejącej teraz powiedzieć swoim zwolennikom, że za własne rachunki płaci się samemu.
Postawa naszych polityków mnie nie zaskakuje. Lata propagandy o zielonej wyspie, chętniej akceptowane poza naszymi granicami, niż wśród polskich obywateli,
mają się teraz zderzyć z rzeczywistością i obiektywną oceną z zewnątrz. Nie mamy nie tylko procedur dla azylantów, nie mamy infrastruktury, aby ich
umieścić i zapewnić wsparcie na czas adaptacji. Nie mamy dla nich pracy, ani zaplecza socjalnego. Propozycja Niemiec, aby UE zapewniła zasiłki w takiej
wysokości, jakie są na Zachodzie Europy (żeby tylko zostali w Polsce) dodatkowo rozjuszy obywateli kraju, w którym podatki płaci się nawet od rent i
emerytur niższych, niż minimum socjalne, od lat niezmienione. Niewielu z imigrantów będzie mogło podjąć pracę, bo to wymaga znajomości języka, choćby
podstawowej, a nasz nie tylko należy do najtrudniejszych na świecie, ale nie mamy nauczycieli ze znajomością języków z regionów, dotkniętych emigracją.
Myślę też, że obok niechęci do decyzji polskich władz i nastrojów ksenofobicznych prezentowanych przez niektóre środowiska jest jeszcze coś, o czym wolimy
nie mówić. Otóż Polska jest od kilkudziesięciu lat monolitem kulturowym, a nawet w czasach owej mitycznej wielokulturowości, poszczególne społeczności żyły
raczej obok siebie, niż razem, przy tym dominująca u nas subkultura — rzymskokatolicka jest, wbrew pozorom, bardzo hermetyczna. Konfrontacja na tak wielką
skalę z inną cywilizacją będzie pierwszą okazją przejrzenia się w lusterku. I co, jeśli się okaże, że nie jesteśmy „najpiękniejsi na świecie"? Wbrew
pozorom to nie stosunek do kobiet wyznaczy różnice kulturowe (jesteśmy społeczeństwem patriarchalnym), lecz takie kwestie, jak picie alkoholu, stosunek do
szeroko rozumianej sfery seksualnej (w tym antykoncepcji i aborcji), czy ponoszenia przez mężczyznę odpowiedzialności za utrzymanie rodziny. Jeśli
natomiast przyjmiemy samych chrześcijan, pamiętajmy, że to nie są katolicy (a katolicy to nie chrześcijanie) i mają zasady bardzo podobne do tych w
islamie, bo wywodzące się z lokalnych tradycji, przy tym jedni i drudzy mają religijny zakaz czczenia wizerunków. Stąd nachalna manifestacja
rzymsko-katolickiej symboliki w przestrzeni publicznej będzie zapewne urażała nieustająco ich uczucia religijne. I może się okazać, że ów „system
wartości", którym szermują apologeci głównej organizacji religijnej w naszym kraju, jest z jednej strony bardzo opresyjny wobec wszelkiej inności, z
drugiej — zakłada niższe standardy współżycia, niż mają owe „dzikusy". Myślę, że część środowisk podświadomie boi się takiego właśnie brutalnego
przebudzenia i weryfikacji własnego wizerunku.
Na koniec jeszcze wspomnę coś, co zaledwie przemknęło przez polskie media. W ciągu dwóch tygodni od wybuchu zamieszek we wschodniej Ukrainie na teren Rosji
zbiegło ponad pół miliona Ukraińców, a do dziś według przybliżonych szacunków liczba ta mogła wzrosnąć nawet do miliona. Sprawie tej Rosja nie nadawała
rozgłosu, zapewniając jedynie, we właściwy sobie — dość spektakularny sposób — pracę dla dużej części uchodźców. Oczywiście, zauważam różnice: 1) to nie są
osoby z innego kręgu kulturowego, lecz Rosjanie, jeżeli nawet religijni, to członkowie Cerkwi Patriarchatu Moskiewskiego, 2) wielu ma rodziny po stronie
rosyjskiej, 3) Rosja jest największym państwem świata, słabo zaludnionym, więc miliard ludzi też by się nie zadeptał.
Jednak z drugiej strony: 1) UE to ok. 500 mln ludzi, bojących się zniszczenia własnej kultury przez kilkaset tysięcy osób (czyżby ta kultura była na tak
niskim poziomie?), 2) UE jest potęgą gospodarczą, świetnie zorganizowaną, mającą procedury na wypadek każdej sytuacji, podczas gdy Rosja jest
dysfunkcjonalnym politycznie bankrutem, gdzie obowiązują prawa dżungli, a ludzie głodem przymierają (informacje zaczerpnięte z polskich mediów), 3) część z
imigrantów zarobkowych kierujących się do Europy ma tu rodziny, więc nie widzę przeszkód, aby to te właśnie rodziny zapewniły im na początek zakwaterowanie
i utrzymanie.
Dwa regiony — dwa różne podejścia i, niestety, to UE pokazała, że mimo pozorów postępu cofnęła się w rozwoju i stanowi już tylko skansen, zarządzany przez
zadowolonych z siebie, oderwanych od rzeczywistości starców.
Wracając do lewicy, ale tej autentycznej — przeciwnej wojnom, rasizmowi i wyzyskowi, nie pchajcie się na pierwszą linię frontu, nie usiłujcie wyręczać
nikogo. Pozwólcie europejskiej prawicy dorosnąć i zmierzyć się ze skutkami własnych decyzji. Może w przyszłości zaczną myśleć.
1 2
« Stosunki międzynarodowe (Publikacja: 21-09-2015 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 9912 |
|