Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
200.188.186 wizyt
Ponad 1065 autorów napisało dla nas 7364 tekstów. Zajęłyby one 29017 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy konflikt w Gazie skończy się w 2024?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 308 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"

Złota myśl Racjonalisty:
Ironia jest ostatnią fazą rozczarowania.
 Państwo i polityka » Doktryny polityczne i prawne

W obronie państwa minimum [3]
Autor tekstu:

W innym razie, 50% nie zrozumie tekstu w żadnym z tygodników, 22% stanie się żarliwymi obrońcami Pani Profesor, 22% będzie z niej dworować, a 1% wołać na pustyni o rozsądek. I żeby była jasność, ani obrona bohaterki publikacji nie jest dowodem konserwatyzmu, ani atak na nią świadectwem liberalizmu. To po prostu 2 odcienie etatyzmu, z których jeden jest tradycjonalistyczno — religijny , a drugi laicko — postępowy. Wolność zaś leży zupełnie z boku tego sporu. Nieco poważniejszym, acz również dość groteskowym elementem krajowej debaty publicznej jest kształt i permanentny kryzys Telewizji Publicznej. Ma być ona niedofinansowana, pozbawiona misji, upolityczniona etc. To instytucja, która jak żadna inna po każdych kolejnych wyborach jest „zawłaszczana" i tak dziwnie się składa, że o zawłaszczenie zawsze oskarża rząd aktualna opozycja. Telewizja publiczna to bowiem w istocie telewizja państwowa, uczestnicząca w bardzo bezpośredniej formie w bieżącym sporze politycznym. To doskonały przykład instytucji, która mając teoretycznie służyć obywatelom poprzez dostarczanie im najbardziej wiarygodnych informacji, rozrywki na przyzwoitym poziomie oraz prezentować ofertę edukacyjną czy kulturalną, jest poddana wpływom nawet nie tyle politycznym, co partyjnym i środowiskowym. To niestety wyklucza jakąkolwiek partycypację obywatelską w projektowaniu konstrukcji publicznego tylko z nazwy nadawcy. Dlatego trzeba zapytać, czy w dobie internetu istnienie telewizji opłacanej z podatków obywateli ma jeszcze sens? Czy z punktu widzenia racjonalności ekonomicznej nie jest to jedna z tych instytucji, które spokojnie można uznać za niekonieczne? Czy pełne urynkowienie mediów rzeczywiście uniemożliwia równowagę opinii? Brak odważnych decyzji w tej sferze zaowocuje kontynuacją jałowych sporów polityków o to, kto bardziej upolitycznił media publiczne, komu wysługują się dziennikarze, czy media mają być narodowe czy też nie (cokolwiek to znaczy), czy mogą przynosić straty nawet wtedy gdy nie realizują misji (cokolwiek to znaczy), etc. Dlatego naciski na polityków w celu wytrącenia im narzędzia uprawiania propagandy politycznej kosztem społeczeństwa uważam za zasadne i potrzebne, także jeśli chodzi o likwidację bezsensownego tematu zastępczego, niepotrzebnie angażującego opinię publiczną.

Najpoważniejszym i najmniej zabawnym spośród dobranych problemów jest jakość rodzimego systemu podatkowego. Ponieważ politycy mają pełną swobodę w proponowaniu i wdrażaniu kolejnych „niezbędnych" wydatków, to logicznym tego następstwem jest łapczywe poszukiwanie pokrycia budżetowego tychże. Miejsce Polski w międzynarodowych rankingach porównawczych (jak choćby Paying Taxes) nie jest jednak świadectwem dobrej jakości tej strategii. Odwołując się do tworzonej rokrocznie przez Fundację Republikańską „Mapy wydatków państwa" w roku 2015 całościowe wydatki wyniosły ponad 744 miliardy złotych, z czego emerytury i renty pochłonęły ponad 236 miliardów (prawie 32%), zdrowie 79 miliardów (prawie 11%), edukacja 68 miliardów (9%), infrastruktura 67 miliardów (9%). Co ciekawe, wydatki na pomoc społeczną (45 miliardów, ponad 6% wszystkich wydatków) ponad dwukrotnie przewyższyły środki przeznaczane na naukę i szkolnictwo wyższe (21 miliardów, niespełna 3%). Co jest przyczyną tak monstrualnych kwot idących na poszczególne sfery? Przede wszystkim taki sposób organizacji i zarządzania nimi, który w większości z nich stawia państwo faktycznie w roli monopolisty, a co najmniej gracza realnie utrudniającego funkcjonowanie inicjatywom prywatnym. Nie doszukamy się jednak w głównym nurcie debaty publicznej zbyt wielu głosów nawołujących do weryfikacji, a następnie ograniczenia ponoszonych przez państwo, częściowo z kieszeni obywateli, a częściowo na kredyt wzięty w ich imieniu, za to bez ich zgody i świadomości, wydatków. Mowa oczywiście jest o ich racjonalizacji, lepszym i sprawniejszym zarządzaniu, odchudzeniu czapy biurokratycznej i tym podobnej kosmetyce, wynikającej z inspiracji teoriami w stylu New Public Management. Szalenie mało jest jednak głosów prawdziwie racjonalnych, które oprócz ograniczenia marnotrawstwa proponują spojrzenie prawdzie w oczy i uświadomienie sobie, że długotrwałe życie na ogromny kredyt (tegoroczny deficyt budżetowy to 59 miliardów złotych, dług publiczny sięga biliona złotych), zwłaszcza w momencie konieczności zmian strukturalnych gospodarki i uruchomieniu motorów wzrostu, a także zapaści demograficznej skutkującej niekorzystnymi proporcjami zatrudnionych a tymi, którzy nie pracują, spowodują katastrofę, która za kilkanaście, może kilkadziesiąt lat spadnie na barki coraz mniej licznej populacji młodych ludzi w Polsce. Stąd konieczność radykalnego uproszczenia i obniżenia podatków. Czy da się to zrobić bez uszczerbku na jakości edukacji, służby zdrowia czy wojska? Bez wątpienia, jeżeli państwo zrezygnuje z bycia właścicielem całej infrastruktury oraz roli pracodawcy wszystkich pracowników tych i innych sfer, a także dopuści mechanizmy konkurencji na wszystkich szczeblach zarządzania tymi wielkimi systemami. Szerzej o tej kwestii będę pisał w 2 części rozważań.

Biorąc pod uwagę kiepską sterowność współczesnych państw, ich ewidentne przeciążenie ilością zadań, brak kompetencji do zarządzania poszczególnymi sektorami życia obywateli, a także utrudnioną w związku z tym działalność państwa tam, gdzie jest ona bezsprzecznie pożądana, powrót do intelektualnych korzeni państwa — minimum oraz odświeżenie i uwspółcześnienie tej koncepcji jawi mi się jako nieunikniony. Alternatywami są ekspansja populizmu, który ma swoje źródło m.in. właśnie w rozbudzonych apetytach ludu albo ciągłe poprawianie tego, co wymaga radykalnej zmiany. Pierwsza opcja być może przyspiesza katastrofę, ale druga uczyni ją boleśniejszą.


1 2 3 
 Dodaj komentarz do strony..   


« Doktryny polityczne i prawne   (Publikacja: 18-12-2016 )

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Paweł Leszczyński
Pochodzi z Radomia, od 2010 w Warszawie. Absolwent studiów licencjackich w zakresie socjologii na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie oraz magisterskich z zarządzania w Szkole Głównej Handlowej w Warszawie, student nauk politycznych na Uniwersytecie Warszawskim. W latach 2012-2014 Prezes oddziału warszawskiego stowarzyszenia Studenci dla Rzeczypospolitej, zaś w latach 2014-2016 Prezes Zarządu Głównego tej organizacji, od 2016 Przewodniczący Komisji Rewizyjnej stowarzyszenia. Od lutego 2016 w Gabinecie Politycznym Ministra Energii. Sympatyk demokratycznej centroprawicy oraz idei umiarkowanie konserwatywnych i liberalnych.

 Liczba tekstów na portalu: 7  Pokaż inne teksty autora
 Najnowszy tekst autora: Polska między liberalizmem klasycznym a totalitarnym
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 10072 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365