Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
199.563.503 wizyty
Ponad 1065 autorów napisało dla nas 7364 tekstów. Zajęłyby one 29017 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy konflikt w Gazie skończy się w 2024?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 246 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"

Złota myśl Racjonalisty:
Zarówno historia, jak i codzienne doświadczenie dostarczają przykładów ludzi obdarzonych wielkimi talentami do interesów i działań praktycznych, którzy wszakże całe swoje życie spędzili w niewoli najbardziej grubiańskiego przesądu.
 Kultura » Historia

Październik Gomułki – rozmowa z prof. Jerzym Eislerem [2]

Mamy do czynienia z paradoksem: Gomułka w pewnym momencie stał się dla komunistów mężem opatrznościowym - musieli go wypchnąć na sam szczyt, żeby uratować władzę. Jednocześnie był postrzegany jako ten mąż opatrznościowy przez ogół społeczeństwa, które widziało w nim byłego więźnia stalinizmu i pokładali nadzieję na liberalizację systemu.

Do momentu, w którym Gomułka został I sekretarzem, presja społeczna była potrzebna, bo to ona wymuszała na towarzyszach negocjacje z „Wiesławem". Kiedy jednak Gomułka już stanął na czele partii, przestał potrzebować poparcia społecznego. Nie były mu już potrzebne ani rady robotnicze, ani tłumy na wiecach. Gdyby ktoś mnie zapytał o dwa najważniejsze zdania wypowiedziane przez Gomułkę, wskazałbym na „Władzy raz zdobytej nie oddamy nigdy" z 1945 roku i „Dość wiecowania". To jest istota jego totalnej szczerości: „Do roboty! Koniec!". Tymczasem spodziewano się wielkich słów...

… a oprócz nich też czegoś konkretnego. Czy Gomułka przedstawił jakikolwiek program?

Największe owacje wywołało stwierdzenie, że kierownictwo radzieckie obiecało, iż stacjonujące w Polsce jednostki radzieckie w ciągu dwóch dni powrócą do miejsc stałego pobytu. Jednak ten fragment przez lata niespecjalnie przykuwał uwagę historyków. A przecież to oznacza, że te jednostki przebywały poza koszarami ponad tydzień — bez wiedzy i zgody władz PRL. Ich wyjście nie było działaniem krótkoterminowym, to musiała być solidna wyprawa. Czołgi stały gotowe w każdej chwili ruszyć do Warszawy.

Gomułka doskonale wyczuwał nastroje społeczne, chociaż mówcą, jak wiadomo, był beznadziejnym. Jego przemówienia trwały zwykle po kilka godzin. Ale w tym wypadku transmisja z całego wiecu trwała około czterdziestu minut. Wystąpienie Gomułki zaś — około dwudziestu minut. Potrafił się ograniczyć. Postanowił tylko dogasić pożar, uspokoić sytuację. Momentem po dwakroć symbolicznym jest 4 listopada 1956 roku, narada aktywu partyjnego w Sali Kongresowej. Gomułka już wiedział, że radzieckie czołgi są znów w Budapeszcie, Imre Nagy nadał swój słynny apel o pomoc, toczą się regularne walki. W tym momencie zgodził się z aktywem i aparatem. Władysław Bieńkowski kiedyś mi opowiadał, jak sobie stał z boku czy raczej w kulisach sceny, w taki sposób, że miał widok na Salę Kongresową. I wtedy — relacjonował Bieńkowski — widać było, że aktyw jest dla Gomułki ważniejszy niż setki tysięcy ludzi na placu Defilad. Bo jemu już te tłumy śpiewające „Sto lat" nie były wtedy do niczego potrzebne.

Czy w ogóle zasadne jest mówienie o odwilży popaździernikowej? I co przyniósł ludziom Październik '56?

Odwilż nastąpiła raczej przed październikiem, a Polska od Października dostała parę symboli, które dla jednych pozostały faktycznie tylko symbolami, a dla innych okazały się twardą rzeczywistością. Dekolektywizacja dla mieszczuchów to tylko pojęcie. Ale dla milionów polskich chłopów to było zdjęcie straszaka — bo nawet jeśli spółdzielni nie było na ich terenie, to mogła w każdej chwili zostać założona. Symbolem odwilży — i to nie tylko dla ludzi związanych z Kościołem - było zwolnienie z internowania prymasa Polski, kard. Stefana Wyszyńskiego, oraz wypuszczenie księży i biskupów z więzień. Do szkół wróciła religia jako przedmiot nadobowiązkowy, po jakimś czasie powstały Kluby Inteligencji Katolickiej w pięciu dużych polskich miastach. „Tygodnik Powszechny" został zwrócony prawowitym właścicielom.

Wszystkie te zmiany okazały się trwałe i nietrwałe zarazem. Okres poprawnej współpracy między państwem a Kościołem trwał dwa lata, skończył się w drugiej połowie 1958 roku. W 1960 roku definitywnie wycofano religię ze szkół, w 1961 zniesiono dzień wolny w święto Trzech Króli. Najbardziej spektakularnym momentem zaniechania dobrych relacji państwo-Kościół była rewizja w Instytucie Prymasowskim na Jasnej Górze. Trafnie to ujął Jakub Karpiński: komuniści pokazali wtedy, że nie ma dla nich miejsc eksterytorialnych.

Ważnym osiągnięciem był powrót Polaków deportowanych w głąb ZSRR.

To ważny punkt odniesienia w dzisiejszych dyskusjach o sprowadzeniu naszych rodaków ze Wschodu. Dzisiejsza Polska, kilkadziesiąt razy bogatsza od tamtej, jako duży sukces przedstawia przywiezienie dwustu osób z Ukrainy i tysiąca z Kazachstanu. Wtedy w ciągu trzech lat do Polski przyjechało ponad 200 tys. rodaków. To było odczuwalne wszędzie, a szczególnie na ziemiach zachodnich. Za ich sprawą zresztą Polacy zderzyli się z radziecką rzeczywistością. Wujek ze Śląska opowiadał mi o polskiej rodzinie, która po '56 roku przyjechała z Syberii. Dla kobiety z tej rodziny największym szokiem było to, że po miesiącu pracy mąż… przyniósł do domu pieniądze. Spytała, komu to trzeba oddać. Nie mogła uwierzyć, że pensja zostanie w domu i nie trzeba jej wymieniać na bony czy deputat. Rzeczywistość chruszczowowska, nawet w porównaniu z warunkami życia w najczarniejszych czasach stalinizmu nad Wisłą, była dla Polaków zupełnie egzotyczna.

Kolejna sprawa to uregulowanie stacjonowania wojsk radzieckich na polskim terytorium, niezależnie od tego, czy strona radziecka trzymała się tych ustaleń. Kiedy pisałem książkę o Grudniu '70, natrafiłem na informację, że któryś z radzieckich dowódców wydał polecenie, żeby wszystkie jednostki radzieckie wróciły do koszar i nie wychodziły. Żadnych przepustek, żadnych urlopów, żadnych ćwiczeń. Mają siedzieć za zamkniętymi bramami, żeby nikt nigdzie ich nie widział i nie pomyślał: „Ruscy nadchodzą".

Ale na co dzień chyba najbardziej odczuwalna dla większości ludzi była liberalizacja w kulturze.

Obchody 1000-lecia Państwa Polskiego
2. Obchody 1000-lecia Państwa Polskiego

Wróciły do kin amerykańskie — szerzej: zachodnie — filmy. Nie było ich w Polsce od końca lat czterdziestych. To znaczy, że ludzie, którzy wtedy byli kilkuletnimi dziećmi, osiągnęli wiek nastoletni i ani razu nie widzieli westernu. Zaczęto organizować doroczne Konfrontacje Filmowe, początkowo tylko w Warszawie, w kinie Skarpa - pokazywano wtedy najgłośniejsze, najlepsze, czasem po prostu najbardziej kasowe filmy minionego sezonu. Niektórych nie można było już nigdy potem obejrzeć w kinie. W księgarniach pojawiły się książki polskich autorów, którzy wcześniej nie mieli najmniejszych szans na publikację, choćby Obrona Grenady albo Matka Królów Kazimierza Brandysa, zaczęto tez tłumaczyć i drukować zagranicznych autorów, m.in. Jeana Paula Sartre’a.

Odwilż była też widoczna w świecie muzyki. Niespełna dwa lata po Październiku zorganizowano pierwszy festiwal Jazz Jamboree, a jeszcze w 1956 odbył się pierwszy festiwal Warszawska Jesień, do dziś jeden z najbardziej awangardowych festiwali muzyki współczesnej. Na uniwersytety powróciły takie przedmioty, jak socjologia i psychologia, a także wielu znanych uczonych.

Może mniej istotna dla przeciętnego obywatela, ale jednak ważna symbolicznie, była polonizacja Wojska Polskiego. Marszałek Konstanty Rokossowski wraz z grupą radzieckich oficerów pełniących kierownicze funkcje w polskim wojsku wrócił do Moskwy. Ostatni radzieccy oficerowie odeszli w 1968 roku.

Czy te wszystkie zmiany okazały się trwałe?

Nic już nie wróciło do stanu z 1956 roku. Ale atmosfera z przełomu lat 1956 i 1957 też już się nie powtórzyła. Dziesięć lat później Leszek Kołakowski w swoim referacie na uniwersytecie ze smutkiem stwierdził, że zmiany się mocno cofnęły. Przede wszystkim jednak pozostała legenda. Dla pokolenia polskiej inteligencji, dla ludzi, którzy wtedy byli na studiach albo tuż przed nimi lub krótko po nich, to było doświadczenie generacyjno-formacyjne, co szczególnie mocno akcentowano wtedy, kiedy ci właśnie ludzie odgrywali w Polsce dużą rolę, a więc jeszcze kilka, kilkanaście lat temu.

A jak jest współcześnie z tą pamięcią?

Po raz pierwszy Październik '56 został zmarginalizowany dziesięć lat temu, w pięćdziesiątą rocznicę wydarzeń. Wydarzenia czerwcowe w Poznaniu były obchodzone bardzo hucznie, tymczasem samemu Październikowi poświęcono wprawdzie chyba pięć konferencji, ale tematem czterech z nich były… Węgry, a tylko jedna polskiemu Październikowi. To był sygnał wyraźnego odsunięcia się od tej daty, pod hasłami, że to była data partyjniaków, a nie polskich patriotów — i nie była istotna dla Polski. To jest oczywiście kłamstwo.

Jest takie brzydkie powiedzenie: punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Weźmy zatem oficera Armii Krajowej, który wtedy na mocy amnestii wyszedł na wolność i został zrehabilitowany, a wcześniej miał wyrok śmierci. Dla niego przecież wszystko się zmieniło. Ale i w optyce przeciętnego człowieka wszystko się zmieniło, bo władze prawie zrezygnowały z powszechnego terroru: jeżeli siedzisz cicho, nie występujesz przeciwko władzy ludowej, nie piszesz listów, nie knujesz, nie strajkujesz, to włos ci z głowy nie spadnie. Wcześniej za opowiadanie dowcipów można było trafić za kratki na klika lat, podobnie za trzy czy cztery nieusprawiedliwione nieobecności w pracy albo niedostarczenie na czas kontyngentu żywności. Wyobraźmy sobie, co by się działo, gdyby list 34 powstał przed 1956 rokiem. Panowie profesorowie trafiliby do więzienia i Różański już by z nimi „odpowiednio" porozmawiał. A tu — premier Cyrankiewicz zaprasza i grzecznie tłumaczy, że sprawy polskie załatwiamy w Polsce. Represji w związku z protestami studentów w kilka lat później, w 1968 roku, też nie można porównać z latami stalinowskimi.

Wróćmy jeszcze do roli Kościoła. Jak ją widział Gomułka i jaką rolę faktycznie Kościół odegrał?

To dzisiaj niepopularny pogląd, ale z okresu stalinowskiego Kościół w Polsce wyszedł mocno rozbity. Kręgosłupa wprawdzie mu nie złamano, ale mocno go nadwyrężono. Wypuszczenie prymasa było dla hierarchii jak porcja świeżego tlenu dla człowieka, który ledwo zipie. Tymczasem na wiecach, jak opisywał Stefan Staszewski, rozlegały się okrzyki: „Uwolnić towarzysza prymasa!", „Wyszyński do Biura Politycznego!". A Gomułka nie był pozbawiony zdolności myślenia pragmatycznego; pragmatykiem bym go nie nazwał, bo często ulegał złudzeniom, ale jednak element pragmatyczny w jego myśleniu był. Pomyślał więc, że skoro można coś zyskać, to warto iść na pewne ustępstwo. Wiedział, że sytuacja jest bardzo trudna, że potrzebne jest poparcie, że społeczeństwo uwierzyło jemu, ale nie partii. Zależało mu na tym, żeby skracać linię frontu. Wysłał do Komańczy dwóch swoich współpracowników, Władysława Bieńkowskiego i Zenona Kliszkę. Zapis w notatkach prymasa świadczy o jego genialnej intuicji: tego drugiego scharakteryzował jak trudnego, problematycznego rozmówcę, Bieńkowskiego zaś - jako człowieka z umysłem otwartym, dowcipnego i pogodnego. Wyszyński okazał się znakomitym psychologiem. Pomysł z uwolnieniem prymasa okazał się bardzo dobrym posunięciem Gomułki, o czym się przekonał w czasie wyborów do sejmu w 1957 roku. Prymas poszedł wtedy na najdalej idące ustępstwo w całej historii PRL: zapowiedział, że księża tak pokierują grafikiem nabożeństw, żeby wierni mogli spełnić też swój obywatelski obowiązek. Bo władzom zależało nie na wyniku, ale na jak najwyższej frekwencji. Sam prymas, za zgodą komisji wyborczej, głosował w innym lokalu, niż wynikałoby z zameldowania, żeby uniknąć kamer i mikrofonów. Nie chciał aż do tego stopnia żyrować wyborów.

Z prof. Jerzym Eislerem, historykiem, rozmawiali Andrzej Brzozowski i Karolina Wichowska.

Tekst powstał dla Ośrodka Badań nad Totalitaryzmami im. Witolda Pileckiego


1 2 
 Dodaj komentarz do strony..   Zobacz komentarze (4)..   


« Historia   (Publikacja: 12-07-2017 )

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 10132 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365