Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
200.148.752 wizyty
Ponad 1065 autorów napisało dla nas 7364 tekstów. Zajęłyby one 29017 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy konflikt w Gazie skończy się w 2024?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 306 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Ludwik Bazylow - Obalenie caratu
Artur Patek, Jan Rydel, Janusz J. Węc (red.) - Najnowsza Historia Świata tom 4 1995-2007
Anatol France - Kościół a Rzeczpospolita

Znajdź książkę..
Sklepik "Racjonalisty"

Złota myśl Racjonalisty:
"Precz upiory! Będę teraz mówił o człowieku, którego samo imię ma już moc egzorcyzmu, będę mówił o Immanuelu Kancie! Powiadają, że nocne mary pierzchają z przerażeniem, gdy ujrzą miecz katowski. Jakaż więc trwoga musi je ogarniać, gdy wyciągnie się ku nim dłoń uzbrojoną w Kanta "Krytykę czystego rozumu"! Księga owa to miecz, którym w Niemczech dokonano egzekucji na deizmie. (...) Immanuel..
 Nauka » Filozofia i metodologia nauki » Metodologia Nauk Społecznych

Empiryczność teorii jako falsyf. przez zdania obs. [3]
Autor tekstu:

Jak widać, zdania cechujące się wysokim prawdopodobieństwem apriorycznym z racji swej rozległej alternatywności, będąc wysoce prawdopodobne a priori są z tego względu mało podatne na falsyfikacje; one już mają, by tak rzec, „w kieszeni" certyfikat pewności lub wysokiego prawdopodobieństwa. Bierze się stąd wskazówka, która może zdać się paradoksalną, że badacz powinien stawiać hipotezy nieprawdopodobne (a priori). To nie wystarcza do płodności poznawczej (bo nieprawdopodobne bywają także wypowiedzi głupie), ale jej wydatnie sprzyja.

Postulat ten może zdać się paradoksalny komuś, kto przywykł do poglądu, że nauka dąży do pewności czyli maksymalnego prawdopodobieństwa. Pogląd ten jednak jest mylący, jeśli nie będzie się odróżniać różnych stadiów badania naukowego. Na etapie wysuwania domysłów czyli stawiania hipotez, im bardziej domysł odbiega od bezpiecznych ogólników czy zastanej wiedzy, tym bardziej ma szansę być odkrywczy. Wszak każde odkrycie jest na gruncie wcześniejszej wiedzy mało prawdopodobne; w przeciwnym przypadku nie byłoby nowością, a więc nie byłoby odkryciem. To znaczy, nie niosłoby w sobie jakiegoś pokaźnego ładunku informacji.

3.3. Analizowany dotąd rodzaj alternatywności, określony jako wariant 1 (na początku ustępu 3.1), polega na wysokiej ogólności orzeczenia w zdaniu wyrażającym jakiś sąd, w szczególności hipotezę. Inny rodzaj alternatywności odróżniony jako 2 (tamże) bierze się z cechy zwanej niejasnością. Ma ona dwie odmiany, mianowicie niejasność jest nieostrością (2a) lub chwiejnością znaczeniową (2b).

Mówiąc dalej o niejasności, skoncentrujemy się na tej kategorii wyrażeń, które w języku logiki nazywają się predykatami. Odpowiadają one w przybliżeniu temu, co tradycyjna gramatyka nazywa orzeczeniem. Są więc predykatami czasowniki, jak i zwroty złożone z „jest" oraz rzeczownika lub przymiotnika („jest dżentelmenem", „jest wysoki" itd.).

Mówimy o predykacie, że jest nieostry, gdy nie jest tak, że zrozumienie jego sensu leksykalnego wystarcza, żeby o dowolnym (należycie zbadanym) obiekcie rozstrzygnąć, czy należy do zakresu tego predykatu; a należy doń wtedy i tylko, gdy dany predykat orzeka się o nim prawdziwie (por. K. Ajdukiewicz, Logika pragmatyczna, PWN 1965, odc. 19). Alternatywa przyporządkowana predykatowi nieostremu jest alternatywą jego możliwych interpretacji. Np. predykat „jest pełnoletni" w znaczeniu podanym przez słownik języka polskiego oznacza osobę mającą z racji dojrzałego wieku pełnię praw cywilnych i politycznych. Ta sama wiedza słownikowa pozwala rozstrzygnąć, że osobą taką nie jest noworodek ani przedszkolak, ale nie wystarcza, żeby powiedzieć, czy pełnoletni jest dwudziestolatek. Mamy tu więc pewną alternatywę dopuszczalnych interpretacji, a nieostrość ustaje dopiero wtedy, gdy do danego języka wprowadzi się definicję (tzw. definicję regulującą), która przesądzi na rzecz jednej z interpretacji. Na przykład, polski Kodeks Cywilny stanowi: „Pełnoletnim jest ten, kto ukończył lat osiemnaście" (Art. 10, x1). Przy wielości alternatywnych interpretacji, hipoteza mówiąca coś o osobach pełnoletnich (np., że mają większą odporność na stres niż niepełnoletnie) jest słabiej falsyfikowalna niż po ograniczeniu do mniejszej (w szczególności, do jednej) liczby interpretacji.

Mówimy o predykacie lub innym zwrocie, że jest chwiejny znaczeniowo, gdy jest wieloznaczny, a przy tym jego znaczenia na tyle mało się różnią, że bez podjęcia odpowiedniej analizy różnica ta pozostaje niezauważalna dla ogółu osób posługujących się danym wyrażeniem (por. K. Ajdukiewicz, Zarys logiki, PZWS 1959, §9, ustęp 3). W szczególności, gdy każde ze znaczeń wyznacza zakres predykatu dalece się pokrywający z zakresem wyznaczonym przez drugie znaczenie, chwiejność jest trudna do wykrycia. Chwiejność predykatu dziedziczy się na zdanie, w którym on występuje, stąd mówimy także o zdaniach chwiejnych znaczeniowo.

Z chwiejności hipotezy rodzi się wielość (tj. dwie lub więcej) możliwych interpretacji, co blokuje jej testowanie. Po obaleniu bowiem hipotezy w jednej interpretacji jej obrońca może się przerzucić (niepostrzeżenie nawet dla siebie) do innej, jeszcze nie tkniętej przez krytykę, i tak być przekonanym, że obronił swe stanowisko.

Przykładem terminu socjologicznego o dużej chwiejności znaczeniowej może być zwrot „więź społeczna". Zapytajmy, czy falsyfikowalna jest hipoteza „w każdej rodzinie zachodzi więź społeczna". Można uważać, że przypadki falsyfikujące będą stanowić rodziny skłócone wewnętrznie aż do granic patologii. Ale przy innym znaczeniu terminu „więź" nie przekreślają tej relacji nawet ostre spory. Nie można więc dokonać falsyfikacji, dopóki nie jest jasne, jaką treść próbuje się falsyfikować.

4. Falsyfikowalność a fluktuacje intepretacyjne — na przykładzie teorii walki klas

4.1. Idea falsyfikacji nasunęła się Popperowi pod wpływem obserwacji, do jakich miał sposobność w Wiedniu lat dwudziestych 20go wieku jako młody człowiek, żywo zainteresowany naturą poznania naukowego. Wiele odkryć i idei zaprzątało wówczas czołówkę intelektualną Wiednia, w tym Einsteina teoria względności, psychoanaliza Freuda i Adlera, a zwłaszcza wzniecająca ogniska rewolucji doktryna marksistowska.

Poppera głęboko poruszyło to, jak bardzo narażona była na obalenie ogólna teoria względności, gdy pomiarami astronomicznymi testowano wynikające z niej przewidywania. Gdyby się okazało z pomiarów ekspedycji Eddingtona, że światło gwiazd zakrzywia się w polu grawitacyjnym słońca pod innym kątem niż przewidywała teoria, ległaby ona w gruzach. Ta podatność na testowanie jest cechą nie tylko teorii Einsteina, choć w jej przypadku przejawiła się w sposób szczególnie dramatyczny; jest cechą każdej teorii w naukach tak zaawansowanych metodologicznie jak fizyka. Nic natomiast nie mogło zachwiać teoriami takimi jak psychoanaliza czy marksizm; rzecznicy jednej jak i drugiej na każdą krytykę znajdowali ripostę. [ 3 ]

Szukając źródła tej różnicy, Popper dostrzegł je w tym, że to matematyczna precyzja teorii fizykalnych sprawia ich podatność na testowanie, a im bardziej się od niej odbiega, tym mniejsza jest falsyfikowalność teorii. Ujęcie matematyczne, choć jest najdoskonalszym środkiem zapewnienia sprawdzalności, nie jest jedynym. Bywa, że daje się to osiągnąć innymi środkami.

Rozważymy pod tym kątem pewien fragment doktryny marksistowskiej leżący na przecięciu ekonomii i socjologii, mianowicie teorię walki klas w jej części odnoszącej się do fazy, gdy antagonistycznymi klasami miały być klasa kapitalistów i proletariat; ten drugi bardziej literacko nazywano ludem, stąd określenie „wróg ludu" na każdego zaangażowanego w walce po stronie kapitalistów czyli przeciw proletariatowi.

4.2. Przesłanką dla doktryny walki klas jest marksowska teoria wartości dodatkowej. Jest to zysk, który nieprawnie zawłaszczają od swych pracowników kapitaliści. Odbieranie wartości dodatkowej nazywa się wyzyskiem.

Nie jest łatwo streszczać Marksa, bo referujący naraża się na podejrzenia, że opuszcza, coś istotnego, bez czego dalsze wywody tracą zrozumiałość. Musi się on wtedy tłumaczyć, że to nie jest jego zaniedbanie, ale że u samego Marksa brak jest niezbędnych wyjaśnień. Tak ma się zaraz na początku sprawa z pojęciem pracownika najemnego. W pierwszym tomie Kapitału, m.in. w rozdziale 7, odc. 1 (pt. „Stopień wyzysku siły roboczej") Marks z niezwykłą szczgólowością analizuje, ile trzeba robotnikowi czasu na wytworzenie np. takiej ilości tkaniny, żeby zysk (po jej sprzedaniu) wystarczył na podtrzymanie egzystencji robotnika (tu pojawiają się zagadki, co z utrzymaniem jego rodziny, jak mierzyć minimum egzystencji itp.). Niech będzie to, powiedzmy, sześć godzin przy maszynie. Kapitalista jednak wymusza na nim dwanaście godzin pracy, a zysk wypracowany przez drugie sześć godzin, nazwany naukowo przez marksistów wartością dodatkową, najzwyczajniej robotnikowi zabiera.

Co jednak ma nam do powiedzenia ta teoria, gdy z hali fabrycznej przejdziemy do kantoru, gdzie wodzi piórem po księgach zatrudniony przez kapitalistę buchalter? Czy uczestniczy on w wypracowaniu zysku dla fabryki? Jeśli nie, to po co go kapitalista zatrudnia? A jeśli tak, to jaki jest jego wkład? Jak się ma do wkładu robotnika? I skąd będziemy wiedzieć ile jemu kapitalista zabiera? Oczywiście, podobne pytania nasuwa praca każdego innego pracownika nie będącego robotnikiem przy maszynie. Ta góra niejasności sprawia, że nie wiemy, czy przechodząc to teorii walki klasowej mamy zaliczyć do wyzyskiwanych, a więc motywowanych do walki o rewindykację, tylko robotników, czy także pozostałych pracowników najemnych. Trzeba tu wyręczyć Marksa w rozstrzygnięciu; powiedzmy więc, że wyzyskiwani są oni wszyscy i tym samym należą do proletariatu czyli do ludu. Tak mamy zdefiniowaną jedną z walczących stron w wojnie klas, mianowicie lud. Po drugiej stronie są wrogowie ludu czyli kapitaliści.

4.3. Z określeniem klasy kapitalistów są też trudności. Mamy tu do czynienia z przypadkiem chwiejności znaczeniowej dobrze ilustrującym, jak taka chwiejność obniża falsyfikowalność. Pojawiają się dwa pojęcia kapitalisty, wyznaczające dwa zbiory, których część wspólna jest na tyle duża, iż łatwo ulec złudzeniu, że jest tylko jeden zbiór (co terminowi „kapitalista" zapewniałoby jednoznaczność). Są to definicje następujące.
Df.1: Kapitalista jest to podmiot prowadzący działalność gospodarczą na ryzyko własne (a nie państwa).
Df.2: Kapitalista jest to podmiot zatrudniający najemną siłę roboczą.
Obie są zgodne z doktryną marksistowską, która jednak nie przesądza, czy mają być one równozakresowe, czy jest może tak, że pokrywając się wielkimi częściami zakresów, nie pokrywają się w pełni. Na tym polega chwiejność znaczeniowa terminu „kapitalista" w języku tej teorii. Jeśli ją usuniemy, ustalając, że te zakresy nie są identyczne, będziemy mieli dwa różne pojęcia kapitalisty. W tejże doktrynie przyjmuje się tezę:
TM: Każdy kapitalista jest wyzyskiwaczem ludu pracującego
i w tym sensie jego wrogiem, w myśl przytoczonego wyżej wywodu Marksa, jak to kapitalista przywłaszcza wypracowaną przez robotnika wartość dodatkową.


1 2 3 4 Dalej..

 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
Badanie wierzeń społ. metodami analizy logicznej
Wprowadzenie


 Przypisy:
[ 3 ] W roku 1919, gdy młody Karl Popper czynił te obserwacje, marksizm był doktryną, której realizacja dopiero się w świecie zaczynała, a w Wiedniu trudno było o doświadczenia nawet z tej pierwszej fazy, rozgrywającej się w Rosji. Gdy teoria była przedmiotem dyskusji w wiedeńskich kawiarniach, istotnie była na etapie najdalszym od sprawdzalności. Ale gdy doktrynę marksistowską zaczęto realizować w gospodarce i w życiu społecznym, nie mogła ona być niesprawdzalna w stopniu tak skrajnym, jak to przedstawia Popper. Teorię marksistowską sfalsyfikował proces historyczny, podczas gdy np. psychonalizy Freuda nic nie zdoła sfalsyfikować i do dziś kwitnie ona wśród licznych psycholologów i psychoterapeutów. W przypadku marksizmu dopuszczalność fluktuacji interpretacyjnych osłabiła sprawdzalność, ale jej nie unicestwiła.

« Metodologia Nauk Społecznych   (Publikacja: 22-08-2003 Ostatnia zmiana: 06-09-2003)

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Witold Marciszewski
Profesor zwyczajny, logik, metodolog.
 Strona www autora

 Liczba tekstów na portalu: 6  Pokaż inne teksty autora
 Najnowszy tekst autora: O miejscu socjologii wśród nauk i metodach..
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 2632 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365