Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
200.192.451 wizyt
Ponad 1065 autorów napisało dla nas 7364 tekstów. Zajęłyby one 29017 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy konflikt w Gazie skończy się w 2024?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 308 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"

Złota myśl Racjonalisty:
W czasie dziecięctwa nowej religii ludzie mądrzy i uczeni powszechnie ignorują tę sprawę, uznając ją za zbyt błahą (..) A kiedy później chcą zdemaskować oszustwo, by otumanione masy przejrzały na oczy, jest już zbyt późno, i dokumenty a także świadkowie, którzy pomogliby sprawę wyjaśnić, znikli bezpowrotnie.
« Listy i opinie  
Lech Stępniewski [2]
Autor tekstu:

Gdzieś też porównuje Pan okrucieństwo i podstępność krzyżowców z czasów pierwszej krucjaty z rzymska łagodnością z czasów wojny żydowskiej (nb. cytując na dowód tej łagodności Józefa Flawiusza, który — jako Żyd próbujący zrobić karierę w cesarstwie — chciał się swoją książką przypochlebić Rzymianom!). A czy znane jest Panu rzymskie prawo zwyczajowe — tzw. direptio — dotyczące postępowania ze zdobytym miastem? Proszę poczytać u Liwiusza jak to wyglądało. Zaręczam Panu, że ani na jotę nie różniło się od okrucieństw krzyżowców.

Prawem, w tym rzymskim interesuję się z uwagi na specjalność, jednak przyznam, że tutaj mnie Pan zaskoczył. Będzie trzeba powrócić do tematu po uzupełnieniu braków. Wiedziałem, że cesarze dozwalali w zamian za karność na polu bitwy pofolgować swoim żołdakom, jednak o prawie zwyczajowym tej treści nie słyszałem. Może przyjdzie mi się zgodzić z nazbytnią tendencyjnością owego porównania, jednak będę obstawał przy tym, że chrześcijaństwo zbratane z barbiarią tylko pogorszyło te sprawy. Czy Rzymianie wyniszczyli kulturę Grecji? Chrześcijanie, generalizując, niszczyli to co nie odpowiadało chwale bożej. Później nabierali coraz więcej ogłady, jednak w pierwszych wiekach to była dzicz totalna, mnichowie okładający kijami bluźniercze księgi, palenie, burzenie, etc. Dlaczego nie zachowały się żadne niemalże pisma z okresu początków chrześcijaństwa? Kiedy już byli na tyle popularni aby się nimi zajmować, ale jeszcze nie dzierżyli władzy państwowej, czyli aż do Juliana Apostaty? Czy nikt nie opisywał tego co robili poza Ojcami Kościoła? Jednak nie tylko niszczyli to co ich krytykowało, w początkach systematycznie musieli niszczyć to co wiązało się ze starą cywilizacją, a nie odpowiadało nowej chrześcijańskiej aksjologii. Aż trudno sobie wyobrazić ile musiało ulec zniszczeniu, mimo że przewyższało cywilizacyjnie myśl chrześcijańską. Ale wróćmy do rzeczy — rzymianie byli jednak generalnie zdecydowanie bardziej cywilizowani niż krzyżowcy, co by nie przytaczać we fragmentach. Po owocach ich czynów poznacie ich, jak to powiedział ktoś znamienity.

4. Zauważyłem, że z wielkim przejęciem reklamuje Pan na swej stronie ideje nieszczęsnego Jana Stachniuka. Czy jest Pan jego zwolennikiem? Czy także tego, co wypisywał w „Heroicznej wspólnocie narodu"? Napisałem „nieszczęsnego", bo miotał się całe życie od socjalizmu narodowego do międzynarodowego (to niby ten „uniwersalizm"), a i skończył jako lewicowiec rojący o jakimś nowym „prawdziwym" kolektywie i centralnie sterowanej gospodarce. To, co u niego najrozsądniejsze (tj. krytyka pewnej postaci mentalności katolickiej), to niedomyślane do końca popłuczyny po Maxie Weberze (Etyka protestantyzmu a kapitalizm) i Fryderyku Nietzschem. Nb. bardzo by się zdziwił, że katolicka z ducha Irlandia ma obecnie najwyższe tempo wzrostu gospodarczego w Europie! Natomiast jego „program pozytywny" jest żałosny! Ogrom pustosłowia i żadnych konkretów — same metafory „muzyczne" w rodzaju: „Bez klawiatury ładu naturalnego nie ma muzyki ewolucji tworzycielskiej świata". Wszystko tam się samo „formuje", „doprowadza", „zespala" — ale nie wiadomo, jak. Tajemnica to ciemniejsza niż zagadka Trójcy św. Wydaje mi się, że do tego trzeba mieć jeszcze mocniejszą wiarę (czytaj: samozaparcie w wyłączaniu swego rozumu) niż do najdzikszych chrześcijańskich dogmatów. Nie bez racji więc pisał Stachniuk, że gdy się tworzy panhumanizm „powstaje taka atmosfera religijna, którą my, ludzie żyjący na niższym poziomie, mało znamy". Ale po co w takim razie zamieniać siekierkę na kijek, Panie agnostyku?

Nie podlegam fascynacji temu wszystkiego co opisuje Pan, czy dałem gdzieś do tego przesłanki (dotyczące mojej akceptacji jego poglądów społeczno-politycznych)? Jest za to wiele dowodów na to, że w tej kwestii mam zupełnie odmienne zdanie — zbliżam się do dość radykalnej prawicy w kwestiach ocen wolności i równości. Promuję jego analizę chrześcijaństwa, popieram bardzo wiele założeń panhumanizmu, jednak nigdzie nie nazwałem siebie zadrużaninem. Jak Pan musiał zauważyć — promuję jedynie niektóre fragmenty jednej jego książki, nie innych. Nie stworzę nigdy fanklubu Jana Stachniuka, proszę być spokojnym, a wiele koncepcji panhumanizmu uważam za wielce twórcze i trafne. Inne oceniam mniej pozytywnie, ale jak wiadomo tylko krowa poglądów nie odmienia. Mój agnostycki jest otwarty na nowości. Właśnie dlatego uznałem, że lepiej uważać się za agnostyka niż za ateistę, choć jestem bardzo bliski tego poglądu. Wiem jednak, że mam teraz miejsce na szukanie najwłaściwszego światopoglądu, choć może być również tak, że znajdzie się go przy końcu życia lub nigdy...
Ale cóż...
Jeszcze trochę zawrócę: w kwestii panhumanizmu nawet nie chodzi mi o to co Pan skrytykował, że to jakaś nowa forma religijnego uniesienia. Mnie jednak nie gra jedna istotna rzecz w owym hurraoptymizmie pantworzycielskim — bomba atomowa. Widocznie jej Stachniuk nie uwzględnił, ale cóż nie mogę jeszcze odrzucić panhumanizmu, gdyż i tak dostrzegam w nim wiele walorów. Zwłaszcza jako odtrutkę na jałowość postmodernizmu.

5. I już na koniec. O szkodliwościach i pożytkach chrześcijaństwa można było do końca XIX w. ciekawie rozprawiać, ale tylko teoretycznie. Nikt przecież nie wie, jak wyglądałoby cesarstwo rzymskie, a potem Europa, gdyby chrześcijaństwa nie było. Wprawdzie to właśnie chrześcijańska Europa podbiła świat (nie wyłącznie w sensie militarnym — ale także cywilizacyjnym, bo nawet Coca Cole wymyślił chrześcijanin...), ale zawsze to da się zaklasyfikować jako dziwny przypadek.
Na szczęście — a właściwie: na nieszczęście — w XX wieku wykonano niebywały eksperyment. Od pewnego chrześcijańskiego kraju w trybie nagłym „odjęto" chrześcijaństwo. Warunki geograficzne i ekonomiczne pozostały bez większych zmian, politycznie ów kraj nawet się — dzięki koniunkturze wojennej — umocnił. I tylko zamiast chrześcijaństwa pojawiła się nowa, zdecydowanie antychrześcijanska idejka (Nb. Stachniuk dostrzegał w niej wiele „wspólnotowych" i gospodarczych pożytków). Rezultat? W ciągu 80 lat jej trwania zamordowano na jej „ołtarzu" nieporównanie więcej ludzi niż zdołała to uczynić inkwizycja, wszystkie wyprawy krzyżowe, akcje przeciw heretykom, palenie czarownic etc. etc. i co by Pan tam jeszcze chciał z 2000 lat „czarnych kart" chrześcijaństwa w Europie wliczyć. W dodatku uczyniono to w większości nader prymitywnymi metodami, jakie były dostępne już w średniowieczu: wycieńczającą, niewolniczą pracą, głodem itp. Czy racjonalnie myślący człowiek nie powinien wyciągnąć z tego eksperymentu jakichś wniosków? Zwłaszcza, jeżeli jako program pozytywny, ma do zaproponowania parę frazesów w rodzaju: „Złączyć to wszystko w taką syntezę, w której praca każdego człowieka będzie wpadała w celowy rytm, jak uderzenie palców wirtuoza w klawisze fortepianu, oto treść rewolucji człowieczej". A jeśli ja nie chce być włączony „w syntezę", nie chce „wpadać w celowy rytm" i nie chcę żeby jakiś „wirtuoz" społeczny bębnił po mnie jak po klawiszach, to co? Do obozu?… To ja już zamiast tego „wirtuoza" wolę księdza, który przed mszą, w czasie mszy i po mszy trąbi wino mszalne. Mniejsze ryzyko..
Pozdrawiam
Lech Stępniewski

To jest dopiero temat-rzeka! Dużo by tutaj można pisać, jednak poprzestanę na swojej (hipo)tezie — jest wielce prawdopodobne, że mogłoby być lepiej, gdyby nie chrześcijaństwo. Jednak nie chcę tego drążyć, gdyż nie potrafię sobie wyobrazić jak można by było uniknąć tej zapaści cywilizacyjnej. W gruncie rzeczy uznaje nawet konieczność tego biegu dziejowego. Moim jednak zamiarem (witryny), jest zupełnie co innego — nie wdawać się w spekulacje co by było gdyby, lecz uczyć ludzi myśleć, niech zaczną od rozwiązania pęt na własnych umysłach, później jakoś pójdzie. Przychylam się raczej do tego, aby propagować odrzucenie chrześcijaństwa dziś, niż spekulować na temat naszej cywilizacji gdyby nie było nigdy chrześcijaństwa. Teraz mógłbym jeszcze odesłać do działu „Ewolucjonizm religijny" — sądzę że jest warty przeczytania w tym miejscu. Z drugiej jednak strony nie zamierzam stać się populistą, nie chce „oświecać ludów", gdyż to zajęcie z dziedziny Syzyfa. Mnie zależy jedynie na tym, aby ludzie wykształceni nie byli dziećmi duchowymi.

27.04.2001.

Szanowny Panie!
Dziękuje za obszerny list. Ponieważ jest w nim — a także w załączonym fragmencie z Deschnera — wiele stwierdzeń bałamutnych,

???

powinienem chyba w imię uczciwości intelektualnej i wspólnego dochodzenia do prawdy próbować nań odpowiedzieć, ale nie bardzo wiem, czy prawda Pana interesuje.

Oczywiście

W zakończeniu Pańskiego listu znajduje bowiem słowa zdumiewające: „jeśli ta odpowiedź Pana satysfakcjonuje może Pan zamówić płytę, jeśli nie to oznacza to, że nie życzę sobie Pana więcej w mojej skrzynce". Czyli innymi słowy: albo pokornie przyznaj mi racje, albo żegnaj! Obawiam się, że te lata ministrantury nie pozostały jednak bez wpływu nawet na tak niezależną umysłowość jak Pańska. Mam jednak nadzieję, że się mylę i dlatego proszę o klarowne wyjaśnienie tej kwestii.
Pozdrawiam
Lech Stępniewski

Na szczęście, dla mnie, oczywiście się Pan myli. To jakieś przykre nieporozumienie. Proszę wrócić do mojego listu i przeczytać ponownie — pisałem tam coś zupełnie odwrotnego. Zgubił Pan jedno „nie": „jeśli ta odpowiedź Pana satysfakcjonuje może Pan zamówić płytę, jeśli nie to (NIE) oznacza to, że nie życzę sobie Pana więcej w mojej skrzynce".
Proszę więcej nie potępiać moich doświadczeń ministranckich. Pozdrawiam i czekam na wyjaśnienia.

Ps. Czy to przypadek, że ani jednym zdaniem nie potrącił Pan najistotniejszego zagadnienia z mego pierwszego listu? Idzie mi oczywiście o „eksperyment" z dechrystianizacją Rosji i jego skutki.

To przypadek — umknął mi ten najważniejszy motyw. Jednak jeśli teraz mam odpowiedzieć, to muszę przyznać, że ten problem jest wyimaginowany. Można raczej mówić o „komunizacji" Rosji i jej skutkach, nie o „dechrystianizacji". Lud tam zawsze był dość ciemny i nigdy nie traktowali dogłębnie i z oddaniem nakazów Chrystusa. Czy przed ową „dechrystianizacją" byli czymś wyjątkowym? Czy to mocna wiara w Jezusa i jego Ewangelie dawała im jakiś nieuchwytny potencjał duchowo-cywilizacyjny? Wiem, że brzydzi się Pan komunizmem. Ja również podobnie postrzegam równość i wolność. Jednak, nie uważam za szczęśliwe rozwiązanie przyklaskiwać chrześcijaństwu jako jedynej ostoi przeciwko temu złu. Komunizm mamy już za sobą. Podobnie świat, co by Pan nie pisał o pozostałych enklawach. Teraz nie potrzeba nam wsparcia tej wątpliwej wartości. Potrzeba nam edukacji, wiedzy, mądrości. Tylko to na trwałe da ochronę przeciwko podobnym katastrofom w przyszłości. Szczególnych zasług Kościół w walce z komuną nie ma, jeśli zdamy sobie sprawę, że walczył przede wszystkim o swoje własne trwanie, o swoje strefy wpływów. A że przy tym mogły coś uzyskać społeczeństwa to była sprawa dalszego rzędu. Trzeba wyjątkowej naiwności, aby nie dostrzegać, że w interesie Kościoła nie leży i nie może leżeć dobrobyt i szczęście ludzkości. Wtedy nie będzie Kościoła i jest to sprawa oczywista. Tam gdzie jest lepiej (generalnie, majątkowo), czyli na Zachodzie, ludzie odchodzą od Kościoła bo przestaje im być potrzebny. Tam gdzie jest nieszczęście jest potrzeba Kościoła. Im większe nieszczęście tym większa potrzeba. A ojciec Rydzyk na czym to buduje swoją utopię? Co chrześcijaństwo wcześniej zrobiło żeby komunizm się nie pojawił? Nic, kiedy nie było takiej groźby, stali murem z władzą i wyzyskiwali ciemny lud. XIX-XX wiek znacznie pozmieniał świat — to i Kościół się zmienił. Wcześniej miał już podobną zmianę — wiek XVI. Dzięki temu trwa nadal.

04.05.2001.
1 2 3 4 5 6 Dalej..

 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
Mielizna intelektualna ateizmu
Gardnerowe bałamuctwa

 Zobacz komentarze (3)..   


« Listy i opinie   (Publikacja: 03-08-2002 Ostatnia zmiana: 30-01-2011)

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Lech Stępniewski
Publicysta Najwyższego Czasu. Konstruktywna krytyka Racjonalisty.
 Strona www autora

 Liczba tekstów na portalu: 3  Pokaż inne teksty autora
 Poprzedni tekst autora: Gardnerowe bałamuctwa
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 1777 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365