Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
200.172.752 wizyty
Ponad 1065 autorów napisało dla nas 7364 tekstów. Zajęłyby one 29017 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy konflikt w Gazie skończy się w 2024?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 306 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"

Złota myśl Racjonalisty:
Sądząc po zróżnicowaniu jakie obserwujemy dzisiaj, jest rzeczą prawie pewną, że tylko niewielka mniejszość naszych przodków, miała kiedykolwiek czas lub skłonność do pytania o sens działań, w których sami uczestniczyli u boku swoich krewnych i sąsiadów.
 Państwo i polityka » Doktryny polityczne i prawne

W obronie państwa minimum [1]
Autor tekstu:

cz. 1

W niniejszym artykule podejmuję rozważania dotyczące źródeł koncepcji państwa - minimum, jego umiejscowienia na współczesnej mapie podziałów politycznych, jak również jego fundamenty, które wznieśli najwybitniejsi filozofowie społeczni i polityczni. Opisuję także pokrótce bezsens szeregu problemów, które rozgrzewają każdego dnia opinię publiczną tylko dlatego, że pozwoliliśmy, w wymiarze cywilizacyjnym, na nieracjonalny rozrost aparatu państwowego. W części 2 przedstawię, także na podstawie dostępnych danych, do czego doprowadziło powszechne porzucenie tego modelu oraz pokażę potencjalne współczesne warianty takiego państwa w odniesieniu do sfer, które wydają się być nieodwracalnie naznaczone obecnością aparatu państwa (edukacja, służba zdrowia, emerytury, etc.). Istnieją w historii idei, myśli społecznej i życiu narodów takie dylematy, które zdają się być nierozstrzygalne, tudzież ich weryfikacja z racji złożoności życia społecznego jest niezwykle trudna. Niezależnie od tego, że wahadło wychyla się raz w jedną, raz w drugą stronę, to założenia weberowskich „typów idealnych" pozostają w mocy. Nie ma bowiem możliwości, by jakikolwiek model ziścił się w pełni w kształcie odpowiadającym zapisanemu na papierze projektowi. Jako jeden z takich właśnie dylematów jawi się kwestia państwa-minimum, podnoszonego przede wszystkim w kręgu liberałów klasycznych modelu państwa i jego relacji w stosunku do jednostki i społeczeństwa. Uwzględniając uniwersalizm doktryny liberalnej łatwo zrozumieć, dlaczego dystans względem jednoznacznego prymatu i słuszności tej koncepcji wykazują przedstawiciele środowisk nacjonalistycznych i konserwatywnych. Nacjonalizmów jest bowiem tyle, ile narodów, zaś konserwatyzm jest wprawdzie nurtem mającym nieco szerszą paletę wartości, których należy strzec zawsze i wszędzie, ale dodatkowe jego wewnętrzne zróżnicowanie na konserwatyzm ewolucyjny i tradycjonalistyczny sprawia, że stosunek do zmiany społecznej, a więc także poziom estymy dla poszczególnych tradycji czy rozwiązań ustrojowych, bywa odmienny.

Z kolei druga uniwersalistyczna spośród kwartetu porewolucyjnych doktryn idea, a więc socjalizm, negację dla minimalnego rządu ma zapisaną w swoim DNA. Radykalni socjaliści i komuniści uznawali bowiem państwo za przejściowe narzędzie destrukcji kapitalizmu i sformowania społeczeństwa bezklasowego, zaś pogodzeni z ogólnoświatowym zwycięstwem kapitalizmu socjaldemokraci widzą w państwie narzędzie korekty wolnego rynku, spłaszczania nierówności społecznych, ale także dostarczyciela usług publicznych i pełnoprawnego aktora na polu społecznym i gospodarczym. Ponieważ od powstania głównych prądów myśli politycznej minęły już ponad 2 wieki, ich założenia zaczęły się w pewnej mierze dezaktualizować. Niektórzy są nawet zdania, że tradycyjny podział na prawicę i lewicę nie ma najmniejszego sensu. W kontekście ostatnich wydarzeń na scenie politycznej zarówno w Europie, jak i USA, nie sposób odmówić takim głosom racji. Za prawicę w powszechnym odczuciu uchodziły bowiem dotąd siły akcentujące w sferze aksjologicznej religię, tradycję i rodzinę, na płaszczyźnie ekonomicznej promowały wolny rynek, ograniczony interwencjonizm rządu w sferę gospodarki, zaś w zakresie politycznym podkreślały konieczność obrony interesu narodowego (niekoniecznie interpretując naród jako wspólnotę przede wszystkim etniczną). W wymiarze epistemologicznym prawica opowiadała się za uznaniem czynnika irracjonalnego w ludzkiej konstrukcji umysłowej i wykazywała sceptycyzm względem nieograniczonych możliwości tegoż umysłu. Lewica dla odmiany, wierzyła, iż pozbawiony wpływu dogmatów (przede wszystkim religijnych), zabobonów czy tradycji człowiek, jest w stanie sukcesywnie odkrywać i uzasadniać to, co do tej pory uchodziło za niewyjaśnione. Lewicowcy w kwestiach moralności byli dużo bardziej elastyczni, tradycję pojmowali jako przeszkodę na drodze postępu, dalecy byli od sakralizacji rodziny, a także od przypisywania jej kluczowej roli w pożądanym modelu społecznym. Rynek nie był dla nich bytem samoregulującym się, a raczej wymagającym regulacji, bez których nieuniknione stałyby się skutki jego nieefektywności, na czele z zabójczymi monopolami. Zamiast do idei narodu, lewica z czasem odwoływała się do kategorii społeczeństwa, uznając je za byt bardziej podatny na realizację inkluzywnej wersji polityki, dalekiej od kategoryzacji podług odmienności narodowej, religijnej, płciowej, rasowej czy seksualnej.

Ten uproszczony podział nigdy nie był wolny od mankamentów, bo przecież francuscy rewolucjoniści z lubością odwoływali się do emocji narodowych, kapitalizm wydawał im się systemem radykalnie wolnościowym w porównaniu ze skostniałym i opartym na tradycji, hierarchii oraz sztywnych strukturach społecznych feudalizmem, z kolei wspierająca monarchię czy arystokrację prawica często opowiadała się za protekcjonistyczną polityką gospodarczą. Wątpliwości odnośnie zasadności pierwotnych rozróżnień ideowych nie maleją w świetle wydarzeń absolutnie najświeższych. Uważane za prawicę w Polsce PiS realizuje bowiem program szerokich reform w zakresie polityki społecznej, prawa strona sceny niemieckiej, a więc CDU i Merkel bronią konsensusu sprzed dekad przejawiającego się stabilną konstrukcją społecznej gospodarki rynkowej (rozumianej jednakże w myśl prawdziwej doktryny chadeckiej, z realnie obowiązującą zasadą pomocniczości, co ułatwia federalny model państwa), zaś zwycięzca wyborów prezydenckich w USA Donald Trump z Partii Republikańskiej postuluje daleko idące ograniczenia wolnego handlu, celem ochrony rodzimego rynku. Stosunek do imigrantów także różni wyżej wymienionych przedstawicieli prawicy, gdyż Prawo i Sprawiedliwość jest tutaj wysoce sceptyczne, Trump otwarcie wrogi, zaś Merkel wprost przeciwnie — stała się symbolem najbardziej otwartej polityki w tym zakresie, choć dziś (pod naporem nastrojów społecznych) się z niej wycofuje. By jeszcze zniuansować i skomplikować sytuację, nie sposób nie wspomnieć o Francji, gdzie faworytem do prezydentury stał się Francois Fillon, były premier z Partii Republikanów, postulujący wolnorynkowe reformy (cięcia świadczeń socjalnych, zwolnienia w administracji, wydłużenie czasu pracy, obniżka podatków) i jednocześnie konserwatywny w sferze społecznej (przeciwnik małżeństw homoseksualnych, jawny katolik, deklarujący obronę instytucji tradycyjnej rodziny). Biorąc pod uwagę etatyzm i polityczną poprawność wynikające wprost z nowożytnej historii Francji, zdawałoby się, że taki kandydat jest bez szans. A jednak, w partyjnych prawyborach zmiażdżył lidera ugrupowania i byłego prezydenta Sarkozy’ego oraz wyraźnie zdystansował centrystę, bardziej umiarkowanego byłego premiera Alain'a Juppe’a. Jeśli dodać do tego, że wielce prawdopodobne jest w tej sytuacji starcie Fillon — Le Pen w II turze majowych wyborów, to możemy zastanawiać się zupełnie na poważnie, co stało się ze znaną nam Francją.

Szerokie rozważania doktrynalne to jednak temat na osobny artykuł, warto jednak wspomnieć, że antyuniwersalizm prawicy skutkuje niejednoznacznością treści postulatów poszczególnych jej przedstawicieli w różnych miejscach świata, z kolei w erze globalizacji mariaż części lewicy światopoglądowej z przedstawicielami biznesu i wielkiego kapitału skutkował powstaniem sprzecznego na pierwszy rzut oka lewicowego liberalizmu, łączącego cechy liberalizmu socjalnego (a niekiedy nawet akceptacji neoliberalizmu, jak w czasach Schroedera w Niemczech i Blair'a w Wielkiej Brytanii) w sferze ekonomicznej z mniej lub bardziej radykalną wersją lewicowości społecznej. Gdzie tu zatem miejsce dla obrońców państwa — minimum i z której strony barykady w ogóle należy oczekiwać takiej postawy? Zdaje się, że staje się to domeną wolnorynkowych konserwatystów, kanapowych ugrupowań libertariańskich czy też poszczególnych frakcji w tzw. mainstreamowych partiach prawicowych, które wolnościowe elementy programu muszą równoważyć skierowaną do masowego wyborcy ofertą socjalną. Niezmiennie idea państwa — minimum nie znajduje uznania na lewicy, pryncypialnie związanej z ideą państwa rozwiązującego większość problemów społecznych, do czego potrzebne są przecież odpowiednie zasoby kadrowe i finansowe, mające posłużyć do identyfikacji i zaradzenia owym problemom.

Ideą, na łonie której zrodził się pomysł państwa — minimum, był jednak klasyczny liberalizm. Nie sposób go umieścić po prawej stronie tradycyjnej osi podziału, nie znajdzie się dlań miejsce także po lewej. Liberałowie postulują bowiem uznanie wolności jako nadrzędnej wartości w życiu społecznym, także z punktu widzenia działalności państwa. Wolność jest tutaj jednak niepodzielna, zawiera więc w sobie zarówno wolność gospodarczą, jak i wolność słowa, sumienia, wolność obywatelską. Przywiązani do religii i tradycji prawicowcy niechętnie poprą postulat absolutnej równości wszystkich wyznań, zazwyczaj opowiadając się za uznaniem szczególnej roli tego lub tych, które były obecne w historii danego narodu. Postulat wolności gospodarczej w swej ogólności zyska najczęściej przychylność prawej strony sporu. Na lewicy będzie odwrotnie, w sferze religijnej, moralnej, człowiek winien dysponować najszerszą możliwą autonomią, zaś jeśli chodzi o jego byt społeczny, to niezbędna jest tutaj szeroka opieka państwa. Broniący wolności religijnej, jak i gospodarczej liberałowie klasyczni muszą zatem pozostać gdzieś w okolicach centrum. Nie można na poważnie rozważać opisywanego tematu bez odwołania się do klasyków myśli liberalnej czy wolnościowej. By nie multiplikować niepotrzebnie zbieżnych przemyśleń, odwołam się krótko w tym miejscu do 3 z nich: Adama Smitha, Johna Stuarta Milla, oraz Alexis'a de Tocqueville’a.

Wbrew stereotypom Adam Smith nie zajmował się jedynie ekonomicznym wymiarem ludzkiej egzystencji. Był on przede wszystkim filozofem moralności i pod tym kątem analizował także rzeczywistość gospodarczą. Jej kształt wypływał nie z dogmatów czy przesądzeń konkretnej szkoły ekonomicznej, lecz z namysłu nad optymalnym ujęciem elementarnych wartości w kontekście relacji jednostka - społeczeństwo. W eseju „O sprawiedliwości i dobroczynności" Smith pisał m.in.: „W każdej cząstce wszechświata widzimy, jak narzędzia z niezrównanym mistrzostwem dopasowane są do celów, które mają sprawić; czy to w mechanizmie rośliny, czy w ciele zwierzęcia obserwujemy, jak każda rzecz obmyślona została, aby służyła dwóm celom natury: przetrwaniu jednostki i utrzymaniu gatunku." Metafory i porównania funkcjonowania społeczeństwa do świata zwierzęcego są w filozofii społecznej dość powszechne, w naukach społecznych swego czasu triumfy święciła socjobiologia, której przedstawiciele daleko idące analogie w tym zakresie eksponowali szczególnie zaciekle. Świat przyrody jest bowiem przestrzenią, której obce są zewnętrzne regulacje, a wszystko toczy się swoim rytmem. Oczywiście, ludzie to nie zwierzęta ani rośliny, ale chciałoby się w tym momencie aż wykrzyczeć, że skoro one nie potrzebują trzymającego pieczę nad wszystkim regulatora, to być może dysponujący odpowiednimi możliwościami intelektualnymi człowiek również potrzebuje go w mniejszym zakresie, aniżeli ma to miejsce w praktyce. Człowiek jest także istotą zdolną do stworzenia czegoś, co nazywamy wspólnotą. Niezależnie, czy uznamy, że źródła tejże wspólnoty mają charakter utylitarny czy też wynikają z „naturalnych" skłonności ludzkich do bycia istotą społeczną, to nie sposób wyobrazić sobie takowej wspólnoty bez choćby podstawowych reguł, wytworzonych i uznawanych przez członków zbiorowości. W tym kontekście Smith pisze: „Nie da się jednak utrzymać społeczności, gdy jej członkowie w każdej chwili gotowi są na siebie naskoczyć, wyrządzić szkodę. Ledwie tylko pojawi się pierwsza krzywda, ledwie rozgorzeje wzajemna niechęć i wrogość, zaraz pękają wszystkie spoiny, gwałt zaś i przeciwne ukierunkowanie namiętności niczym potężny cios rozrzuca dawnych członków wspólnoty na wszystkie strony." Jak widać, szkocki filozof nie bez racji argumentuje, że w samym społeczeństwie musi istnieć konsensus odnośnie praktykowania ładu, pokoju i wzajemnego poszanowania. Jest to warunek sine qua non przetrwania nie tylko zbiorowości, ale także poszczególnych jednostek. Do argumentu biologicznego został dobudowany ten wynikający z rozumnej kalkulacji.


1 2 3 Dalej..


« Doktryny polityczne i prawne   (Publikacja: 18-12-2016 )

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Paweł Leszczyński
Pochodzi z Radomia, od 2010 w Warszawie. Absolwent studiów licencjackich w zakresie socjologii na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie oraz magisterskich z zarządzania w Szkole Głównej Handlowej w Warszawie, student nauk politycznych na Uniwersytecie Warszawskim. W latach 2012-2014 Prezes oddziału warszawskiego stowarzyszenia Studenci dla Rzeczypospolitej, zaś w latach 2014-2016 Prezes Zarządu Głównego tej organizacji, od 2016 Przewodniczący Komisji Rewizyjnej stowarzyszenia. Od lutego 2016 w Gabinecie Politycznym Ministra Energii. Sympatyk demokratycznej centroprawicy oraz idei umiarkowanie konserwatywnych i liberalnych.

 Liczba tekstów na portalu: 7  Pokaż inne teksty autora
 Najnowszy tekst autora: Polska między liberalizmem klasycznym a totalitarnym
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 10072 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365