Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
204.818.714 wizyt
Ponad 1065 autorów napisało dla nas 7364 tekstów. Zajęłyby one 29017 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy konflikt w Gazie skończy się w 2024?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 725 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"

Złota myśl Racjonalisty:
"Mam podobny do Lukrecjusza pogląd na religię. Uważam ją za chorobę zrodzoną ze strachu i za źródło niezliczonych nieszczęść dla gatunku ludzkiego".
 Religie i sekty » Chrześcijaństwo

Dlaczego nie jestem chrześcijaninem [1]
Autor tekstu: Bertrand Russell

Tekst pochodzi ze strony Humanizm w Polsce
Tekst bez polskich liter.

Introductory note: Russell delivered this lecture on March 6, 1927 to the National Secular Society, South London Branch, at Battersea Town Hall. Published in pamphlet form in that same year, the essay subsequently achieved new fame with Paul Edwards' edition of Russell's book, Why I Am Not a Christian and Other Essays … (1957).

Kto jest chrzescijaninem ?

Najlepiej może będzie, jeśli przede wszystkim spróbujemy zrozumieć, co oznacza słowo „chrześcijanin". Wiele osob używa go obecnie w bardzo szerokim znaczeniu. Niektorzy nadają tę nazwę każdemu, kto stara się prowadzić przykładny żywot. Przypuszczam, że przyjmując taką interpretację, znaleźlibyśmy chrześcijan we wszystkich sektach i wyznaniach; ale nie uznaję jej za właściwą choćby z powodu zawartego w niej domniemania, że wszyscy ci, ktorzy nie są chrzescijanami — a więc buddyści, wyznawcy Konfucjusza, mahometanie itd. — nie starają się żyć przykładnie.
Nie uwazam za chrzescijanina kazdego czlowieka, ktory stara sie zyc przyzwoicie, stosownie do stopnia swojej madrosci. Sadze, ze nalezy posiadac pewna sume okreslonych wierzen, jesli sie chce miec prawo do miana chrzescijanina. Slowo to nie ma teraz tak wyraznego znaczenia jak za czasow sw. Augustyna i sw. Tomasza z Akwinu. Jesli kto mowil wtedy, ze jest chrzescijaninem, wiadomo bylo, co przez to rozumie. Chrzescijanin uznawal cala serie wierzen sformulowanych z wielka scisloscia i wierzyl niezlomnie w kazde ich slowo.
Dzis to sie zmienilo. Nasze pojecie chrzescijanstwa musi byc troche bardziej mgliste. Sadze jednak, ze istnieja dwa artykuly wiary niezbedne dla kazdego, kto mieni sie chrzescijaninem. Pierwszy jest natury dogmatycznej, a mianowicie: powinno sie wierzyc w Boga i niesmiertelnosc. Jesli ktos nie posiada tej wiary, to nie sadze, aby nazwa chrzescijanina byla dla niego wlasciwa. Dalej, jak na to sam termin wskazuje, nalezy miec pewne wierzenia dotyczace Chrystusa. Mahometanie, na przyklad, wierza rowniez w Boga i niesmiertelnosc, a jednak nie uznaliby sie za chrzescijan. Wydaje mi sie, ze co najmniej trzeba wierzyc, iz Chrystus byl, jesli nie Bogiem, to w kazdym razie najlepszym i najmedrszym z ludzi. Kto odmawia Chrystusowi tego minimum, ten nie ma, moim zdaniem, zadnego prawa mienic sie chrzescijaninem. Naturalnie jest jeszcze inny sposob pojmowania tego slowa, uwidoczniony w kalendarzach i podrecznikach geografii, gdzie powiadaja, ze ludnosc Ziemi dzieli sie na chrzescijan, mahometan, buddystow, balwochwalcow itd. W tym sensie jestesmy tutaj wszyscy chrzescijanami. Podreczniki geografii zaliczaja nas hurtem do tej kategorii, ale w znaczeniu czysto geograficznym, ktore mozemy smialo pominac. Sadze wiec, ze w trakcie wyluszczania wam, dlaczego nie jestem chrzescijaninem, musze wyjasnic dwie rzeczy: po pierwsze — dlaczego nie wierze w Boga i niesmiertelnosc; a po drugie — dlaczego nie uwazam Chrystusa za najlepszego i najmedrszego z ludzi, chociaz przyznaje mu bardzo wysoki stopien doskonalosci moralnej.
Gdyby nie uwienczone powodzeniem wysilki niedowiarkow w przeszlosci, nie moglbym dzisiaj przyjac tak elastycznego okreslenia chrzescijanstwa. Jak juz mowilem, wyraz ten w dawnych czasach mial bardziej sprecyzowane znaczenie.
Obejmowal on, na przyklad wiare w pieklo. Wiara w wieczny ogien piekielny byla zasadniczym artykulem chrzescijanskiego wyznania wiary az do najnowszych czasow. W Anglii, jak wiecie, przestala ona byc waznym artykulem wiary na mocy decyzji Rady Koronnej. Arcybiskupi Canterbury i Yorku byli przeciwni temu postanowieniu, ale poniewaz w tym kraju sprawy religijne rozstrzyga sie za pomoca uchwal parlamentarnych, Rada Koronna mogla przejsc do porzadku dziennego nad opinia Ich Eminencyj i wiara w pieklo przestala byc dla chrzescijanina konieczna. Nie bede wiec obstawal przy tym, ze chrzescijanin musi wierzyc w pieklo.

Istnienie Boga

Kwestia istnienia Boga jest obszernym i powaznym zagadnieniem i gdybym mial pokusic sie o jego wyczerpujace przedstawienie, bylbym zmuszony trzymac was tutaj az do konca swiata. Musicie mi wiec wybaczyc, ze potraktuje je w cokolwiek sumaryczny sposob.
Kosciol katolicki podal jako dogmat, ze mozna udowodnic istnienie Boga posilkujac sie tylko rozumem. Dogmat ten jest dosc osobliwy, niemniej jednak zalicza sie do dogmatow katolickich. Kosciol musial go ustanowic, poniewaz w pewnym okresie wolnomysliciele nabrali zwyczaju mowienia, ze naturalnie przyjmuja istnienie Boga jako prawde objawiona, ale istnieja takie a takie argumenty, ktore sam rozum moze wysunac przeciw tej idei.
Argumenty te zostaly wylozone bardzo szczegolowo i Kosciol katolicki uczul sie zniewolony polozyc temu kres. Ustanowil wiec zasade, ze mozna dowiesc istnienia Boga za pomoca czystego rozumu, i znalazl sie w koniecznosci przedstawienia tego, co uwazal za material dowodowy. Argumentow byla pokazna liczba, ale rozpatrze tylko kilka sposrod nich.

Argument pierwszej przyczyny

Argument pierwszej przyczyny jest moze najprostszy i najlatwiejszy do zrozumienia. Kosciol utrzymuje, ze wszystko, co widzimy na tym swiecie, ma jakas przyczyne, i ze posuwajac sie coraz dalej wzdluz tego lancucha przyczyn musimy dojsc do pierwszej przyczyny, ktora otrzymuje nazwe „Boga".
Sklonny jestem przypuszczec, ze ten argument nie ma dzisiaj wielkiej wagi, przede wszystkim dlatego, ze pojecie przyczyny nie jest juz tym, czym bylo dawniej. Filozofowie i uczeni poglebili to pojecie, ktore w nastepstwie zatracilo dawna zywotnosc; ale niezaleznie od tego latwo zauwazyc, ze argument gloszacy koniecznosc pierwszej przyczyny nie moze posiadac wartosci.
W mlodych latach, gdy rozmyslalem bardzo powaznie nad tymi zagadnieniami, godzilem sie przez dlugi czas na argument pierwszej przyczyny; ale pewnego dnia, majac osiemnascie lat przeczytalem „Autobiografie" Johna Stuarta Milla i znalazlem tam nastepujace zdania:
"Ojciec moj pouczyl mnie, ze na pytanie: Kto mnie stworzyl ? — nie mozna dac odpowiedzi, gdyz bezposrednio potem wylania sie nowe pytanie: Kto stworzyl Boga ? To proste zdanie wykazalo mi zwodniczosc argumentu pierwszej przyczyny. Jesli wszystko musi miec przyczyne, to Bog musi ja miec rowniez. Jesli moze byc cos bez przyczyny, moze to byc rownie dobrze swiat, jak i Bog, tak ze argument ten jest zupelnie bezwartosciowy. Jest on rownoznaczny z pogladem indyjskim, wedlug ktorego swiat spoczywa na sloniu, a slon na zolwiu; gdy zas pytano: A zolw ? — Hindus odpowiadal: Moze bysmy tak zmienili temat rozmowy ?"
Argument pierwszej przyczyny nie jest w gruncie rzeczy niczym lepszym. Nie ma powodu, dla ktorego swiat nie moglby zaczac istniec bez przyczyny; ani tez, z drugiej strony — nie ma zadnej racji, dlaczego by nie mial istniec zawsze. Nie ma powodu do przypuszczenia, ze swiat w ogole mial poczatek. Mysl, ze rzeczy musza miec poczatek, zawdzieczamy w rzeczywistosci ubostwu naszej wyobrazni. Dlatego wydaje mi sie, ze nie potrzebuje tracic wiecej czasu na zbijanie argumentu pierwszej przyczyny.

Argument prawa natury

Nastepnie mamy bardzo rozpowszechniony argument wychodzacy z zalozenia prawa natury. Byl to jeden z ulubionych argumentow XVIII wieku, do czego szczegolnie przyczynil sie wplyw Izaaka Newtona i jego kosmogonii.
Obserwujac planety, ktore krazyly dookola Slonca zgodnie z prawem ciazenia, ludzie doszli do wniosku, ze Bog wydal tym planetom rozkaz poruszania sie wlasnie w ten sposob i ze to bylo przyczyna ich ruchu. Bylo to oczywiscie wygodne i proste wyjasnienie, ktore oszczedzalo im trudu dalszego poszukiwania zasady prawa ciazenia.
W naszych czasach tlumaczymy to prawo w dosc skomplikowany sposob, podany przez Einsteina. Nie mam zamiaru wyglaszac prelekcji o prawie ciazenia w interpretacji Einsteina, poniewaz to rowniez zabraloby troche czasu; w kazdym razie nie ma juz mowy o tym rodzaju „praw natury", jaki mielismy w systemie Newtona, gdzie dla jakiegos niezrozumialego powodu natura zachowywala sie wszedzie jednakowo. Odkrywamy teraz, ze wiele rzeczy, ktore uwazalismy za prawa natury, to rzeczywistosc umowy miedzy ludzmi. Wiadomo, ze nawet w najdalszych przestrzeniach miedzyplanetarnych metr ma ciagle dziesiec decymetrow. Bez watpienia fakt ten jest bardzo ciekawy, ale trudno by go nazwac prawem natury. Wiele rzeczy, ktore uchodzily za „prawa natury", jest tego samego pochodzenia.
Z drugiej strony, w wypadkach, gdy udaje nam sie czegos dowiedziec o sposobie zachowania sie atomow, spostrzegamy, ze podlegaja prawu w znacznie mniejszym stopniu, niz sadzono, i ze prawa, do ktorych sie dochodzi, sa to przecietne statystyczne, scisle tego rodzaju, jakie moglby dac prosty przypadek.
Wszyscy wiemy, ze istnieje prawo, wedlug ktorego podczas gry w kosci otrzymuje sie podwojna szostke tylko raz mniej wiecej na trzydziesci szesc rzutow, a jednak nie uwazamy tego za dowod, ze rzuty kosci sa regulowane z gory powzietym zamiarem. Przeciwnie, gdyby podwojna szostka wychodzila raz po raz, sadzilibysmy, ze to bylo zrobione umyslnie. Wiele praw natury zalicza sie do tej kategorii. Sa to przecietne statystyczne, podobne do tych, jakie zjawilyby sie na podstawie prawa przypadku; i dzieki temu cala historia z prawem natury wywiera obecnie znacznie mniejsze wrazenie niz dawniej.
Zupelnie niezaleznie od tego, co powiedzialem, a co odnosi sie do chwilowego stanu nauki, ktory jutro moze sie zmienic, samo wyobrazenie, ze istnienie praw natury pociaga za soba istnienie prawodawcy, wynika z pomieszania praw natury z prawami ludzkimi.
Ludzkie prawa sa to nakazy plecajace osobnikowi zyjacemu w spoleczenstwie zachowywac sie w pewien okreslony sposob, przy czym moze on zgodzic sie na to lub tez postapic inaczej. Natomiast prawa natury sa opisem faktycznego zachowania sie rzeczy, a poniewaz po prostu opsuja, co rzeczy istotnie czynia, wiec nie mozna dowodzic, ze musi byc ktos, kto kazal im to zrobic.
A przypusciwszy nawet, ze tak bylo, stajemy przed pytaniem:
Dlaczego Bog wydal wlasnie te, a nie inne prawa natury ? Jesli sie odpowiada, ze uczynil to wedle swego upodobania i bez zadnego powodu, to zaklada sie, ze jest cos nie podlegajacego prawu, i w ten sposob dzialanie prawa natury zostaje przerwane. Gdyby zas odpowiedziano wam za przykladem bardziej ortodoksyjnych teologow, ze oglaszajac wszystkie swoje prawa Bog mial zawsze powod, aby dac raczej prawa te, a nie inne — i ze powodem tym byla oczywiscie chec stworzenia mozliwie najlepszego wszechswiata, choc przygladajac sie temu ostatniemu, nigdy byscie nie wpadli na to przypuszczenie — jesli zatem byl powod do praw, ktore Bog nadal, to i sam Bog podlegal prawu. I dlatego wprowadzenie Boga jako posrednika w tej sprawie nie przynosi zadnej korzysci.
Znajdujecie sie wobec prawa poprzedzajacego boskie etykiety i stojacego poza nimi, a Bog nie doprowadza was do celu, gdyz nie jest najwyzszym prawodawca. Krotko mowiac, argument prawa natury nie ma juz tej sily, ktora posiadal.
Rozpatrujac te wywody odbywam podroz w czasie, poniewaz argumenty, za pomoca ktorych dowodzono istnienie Boga, zmieniaja swoj charakter z biegiem czasu. Z poczatku byly to scisle, intelektualne argumenty, ucielesniajace pewne okreslone sofizmaty. W miare zblizania sie do czasow nowozytnych poziom intelektualny tych argumentow spada i nabieraja one coraz wiecej moralizujacej mglistosci.

Argument celowosci


1 2 3 Dalej..

 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
Dzień Sądu - wizualna relacja
Galimatias chrześcijański

 Zobacz komentarze (42)..   


« Chrześcijaństwo   (Publikacja: 19-07-2002 Ostatnia zmiana: 27-11-2010)

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 1281 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365