Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty:
Dodaj swój komentarz… Arminius - Kaptaż skorygowany -1 na 1 "To tu występuje unikalne zjawisko. Kaptaż: Wody polskiego strumienia przeciąga na południową stronę Karpat słowacki Ung." Kaptaż to wielce oryginalne zjawisko polegające na przeciąganiu odcinka rzeki mniej erodującej przez rzekę, która mocniej eroduje. W związku z tym, iż południowe zbocza Bieszczad są znacznie bardziej strome niż północne, spływające tymi zboczami cieki wodne erodują mocniej (mają więcej energi i większy spadek) wżerając się w masyw górski. Po zerodowaniu głównej grani masywu może dojść do rzecznego przeciągnięcia górnego strumienia cieku, który spływa zboczami północnymi Bieszczad na północ. W Bieszczadach owo zjawisko wystąpiło już w przeszłości wiele razy. W chwili obecnej najbardziej prawdopodobne jest przechwycenie wód rzeki Solinki przez słowacką rzekę Udava - za jakieś 10 tysięcy lat. Oraz lewego dopływu Wołosatego - wypływającego spod przełęczy Beskid - przez ukraiński potok Lubnia, będący prawym dopływem rzeki Uż (po węgiersku: Ung). Innymi słowy autor zdrowo naplątał. Bo Ung nie jest słowacki lecz...ukraiński, a kiedyś był węgierski. I to nie on będzie kaptował dopływ Wołosatego za dobrych parę tysiecy lat - tylko jego prawy dopływ Lubnia.
Reklama
staszek smuga-otto - sentymentalnie Dziękuję Panu za bardzo piękne, sentymentalne wspomnienie o tych Bieszczadach, które już chyba przeminęły, zostając tylko w naszej starczej pamięci. I ja wiele razy tam, na przełomie lat 50tych i 60tych wędrowałem – również i do Worka. W pamięci pozostało to – wspomniane przez Pana błoto, olbrzymie łopuchy, górskie łąki z tysiącami grzybów, cudowne krajobrazy, misie... Pozostało też w pamięci wiele ciekawych momentów. Np. ten, gdy podczas wieczornego biwaku gdzieś powyżej Stuposian posłyszeliśmy kogoś (coś?) jęczącego żałosnie. Poszliśmy więc, by pomóc. A tu, pod nieco zdziczałym już drzewem gruszki, wśród ponadgryzanych dziesiątków owoców siedział miś, trzymał się kurczowo za wzdęty brzuch, masował go i rozpaczliwie jęczał.
staszek smuga-otto - sentymentalnie - cd Innym razem – był to sam koniec bardzo mroźnego i śnieżnego grudnia 1964 – wybraliśmy się z kolegą na kilkudniową narciarską wyprawę w okolice Worka. Gdzieś między Mucznem a Tarnicą (dokładnie nie pamiętam już nazw, więc może mylę), złapała nas burza śnieżna. Człapaliśmy na nartach po dosyć płaskim grzbiecie górskiego pasma, nie widząc prawie nic. W pewnym jednak momencie zauważyliśmy pod sobą (a śnieg sypał obficie) – świeżutkie ślady niedźwiedzia. Poszliśmy więc za nimi. Po jakimś czasie, pod tymi, zasypywanymi już przez śnieg niedźwiedzimi śladami spostrzegliśmy... ślady nart! To kto idzie za kim?... Przed bezpośrednim spotkaniem z obudzonym ze snu zimowego misiem uratowała nas natychmiastowa ucieczka do Worka. Tam spędziliśmy mroźną sylwestrową noc w zruinowanej chatce, przy ogienku, rozgrzewając się mieszanką spirytusu z węgierskim olejkiem rumowym. A misia – dobierającego się do wiejskiej obórki - odstrzelił nazajutrz leśniczy ze Stuposian. Ale co to ma wspólnego z Racjonalistą???
Liam Smith Pokazuj komentarze od najnowszego Aby dodać komentarz, należy się zalogować Zaloguj przez OpenID.. Jeżeli nie jesteś zarejestrowany/a - załóż konto.. Reklama