Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
200.067.246 wizyt
Ponad 1065 autorów napisało dla nas 7364 tekstów. Zajęłyby one 29017 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy konflikt w Gazie skończy się w 2024?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 293 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"

Złota myśl Racjonalisty:
"Naród przykuty do pilota reaguje zmianą kanału na najsłabszą nawet aktywację mózgu."
 Czytelnia i książki » Powiastki fantastyczno-teolog.

Diabelski kubik [2]
Autor tekstu:

- Co to znaczy? — Spytałem mojego przewodnika.

- Zeszliśmy właśnie do sektora A1alfa. Odbywa się tu zabawa w berka. Przyjrzyj się uważnie. Dbamy w ten sposób o ich tężyznę fizyczną. Mają to, na co zasłużyli. Pamiętaj, że zostali na to skazani w sprawiedliwym wyroku pośmiertnym. Dopiero teraz zobaczyłem, czym jest ta zabawa. Wszyscy z obłędem w oczach uciekali przed kosmatą bestią. Istota ta, niepodobna do czegokolwiek innego, od dłuższej chwili goniła upatrzonego uciekającego. Ten wytężał wszystkie siły, lecz nagle, przy wrzaskach strachu kilkuset pozostałych, potknął się i upadł. Stwór dogonił go w jednej chwili po czym zaczął obgryzać kawałek po kawałku. Kiedy zjadł go chyba w połowie zaczął się nagle przeistaczać w człowieka podobnego go innych, a tamten w monstrum, które go przed chwilą podgryzało. Na ten widok wszyscy uwięzieni ponownie rzucili się do panicznej ucieczki a cała historia powtórzyła się od nowa.

- To najlepsza zabawa jaką widziałem — krzyknął mi do ucha szatan. — Teraz on będzie ganiał dopóki nie złapie kogoś nowego. I tak bez końca. Ej, ty! - krzyknął na małego człowieczka obok — chodź no tu!

- Ale on… łapie… — zaskomlał biedak. Złapie mnie! On mnie złapie. — zaczął wykrzykiwać.

- Chodź tu, jak ja cię wołam, to cię nie złapie.

- Wedle rozkazu się melduję — zaskrzeczał podszedłszy do nas.

- Czemu tak uciekasz? Nie możesz w miejscu stać? — natarł diabeł.

- Oj nie mogę, nie mogę. On tam łapie. Jak złapie to zje. Ojejej, złapie i zje. O ja biedny...

- Cicho mi tu bądź. A za co tu jesteś?

- Głosowałem na komunistów, ledwiem z kościoła wyszedł, melduję posłusznie.

- Krzywda ci się tu czasem nie dzieje? — spytał jeszcze diabeł.

- Mi? Krzywda? Jak to? Za to, com zrobił? Tutaj? Że krzywda niby? A cóż to? Możem se nie zasłużył? Abo to bezprawnie zamknięty tu jestem? Dziękować mogę jedynie za tak słuszny a sprawiedliwy wyrok, który mnie dużo czasu na przemyślenie win moich a poprawę daje. Cieszę się, żem po wsze czasy w waszej, diabelskiej mocy, bowiem sprawiedliwe są wyroki Boskie.

- Dobrze, możesz odejść. Po odejściu kryptokomunisty naczelnik zaczął mówić dalej:

— W tym jednym rację miał całkowitą. Trzeba się cieszyć z takiego wyroku, bo inaczej można popaść w pobłażliwość dla siebie. A od tego nic już gorszego być nie może. Chodź, idziemy dalej.

Zaczęliśmy iść prosto przed siebie, nie zwracając na nic uwagi. Dziwnym zbiegiem okoliczności potwór, w tej chwili zmieniony już po raz czwarty, nie zwracał na nas żadnej uwagi, mimo, że przechodziliśmy tuż obok niego. Doszliśmy do przeciwległego końca hali. Stały tam otwarte na oścież drzwi prowadzące do sąsiedniego sektora, co mnie niezwykle zdumiało. Mimo, iż na końcu krótkiego korytarza widać już było światło, nikt z miotających się bezsilnie ludzi nie biegł tam, tak jakby zupełnie nie widzieli drzwi w ścianie. Razem przeszliśmy korytarz i weszliśmy do nowego sektora. Na wielkich łóżkach, przywiązani tudzież z przygwożdżonymi rękoma i nogami leżeli pokotem wszyscy rewolucjoniści. Otaczała ich gromada pomniejszych diablików, skubiących, świdrujących, tnących piłami, wiercących. Na podium, przybity gwoździami, leżał jakiś łysawy mężczyzna z ostro zakończoną brodą. Dwa diabły wpiłowywały mu się w bok a trzeci skraplał go czymś, chyba kwasem.

— Za co się tu dostałeś? — spytał szatan męczonego.

— Strasznych zaiste rzeczy się za żywota dopuściłem, dlatego nawet mówić o tym język mój się wzdraga. Byłem kiedyś ojcem rewolucji. Wszystko przemyślałem, wszystko wyłuszczyłem. Ach, nie masz nade mnie zbrodniarza. Ja proch dałem ludziom przepis na szczęście.

- Jaki wyrok? — indagował dalej szatan.

- Słuszna, że wieczności trzeba, aby grzech mój zgładzić, bom dokonał rzeczy rozum mącącej — próby obalenia władzy Boskiej. Wyrok brzmiał - dziesięć lat za ludobójstwo, reszta za działalność wywrotową i uzurpatorstwo mocy boskiej. Ach, jakże żałuję! Marnością jesteście, którzyście na Ziemi. Nie masz, nie masz nadzieje. Ja myślał żem mocny, aby kobiety w bólu nie rodziły! Męże znoju nie znali! Marność nad marnościami i wszystko marność. Nagnijcie karki, gdyż prochem jesteście! Ja to dopiero po przesłuchaniach poniał! — jęczał łkając rzewnymi łzami.

Pozostali jego współtowarzysze prezentowali podobny obraz. Zdawało mi się, że większy ból sprawia im rozpamiętywanie swoich zbrodni niż piłowanie. W trzeciej sali cierpieli heretycy, poganie i zaprzedańcy. Ich jęki i biadania, przerywane od czasu do czasu krótkim, rozdzierającym piskiem, słychać było już z daleka. W mrocznej sali widać ich było w różnych pozach — wiszących na linach z odważnikami u nóg, rozciąganych przez dwóch diabłów, deptanych, topionych, zrzucanych na podłogę z pomostów tuż pod sufitem. Co niektórzy, szczególnie zatwardziali, siedzieli wygodnie w fotelach, lecz z ich twarzy spływały łzy wielkości grochu. Wybuchali przejmującym, psim skowytem za każdym razem, kiedy diabli podchodzili do nich i mówili:

- Kontempluj, kontempluj, nie obijaj się.

Wśród nich znajdował się postawny Murzyn. Widać było, że winy swoje przeżywa szczerze i dogłębnie.

- Ej, ty tam. Za coś tu trafił? — padło pytanie mojego przewodnika.

- Sercem, sercem spróbuj mnie zrozumieć, gdyż na moje postępki nie masz słów dość mocnych. Kiedy żyłem, przybył do naszej wioski misjonarz. Nie był, co prawda, podobny do nikogo z nas, ale przygarnęliśmy go jak swojego. Nie był zły. Czasami nawet pomagał, jak trzeba było. Po jakimś czasie zaczął nas tak pięknie ewangelizować. Kilku moich kolegów było słabej wiary, i od razu uwierzyli w to, co mówił. Ja wiedziałem, że nie dam się na to nabrać. No i po jakimś czasie umarłem. Zostałem uznany za wroga religijnego i oskarżony o zlekceważenie szansy na poprawę, którą mi — osobą tego misjonarza — dano. Sam byłem zdziwiony, że dopuściłem się tylu zbrodni, nic o tym nie wiedząc, ale papier nie kłamie — pokazali mi wszystko czarno na białym, z jakiego paragrafu, pozwolili nawet przeczytać. Wszystko się zgadzało. Pokiwali głowami, że rozumieją, że to tylko taki wygłup, zobaczą, może da się ułaskawić, ale niestety — widocznie się nie dało, bo trafiłem tutaj, na wieczność.

Musimy już wracać — powiedział do mnie szatan, jakby zapominając o poganinie. - Trzeba się dowiedzieć, co z tym tunelem, przez który tyle się wydarzyło - dodał dla wyjaśnienia.

Wróciliśmy więc do biura, skąd teleportem obaj przenieśliśmy się do Centrali. Tam zostałem przyjęty przez samego Naczelnika Wszechpiekła, gdyż sprawa była nie tylko pilna, ale i precedensowa. Ten polecił natychmiastową naprawę tunelu międzywymiarowego. Wkrótce potem mogłem wracać. Podziękowałem za gościnę i pożegnałem się. Żegnany kurtuazyjnymi żartami, że — miejmy nadzieję, więcej się nie spotkamy — przeteleportowałem się na Ziemię.


1 2 

 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
Diabelskie poczucie humoru
Ewangelia według Pradziadka Świętego

 Dodaj komentarz do strony..   


« Powiastki fantastyczno-teolog.   (Publikacja: 26-05-2003 Ostatnia zmiana: 06-09-2003)

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Maciej Psyk
Publicysta, dziennikarz. Z urodzenia słupszczanin. Ukończył politologię na Uniwersytecie Szczecińskim. Od 2005 mieszka w Wielkiej Brytanii. Członek-założyciel Polskiego Stowarzyszenia Racjonalistów oraz członek British Humanist Association. Współpracuje z National Secular Society.

 Liczba tekstów na portalu: 91  Pokaż inne teksty autora
 Liczba tłumaczeń: 2  Pokaż tłumaczenia autora
 Najnowszy tekst autora: Monachomachia po łotewsku
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 2457 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365