Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
204.038.705 wizyt
Ponad 1065 autorów napisało dla nas 7364 tekstów. Zajęłyby one 29017 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy konflikt w Gazie skończy się w 2024?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 654 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"

Złota myśl Racjonalisty:
Świadoma rezygnacja ze wszelkiej formy Absolutu nie jest bowiem rzeczą łatwą. W szczególności, negujemy tu absolutne istnienie jakichkolwiek sensów. Jednak, rezygnując z Absolutu możemy, paradoksalnie, więcej powiedzieć o świecie, niż obstając przy jego istnieniu.
 Tematy różnorodne » Inny punkt widzenia

Ewangelia adriano-polska [3]
Autor tekstu:

— Synku! - krzyczała kobieta.

— Josua, ty łobuzie! — krzyczał mężczyzna.

Wówczas Josua ostatecznie przestał ich kochać.

Gdy po latach wracał myślą do tamtych dni był wdzięczny rodzicom za uratowanie go od popełnienia największego błędu w swoim życiu. Mimo to, wstyd, jakiego się wówczas najadł, szczególnie, gdy Józef (całkiem słusznie) wyciągał go za uszy przy wszystkich jego wielbicielach, pozostał z zadrą w sercu, która nie pozwalała mu pokochać ich na nowo. Nie pomogła nawet świadomość, że wściekły uczony w chwili, gdy Josua ogłaszał sentencję, postanowił nająć zawodowego mordercę i zabić chłopca jeszcze tego samego wieczora. Kuksańce Józefa uratowały mu życie, bo na ich widok biblista zaniechał zemsty i z pogardą wmieszał się w tłum.

Cóż, rany młodości bolą całe życie.

VI.

Pewnego pogodnego poranka Josua i jego uczniowie ponownie znaleźli się przy młodym drzewku figowym. Okoliczności też były podobne — Jeszua narozrabiał w świątyni i musieli wiać z miasta.

Mesjasz był podniecony.

— Ale dałem im bobu! Nie będą więcej handlować w domu mojego Abby!

— Oj będą, będą — Piotr potrząsnął głową. — Tylko zatrudnią więcej ochraniarzy. A ty nie masz już wstępu do świątyni.

Josua wcale się tym nie przejął.

— Nie wiecie, że już wkrótce prawdziwi wyznawcy będą czcili Najwyższego w Duchu i prawdzie. Moim wyznawcom nie będą potrzebne żadne mury, bo ich serca będą żywymi świątyniami, zamieszkanymi przez Ducha.

Ależ się mylił. A może tylko tak bajerował — historia pokazuje coś zgoła innego.

— Widzieliście, jaką zrobili minę, gdy im powiedziałem, że mogę rozwalić tę świątynię i odbudować ją w trzy dni?

— A mógłbyś? — zapytał sceptycznie Tomasz.

Joszua popatrzył na niego, jakby powiedział coś zupełnie niedorzecznego.

— To tylko taka metafora. Trzy dni… rozumiesz? Chodzi mi o to, że mało nie narobili w majtki jak powiedziałem, że rozwalę tę ich świątynię. A wiecie, dlaczego? Bo oni tam robią kasę — w imię Abby.

— A mi szkoda tych handlarzy — włączył się do dyskusji Andrzej. — Niektórzy z nich ciężko pracowali cały rok, by móc wystawić na sprzedaż swoje towary. Przez ciebie, w jednej chwili, stracili wszystko na rzecz cwaniaków i obiboków.

Jeszua spoważniał.

— Każda rewolucja żąda ofiar.

Zapadło kłopotliwe milczenie. Uczniowie myśleli o przyszłości ich rewolucji religijnej. Mimo miłości do mistrza czuli się zmęczeni i coraz częściej myśleli o domu: nie pilnowanych żonach pracujących nad siły, rosnących bez ojców dzieciach, osamotnionych rodzicach, być może niszczejącym dobytku.

Josua chcąc nie chcąc słyszał ich myśli i było mu przykro. Miał świadomość odpowiedzialności za tych ludzi i chciał jakoś ich pocieszyć.

— Posłuchajcie moi drodzy. Wiem ile was kosztowało pójść za mną, ale wiem również, że jeszcze w tym życiu Abba da wam sto razy tyle, ile zostawiliście w domu...

— Sto żon… — Rozmarzył się na głos Juda Tadeusz. — Nie pamiętam, kiedy ostatni raz byłem z Rachel.

— ...oraz życie wieczne, gdy umrzecie (to znaczy, gdy zostaniecie zabici, pomyślał, ale nie chciał ich przedwcześnie niepokoić).

— Kiedy, mistrzu? — zapytał Piotr nieco sceptycznym tonem.

Josua stropił się.

— Nie wiem — rozłożył ręce. — Ale Abba wie. — dodał szybko.

— Na pewno już niedługo — wtrącił Jan, spoglądając z uwielbieniem na Jesuę.

Mesjasz nie odpowiedział, ale przykucnął i zaczął rysować palcem na suchym, brunatnym piasku. Uczniowie wiedzieli, że w takich chwilach nie należało mu przeszkadzać. Niektórzy myśleli, że rozmawia z Abba, inni, bardziej sceptyczni, uważali, że głęboko rozmyśla, albo po prostu izoluje się mentalnie od otoczenia i tak odpoczywa.

Co ciekawsi zajrzeli mu przez ramię.

Josua rysował krzyżyki.

Minęło jakieś dziesięć minut zanim Mesjasz powrócił do swoich uczniów. Wstał energicznie z ziemi i przemówił łagodnie.

— Pamiętacie, jak wam powiedziałem, gdy zmierzaliśmy do miasta, że fajnie jest być liderem religijnym z woli Abby?

Oczywiście nie pamiętali i byli bardzo zdziwieni, że on tak.

— Nie szkodzi. Posłuchajcie, proszę teraz.

Podszedł do drzewka figowego.

— Nie ma na nim owoców — stwierdził to, co wszyscy wiedzieli. To nie była odpowiednia pora roku na owoce. Tak chciał Najwyższy.

— Rozczarowałeś mnie, zatem uschnij!

Biedne drzewko posłusznie zrzuciło nagle pożółkłe liście i skarłowaciało. Soki w nim wyschły a drewno stało się suche i nieużyteczne. Roślina umarła.

Uczniowie pierwszy raz widzieli niszczące działanie mocy mistrza i byli przerażeni. Każdy z nich wyobraził sobie, co by się stało gdyby Jeszua kazał jemu uschnąć. Wszyscy postanowili sobie, że będą wobec mesjasza jeszcze bardziej grzeczni i posłuszni.

— Dlaczego to zrobiłem? — zapytał ich po chwili mistrz.

— Bo drzewko nie dało ci tego, czego od niego oczekiwałeś — odparł drżącym głosem najodważniejszy Piotr.

— Właśnie. Nie było gotowe na to, by nakarmić mnie swoimi figami. Dlatego, powiadam wam, zawsze bądźcie gotowi, bo nie wiecie, kiedy Syn Człowieczy przyjdzie i zażąda owocu waszego życia. Koniec części oficjalnej.

Uczniowie wyraźnie się rozluźnili. Zaczęli nawet żartować ze swojego strachu z przed chwili.

— Powiedzcie mi — podjął temat Jeszua — zrobiłem dobrze, czy źle?

Nagle zapadła grobowa cisza.

— No, bo popatrzcie: drzewko nie mogło dać mi owocu. Wymagałem od niego rzeczy niemożliwej. Pytam się — czy to moralne z mojej strony?

Tak, już! Nikt nie jest na tyle głupi, by cię krytykować!

Josua westchnął.

— To było niemoralne. Przeciwstawiłem się prawu natury, by pouczyć was o królestwie niebieskim. Kiedyś uczeni w Piśmie wpadną na pomysł, że łaska buduje na naturze, a nie niszczy jej. Ja przed chwilą zniszczyłem naturę.

— Mówiłem wam, że rewolucja potrzebuje ofiar. Źle się wyraziłem. Ofiary, jeśli będą, są zawsze nie chcianą konsekwencją. Cel nigdy nie uświęca środków.

— Więc, dlaczego...? — zapytał któryś z uczniów.

Mesjasz westchnął jeszcze głębiej niż poprzednio.

— Gdy mówiłem, że fajnie być liderem religijnym ironizowałem. Przed chwilą popełniłem coś złego — zamieniłem życie w śmierć, jako kara za coś, co nie było winą. Zaprzeczyłem sobie. Mimo to, w przyszłości mądrzy znawcy mojego życia będą za wszelką cenę starali się udowodnić, że to, co zrobiłem jest dobre. A to, dlatego, że służyło to wyższemu celowi; albo, dlatego, że mam władzę absolutną nad naturą; wreszcie stwierdzą, iż skoro to ja uczyniłem, to musi to być dobre, w jakimś wyższym winiarze. Gdy raz stwierdzą, że jestem doskonały odbiorą mi nawet prawa do wysypki, czy bólu brzucha. Uczynią ze mnie dogmat: obleją mnie gipsem, zdejmą odlew i będą go ubóstwiać. Im bardziej będą go wielbić, tym częściej będą manipulować gipsowym popiersiem pewni, że to ja. A to moje martwe oblicze będzie jak lustro, w którym odbijać się będą twarze religijnych zarządców. I będą głosić to, co zobaczyli ubrane w święte wersety, całkowicie pewni swych racji. Moje życie stanie się, dla wielu, kanonicznym zbiorem kilkunastu opowieści i tysięcy sylogizmów z nich zbudowanych. Te sylogizmy, zaś, będą ważniejsze ode mnie.

— Czy będzie aż tak źle? — zapytał Jan, który jako jedyny z Dwunastu zrozumiał słowa Mistrza, gdyż słuchał sercem.

— Nie wiem, lecz widzę, co kapłani, faryzeusze i uczeni w Piśmie zrobili z Przymierzem.

Jan wiedział, że gdy Josua nie chciał czegoś wiedzieć, tego po prostu nie wiedział. I zawsze miał do tego solidny powód. Ponadto wiedział, że mesjasz boi się tego, o czym mówił bardziej niż krzyża, którego liczne wersje rysował na piasku.

VII.

Josua wiedział, że nie będzie żyć wiecznie. Miał na myśli ten świat. Czuł, że wielka chwila zbliża się nieunikniona i straszna. Jeśli chciał, by jego Droga przetrwała musiał znaleźć kogoś, kto zjednoczy uczniów, kto ich poprowadzi dalej, przez świat. Jak w przypadku Judasza zawierzył całkowicie woli Najwyższego. Po całonocnej modlitwie wybrał Piotra.

Co tu dużo ukrywać, Josua wolałby uduchowionego Jana, który rozumiał go najlepiej ze wszystkich.

Piotr był silnym, prawym facetem, ale zbyt rozsądnym, niemal prostackim, na swój sposób mądrym, lecz bez wielkiej osobowości. Mesjaszowi imponowała w Piotrze jego stałość opinii, rozwaga w podejmowaniu decyzji, poza tym miał on wpływ na Josuę niebagatelny i czasami ratował go przed wieloma zbyt pochopnymi krokami. Tak, on będzie w stanie utrzymać we wspólnocie wszystkich Apostołów swoją prostą, ale głęboką mądrością i rozwagą. Nie narzuci im przy tym swojej woli, nie odbierze autonomii, jaką Mesjasz sam im dał. Josua nie potrzebował, bowiem dla swych uczniów zwierzchnika, ale starszego brata.

VIII.

Nie wiedział, dlaczego kocha tych ludzi. Czasami przez całe dnie przemywał oczy niewidomym, podnosił z brudnych legowisk paralityków, dotykał cuchnące ciała trędowatych, po czym często wymiotował, jakby chciał pozbyć się żołądka i wątroby. No cóż, miał ten dar i jakaś wewnętrzna siła niemal zmuszała go często, by z niego korzystał, aż do całkowitego wyczerpania sił.

Chociaż bywało i tak, że przez dłuższy czas nie uleczył nawet złamanego paznokcia.

Swoją drogą moc, jaką posiadał nie pochodziła od niego. To Abba, wylewał na ludzi błogosławieństwo poprzez swego syna. W momencie uzdrawiania Josua czuł ogromną siłę odwiecznej miłości, przepływającą na uzdrawianego a przy tym doznawał ogromnej rozkoszy, której z niczym nie dawało się porównać. Dlatego Josua nie mógł narzekać na brak pozytywnych aspektów swojej działalności dobroczynnej. Nie mówiąc już o tym, że po kilku uzdrowieniach ludzie przestawali kpić z tego, co mówił o królestwie bożym.

Dlatego, gdy poczuł, że moc miłości z niego upływa Josua był zaskoczony. Zwykle to on był dystrybutorem dokładnie podporządkowanym własnej woli uzdrawiania. Teraz ktoś zrobił dziurę w dystrybutorze.


1 2 3 4 Dalej..

 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
Pusty krzyż
Inkwizytor


« Inny punkt widzenia   (Publikacja: 08-04-2003 Ostatnia zmiana: 06-09-2003)

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Marek Bończak
Były ksiądz; poglądy niezgodne z doktryną Kościoła skłoniły go do rezygnacji z kapłaństwa.

 Liczba tekstów na portalu: 12  Pokaż inne teksty autora
 Liczba tłumaczeń: 17  Pokaż tłumaczenia autora
 Najnowszy tekst autora: Schizma arcybiskupa Milingo
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 2391 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365