|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Kultura » Etnologia
Śmierć w polskiej kulturze ludowej [1] Autor tekstu: Joanna Żak-Bucholc
Wyobrażenia,obrazy, znaczenia
Wstęp
Artykuł traktujący o śmierci w polskiej kulturze tradycyjnej to w zamierzeniu pierwsza z serii prac poświęconych tematyce rodzimej, szczególnie
kulturze zwanej „ludową". Wydaje nam się bowiem właściwe, by obok
tekstów poruszających problemy religii, a dotykających nieraz bardzo odległych
rejonów i „egzotycznych" wierzeń znalazły się teksty o wierzeniach i praktykach najbardziej nam znanych. Otóż i pytanie… Czy rzeczywiście
„znanych"?
Dla badaczy kultury nie jest tajemnicą, że łatwiej dostrzec przeróżne
kulturowe fenomeny (nieraz określane mianem „dziwactwa"...) mające
miejsce gdzieś dalej, gdzieś poza naszą normą i naszymi oczywistościami.
Kategoria oczywistości bowiem jest tym, co przysłania nieraz wiele sensów, które
nas nie dziwią, bo są nasze, ale i nad którymi nie zwykliśmy się szczególnie
zastanawiać. A warto… Nabierając dystansu do własnej kultury, w której
jesteśmy zanurzeni tak, że wiele z jej cech stało się dla nas niemal
niezauważalnymi — paradoksalnie — przybliżamy się do jej istoty i z tego założonego
o d d a l e n i a możemy
dostrzec wiele znaczeń, które dotychczas nam umykały.
Cóż bowiem wiemy np. o tym, jakich specyficznych odcieni nabrało
„nasze" chrześcijaństwo od czasów, kiedy zostało wprowadzone… A nie działo się to przecież w pustce kulturowej, ludzkie zaś umysły to nie
tabula rasa. Coś było przed chrześcijaństwem. Religia chrześcijańska nie
jest monolitem i jak każdy inny system wierzeń musi zostać zaadaptowany na
nowym terenie. Proces adaptacyjny zaś ewokuje
zawsze jakieś swoistości, specyfikę (gdyby zresztą można powiedzieć o „odchyleniach"..., ale cóż — wtedy trzeba by znać niezaburzoną,
„czystą doktrynę pierwotną", a gdzież taka jest?).
Nie jest już wszak niczym niezwykłym dla badaczy twierdzenie, że
religijność polska ukształtowała się w procesie synkretyzacji chrześcijaństwa i wierzeń niechrześcijańskich. Słowiańskich — przyjdzie nam na myśl w pierwszym rzędzie. Owszem, ale wokół kwestii słowiańskości
od czasów romantyków narosło tyle mitów i zmistyfikowanych „odkryć
naukowych", że powiedzmy od razu — nie takie to proste. O wierzeniach naszych
Słowian wiemy niedużo — to raz, po drugie zaś — Słowianie nie byli
pierwotnymi mieszkańcami ziem między Odrą i Wisłą, przywędrowali dopiero w wieku VII, VIII n.e. A przecież nie przyszli oni na ziemie puste. Zbyt rzadko
może uświadamiamy sobie, że tu, na naszych ziemiach istniały enklawy ludów
germańskich, celtyckich, a wcześniej — ludzi z tzw. kultur amfor kulistych, którzy
pewnie wznieśli grobowce megalityczne na Kujawach tysiące lat przed Słowianami,
ceramiki sznurowej, itd. Że dawno? Cóż, tzw. fenomen długiego trwania to
rzecz, której wciąż dociekają badacze kultury...
Zatem — postaramy się
przyjrzeć bliżej kilku najważniejszym obrzędom polskim, wierzeniom i „przesądom"… Zaczynamy tekstem o sposobie rozumienia śmierci.
*
Każda
kultura jest sposobem reagowania na śmierć… Z taką opinią wśród badaczy
można się dziś spotkać. I aczkolwiek formułowana jest w zbyt może
radykalny sposób, nie można odmówić jej pewnej dozy słuszności, szczególnie
gdy zważy się na takie fenomeny kulturowe, jak egipskie piramidy i wielce
rozbudowany egipski system wierzeń eschatologicznych, tybetańską Księgę
Umarłych, megalityczne struktury grobowe i wiele innych przejawów ludzkiej
aktywności, w tym niezliczoną ilość rytuałów, obrzędów pogrzebowych,
wyobrażeń i wierzeń dotyczących losu umarłych po ziemskim życiu -
wszystkiezmierzające do
„oswojenia" tego niebywałego „zdarzenia" jakim jest śmierć
człowieka. Nie istnieje pewnie kultura, która traktowałaby śmierć członka
społeczności po prostu jako zwykłą oczywistość i pozbawiona byłaby
jakiejkolwiek, kulturowo przejawiającego się formy, choćby i skromnej,
radzenia sobie z tym faktem. Zatem — śmierć nigdy nie jest (a przynajmniej nie
była) postrzegana w kategoriach li tylko biologicznych, zawsze ma swój wymiar
kulturowy. Niniejsza praca ma za zadanie ukazać sposoby traktowania śmierci,
wyobrażenia i formy personifikacji śmierci w polskiej kulturze tradycyjnej w XIX i XX wieku. Praca została tak zaplanowana, by po pierwsze ukazać zależności
istniejące między poszczególnymi elementami — wyobrażeniami i obrazami związanymi
ze śmiercią w tradycyjnej kulturze a całością składającą się na pewną
(mniej czy bardziej artykułowaną) wizję świata. W tej perspektywie zarówno
te wyobrażenia i obrazy, jak i najważniejsze gesty czy czynności rytualne lub
zwyczajowe związane z pochówkami nie pozostają w izolacji. Po drugie: starano
się dokonać skontrastowania owych tradycyjnych wyobrażeń, mówiąc umownie -
„starej śmierci" z nowymi sposobami jej postrzegania, kładąc nacisk
na erozję starych znaczeń i na zmiany, jakie nastąpiły w procesie przekształceń
kulturowych zachodzących chociażby za sprawą paradygmatu naukowego.
Korzystałam
zarówno z prac badaczy przedwojennych (Biegeleisen, Fischer) i późniejszych,
jak i ze względnie najnowszych, w których zaznacza się odejście od
deskryptywnego traktowania tematu na korzyść „rozpisania" go w ramach określonych założeń metodologicznych, mianowicie
strukturalistyczno-semiologicznych (Tokarska, Wasilewski, Zmysłowska, Majerczyk)
albo w kategoriach tzw. rites de passage (Brencz). Ostania część pracy, mająca
ukazać zmiany, jakie zaszły w sposobie postrzegania śmierci opiera się głównie
na pracach Aries'a i Barańskiego.
Nie
można jednak powiedzieć, że prace poświęcone temu tematowi są liczne. Jak
zauważa J. Burszta temat obrzędowości pogrzebowej nie był dotąd
(koniec lat 60.) na naszym terenie chętnie podejmowany, stąd istnieje dla
niego skąpa literatura. Jak dotąd, najwięcej danych zgromadził w swoim
czasie O. Kolberg. Zatem problematyka śmierci nie wywoływała
większego zainteresowania etnografów w XIX w. i jeszcze do połowy XX. W opracowaniach dotyczących kultury ludowej niewiele się na ten temat mówiło
(jeśli zdarzają się opisy zwyczajów pogrzebowych to raczej w pracach
monograficznych dotyczących jakiegoś regionu kraju), a jeśli już, to w sposób
raczej deskryptywny, nie pogłębiony o próbę rozumienie idei duchowych (por.
też A. Jackowski, Kilka truizmów i refleksji na temat śmierci, kultury ludowej i sposobu patrzenia na jej wytwory,
„PSL Konteksty" nr 1-2 : 1986, s. 3). Dużo więcej uwagi poświęcano
np. obrzędom weselnym, narodzinowym, itd.
Dopiero
lata 70. XX w. przyniosły wiele ważnych prac wprowadzających problematykę śmierci w obręb namysły antropologicznego. Także w Polsce.
Lata 70. i następne dwie dekady przyniosły polskie przekłady istotnych prac,
m.in.: Toynbee, Człowiek wobec śmierci,
Warszawa 1973; Z. Bauman, Śmierć i nieśmiertelność,
Warszawa 1989; L. Thomas, Trup: od biologii do antropologii, Łódź 199;. Ph. Aries, Człowiek i śmierć, Warszawa 1994. W Polsce, w Warszawie pod koniec lat 70.
seminarium na temat śmierci prowadził znany polski etnolog R. Sulima, pojawiły
się teksty o pogłębionej refleksji na ten temat w „Tekstach" z 1979
r., prace w „Etnografii Polskiej" (np. t. XXVI) czy artykuły w specjalnym numerze"PSL
Kontekstów" (1-2 : 1986).Wreszcie wymienić trzeba wielotomowe dzieło pt.
Problemy współczesnej tanatologii. Medycyna — antropologia kultury -
humanistyka, pod red. J. Kolbuszewskiego, Wrocław 1997-98 oraz Umierać
bez leku. Wstęp do bioetyki kulturowej, pod. red. M. Gałuszki, K.
Szewczykyka, Warszawa-Łódź 1996 (w tym: Lęk,
nicość i respirator. Wzorce śmierci w nowożytnej cywilizacji Zachodu)
czy Sens choroby, sens śmierci, sens życia, pod. red. H. Bortnowskiej,
Kraków 1993.
Należy
jednak zaznaczyć, iż mimo niepodważalnej doniosłości tych publikacji jako
dotyczących współczesności, nie odnoszą się one wprost do tematyki śmierci w kulturze ludowej; to kryterium spełniają wymienione w przypisach i bibliografii na końcupracy artykuły w „Ludzie", „Etnografii Polskiej" i „PSL
Kontekstach".
Śmierć w odniesieniu do całościowej wizji świata,
mediacyjność, granica, przejście
Mówiąc o całościowej wizji świata, mamy na myśli nie tyle treści wierzeń (kosmologicznych czy soteriologicznych), te bowiem
jesteśmy zmuszeni potraktować w sposób wybiórczy, ile raczej pewne cechy
formalne organizujące sposób odbierania świata w tradycyjnych społecznościach.
Nie miejsce tu zatem na dogłębną charakterystykę obrazu świata i analizę procesu nakładania się na siebie światopoglądów przedchrześcijańskiego i chrześcijańskiego na ów obraz się składających; zaznaczmy tylko za
Zadrożyńską, że wynikł z tego właściwy kulturze ludowej, przez wieki
kształtowany, synkretyzm światopoglądowy, w którym odradzanie się przyrody, współzależność życia i śmierci, związek
tego i tamtego świata „spotkał" się z chrześcijańskim mitem o zmartwychwstaniu. [ 1 ]
Także A. Brencz pisze o nakładaniu się na siebie zasad
obowiązującej religii (katolickiej) z reliktami dawnych wierzeń
eschatologicznych. [ 2 ]
Jak
już wspomniano nas bardziej interesuje problem formalnych cech obrazu świata,
zasadzającym się na takim sposobie uporządkowania, który zakładał
d w o i s t o ś ćuniwersum. Może najbardziej użyteczne będą dla nas
wielokroć w literaturze etnologicznej się pojawiające kategorie orbis
interior i orbis exterior, czy świat-zaświaty. Za
„logicznie" wynikające z tej dwoistości można uznać z jednej
strony pojęcie o b c o ś c i, z drugiej — g r a n i c y. Nie bez znaczenia jest też swoiste nakładanie się na
siebie w ludowej wizji świata cyklów natury i cyklów życia ludzkiego.
Ale
czy to „pęknięcie" między dwoma światami jest w myśleniu
mitycznym uważane za coś odwiecznego? Ta kwestia jest dla nas o tyle istotna,
że w bezpośredni sposób łączy się z zagadnieniem etiologii śmierci;
innymi słowy dlaczego śmierć przychodzi z innego
świata, by zburzyć panujący tu ład i zabierać ludzi tam? Zatem — skąd
na świecie wzięła się śmierć? Wiele uwagi temu zagadnieniu poświęca M.
Eliade, powołując się na szereg mitów; dla nas ważna jest konkluzja do
jakiej dochodzi — pisze on otóż, iż w społecznościach tradycyjnych niemal
wszędzie spotykamy ideę długowieczności człowieka, wedle której człowiek mógłby
żyć dowolnie długo, gdyby jakiś wrogi wysłannik nie położył kresu jego
życiu. "Innymi słowy, naturalna
śmierć jest po prostu niepojęta." I dalej: „Śmierć jest niepojęta,
jeśli nie wiąże się jej z w taki czy inny sposób z nową formą bytu
rozmaicie wyobrażaną (...)." [ 3 ]
(Eliade zauważa też analogie między kosmogonią, antropogonią i śmiercią).
W
polskiej tradycji ludowej śmierć również nie jest zrozumiała sama przez się.
Zdarza się osąd, że jest karą za grzechy (co jest oczywiście zgodne z wykładnią
Kościoła katolickiego). „Działa" w zgodzie z wolą bożą. Więcej — istnieją ludowe opowieści racjonalizujące na swój sposób konieczność
umierania. Jak ta oto: 9 lat przesiedziała śmierć u pewnego Łotysza, który
zamknął ją w tabakierce, aż ziemia zaczęła się skarżyć Panu Bogu, że
ciężko jej tyle ludzi dźwigać, jako że w tym czasie nikt nie umierał, a ludzi przybywało. Wtedy Bóg kazał śmierć z tabakiery wypuścić [ 4 ].
Śmierć,
aczkolwiek działa z wyższego nakazu, nie jest z naszego świata. Do charakterystyki obszaru śmierci nie maja
zastosowania kategorie służące opisowi ludzkiej ekumeny — pisze P. Kowalski
pod hasłem „Śmierć" w swym Leksykonie
znaków świata (Kowalski 1998, s. 551). Obszar śmierci jest domeną ciemności — nie dziwi zatem korelowanie jej z nocą. Rytm dobowy, wędrówka słońca i jego zanik, jak i rytm roczny, przemienność pór roku z kulminacją żywotności
przyrody wiosną (odrodzenie) i jej ubywaniem i zanikiem w zimie, postrzeganej jako
śmierć natury „nakłada"
się na sposób widzenia ludzkiego życia. Momenty przejść są szczególnie kulturowo nacechowane znaczeniami. W owym
przejściu czas ulega zawieszeniu, na styku chaosu wyłania się nowy porządek,
następuje reaktualizacja. Święta doroczne jak Nowy Rok, pierwszy dzień
wiosny z topieniem Marzanny czyli Śmierci są
przejawem obrzędów przejścia dotyczących cyklu rocznego. A owe przejścia
tak w wymiarze kosmologicznym, jak i antropologicznym są „otwarte" na
sacrum i stąd niebezpieczne, ambiwalentne, potencjalnie obdarzające nową jakością
(stanem, statusem, kondycją), ale też regresyjne i groźne. Śmierć i zmartwychwstanie wymagają odpowiednio: rytualnych lamentacji i radości (takie
właśnie scenariusze obecne były np. w obchodach noworocznych w starożytnych
cywilizacjach, u naspodobny
schemat zauważyć można w okresie Świąt Wielkanocnych).
W ceremoniach dotyczących śmierci człowieka ambiwalencja również jest obecna
(choć nie można w tym wypadku mówić o elemencie radości, mimo wiary w odrodzenie pośmiertne; co najwyżej po fazie żalu mamy do czynienia ze
spokojna konstatacją, że zmarły jest teraz w niebie, „umarł w Panu" itd.).
Obecny jest za to lęk przed nieczystością śmierci, a właśnie okiełznanie tego leku jest kluczowym problemem każdej kultury. Lęk
ów, rzecz jasna, rozciągał się w pierwszym rzędzie na zmarłego i stąd
sposoby obchodzenia się z ciałem zawsze obwarowane są różnorakimi tabu
Przeświadczenie o nieczystości wszystkiego, co związane
jest ze sferą śmierci przejawia się także na inne sposoby (o tym powiem
jeszcze poniżej).
W obrzędach pogrzebowych używano przemiennie ziemi i wody (wyprowadzając ciało
należało chlusnąć wodą, aby przed zmarłym droga się oczyściła, na trumnę
rzucało się grudkę ziemi itp.) Nie wdając się w rozważania o kosmogonicznych walorach wody i ziemi (jako składnikach pierwotnej materii, z której został ukształtowany świat), zwrócimy raczej uwagę na ich równie
ambiwalentne nacechowanie w tej mierze, w jakiej mają związek ze śmiercią.
Na przykład w kulturze ludowej wierzono, że ziemia wzięta z mogił może
sprawić, że marnieć będą owoce rosnące na podsypanym nią drzewie.
Nieczystość ziemi z grobu miała mieć także moc unicestwiania żywych -
rozsypywanie ziemi przed nowożeńcami sprowadza na nich choroby lub śmierć [ 5 ].
Ale przecież z drugiej strony obszar grobu i cmentarza były uważane za święte… O znaczeniach rytualnych, magicznych, mitycznych wody można by wiele powiedzieć,
my ograniczymy się tylko do stwierdzenia, że i tutaj nie ma jednoznaczności -
najogólniejszą opozycją będzie oczywiście woda żywa-woda martwa, dalej:
woda płynąca-stojąca, czysta-brudna. Brudna woda symbolizuje nieszczęście,
niebezpieczeństwo i właśnie śmierć (także w snach). Woda ma moc zmywania
zmaz, jest nieodzowna w przedpogrzebowych czynnościach wobec zmarłego, może
nawet mycie zmarłego ma nie przede wszystkim (jak dziś bylibyśmy skłonni sądzić)
walor higieniczny, ale poniekąd magiczny — „zmywa" ze zmarłego jego poprzedni
stan, przygotowuje do stania się kimś
innym. Nie jest też przypadkowe, że wodę po umyciu ciała wylewało się w określone miejsca, tak by nie „zarażać" otoczenia — najczęściej w miejsca mediacyjne, a przynajmniej neutralne — np. pod płot [ 6 ].
Z dychotomicznej natury świata wypływa przeświadczenie, iż moment śmierci
sytuuje się „pomiędzy". Śmierć człowieka zatem to „sytuacja
progowa", i wiele elementów czy to w wierzeniach, podaniach czy to w rytuale pogrzebowym odnosi się do pojęcia
g r a n i c y (ta zaś nie pozostaje bez związku z symboliką tzw. rites
de passage). Ale sytuacja „przejścia" czy też kategoria granicy
dotyczy także wspólnoty, w której ktoś umarł (kilka uwag poświęcę
jeszcze temu aspektowi poniżej). Śmierć członka rodziny to swoistagranicznap a u z aw życiu rodzinnym i społecznym,
pauza, w którą wdzierały się siły nie stąd, nie z tego świata. Ta
„luka" w continuum stwarza niebezpieczeństwo, stąd konieczność
stosowania rozmaitych gestów zabezpieczających, używania przedmiotów
apotropaicznych, stąd ambiwalentny stosunek do zmarłego, „sprawcy"
owej luki.
Pojęcie
g r a n i c ymożemy odnieść
również do pewnej kategorii ludzi, specjalnie predysponowanych do sytuowania
ich „pomiędzy" dwoma światami — tego i tamtego świata. Chodzi o ludzi starych. W wielu kulturach to właśnie
ludzie starzy uważni byli za swoistych „mediatorów" między tym światem a zaświatami, cieszyli się zatem szacunkiem, a nawet czcią. „Starość,
zgodnie z zasadami tradycyjnej kultury, pozwalała istnieć człowiekowi na
pograniczu dwu sfer (...). Starcy więc mogli i powinni pełnić na ziemi
funkcje wymagające szczególnych właściwości (...)." [ 7 ]
Mogli zatem pełnić pewne wybrane rytualne czynności, jako że stojąc już
poniekąd w tamtym świecie łatwiej im było pokonywaćg r a n i c e. Mogli doradzać, zabraniać lub udzielać
pozwoleń na jakieś przedsięwzięcie w wiosce. I — co istotne — w tym ostatnim
etapie ludzkiego życia zdawano sobie sprawę, że niebawem może przyjść śmierć, i trzeba się do niej przygotować.
Powiedzieliśmy
już o dwoistej naturze uniwersum; najsilniej ten fundamentalny rys kultury
tradycyjnej akcentują badacze o orientacji strukturalistycznej. Obecny w tradycyjnym myśleniu mechanizm modelowania świata ma dychotomiczny, binarny
charakter (a „modelową" kategorię dla innych opozycji tworzyłaby oś
życie-śmierć). "Archaiczne uniwersum jest więc rozdwojone na
i (...), co na planie pojęciowym odnoszącym się do życia
ludzkiego (...) da się przeformułować na parę pojęć: życie-śmierć [ 8 ]."
Ta podstawowa para przeciwieństw „obrasta" w bardziej szczegółowe
elementy układające się w ciągi znaczeniowe, które można pogrupować wedle
określonego porządku Przestrzeni, Czasu, Ruchu itp. (zob. artykuł Śmierć
jako organizator kultury, por. przyp. 8). Tak więc zaświaty to kraina o odwróconym porządku przestrzennym, na
opak. Kierunki ulegają odmiennym waloryzowaniom: przód, góra, prawo
„odwraca się" na tył, dół, lewo. Nic zatem dziwnego, że w kulturze ludowej odwrócenie się do tyłu (np. koni ciągnących wóz z trumną)
ma złowróżbny charakter. Także czas „tam" działa inaczej — jest
rodzajem bezczasu, zawieszenia. W zgodzie z tym przeświadczeniem zatem
pozostaje zwyczaj zatrzymania zegara, w chwili, gdy ktoś w domu umarł.
Takich
binarnych opozycji autorzy artykułu przytaczają więcej, w tym miejscu nie ma
potrzeby, by wszystkie je przytaczać. Ważniejsza jest konstatacja ogólna — że
wszelki obrzęd polega m.in. na tym, by stan zaistniały naturalnie wyrazić
kulturowo, przełożywszy go na język symboli. Zatem rytuał pogrzebowy — co
oczywiste — będzie zawierał elementy z „szeregu" śmierci, ale...
przecież nie tylko rytuał pogrzebowy: także weselny czy związany z inicjacją
lub narodzinami. Ta wymienność symboliki jest charakterystyczna — dlatego można
powiedzieć, że podstawowe elementy obecne w kulturowym traktowaniu śmierci są o r g a n i z a t o r e mkultury
„w ogóle" (głównie w odniesieniu do obrzędów i stojących za nimi idei; zwracało na to uwagę
wielu badaczy zajmujących się rites de passage).
W kategoriach binarnych opozycji postrzega obrzędy pogrzebowe M. Majerczyk, która
konstruuje szeregi znaczeniowe, nazwane przez autorkę kategoriami
„tu" i „tam", gdzie „tu" zawiera w sobie znaczenie
ten świat, znane,
bezpieczeństwo, życie,
zaś „tam" to świat pozagrobowy,
nieznane, niebezpieczeństwo. [ 9 ]
Obie kategorie aktualizują się najdobitniej w momencie śmierci, mając rzecz
jasna wpływ na kształtowanie się rytuału pogrzebowego, jako rytuału przejścia.
Między „tu" i „tam" przebiega wyraźna linia demarkacyjna, a jej personifikacją jest… sam zmarły. Stąd wynika oczywiście
niejednoznaczny stosunek do zmarłego — bo do którego ze światów należy on
tuż po zgonie? Jak zauważa autorka, obrzęd pogrzebowy na tak postawione
pytanie nie daje wcale odpowiedzi — przeciwnie, wzmaga zamęt! Przykładowo:
wierzy się wszak, że to dusza opuszcza ciało, po cóż zatem dokonuje się
zabiegów higienicznych na ciele? Jak się wydaje trzeba nam się po prostu
zgodzić, iż w myśleniu, które autorka nazywa, jak się wydaje trafnie -
mitologiczno-poetyckim, obecna jest pewna paradoksalność, której przejawem w ramach obrzędu pogrzebowego jest właśnie m.in. ambiwalentne traktowanie zmarłego.
Owa zaś ambiwalencja jest synkretycznym połączeniem opozycji „tu" i „tam". Sam zmarły jest w centrum, jednocześnie będąc totalnym
punktem granicznym. Zmarły staje się obcym,stąd w obrzędzie dokonuje się odgraniczania, odsunięcia. Ale i rytualnie „wpisuje" się go czy odsyła, włącza w tamten świat, świat
do którego ma odtąd przynależeć (por. niżej uwagi A. Brencza).
Jak
już wiadomo, pojawienie się sytuacji granicznej „otwiera" furtę dla
chaosu, dotykającego także całej wspólnoty, najbardziej zaś rodziny, której
dotychczasowa struktura została zniszczona. Jeśli tak, to w zgodzie z tym przeświadczenie
pozostaje rytualny zwyczaj niszczenia przedmiotów, przewracania ich do góry
nogami, itp. — jako uaktualnienie tymczasowej chaotyzacji. Także czas nabiera
innych znaczeń — „podwyższonej sakralności", posługując się
terminem Majerczyk (zakaz snu w pobliżu zmarłego, powstrzymywanie się od prac
domowych). Jeśli zatem mówimy o obrzędzie pogrzebowym jako o rytuale przejścia — to jego celem w najogólniejszym planie byłoby wyprowadzenie „tu"
ze stanu chaosu, by na nowo stworzyć Ład.
Obrzędowi
pogrzebowemu jako obrzędowi przejścia poświęca swą uwagę A. Brencz, autor
artykułu Polska obrzędowość pogrzebowa
jako obrzęd przejścia [ 10 ].
Jeżeli cykl obrzędów pogrzebowych rozpatrywać będziemy z punktu widzenia
obrzędów przejścia, to można wydzielić i scharakteryzować kilka form przejść
związanych ze zmiana statusu poszczególnych osób i grup, a dotyczy to zarówno
zmarłego, jak jego krewnych i społeczności. Do innego świata przechodzi umarły.
Ale nowego statusu nabierają także pozostali, żyjący członkowie rodziny — w chwili śmierci bliskiego stają się osobami „pogrążonymi w żałobie", zmienia się też ich status społeczny, np. żona zostaje wdową,
dziecko zmarłego rodzica zostaje sierotą, itp. Cała społeczność staje
wobec grozy śmierci i obowiązują ją pewne określone wzory zachowań.
Na początkowych
stronach swego artykułu autor analizuje koncepcje „obrzędów przejścia"
Van Gennepa, Leach'a, V. Turnera iT. Turnera — nie będę się nad nimi zatrzymywać, podkreślę
tylko funkcję dwóch faz (rozdzielonych granicą): odłączenia (separacji) i włączenia
(agregacji). Faza odłączania rozpoczyna się w chwili zgonu, a nasila potem.
Czynione są praktyki zaznaczające powstanie
g r a n i c ymiędzy
„normalnością" a okresem rytualnym. Należą tutaj nakazy zachowania
ciszy, dzwonienie, przerwanie czynności codziennych. Jak podkreśla wielu
badaczy, uderzenie w dzwon oznacza granicę miedzy sacrum a profanum. Podobnie
rzecz ujmuje M. Majerczyk: pokonywaniu granicy to także określone dźwięki -
lamentacje czy bicie w dzwony. „(...) brzmieniowa część lamentacji
PRZEPRAWIA zmarłego na tamten świat, to jest dokonuje przejścia w osi
pionowej: z jednego świata do drugiego [ 11 ]"
(podkreślenie autorki). Dalej — oddzielanie zmarłego od żywych przejawia się
także w niszczeniu sprzętów, które miały z nim bezpośredni kontakt. Zmarłego
umieszcza się w określonej, innej niż dotąd zajmowana, przestrzeni (na środku
izby — w centrum). Następnie przy wynoszeniu zmarłego — zawsze nogami ku
drzwiom — uderza się trzykrotnie trumną o próg — to bardzo przejrzysty gest
dotyczący granicy. Pochód pogrzebowy zatrzymywał się obok kapliczki lub krzyża,
na granicy wsi — to było miejsce pożegnania zmarłego z wioskową wspólnotą.
Rzucanie ziemi na trumnę wyznacza inny moment graniczny, w którym następuje
ostateczne oddzielenie żywych od zmarłego (wedle wierzeń to wtedy dusza
opuszcza ciało). Do rytuałów włączania należą te czynności, które mają
za zadanie wyzwolenie duszy. Zatem — otwieranie okien, robienie specjalnych
otworów (dużo uwagi tym zwyczajom poświęcił A. Fischer). Także rytualne
mycie, ubieranie, wyposażanie w określone przedmioty
mają na celu przygotować zmarłego do pobytu na tamtym świecie,
"włączyć" go tam.
Dziś
mamy skłonność do traktowania pogrzebu tylko jako pożegnania bliskiej osoby.
Ten swoisty redukcjonizm to znak czasów, w których żyjemy (o zmianach w podejściu
do zagadnienia śmierci powiem więcej poniżej). Ale przecież obrzęd
pogrzebowy miał wymiar dużo szerszy. "Jak wiadomo w społecznościach
tradycyjnych śmierć uważana była za rzeczywistą
tylko wtedy, gdy należycie zostaną dopełnione ceremonie funeralne" [ 12 ].
Śmierć fizjologiczna to jakby zaledwie początek, znak, że należy dokonać
aktu „stworzenia" nowej osobowości zmarłego. Eliade postrzega zatem
ceremonie związane ze śmiercią w sposób, w którym śmierć jest formą
inicjacji, drugimi narodzinami stworzonymi
rytualnie, przejściem do innej płaszczyzny. Zauważając związek rytów
pogrzebowych z rytami inicjacji powiada, że w inicjacji mamy do czynienia
niejako z antycypacją śmierci — o tyle, o ile najistotniejszym momentem jest
„nabycie" sposobu bycia duchem (a czyż nie duchem staje się człowiek po fizycznej
śmierci?). Symbole i metafory powstałe wskutek uznania umierania za wzorcowy
model wszelkiej przemiany, gdzie śmierć
= przeobrażenie człowieka w ducha, przeniknęły do innych ceremonii przejścia. Z drugiej strony akt śmierci wyrażany jest za pomocą obrazów i symboli związanych z narodzinami, odrodzeniem czy zmartwychwstaniem. Konkluzje
te pozostają w zgodzie z uwagami cytowanych polskich badaczy (por. np. artykuł
Śmierć jako organizator kultury),
choć Eliade kładzie nacisk na nieco inny aspekt. O ile jednak badacze
orientacji strukturalistycznej kładą nacisk na binarność kategorii życie-śmierć, o tyle Eliade podkreśla raczej dążenie do przekroczenia opozycji na zasadach coincidentia
oppositorum.
Skoro
powiedzieliśmy już o tym, że śmierć jest zmianą formy bytowania na duchową,
wypada zatrzymać się nad tym dłużej. Jeśli bowiem zapytamy „czym jest
śmierć" to uzyskamy dwojaką odpowiedź. Zacytujmy w tym miejscu J.
Bursztę, który przytacza odpowiedzi informatorów: „Dusza wyjdzie z ciała i człowiek nie żyje", „to uwolnienie duszy z ciała" [ 13 ].
Ale istnieje też inne pojęcie śmierci, w którym śmierć jest
p o s t a c i ą. Zajmijmy się najpierw tym pierwszym. Śmierć jest
oddzieleniem duszy od ciała. Momentem, w którym następuje „rozejście"
się pierwiastków składających się na dotychczasową formę bytu. Od tego
momentu człowiek staje się istotą duchową. Duszę zaś człowieka wyobrażano
sobie w kulturze ludowej jako ptaka, motyla, ćmę, albo np. dym. Dusza zatem
najdosłownieju l a t y w a ł az ciała, a bliscy zmarłego dysponowali środkami, by to
sprawdzić: temu mianowicie służyły takie zabiegi jak rozsypywanie mąki.
Dusza jednak nie od razu oddala się od ciała — stoi obok, po prawej stronie, póki
nie pogrzebie się ciała [ 14 ].
Jeszcze jednak i w jakiś czas po pogrzebie dusza nie całkiem odchodzi od
miejsca, w którym żył zmarły człowiek (w różnych regionach kontakt na
styku zmarły-żywi określany jest rozmaicie: od kilku dni do kilku tygodni od
zgonu).
Tu
dotykamy pewnego paradoksu. Jest nim zagadnienie miejsca pobytu duszy zmarłego i jej „substancji". Badając zachowania obrzędowe, możemy bowiem
stwierdzić, że postępowano tak jakby zmarły przebywał jednocześnie w dwóch
miejscach — w grobie (na który nosi się pożywienie, kwiaty, albo po prostu składa
wizyty) i w „krainie zmarłych" (w tym miejscu nie jest istotne czym
ona jest: rajem, piekłem lub czyśćcem). Eliade powiada, że wynika to z przedchrześcijańskiej
idei ludowej. Zmarli zatem to nie tyle czyste duchy, co raczej dusze ucieleśnione. W kulturze ludowej dusza ma wszelkie cechy zmarłego człowieka...
Jakby
nie było wierzono, że przed duszą zmarłego, nim dotrze do miejsca
przeznaczenia rozciąga się pewnad
r o g a. Długa i ciemna, zawiła — dlatego zmarłemu daje się do rąk gromnicę
(co zresztą jest paradoksem, bo wszak nie ciało wędruje po krętych drogach
zaświatów, ale dusza). To na tę drogę ubiera się i wyposaża w obuwie. To
dlatego, chcąc „magicznie" skrócić błądzenie duszy po zaświatach,
kondukt pogrzebowy zmierza na cmentarz najkrótszą drogą. Inna wizja zakłada,
że to anioł lub diabeł, zależnie od zasług zmarłego, prowadzi duszę na sąd
boży albo do niedookreślonej krainy umarłych.
Jeśli
zaś chodzi o sposoby obrazowania Śmierci jako postaci, to w kulturze ludowej
spotykamy dwa podstawowe wizerunki: pierwszy to typ Kostuchy (zwana jest
niekiedy pieszczotliwie Kostusią, albo Kostą, Kostyrą), która jest starą,
chudą kobietą, suchą, kościstą, bladą, z widoczną trupią czaszką
zamiast twarzy, najczęściej w białym odzieniu. Jej atrybutami są: kosa,
sierp, młotek, długi nóż, oścień. Wszystkie te akcesoria służą do uśmiercania
człowieka, a np. oścień do wyciągania duszy z ciała. Nieraz zaopatrzona
jest w pilę do cięcia desek na trumnę, albo łopatę do kopania grobu.
Wizerunek ten ukształtował się pod wpływem kościelnej
plastyki sakralnej (od czasów średniowiecza), i taki właśnie pojawia się w bożonarodzeniowych jasełkach czy obrzędach kolędniczych.
Jeśli
jednak bliżej przyjrzeć się literaturze ludowej Śmierć wygląda inaczej -
jest to zapewne związane z niechrześcijańska
wizją — to zwykła, wiejska kobieta, na pierwszy rzut oka nie wyróżniająca
się niczym szczególnym. Pisze Biegeleisen: "Nasi włościanie, podobnie
jak w ogóle ludy indoeuropejskie, wyobrażają sobie śmierć w postaci
kobiety, na Puszczy Sandomierskiej: odzianej w białe płachty, w powiecie
rzeszowskim , ratuńcu około szyji zawitem. W pojęciu wieśniaków z lubelskiego to [ 15 ].
W ludowych opowiadaniach, bajkach dot. np. spotkań ze Śmiercią tak właśnie,
lub bardzo podobnie, jest obrazowana. Pojawia się nagle i tak samo nagle znika,
a — jak się po czasie okazuje — nikt jej nie znał. Wraz z jej zjawieniem się i odejściem ktoś we wsi umierał [ 16 ].
Podczas,
gdy Kostucha uśmierca poprzez ucięcie głowy, ta druga — dusi. Ta pierwsza
jest nieubłagana, zjawia się w towarzystwie anioła i diabła walczących o duszę zmarłego; ta druga zjawia się samotnie i ma wiele cech i uczuć
ludzkich. Śmierć-Kostucha to obraz relatywnie młodszy, zaś ten drugi wizerunek wydaje się dużo starszy i podzielany był przez
wszystkich Słowian (Śmierć jako kobieta w bieli często łączy się też z wyobrażeniem zarazy). Ale paradoksalnie — choć tak właśnie jest obrazowana
Śmierć w ludowych opowieściach, gdy zapytać „jak wygląda śmierć"
podawane są opisy zgodne z ikonografią śmierci-kościotrupa. I nie znajdziemy
wizerunków Śmierci jako kobiety w bieli w plastyce ludowej, w odróżnieniu od
Kostuchy obecnej w czy to w rzeźbie czy w przedstawieniach teatralnych...
„Jak więc widzimy istnieją dwie koncepcje atropomorficznego
przedstawiania śmierci. Oba te wyobrażenia współistnieją ze sobą (...) a ich dwoistość, zgoła przeciwstawność nie budzi żadnych zastrzeżeń, nie
wywołuje żadnych wątpliwości. Śmierć chłopska, ta po ludzku pojęta
wiejska kobieta o ludzkich cechach fizycznych i psychicznych, niewiele ma wspólnego z budzącą grozę kościotrupem z kosą" — pisze A.Kowalska-Lewicka [ 17 ].
Oba wizerunki funkcjonowały obok siebie — następowała nawet ich kontaminacja.
Śmierć
jednak nie działa samodzielnie, to od Boga dostaje polecenie, jest kimś w rodzaju posłańca i narzędziem przeznaczenia (za niewykonanie polecenia może
nawet zostać ukarana). Śmierć z opowiadań ludowych (zatem raczej Śmierć-kobieta w bieli, niż Kostucha) za pomoc potrafi się odwdzięczyć, można się też
okupić — np. nakarmić ją, dać jej podarunek, albo i oszukać, złapać i zamknąć. Śmierć można zmylić — wiadomo, że się ukazuje — jeśli stoi w nogach łóżka — to znak, że chory wyzdrowieje, jeśli u wezgłowia — to na
pewno umrze — wystarczyło zatem odwrócić łóżko. Stosowano wobec niej pewne
apotropaiony, moc ochronną miały np. konwalie albo parę ziaren pieprzu z gorczyca zagryzionych na czczo.
Owe
dwa opisane wyżej wizerunki, aczkolwiek najczęstsze, nie są jedyne. Na
Podhalu widziano Śmierć pod jeszcze inna postacią — pod postacią Triady
trzech posępnych, chudych kobiet. A nieraz mogła też „wcielić się" w postać Żyda, Księdza, Młodej Dziewczyny czy Czarnego Anioła (pod wpływem
literatury żydowskiej). Dość rzadko widziana jest jako ubrana w czarny surdut
albo frak, bywa że z cylindrem na głowie — wtedy przybiera postać nie kobiecą,
lecz męską. W podaniach śląskich śmierć przybiera postać skurczonego
staruszka, który chodzi po domach i prosi o jałmużnę, a kto jej nie odmówi
ma zapewnione długie życie.
Nietrudno
zauważyć, iż Żyd, Ksiądz, Dziewczyna, postać „miastowo" ubrana
we frak — to postaci szczególne, każda bowiem jest naznaczona innością, nie
jest taka, jak my. Jednym słowem są obce
(a takie najporęczniej, by się tak wyrazić, demonizować...). Na marginesie
warto pokusić się o słowo polemiki z przytaczaną przez nas autorką opisującą
postać Śmierci jako zwykłej kobiety w bieli. Bo czyż rzeczywiście
„zwyczajność" wyczerpuje jej istotę? Nie jest przecież pozbawiona
cech sytuujących ja po stronie innego, obcego. Taką cechą jest chociażby milczenie, swoista
„niemota", a też to, że „nikt jej nie zna" podkreśla jej
przybycie skądinąd, nie z naszego świata.
Jako obca, „nieczysta", ma kłopoty z przechodzeniem przez wodę, w opowiadaniach ludowych pojawia się nieraz motyw przewożenia bądź
przenoszenia Śmierci przez ludzi (przenosi się ją, choć nic nie waży, nie
ma wszak ciała materialnego).
Teriomorficzne
postaci samej Śmierci, albo jej pomocnicy to pies i kot. Jako kot Śmierć
ukazuje się głównie dzieciom. Widywano ją jednak także pod postacią gęsi,
białej wrony, a nawet światełka, słupa dymu. Ale zdarzają się i takie
opinie ludowe, które podaje Biegeleisen : „W co tylko chce, w to się
przemienić może" [ 18 ].
Miała zatem Śmierć zdolność zmieniania kształtów, która wydaje się być
obrazowym przedstawieniem przekonania o jej wszechobecności. Jest przy tym w „normalnych" warunkach niewidzialna — ukazuje się tylko wybranym, głównie
tym, którym pisane jest umrzeć.
Śmierć zjawia się wieczorna porą, w przeddzień
mającego nastąpić zgonu. Trzykrotnie puka w okna i tyleż razy wzywa człowieka
mającego umrzeć po imieniu — po czym zadaje cios śmiertelny. "Gdy
nastaje czas śmierci, to znaczy, gdy śmierć ,
zapowiadają ja na ogół jakieś znaki" [ 19 ].
Coś trzaska w kominie, coś stuka, pęka szyba, urywa się waga od zegar. Pewne
zwierzęta były uważane za specjalnie predysponowane do odczuwania jej
bliskiej obecności (jako, że i one pochodzą z „innego świata") -
wymienić tu można w pierwszym rzędzie psa, którego wycie zapowiadało czyjąś
śmierć. Ale i koń, który grzebie kopytami albo odwracający łeb w określonym
kierunku, kret ryjący pod oknem chorego wróży mu niechybna śmierć, sowa
pohukująca na dachu (jak wierzono mówiąca: „pójdź", „pójdź"),
kruk, puszczyk, puchacz (wszystkie wymienione na końcu ptaki są aktywne nocą i z tej racji m u s i a ł y nabrać określonych, złowieszczych konotacji).
To
spersonifikowane pojęcie śmierci coraz bardziej się zaciera na rzecz samego
faktu śmierci, jakim jest (por. wyżej) rozłączenie ciała i duszy.
Słowa
„śmierć" nie wypowiadało się — istniała swoista tabuizacja słowa,
zwano ją różnymi imionami, np. Basia (Mazowsze), Kasia (Wielkopolska), Zosia
(Małopolska). A przecież wielu badaczy podkreśla, że w środowisku wiejskim
nie znano leku przed śmiercią w starości; jeśli można mówić o niepokojach o jakie przyprawiała śmierć, to raczej w przypadku śmierci nagłych, gdy
zmarły nie zdążył dopełnić odpowiednich rytuałów. Istniało poczucie
poddania się doli, woli bożej, boskim wyrokom. Wierzono, że po dobrym życiu i dopełnieniu obowiązujących tradycją obrzędów po śmierci czeka
„tam" raj. Istniało swoiste poczucie sprawiedliwości. Tylko śmierć
nagła, dziecka, osoby nie ochrzczonej, panny, napawała strachem, a tę
kategorię osób łączy jedno — nie przeszły pełnego cyklu życia. Istotny był
też rodzaj śmierci — utopienie, uderzenie pioruna, śmierć tragiczna, nagła, w wypadku nie mieściły się w porządku świata, dlatego osoby, którym dana
była taka lub podobna śmierć „wpisywane" były po stronie orbis
exterior, dlatego budziły po śmierci grozę i nabywały cech demonicznych.
1 2 Dalej..
Przypisy: [ 1 ] A. Z a d r o ż y ń s k a, Światy, zaświaty. O tradycji świętowania w Polsce, Warszawa 2000, s. 248. [ 2 ] A. B r e n c z, Polska obrzędowość pogrzebowa jako obrzęd przejścia, „Lud", t. 71 : 1987, s. 219. [ 3 ] M. E l i a d e, Wprowadzenie do mitologii śmierci, „Pismo literacko-artystyczne" nr 2 : 1988, s. 113 i 124 [ 4 ] J. B a r t m i ń s k i (red.), Słownik stereotypów i symboli ludowych, t. 1, Lublin 1999, s. 41. [ 6 ] Badacze przypuszczają, że Słowianie wierzyli, iż dusza po śmierci pogrąża się w wodzie, stąd wynikał zakaz używania wody, która była w domu w momencie czyjejś śmierci, obecny także w kulturze ludowej. [ 7 ] Zadrożyńska op. cit., s. 258 [ 8 ] J. T o k a r s k a, J. S. W a s i l e w s k i, M. Z m y s ł o w s k a, Śmierć jako organizator kultury, „Etnografia Polska", t XXVI : 1982, z. 1, s. 79. [ 9 ] M. M a j e r c z y k, Binarna opozycja semantyczna „tu" i „tam" w konstruowaniu wizji świata pozagrobowego (fazaprzejścia). Region Karpat, „PSL Konteksty", nr 3-4 : 1996, s. 98 [ 10 ] B r e n c z, op. cit., s 222 [ 11 ] Majerczyk, op.cit., s. 99 [ 12 ] E l i a d e, op. cit., s. 114 [ 13 ] J. B u r s z ta, Zwyczaje i obrzędy pogrzebowe, [w:] Kultura ludowa Wielkopolski (praca zbiorowa), Poznań 1967, t 3, s. 178 [ 14 ] H. B i e g e l e i s e n, Śmierć w obrzędach, zwyczajach i wierzeniach ludu polskiego, Warszawa 1930, s. 43 [ 15 ] B i e g e l e i s e n,op. cit., s. 1. Biały kolor, a nie czarny, był wcześniej, wedle niektórych badaczy (por. Moszyński), kolorem żałoby. Być może to za daleko idące przypuszczenie, ale nadmieńmy, że w obrębie kultury greckiej, celtyckiej i in. istniała postać bogini śmierci jako tzw. Białej Bogini, zwanej w Egei Leukoteą (zob. R. Graves, Biała Bogini, Warszawa 2000), czy zatem możemy domyślać się zapożyczenia? [ 16 ] A. K o w a l s k a-L e w i c k a, Ludowe wyobrażenia śmierci, „PSL Konteksty", nr 1-2 : 1986, s. 26 [ 18 ] B i e g e l e i s e n, op. cit., s. 2 [ 19 ] Z a d r o ż y ń s k a, op. cit., s. 252 « Etnologia (Publikacja: 09-09-2002 Ostatnia zmiana: 06-09-2003)
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 1882 |
|