Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
200.183.271 wizyt
Ponad 1065 autorów napisało dla nas 7364 tekstów. Zajęłyby one 29017 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy konflikt w Gazie skończy się w 2024?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 307 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"
Mariusz Agnosiewicz - Heretyckie dziedzictwo Europy
Mariusz Agnosiewicz - Kryminalne dzieje papiestwa tom II

Złota myśl Racjonalisty:
"Obecnie nie ma na świecie ani jednej wiarygodnej religii".
 Filozofia » Teksty źródłowe » Nietzsche

My, uczeni [2]
Autor tekstu: Fryderyk Nietzsche

Kiedy filozof daje dziś do zrozumienia, iż nie jest sceptykiem, — czytelnik, mam nadzieję, wyczuł to z co tylko nakreślonego opisu przedmiotowego ducha? — to cały świat słucha go niechętnie; ludzie patrzą nań z niejaką bojaźnią, o tyle rzeczy radziby spytać, spytać… zaś śród lękliwych słuchaczów, których obecnie tak wielu jest w tłumie, zwie się on odtąd niebezpiecznym. Zda się im, iż obalając sceptycyzm, budzi w dali jakieś groźne, niedobre szmery, jakby próbowano gdzieś nowego materyału wybuchowego, dynamitu duchowego, może nowo odkrytej rosyjskiej nihiliny, pessymizmu bonae voluntatis, który nie tylko przeczy, przeczenia pragnie, lecz także — okropna myśl! - przeczenie w czyn wprowadza. Na ten rodzaj dobrej woli — woli rzeczywistego czynnego zaprzeczenia życia — niema dziś wedle powszechnego uznania lepszego środka uspokajającego i nasennego od sceptycyzmu, łagodnego przyjemnego do drzemki usposabiającego maku sceptycyzmu; na ducha oraz jego podziemne wichrzenia zapisują lekarze epoki nawet Hamleta. Niepełneż już uszy nasze niedobrych szmerów? powiada sceptyk, ten miłośnik spokoju i w swoim rodzaju nieledwie stróż bezpieczeństwa: to podziemne nie jest okropne! Uciszcież się wreszcie, wy pessymistyczne krety! Sceptyk bowiem, delikatna ta istota, trwoży się nader łatwo; przy każdem nie, a nawet już przy każdem stanowczem twardem tak sumienie jego wzdryga się nawykowo i uczuwa coś gdyby ukąszenie. Tak! i Nie! — sprzeciwia się to jego morałowi; na odwrót lubi ze szlachetną powściągliwością święcić gody swej cnoty, powiadając na przykład za Montaigne'm: cóż ja wiem? Lub za Sokratesem: wiem, iż nic nie wiem. Albo: tu niedowierzam sobie, tu żadne drzwi nie stoją przede mną otworem. Albo: dajmy na to, iż stałyby otworem, czemuż zaraz wchodzić? Albo: na co się zdały wszystkie przedwczesne hypotezy? Nie stawiać zgoła żadnych hypotez jest niemal oznaką dobrego smaku. Trzebaż koniecznie wszystko krzywe prostować zaraz? Zatykać każdą dziurę jakiemiś pakułami? Niedość-że na to czasu? Niemaż czas czasu? On, wy dyable syny, nie możecież poczekać? Niepewność ma także swój czar, Sfinks jest także czarodziejką Cyrce, Cyrce była także filozofką. — Tak pociesza się sceptyk; i to prawda, że potrzeba mu niejakiej pociechy. Sceptycyzm bowiem jest najuduchowieńszym wyrazem pewnej nader złożonej właściwości fizyologicznej, którą w zwyczajnym języku zwie się wątłością i słabowitością nerwową; powstaje ona za każdym razem, ilekroć przez długi czas oddzielone od siebie stany lub rasy nagle i zupełnie się pokrzyżują. W nowem pokoleniu, któremu drogą dziedziczności przeszły w krew gdyby rozmaite miary i osądy, wszystko jest niepokojem, zaburzeniem, wątpieniem, próbą; najlepsze siły działają hamująco, cnoty nawet przeszkadzają sobie wzajem w rozroście i spotężnieniu, w ciele i duszy brak równowagi, ośrodka ciężkości, pewności w wahnieniach. Co wszakże w mieszańcach takich najbardziej chorzeje i wyrodnieje, to wola: nie znają już niezależności w postanowieniach, rzeźkiego uczucia rozkoszy w chceniu, — w snach nawet wątpią o wolności woli. Nasza Europa dzisiejsza, widownia bezmyślnych nagłych prób rdzennego pokrzyżowania stanów a więc i ras także, jest zatem sceptyczna od góry do dołu, raz owym ruchliwym sceptycyzmem, przeskakującym niecierpliwie i pożądliwie z gałęzi na gałąź, to znów ponurym ni to pytajnikami brzemienna chmura, — i woli swej nieraz śmiertelnie sytym! Bezwład woli: gdzie też nie dotarło już dzisiaj to kalectwo! I do tego jak wystrojone nieraz! Jak kusząco wystrojone! Dla choroby tej istnieją najpiękniejsze stroiki i kłamliwe osłonki; i że większość tego, co na przykład jako przedmiotowość, naukowość, l’art pour l’art, czyste, z wolnej woli poczęte poznanie wystawia się dzisiaj na widok publiczny, jest jeno wystrojonym sceptycyzmem i bezwładem woli, — za to europejskiej choroby rozpoznanie poręczyć jestem gotów. — Choroba woli nierównomiernie rozpostarła się w Europie: najsilniej i najróżnorodniej przejawia się tam, gdzie kultura zakorzeniła się już od dawna, zanika zaś w miarę tego, o ile pod sutym zachodniego wykształcenia płaszczem kryje się jeszcze — lub znów — barbarzyniec. Zatem we Francyi dzisiejszej, jak to łacno zmiarkować i dłońmi wyczcuć, chorzeje wola najciężej; a Francya, która celowała zawsze w mistrzowskiej umiejętności przetwarzania najfatalniejszych nawet przejawów ducha swego w czar i ponętę, jako szkoła i wystawa wszystkich uroków sceptycyzmu okazuje dziś w całej pełni swą przewagę kulturalną nad Europą. Siła woli, mianowicie długiego jednej woli trwania, jest już nieco krzepsza w Niemczech, w północnych zaś Niemczech krzepsza znów niż, w środkowych; znacznie krzepsza w Anglii, Hiszpanii i na Korsyce, tam dzięki flegmie, tu zaś ciasnej głowie, — nie mówiąc już o Włoszech, które są za młode, by wiedziały, czego chcą, i które dowieść muszą dopiero, czy mogą chcieć, — ale najkrzepsza i najbardziej zdumiewająca na owych olbrzymich rozłogach, gdzie Europa ni to przelewa się do Azyi, w Rosyi. Tam siła woli gromadzi się i przybiera od dawna, tam czeka groźnie wola — niepewna, czy przejawi się jako wola zaprzeczenia lub potwierdzenia- swego wyładowania, wyrażając się zapożyczonem u fizyków dzisiejszych, ulubionem ich słowem. Nie tylko wojny indyjskie i zatargi azyatyckie uwolnić mogą Europę od największego jej niebezpieczeństwa, lecz także przewroty wewnętrzne, rozbicie się państwa na mniejsze całostki, zaś przedewszystkiem zaprowadzenie parlamentarnego idyotyzmu z dodatkowem zobowiązaniem, by każdy czytał przy śniadaniu swój dziennik. Nie jest to bynajmniej mojem życzeniem: coś wręcz przeciwnego przypadłoby mi raczej do serca, — mam na myśli taki wzrost grozy, by Europa musiała także stać się groźną, mianowicie z pomocą nowej Europą władającej kasty, jedną powziąć wolę, długotrwałą straszliwą jedyną wolę, zdolną wytknąć sobie cele na cale tysiąclecia: — iżby przewlekła komedya europejskiej drobnopaństewkowości oraz dynastycznych i demokratycznych zachcianek dobiegła wreszcie do końca. Okres małej polityki przeminął: najbliższe już stulecie przyniesie walkę, o panowanie nad światem, - przymus do wielkiej polityki.

O ile nowa wojownicza epoka, co dla nas europejczyków widocznie już nastała, sprzyjać snadź będzie także rozwojowi innego i krzepszego sceptycyzmu, chciałbym to na razie określić przypowieścią, którą miłośnicy historyi niemieckiej zapewne zrozumieją. Ów nieoględny wielbiciel pięknych rosłych grenadyerów, co, jako król pruski, dał początek żołnierskiemu i sceptycznemu geniuszowi — zatem w istocie owemu nowemu, teraz właśnie zwycięsko wyłaniającemu się typowi niemieckiemu — zagadkowy szalony ojciec Fryderyka Wielkiego miał sam w pewnym względzie szczęśliwy szpon i chwyt geniuszu: wiedział, na czem ówczesnym zbywało Niemcom i co za niedostatek stokroć był groźniejszy i pilniejszy, niźli snadź brak wykształcenia oraz form towarzyskich, — jego niechęć do młodego Fryderyka wynikała z trwogi głębokiego instynktu. Mężów nie było; i ku swej najgłębszej podejrzywał goryczy, iż własny syn jego niedość jest mężem. Co do tego mylił się: lecz któżby nie był się pomylił na jego miejscu? Widział, iż syn jego popada w ateizm, w esprit, w rozkoszne używanie życia dowcipnych Francuzów: — widział w głębi wielkiego upiora, pająka sceptycyzmu, domyślał się nieuleczalnej nędzy serca, co do złego jak i dobrego niedość jest już twarde, złamanej woli, która już nie rozkazuje, rozkazywać nie może. Atoli w jego synu rozwijał się tymczasem ów niebezpieczniejszy i twardszy, nowy rodzaj sceptycyzmu — kto wie, o ile wywołany właśnie nienawiścią ojcowską oraz lodowatą osamotnionej woli melancholią? — sceptycyzm zuchwałej męskości, co najbliżej jest spokrewniony z geniuszem wojskowym i zdobywczym i w osobie Fryderyka Wielkiego po raz pierwszy pojawił się w Europie. Sceptycyzm ten gardzi a jednak porywa ku sobie; podkopuje i zabiera na własność; nie wierzy, ale nie gubi się przytem; daje duchowi niebezpieczną swobodę, ale sercu nie puszcza wodzów; jest to niemiecka forma sceptycyzmu, co, jako rozwinięty i przeduchowiony fryderycyanizm, ugięła Europę na czas dłuższy pod panowanie niemieckiego ducha oraz, jego krytycznej i historycznej nieufności. Dzięki niepokonanie krzepkiej i wytrwałej męskości wielkich niemieckich filologów i krytyków historycznych (którzy, we właściwem świetle widziani, wszyscy byli zarazem artystami rozstroju i rozkładu ustaliło się zwolna i mimo całej romantyki w muzyce i filozofii nowe niemieckiego ducha pojęcie, w którem zaznaczyła się wybitnie skłonność do męskiego sceptycyzmu: bądź to na przykład jako nieustraszoność spojrzenia, jako dzielność i surowość rozkładającej dłoni, bądź też jako uparte pragnienie niebezpiecznych podróży odkrywczych, przeduchowionych wypraw podbiegunowych pod złowrogiemi i pustynnemi niebiosami. Nie bez powodu snadź gorący i powierzchowni rzecznicy ludzkości żegnają się przed tym duchem: cet esprit fataliste, ironique, mephistophelique zwie go, nie bez drżenia, Michelet. By odczuć atoli, jakiem wyróżnieniem jest ta trwoga przed mężem w duchu niemieckim, który obudził Europę z jej dogmatycznej drzemki, przypomnijmy sobie dawniejsze pojęcie, co musiało uledz w walce z nowszem, — oraz iż nie tak to jeszcze dawno zmężczyźniona kobieta z bezgraniczną zarozumiałością śmiała polecać Niemców współczuciu Europy jako łagodnych, dobrodusznych, poetycznych, o chorej woli matołków. Zrozumiejmyż wreszcie do głębi zdumienie Napoleona, gdy ujrzał Goethego: świadczy ono, jak przez długie stulecia wyobrażano sobie niemieckiego ducha. Voila un homme!. — miało to znaczyć: ależ to mąż! A ja spodziewałem się tylko Niemca!. -

Jeżeli przypuścimy zatem, iż w obrazie filozofów przyszłości rys jakiś nasunie domysł, czy nie muszą być sceptykami w wyłuszczonem co tylko znaczeniu, to jednak określałby on tylko jakąś ich właściwość — nie zaś ich samych. Z równą słusznością mogliby zwać się krytykami; i to pewna, że będą ludźmi eksperymentów. Mianem, którem ochrzcić ich się ośmieliłem, podkreśliłem już wyraźnie doświadczanie i chęć do doświadczeń: nie stałoż się to dlatego, iż, jako krytycy duszą i ciałem, eksperymentem posługiwać się lubią w nowem, snadź szerszem, snadź niebezpieczniejszem znaczeniu? Nie musząż, parci namiętną żądzą poznania, posuwać się w swych zuchwałych i bolesnych doświadczeniach dalej niźli na to pozwala miękki i przedelikacony smak demokratycznego stulecia? — Nie ulega to wątpliwości: ci nadchodzący żadną miarą nie mogą się obyć bez owych poważnych i nawet złowrogich właściwości, które odróżniają krytyka od sceptyka; mam na myśli pewność w mierzeniu wartości, świadome przestrzeganie jedności metody, urągliwą odwagę, możność samodzielności i samo odpowiedzialności; ba, nie zaprą się rozkoszy przeczenia i ćwiartowania oraz jakiegoś rozważnego okrucieństwa, co zdoła pewnie i subtelnie pokierować nożem wtedy nawet, gdy się kraje serce. Będą surowsi (i snadź nie zawsze jeno względem siebie), niżby życzyli sobie humanitarni ludzie, nie będą wdawali się z prawdą, by im się podobała lub ich podnosiła i budziła w nich natchnienie: — raczej niezbyt będą dawali wiarę, by właśnie prawda darzyła uczucie takiemi rozrywkami. Uśmiechną się surowe te duchy, gdy ktoś wobec nich rzecze: ta myśl podnosi mnie: jakżeby mogła być nieprawdziwą? Lub: to dzieło zachwyca mnie: jakżeby mogło nie być pięknem? Albo: ten artysta wywyższa mnie: jakżeby mógł nie być wzniosłym? — a może nie tylko uśmiech, lecz nawet niekłamany wstręt będą mieli na odparcie wszystkich tego rodzaju mrzonek, idealizmów, feminizmów, hermafrodytyzmów; kto zaś umiałby dotrzeć aż w głąb ich serca, ten na pewno nie znalazłby tam chęci pojednania chrześciańskich uczuć z antycznym smakiem, a zwłaszcza z nowoczesnym parlamentaryzmem (tego rodzaju pojednawczość w naszem nader niepewnem, zatem nader pojednawczem stuleciu, zdarza się podobno nawet u filozofów). Krytycznej karności oraz wszelkich, wiodących do schludności i surowości w rzeczach ducha nawyknień będą ci filozofowie przyszłości nie tylko wymagali od siebie: snadź chlubić się będą nawet niemi ni to swym rodzajem ozdoby, — mimo to nie zgodzą się, by dlatego zwano ich krytykami. Niepoślednią zda się im obelgą, wyrządzoną filozofii, kiedy dziś z wielką lubością się wyrokuje: Filozofia nawet jest krytyką i wiedzą krytyczną - ponadto niczem! Niechaj tej ocenie filozofii przyklaskują wszyscy pozytywiści niemieccy i francuscy (-prawdopodobnie pochlebiłaby ona nawet sercu i smakowi Kanta: dość przypomnieć sobie tytuł głównego jego dzieła -): nowi nasi filozofowie mimo to rzekną: krytycy to narzędzia filozofa i dlatego właśnie, jako narzędzia, bynajmniej filozofami jeszcze nie są. Wielki Chińczyk królewiecki był także jeno wielkim krytykiem.


1 2 3 Dalej..

 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
Nasze cnoty
Wolny Duch

 Zobacz komentarze (2)..   


« Nietzsche   (Publikacja: 01-09-2002 Ostatnia zmiana: 05-02-2005)

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 2355 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365